Nie warto skracać drogi życia? Zastanowił się przez chwilę. Jednak... to miało trochę sensu. Chciał być jak najbliżej Bluszczyk, ale... To by się nie udało.
— Masz rację — burknął, wciąż gapiąc się w ziemię. — Tak. A wiesz, dlaczego przynajmniej ja nie powinienem był tego robić? Bo według mnie, Klan Gwiazd jest okrutny! — nagle warknął. Konwaliowe Serce zaskoczona wbiła w niego wzrok.
— Klan Gwiazd nad nami czuwa. Ona też tam jest... Patrzy teraz na ciebie... — miauknęła uspokajająco asystentka medyka, kładąc koniuszek ogona na jego barku. Klan Gwiazd... Tak. Co oni niby dawali klanom. Nie ingerowali za bardzo w ich życie, ale oczywiście, wielcy, potężni przodkowie mogą wszystko zdziałać! Nie umieją powstrzymać śmierci jednego kota, to jak mają opiekować się całym mnóstwem kotów? Jałowcowy Świt miał ochotę za chwilę wybuchnąć ze swoimi wszystkimi podejrzeniami, ale nie. Zachował bezbrzeżny spokój.
— Wszystko będzie dobrze. Nam wszystkim też jest przykro...
— Ale ja nawet nie zdążyłem jej powiedzieć, że ją kocham! — jęknął i zwinął się w kłębek na posłaniu.
— Hej... Może pójdziesz ze mną pozbierać zioła? Jak kiedyś.
— No... dobrze — mruknął, nie chcąc urazić kotki. Dźwignął się na łapy. Szybkim ruchem wyskoczył z legowiska wojowników, doganiając Konwaliowe Serce czekającą na niego przy jednym z tuneli.
— Czemu ci się tak spieszy... — mruknął, wychodząc z tunelu. Strząsnął z siebie piasek i ziemię, starając się wypędzić myśli o Bluszczowej Poświacie. Konwaliowe Serce wyglądała na radosną, jednak zaniepokojony wzrok kierowany prosto na niego zdradzał wiele.
— Możemy zwolnić — zaproponowała czarno-biała, zrównując się z nim. Powoli zbliżali się do małego skrawka lasu, będącego wciąż terytorium Klanu Burzy. Nie korzystano z niego często, ale on sam czasem lubił tam chodzić. Oczywiście, czuł się trochę odcięty od zewnętrznego świata, ale szelest liści uspokajał. Konwaliowe Serce szybko podała mu, czego powinni szukać, a on sam zanurkował w głąb lasu. Ogórecznik, ogórecznik... Powtarzał sobie w myślach. I liście stokrotki... W końcu znalazł kępę różowych kwiatków o włochatych liściach. Urwał trochę roślinek. Po chwili zauważył medyczkę kilka skoków królika dalej. Podbiegł do niej szybko, przy okazji niestety zawadzając o kolczasty krzak. Strzępnął końcówką ogona cierń, który zaczepił mu się o ucho i położył pod stopami Konwaliowego Serce wszystkie swoje dotychczasowe znaleziska.
— Dobrze? — zapytał.
— Tak, to odpowiednie zioła — uśmiechnęła się kotka.
— Konwaliowe Serce, bo wcześniej mówiłaś o tym, że mam wierzyć w Klan Gwiazd. Że ja się z nią tam spotkam.
— Tak...
— To ja już nie wierzę w Klan Gwiazd! — warknął, wbijając pazury w ziemię. — Ty tego nie zrozumiesz, masz świetny kontakt z Klanem Gwiazd i pewnie często widzisz Bluszczową Poświatę, albo będziesz ją widzieć, a rodzinę znasz, nawet te dwie znajdki — przypomniał sobie nowe kociaki, Stokrotkę i Burzę — są dla ciebie jak córki.
<Konwaliowe Serce? Sorka za gniot^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz