*przed narodzinami Skry i Ciernia*
- Tato, tato błagam - powtarzał w myślach jak mantrę, czując na sobie czyjś wzrok. Skulił się mocniej w sobie, starając się nie zwracać uwagi na biegnący po grzbiecie dreszcz.
Rozległy się kolejne krzyki. Odruchowo poszukał ich źródła i zaskoczony dostrzegł, że wychodziły z legowiska starszyzny. Jeszcze bardziej zdziwiony rozpoznał w jednym z głosów ten należący do Owocowej Pogoni. A kompletnie przestał rozumieć co się dzieje, gdy zauważył, że krążące w pobliżu koty od Stwórcy nie zwracały na wrzaski uwagi, co najwyżej uśmiechając się do siebie pobłażliwie, gdy krzyki stawały się głośniejsze. Ośmielony, podszedł bliżej wejścia. Nie on jeden zresztą, bo dookoła legowiska zebrał się już dosyć duży tłumek spłoszonych, ale jednak zaciekawionych kotów.
- NIE MAM ZAMIARU ZAJMOWAĆ SIĘ NIMI ANI WSCHÓD SŁOŃCA DŁUŻEJ! - Faktycznie, postacią, która pojawiła się w wejściu była Owocowa Pogoń. Kotka niemal krzyczała do ucha Tygrysiej Prędze, który widocznie próbował ją uspokoić.
- Wiesz, że bez twojej pomocy… Sami nie damy rady… - do ogłuszonego Wróbelka dotarły strzępy jego wypowiedzi.
- NIE MA MOWY! NIE MA MOWY - powtarzała zastępczyni, zupełnie nie zwracając na niego uwagi. - TRZEBA BYŁO ICH NIE ROBIĆ! - Odwróciła się w stronę legowiska z grymasem wściekłości na pysku. - BYŁOBY LEPIEJ DLA NAS WSZYSTKICH, ŻEBY SIĘ NIE URODZIŁY.
- Przeklęty miot - szepnął ktoś z tłumu. - Przeklęte koty - rozległo się gdzieś obok.
Owocowa Pogoń spojrzała wyzywająco na kocura.
- Nie mów tak - warknął arlekin. - Nie masz prawa.
Kocica przyjrzała mu się uważnie, po czym znów zaczęła wrzeszczeć:
- NIE I KONIEC! NIE ZOSTANĘ Z NIMI ANI UDERZENIA SERCA DŁUŻEJ! I JESZCZE TA ZNAJDA...
Kocur spojrzał na nią zbity z tropu. Tłumek kotów także przycichł. Owocowa Pogoń widocznie zaniepokoiła się ich reakcją.
- NO A NIE MAM RACJI?!
- Owocowa Pogoni? - miauknął Tygrysia Pręga.
- ŻEGNAM! - Kocica odwróciła się z zamiarem odejścia do legowiska, które zajmowali teraz wojownicy.
- Owocowa Pogoni! - dopiero krzyk kocura ją zatrzymał. - Dlaczego krzyczysz?
- PRZECIEŻ NIE KRZYCZĘ! - wrzasnęła.
Przed legowiskiem zapadła cisza.
Kocica uznała, że najwyższy czas zniknąć i momentalnie umknęła do sąsiedniego legowiska. Na placu boju został tylko Tygrysia Pręga, a przed nim niewielki tłumek wojowników. Tak, jak wcześniej między nimi krążyły słowa o przeklętym miocie, tak teraz zastąpiły je inne: “Owocowa Pogoń ogłuchła”.
Do samotnego kocura podeszła wysoka, dobrze zbudowana kotka. Senny Świt.
- Ja się nimi zajmę - miauknęła, uśmiechając się do niego. - I tak spodziewamy się dzieci. - Dopiero teraz Wróbelek dostrzegł drugą postać, Leśny Świt. Koty splotły ogony i przytuliły się do siebie.
Tygrysia Pręga zaczął im dziękować, ale Wróbelkowi nie było dane tego słyszeć. Gdzieś obok rozległ się głos, który tak dobrze zdążył poznać i znienawidzić:
- No już, ROZEJŚĆ SIĘ! CO TO ZA ZBIEGOWISKO?!
Ciało zareagowało samo, spinając się i zrywając do ucieczki. Myśli burego były jednak gdzie indziej. Poczuł ciepło na samo wspomnienie uśmiechu Sennego Świtu. Kotka… Coś mu mówiło, że będzie dobrą królową.
Jedno nie dawało mu spokoju. Jak można porzucić kocięta? Przeklęte… Nie potrafił w to uwierzyć. To nie była ich wina, że urodziła je medyczka! A Noc? Czy to jej wina, że ktoś porzucił ją na terenie ich klanu? Nie rozumiał tego… Nawet jeśli… Nawet jeśli Owocowa Pogoń faktycznie traciła słuch, to nie miała prawa skazywać ich na śmierć!
Ale ten uśmiech… Ten uśmiech dawał nadzieję…
Wbrew sobie i wszystkiemu, co się wokół działo, Wróbelek uśmiechnął się.
<Ktoś ma ochotę odpisać? Skro? Mogłabyś zrobić time skip>
Klep Skierką!
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz ale jestem daleko z opowiadaniami xD
Nic się nie dzieje xD
Usuń