BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

31 grudnia 2016

Od Świetlika cd. Osy

-Osa...-powiedziałam powoli. Kocurek spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Ty... yyy... Mó-wi... Mówisz...
Pokiwałam głową. Byłam z siebie dumna. Nauczyłam się mówić niektóre imiona, a akurat Osa nazywał się dosyć prosto. Wiedziałam, że gdy już nadejdzie ten dzień kiedy mama powie "Jesteś od dziś Świetlistą Łapą" będę musiała umieć mówić. We czwórkę zostaniemy wtedy uczniami. Mój brat będzie Osią Łapą. Jak to wtedy będzie? Będę uczniem. Będę uczyła się na wojowniczkę albo medyczkę... Na czym będzie polegała ta nauka? Wiem, że wojownicy walczą... Może powinnam zacząć walczyć? Wyszłam z kociarni. Rozejrzałam się ze zdumieniem. Świat był wielki, wspaniały, nieograniczony żadnymi murami i ścianami. Gdy wyszłam moje łapki zapadły się w zielonym czymś. Bardzo ładnie pachniało. Powoli, zapadając się w tym zielonym czymś poszłam w stronę z której dochodził dziwny dźwięk. Szłam i szłam, aż nagle stanęłam. Przede mną rozciągało się blado niebieskie coś... Spróbowałam dotknąć to łapą. Było zimne i... Mokre! Weszłam wolno dalej. Byłam bardzo mokra. Nagle zobaczyłam coś srebrnego płynącego obok. Skoczyłam za tym, ale uciekło. Coś podpowiadało mi, że muszę to złapać. Biegałam za tym, a moje niewprawne w polowaniu łapki ślizgały się po gładkiej skórze tego dziwnego zwierzęcia. W końcu złapałam je i z trudem wciągnęłam na brzeg. Co z tym zrobić? Nagle zobaczyłam idącego w moim kierunku rudego kocura. Często odwiedzał nas i mamę. Kim on był?!
-Ja i mama szukamy cie już od dawna! Co tu robisz Świetliku?!
Nagle jego wzrok padł na to nieszczęsne coś.
-Ty złapałaś tą rybę?!
Podniosłam wzrok na kocura. Powoli pokiwałam głową.
Podbiegła do nas mama. Zaczęła mnie lizać.
-Świetlik! Płomień, czemu ona jest mokra?!
-Nasza córka złapała rybę!-zawołał tamten, lekko rozbawiony. Czyli to coś to była ryba... Rudy kocur patrzył na mnie z dumą, za to mama z niedowierzaniem. Spojrzałam na rybę.
-Co się z tym robi?-zapytałam patrząc na nią podejrzliwie. Dorosłe koty wybuchły śmiechem.

<Malinowa Gwiazda? Płomienna Pręga?>

Od Fioletu

Siedziałam w kącie na kamienistej polance.
Gdzie nie gdzie była porośnięta krwisto- czerwonymi makami.
W około wiał mocny, ale ciepły wiatr. Wpatrywałam się w niebo myśląc, co mam teraz zrobić. Nie byłam uczniem, ani wojownikiem. Co miałam więc zrobić?
Jestem tu nowa, może poznam koty z mojego nowego klanu?Wiedziałam już ,gdzie jest legowisko wojowników, gdzie śpi medyk... Ale nie czułam się jego częścią. Czułam się tak... Obco.
Koty były pogrążone w swoich obowiązkach. Medyk i jego pomocnik zanosili do legowiska zioła, a wojownicy nieśli zdobycz. Tylko jedna kotka, ruda, wydawała się trochę zagubiona, jak ja. Zaciekawiła mnie. Postanowiłam do niej podejść. Trochę niezdarnie usiadłam obok niej.
-Em... Cześć, jestem Fiolet, a ty?- zapytałam. Kotka popatrzyła na mnie. Oczy miała niebieskie, wręcz morskie, a w nich jakby coś migało.
Była trochę zmartwiona, ale, kurczę, czym?
-Ja jestem Iskra.-Odpowiedziała. Głos miała melodyjny, ale cichy. Uśmiechnęłam się do niej. Może uda nam się zaprzyjaźnić?
<Iskro?>

Od Spopielonej Gwizdy

Jeszcze z rana przyszedł do niej Agrestowy. Jego wyraz pyska świadczył że stało się coś dobrego. Gdy tylko powiadomił ją że jej dwóch synów oraz córka Zakręconego Wąsa skończyli treningi. Wiedziała jak Kruczy Wąs pracował nad Listkiem, z czego była dumna. Tak samo z reszty Mistrzów jak i terminatorów z których przeważnie składały się jej dzieci. Dodatkowo Pokrzywowy przyprowadził kociaka do obozu, ale za nim ją mianuje minie trochę czasu.
Bura kocica wyszła ze swego legowiska, by po chwili wspiąć się na jedną z dwóch gałęzi i wezwać klan
-NIECH WSZYSCY CZŁONKOWIE KLANU KLIFU ZBIORĄ SIĘ POD ZŁAMANYM DRZEWEM!- Zagrzmiała by jej głos dotarł do każdego kota w obozie i w jego pobliżu.
Parę sylwetek weszło przez wejście w tym Kruczy Wąs oraz jego uczeń. Odczekała jeszcze chwilę aż wszyscy się pojawią, Agrestowy wskoczy na niższą gałąź. Nawet mała Jakubka wychyliła szary łepek z kociarni zainteresowana hałasem, który najpewniej zbudził ją ze snu.
-Szczupacza Łapo, Spadająca Łapo, Niedźwiedzią Łapo.- Miauknęła, a trzy pary oczu zalśniły w słońcu. Nie musiała nic mówić, a cała trójka wyszła przed grupę zebranych Klanowiczów. Miała już wybrane imiona. Niedźwiadek zostanie Pazurem, a Szczupak- Ogonem.... tylko został jeszcze Listek.

<Listek? Szczupak? Klifiaki?>

Od Osy C.D Świetlika

A co mały Osa twierdził o swoim imieniu? Tak naprawdę nie zastanawiał się nad tym dużo. Wiedział, że wszyscy tak na niego mówią i tyle, musiał to zaakceptować, czy mu się to podoba, czy nie. Przyzwyczaił się do tego, nawet nieco mu się spodobało. Ale co, jeśli inni tego nie lubią? I się z niego śmieją, bo nazywa się jak latający robaczek? Oh, to byłoby takie okropne! Zrobiło mu się smutno na samą myśl o tym. Leżał sobie obok swojej matki, wtulony w jej futro, myśląc o różnych rzeczach. Jakiś czas temu po raz pierwszy otworzył swoje błękitne oczka. Świat był tak kolorowy! Ale... kocurek bał się wychodzić z kociarni, bo na zewnątrz zawsze było tyle kotów, które na niego wtedy patrzyły! Siedział w kociarni całymi dniami i rzadko się bawił z siostrzyczkami. Tak naprawdę czuł się nieco samotny, ale zbyt się bał wyjść. Tam może być również niebezpiecznie! Nagle poczuł, że ktoś go dotyka. Otworzył lekko oczy, zastanawiając się, kto to może być i czego chce, aż zobaczył swoją siostrzyczkę. Podniósł łebek i popatrzył na nią pytająco.
- Sssiwietlik.- pisnął. Nie umiał jeszcze dobrze mówić, dopiero się uczył. To było takie dziwne i trudne! Dziwił się, jak mama może mówić tak szybko i poprawie, podczas gdy on ledwo wymawia jedno dłuższe słowo. Ale na pewno wkrótce się nauczy, prawda...?

Świetlik?

Od Pokrzywowego Serca C.D Czarnego Piórka

Nie cierpiał borsuków. Miał ochotę zniszczyć wszystkie, żeby nigdy już nikomu nie przeszkodziły i nikogo nie zabiły. Wiedział, że zdarzały się takie przypadki. Dlatego najlepiej wyganiać je jak najdalej ze swoich terenów. Patrzył jeszcze chwilę tam, gdzie odeszło zwierzę, po czym odwrócił łebek w stronę czarnej wojowniczki. Zobaczył krew. Dużo krwi na trawie. Może nic takiego nie stało się tej kotce? Oby. On czuł się w porządku, ale ona bardziej ucierpiała podczas tej walki. Wyczyścił swoje futro, po czym powolnym krokiem do niej podszedł.
- Hej, wszystko w porządku? - zapytał. Być może wyganiając tego borsuka uratowali jakiegoś kota, który zostałby potem zaatakowany, gdyby to zwierzę tutaj wciąż było. Pokrzywowe Serce czuł się z tym bardzo dobrze, jak najprawdziwszy bohater.
- Będę musiał powiedzieć o tym Spopielonej Gwieździe, on może to wrócić. Trzeba będzie uważać... - powiedział do samego siebie, znów patrząc tam, gdzie stracił z oczu borsuka. No proszę, nocne wychodzenie z obozu może być pożyteczne.

Czarna?

30 grudnia 2016

Od Bezowego Błysku do Wilczej Duszy

WŁAŚCICIELKA BEZOWEGO BŁYSKU JEST PROSZONA O ODBLOKOWANIE KONTA WC:NE NA HOWRSE!

Nastał kolejny dzień. Wyszedłem ze swojej małej norki pod pniem ściętego drzewa. Wskoczyłem na ścięty pień i zacząłem przeciągać się w promieniach porannego słońca. Potem zacząłem drapać o drzewo. Odpadły mi dwa stare pazury. Za dwa wschody słońca powinny wyrosnąć nowe, ostrzejsze i dłuższe. Potem udałem się na polowanie. Wywęszyłem mysz nie daleko krzaków które były sześć lub siedem długości ogona dalej. Podszedłem bliżej. Gdy byłem wystarczająco blisko przykucnąłem. Potem zacząłem się skradać. Jeszcze trochę... Jeszcze kawałek... I... Skok! Po chwili mysz była w moich łapach. Udusiłem ją jednym kłapnięciem. Potem wziąłem ją na swój pieniek i zjadłem w spokoju. Przy okazji patrzyłem na jeszcze wschodzące słońce. W dali było słychać odgłosy zwierząt dwunożnych. Tych które dawały mleko. Moi dawni państwo kupili kiedyś takie dwa wielkie zwierzaki i od czasu do czasu wyprowadzali je. Czasem na kilka dnia a czasem na kilka tygodni. Gdy skończyłem jeść swoje śniadanie ruszyłem w stronę lasu na mały spacer. W oddali zobaczyłem innego kota. Był czarny i pachniał samicą. Postanowiłem podejść bliżej i przywitać się. Gdy byłem bliżej zauważyłem, że samica ma duży brzuch. Nie tak jakby była najedzona tylko jakby była w ciąży. Już chciałem odpuścić i się wycofać, ale była za późno. Staliśmy jedną długość ogona od siebie. Samica wzięła głowę trochę do przodu i zaczęła wąchać.
-Witaj. -powiedziałem.
-Witaj. -odpowiedziała.
-Jestem Bezowy Błysk. A ty?

<Wilcza Duszo?>

Od Kucyka do Rozmytego Pyłu

Burzowe Gardło szedł. Bardzo powoli i ociężale, jednak szedł. Był już całkiem niedaleko Klanów, a przynajmniej tak myślał. Zewsząd unosił się nieznośny smród wydobywający się z potworów dwunogów. Drażnił delikatny nos dzikusa tak samo, jak kolec róży wbija się w opuszki palców bezwłosych, gdy ich nie zauważą. Wtedy tak śmiesznie piszczą i natychmiast puszczają kwiat. Zabawne.
Kocur nie tylko miał podrażniony nos, który wyglądał jak zakatarzony (choć nie był). Podrażnione były także poduszki łap, które za kilka kroków pewnie będą krwawiły, oraz jego uszy, które niemal przestały już odbierać jakiekolwiek dźwięki dookoła. Przeklęty huk po pewnym czasie zaczął przelewać się przez jego głowę, jak uspokajająca muzyka, chociaż oczywiście nią nie był.
Szedł już wystarczająco długo. Gdzieś tutaj MUSI być przynajmniej jeden kot. Nie oczekiwał już nawet na Klanowiczy. Samotnik, chociażby! KTOKOLWIEK.
Kucyk zboczył nieco ze ścieżki obok Drogi Grzmotu i schował się za pobliskim krzakiem. Chociaż troszkę snu... Nagle do jego nosa dotarł nowy, nieco znajomy zapach. Szerzej otworzył oczy i powłóczając łapami szedł do źródła zapachu. Czy to... kot?
Kucyk mocniej wciągnął powietrze. Przyśpieszył do biegu, a później do szaleńczego galopu. Po kilku krokach wywrócił się i wylądował pyskiem przy łapach jakiegoś wojownika.
<Rozmyty Pyle?>

Od Rozmytego Pyłu CD Bladego Świtu

Rozdzieliłem się z kotką. Ona poszła w jedną stronę, a ja w przeciwną. Było mnóstwo nor mysz. Wziąłem głęboki wdech. Myszy po lewej. Ruszyłem szybko w tamtą stronę. Przez chwilę szedłem, aż zobaczyłem dziurę w ziemi. To norka myszy. Zajrzałem tam najpierw i wziąłem wzdech. Tak, to stąd dobiega ten cudowny zapach zwierzątka. Włożyłem łapę do środka. Rozdwojenie, skierowałem łapę w prawą stronę i wyczułem puch. Zbyt późno wysunąłem pazury i dziabnęła mnie skubana. Natychmiast wycofałem łapę trochę, a następnie znów ją włożyłem i tym razem to małe stworzonko mnie nie zaatakowało. Wyjąłem łapę z puchatą kulką wbitą w pazury. Położyłem ją obok i spojrzałem na lapę. Było na niej kilka kropli krwi, mojej krwi. Zlizałem je szybko i poczułem delikatne pieczenie. Nie zwarzając na to wykopałem dołek brudząc rankę i wrzuciłem do niego mysz, a następnie zasypałem.
Miałem już trzy myszy oprócz piewszej. Minęło już trochę czasu, złapałem wszystkie zdobycze i ruszylem w kierunku gdzie miała być Blady Świt. Wyczułem ją i ruszyłem w tamtą stronę. Po chwili dotarłem do niej. Spoirzała na mnie.
- Wracajmy już, Klanowi raczej wystarczy tyle jedzenia. - oznajmiłem. Kotka kiwnęła głową. Zebrałem z nią jej wszystkie zdobycze i ruszyliśmy w drogę powrotną.

<Pani B?>

Od Świetlika

Wtuliłam się w ciepłe futro mojej mamy. Przy niej czułam się bezpiecznie... Moja mama była ogólnie miła. Nie odstępowała mnie na krok, myła, karmiła... I nazywała "Świetlikiem". Szczerze tego nienawidziłam. Jej jest łatwo. Do niej wszyscy mówią "Malinowa Gwiazdo". A do mnie, jak do jakiegoś robaczka "Świetlik". Gdybym mówiła, jak oni, powiedziałabym co myślę o tym imieniu. Ale mowa jest trudna... Wątpię czy kiedykolwiek nauczę się mówić do innych. Czy kiedykolwiek się czegokolwiek nauczę... Już od początku wszystko działo się... Wolno. Wolniej niż powinno. Po urodzeniu powoli zaczęło bić moje maleńkie serce, wolno pisnęłam, aby po długim czasie zostać powoli nakarmiona... Oczy otworzyłam również wolno. Wydaje mi się, że jestem jakaś inna, nawet jeśli to tylko przypuszczenia. Wszyscy którzy przychodzą są bardzo delikatni i mówią ściszonymi głosami. W dodatku nazwali mnie jak robaka! Słyszałam, czym są świetliki. Mówiła o tym jedna z kotek z którą rozmawiała mama. Zrozumiałam, że świetliki są malutkie, że umieją świecić i unosić się w powietrzu. Mimo to nie spodobały mi się. Co innego takie maliny... Czy jakieś duże zwierzęta... Pech chciał, że jestem akurat Świetlikiem. Czy będę mogła zmienić to imię? Chyba tak. Słyszałam jak moja mama mówiła to innym kotom, były starsze ode mnie, ale tylko troszeczkę. Powiedziała, że od dziś nazywają się inaczej, a ich mentorem, jest... Nie pamiętam kto, nie wiem nawet co oznacza "mentor". Jeśli będę mogła zmienić imię nazwę się Malinowa Gwiazda! Jak mama! A co jeśli nie będę się nazywać Malinowa Gwiazda?! Co jeśli nawet gdy będę Gwiazda, będę wciąż Świetlikiem? Świetlistą Gwiazdą?!
Westchnęłam. Postanowiłam o tym z kimś pogadać. Potrąciłam zimnym nosem swojego brata.

Osa?

Od Modrzewiowej Łapy C.D Mglistej Łapy

- Czemu nie – wymruczałem. Po chwili rozeszliśmy się w swoje strony. Szybko zdałem sobie sprawę, że zwyczajnie nie mogę nic znaleźć. Jestem zbyt zamyślony. Nie żeby mi to przeszkadzało. Prychnąłem pod nosem. Obracając się na jednej łapie pobiegłem szukać białej kotki. Jak się okazało jej się poszczęściło, bo złapała dwie myszy. W drodze powrotnej udało mi się upolować nornicę. Jak zwykle śmialiśmy się wszystkiego tak bardzo, że co chwila musieliśmy podnosić piszczki. W obozie odłożyliśmy zdobycze na stos. Tak się złożyło, że akurat mieliśmy możliwość jedzenia czegoś, także ja wziąłem sobie mysz, po czym usiadłem z boku. Zaraz potem doszła do mnie Mglista Łapa. Ponownie znaleźliśmy sobie temat do rozmowy. Jakiś czas później poczułem, że moje zmęczenie daje górę i skierowałem się do legowiska uczniów, gdzie zwinięty w kłębek zasnąłem.

~Time skip~

Unikając wszelkiego wysiłku leżałem w krzakach głośno mrucząc. Polować mi się nie chciało, a jako iż nie miałem nic więcej do roboty, po prostu myślałem o wielu nie istotnych rzeczach. Zdenerwowany zastrzygłem uszami. Ktoś się zbliżał. Na szczęście ten „ktoś” mnie nie wyda. Podniosłem się na łapy i wyciągnąłem wychodząc z gąszczu. Biała kotka spojrzała na mnie podekscytowana.
- Właśnie skończyłam trening – oznajmiła.
-Wydarzyło się coś ciekawego? Moja matka troszkę mnie przyciskała, gdy byłem młodszy, a w tym nie było nic fajnego – mruknąłem zaspany.

<<Mglista Łapo?>>

Od Wilczego Futerka C.D Lisiej Duszy

- Poczekaj! – krzyknęłam za nią.
Ruda kotka zastrzygła uszami, odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie pytająco.
- Pójdę z tobą – miauknęłam podbiegając do niej.
- Jak chcesz – odrzekła obojętnie, ale na jej pysku było widać cień zadowolenia.
Przewróciłam oczami. Ruszyłyśmy w ciszy, co widocznie irytowało Lisią Duszę.
- Zaraz przyjdę – mruknęłam przez ramię znikając w krzakach. Jednak nie wracałam już w tamto miejsce, a moja siostra i tak nie zamierzała czekać.

~Time Skip~

Wbiłam pazury w korę i bezgłośnie wskoczyłam na gałąź. Przyczajona w świeżo wyrośniętych liściach wpatrywałam się w niczego nie spodziewającego drozda. Moment później trzymałam za kark piszczki. Jeszcze ciepła krew spływała mi po pysku. Sprawnie i zwinnie zeszłam na ziemię. Podbiegłam do miejsca, gdzie zostawiłam wcześniejsze zdobycze. Trzymając ptaka i dwie myszy ruszyłam szybkim krokiem w stronę obozu. Śnieg dawno już stopniał, pojawiła się zielona trawa, a las pachniał świeżością. Z zadowolenia przymknęłam oczy i stanęłam na chwilę. Mogłabym tak długo się nie ruszać, ale przeszkadzały mi drzazgi w łapie. Krzywiąc się lekko zmusiłam się do pójścia dalej. Jakiś czas później ujrzałam cel wędrówki. Odłożyłam co miałam, po czym znowu zawróciłam, by zaszyć się w samotności.
- Trochę za bardzo odizolowywuje się od innych kotów – westchnęłam niemal bezgłośnie. Nagle przez nieuwagę wpadłam na czarnego kocura.
- Przepraszam - burknęłam pod nosem.

<<Kruczy Wąsie?>>

Od Czarnego Piórka C.D Pokrzywowego Serca

Kocur mruknął coś niezrozumiałego, a następnie zapytał się mnie w jakim celu tu przebywam.
- Poluję. - odpowiedziałam krótko. - W nocy po terenach nie pałęta się tyle kotów oraz hałasujących kociąt, więc łatwiej jest znaleźć zwierzynę. - dodałam, liżąc łapę.
Lekko się rozluźniłam. Co jak co, ale nie byliśmy nastawieni do siebie bardzo wrogo. Niby jest z innego klanu, ale z tego co mi się wydaje to Klan Nocy nie miał żadnych poważniejszych sprzeczek z Klanem Klifu, więc nie ma powodu do złości. 
- Po za tym wypoczywałam w dzień. Nie mam ochoty na spanie, a bezczynne leżenie również niczemu nie służy. - dokończyłam, kładąc łapę na ziemi.
Między nami zapanowała cisza, którą chwilę później zagłuszyły głośne kroki. Zastrzygłam uszami, po czym wstałam gotowa do ataku. Pokrzywowe Serce zrobił to samo.
- Borsuk. - mruknął.
Czarno-biały zwierz wyszedł zza zwalonego drzewa. Nie był zbyt duży. Wyglądał na młodego. Ujrzawszy nas, zaszarżował z otwartym pyskiem. Odskoczyłam w bok, po czym wybiłam się w górę tylnymi łapami i spadłam na wroga, wczepiając w niego wszystkie swoje pazury. Borsuk zawył z bólu. Zaczął się szamotać, co poskutkowało tym, iż spadłam z niego i przeturlałam się po ziemi. Rudy kocur przejechał pazurami po jego pysku. Stróżka krwi zleciała na ziemię. Wstałam i otrząsnęłam się. Następnie ugryzłam go w nogę. Wystraszone zwierzę oddaliło się od nas.
   Wyczyściłam łapę z krwi. Trawa w pobliżu nas była zabarwiona na czerwono. Na języku czułam charakterystyczny, metaliczny posmak. Spojrzałam na klifiaka, który również się czyścił.

<Pokrzywowe Serce? :v>

Od Wilczej Duszy

Siedziałam w krzakach. Wiatr powiewał delikatnie, muskając moją sierść.  Słyszałam drozdy. Aster został w dziupli, ale wcześniej upierał się, abym to ja została. W każdym razie nalegałam. Siedziałam teraz w różanym krzewie pośrodku Droździego Gaju. Zaczaiłam się. Po chwili jakiś z ptaków wylądował przy mnie. Podkradłam się i skoczyłam! Nie zdążył nawet zaalarmować innych, a już nie żył. Zakopałam go i poszłam dalej.

***

Upolowałam jeszcze dwa drozdy i zawróciłam po tamtego. Odkopałam go. Już miałam wracać, kiedy zobaczyłam lisa. Właśnie pożerał zająca. Wycofałam się. Zwierzę chyba mnie nie zauważyło. Skręciłam za topolą w stronę legowiska. Zaczął boleć mnie brzuch. Zatrzymałam się. Zgubiłam zapach lisa i ewidentnie wyszłam z Droździego Gaju. Przede mną ciągnęła się polana. Polana na której rośnie drzewo w którym mieszkam. Potruchtałam. Z dziupli wychylił się Aster. Upuściłam drozdy, a brat wyskoczył mi na powitanie i liznął.
- Martwiłem się!- Miauknął z wyrzutem. Liznęłam go po sierści i usiadłam.
- Wiem, ty zawsze się martwisz. Masz jeszcze mięte?- Mruknęłam.
- Tak!- Odpowiedział i wskoczył do dziupli. Po czterech uderzeniach serca wyskoczył z niej. Z jego pyska zwisały liście mięty. Położył je przede mną i oblizał pyszczek. Przeżułam liście starannie po czym wyplułam. Astrowe Pole dał znak ogonem, abym wskoczyła do dziupli. Zrobiłam to, a on rzucił w moim kierunku wiewiórkę.
- To dla ciebie. Łaziła w pobliżu naszego drzewa i pomyślałem, że będzie dobrym pożywieniem.- Wydukał. Uśmiechnęłam się i wbiłam zęby w małe, rude, puszyste ciałko.


Od Szczawiowej Łapy

Szczaw westchnął przeciągle widząc Srebrny Pysk ze swoim bratem. Ostatnio dosyć bardzo się do siebie zbliżyli. A przecież to z nim zwykle trzymała tą całą "sztamę". Jego rodzeństwo zwykle było traktowane z góry i bardzo odpowiadał mu taki stan rzeczy. Byli razem postrachem kociarni. Brak i Sreberko. Sreberko i Brak. Od czasu, gdy Srebrny Pysk stała się wojowniczką ich kontakty nieco się zatarły. A teraz jego najlepsza przyjaciółka kręciła z Gepardzim Futrem, którym jeszcze niedawno w pewnym stopniu gardziła.
Terminator medyka pociągnął nosem. Wciąż miał resztki tego uciążliwego kataru z pory nagich liści. Może niedługo mu przejdzie. Nie chciałby zarazić połowy klanu przez głupie, nic nie znaczące kichnięcia. Szczaw odwrócił się w stronę wyjścia z obozu i skierował się w stronę rzeki. Gdzieś niedaleko niej powinna rosnąć gwiazdnica. Może to pomoże w uleczeniu choroby. Nagle za plecami usłyszał czyjeś głośne kroki, a w powietrzu uniósł się charakterystyczny dla Srebrnego Pyska zapach.
 - Szczaw?
<Srebrny Pysku?>

29 grudnia 2016

Od Malinowej Gwiazdy

Otworzyłam powoli oczy i ziewnęłam. Kolejny dzień, kolejne nudy, kolejne leżenie. Eh... Podniosłam się, czując, że ścierpły mi łapy. Zaczęłam nimi ruszać, tak jakbym szykowała się do biegu. Dzięki temu, jednocześnie pobudzałam się. W końcu przestałam i usiadłam ponownie, liżąc swoją przednią łapę.
Wyczyściłam to, co należy wyczyścić z rana i spojrzałam na swoje kocięta. Były malutkie, bezbronne. Nie do wiary, że kiedyś zostaną wojownikami. Albo medykami, nikt się tego nie dowie. Polizałam wszystkie po kolei a one zapiszczały i zaczęły ssać mleko. Zamruczałam i przygarnęłam je do siebie bliżej.
Nie daleko przy wyjściu z legowiska siedziała Wspomnienie i Świadomość, dzielące się myszką. Po chwili już ją schrupały i położyły się w blasku wschodzącego słońca. Dzisiaj muszą zostać mianowane! Zerknęłam na swoje kocięta, które już spały. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić. Nie mogę trzymać ich w żłobku. Zerknęłam ponownie na kociaki, które spały.
Nic się im tutaj nie stanie, a ja muszę wypełnić swój obowiązek.
Powolutku, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów, wstałam i trochę szybciej ruszyłam przed siebie. Prawie oślepił mnie blask słońca, wschodzącego zza lasu. Rozejrzałam się. Obóz już budził się do życia. Zobaczyłam swojego partnera, wysyłającego patrol. Oczywiście, wykonywał prawie wszystkie obowiązki, ale jako zastępca nie miał prawa organizować ceremonie.
-Witaj, Malinowa Gwiazdo.
Przywitała mnie Ciepła Łapa uśmiechając się. Właśnie niosła mysz, kierując się do legowiska Nakrapianego Kwiatu. Ostatnio została członkinią starszyzny. Kiwnęłam kotce na powitanie i ruszyłam żwawo w stronę Leżącego Drzewa. Nie miała siły na nie wskoczyć, więc weszłam na kamień obok niego i wciągnęłam się na pień.
-Wszystkie koty umiejące polować, niech przyjdą na zebranie! - Krzyknęłam głośno, a przede mną zaczęły zbierać się koty. Płomienna Pręga obrzucił mnie zatroskanym, a zarazem zdziwionym spojrzeniem, zerkając na żłobek. Nie zwróciłam na niego uwagi. Moja mentorka przyszła ostatnia, a obok niej kocięta Wilczej Róży. Uśmiechnęłam się do niej, jednak zaraz potem mój pyszczek znowu spoważniał. - Nasz klan, mimo, że silny, potrzebuje nowych wojowników z zagrożeniem od strony Klanu Wilka. Być może, dalibyśmy mu radę, ale nie chcę narażać nikogo niewinnego. Paląco Łapo, zostaniesz Palącym Płomykiem. Mam nadzieję, że będziesz dobrze służyć klanowi.
Zeszłam na ziemię i stanęłam przed kocurem, a on pochylił się i polizał mój bark, następnie wycofując się w tłum. Postanowiłam, że bez sensu znowu wchodzić na drzewo, więc stałam w miejscu. Wzrokiem odszukałam dwa białe kociaki i kiwnęłam im głowami. Wspomnienie i Świadomość powoli wystąpiły poza szereg, patrząc na ziemię. Widziałam ich ekscytację.
- Mianując nowych uczniów, pokazujemy, że Klan Nocy pozostanie silny. Świadomość, od dzisiaj zostaniesz Świadomą Łapą, a twoim mentorem będzie... Złota Łuska. Mam nadzieję, że przekażesz swojej nowej uczennicy, swoją lojalność i odwagę.
Poczekałam, aż dwie kotki zetkną się nosami, zanim przemówiłam znowu.
-Wspomnienie, za to ty zostaniesz Wspomnianą Łapą, a twoją nauczycielką Ciepła Pieśń. Mam nadzieję, że przekaże ci swoje zaangażowanie i mądrość.
Zmrużyłam oczy, przypatrując się całej ceremonii. Nagle usłyszałam głośny pisk i od razu wiedziałam co to. Kocięta!
- Koniec zebrania, możecie się rozejść. - Powiedziałam głośno, ale i szybko. Kiedy tylko koty zaczęły się rozchodzić, wystrzeliłam jak torpeda w stronę żłóbka. Moje dzieci piszczą, szamotając się w mchu. Podeszłam do nich i położyłam się obok, liżąc je dla uspokojenia.

THE END

Od Lisiej Duszy CD Wilczego Futerka

Postanowiłam udać się na klif. Od czasu, kiedy siostra pokazała mi to miejsce, chodzę tam bardzo często. Uwielbiam widok wschodzącego lub zachodzącego słońca... Zależy od pory dnia. Dochodziłam już do celu. Musiałam tylko przejść przez krzaki, więc ruszyłam przed siebie. Po chwili ujrzałam moją siostrę, która momentalnie spojrzała w moją stronę. Powoli podeszłam do Wilczego Futerka i spojrzałam w stronę słońca. Lekko zdziwiona sytuacją Wilcza, spojrzała na mnie.
- Nie wiedziałam, że tu przychodzisz – miauknęła.
- Od czasu do czasu – powiedziałam, dalej ignorując przeszywający mnie wzrok siostry.
-Ostatnio chodzisz pochmurna, czy coś się stało? - Dopytałam po chwili, zerkając na nią. Ona odwróciła wzrok.
- Jak tam trening Orzechowej Łapy? – spytała wymijająco. Wiedziałam, że nie chciała odpowiadać na moje pytanie... No cóż.. Zmuszać jej nie będę.
-Świetnie! To bardzo zdolna uczennica. Jestem z niej dumna! - Powiedziałam szczęśliwa z posiadania tak zdolnego ucznia. - A Szczupacza Łapa? Jak jej trening? -Spytałam oczekująco.
-W sumie nie najgorzej... - Miauknęła niechętnie. Lubie wiedzieć kiedy mówi szczerze, a kiedy nie, jednak to trochę irytuje.
-Czyżby?A więc się cieszę!- Odrzekłam po chwili. Głucha cisza wokół nas nie dawała mi spokoju. Słońce już zaszło i zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy. Odeszłam kawałek od siostry i na chwilę jeszcze na nią zerknęłam. Zaczęłam kierować się w stronę obozu.
-Już idziesz? -Spytała.
-Nie ma sensu zostawać w tak głuchej i pustej ciszy.. w sumie to nawet nie odpowiadałaś na moje słowa... - Urwałam i kontynuowałam podróż do obozu.
-Poczekaj! - Krzyknęła za mną.
<< Wilcza?>>

Od Pokrzywowego Serca C.D Czarnego Piórka

Nie miał ochoty na walkę ani trochę, choć był pewny, że i tak by wygrał. Ta kotka z Klanu Nocy coś łatwo się denerwowała, musiał uważać na to, co mówi. Szkoda by było dorobić jej dodatkowych blizn na ciele jakby się na niego rzuciła, bo była dosyć ładna. A przynajmniej na taką wyglądała w tych ciemnościach, nie udało mu się jej dokładniej przyjrzeć.
- Nie wiedziałem o tym. - powiedział. Czyli Wodna Gwiazda nie żyje i Klan Nocy ma nowego przywódcę, Malinową Gwiazdę? Dobrze wiedzieć, powie o tym Spopielonej Gwieździe. - Niezbyt honorowa śmierć. - mruknął cicho do samego siebie, z nadzieją, że wojowniczka tego nie usłyszy. Usłyszał za sobą szelest, ale kiedy tam spojrzał, nic nie zobaczył. Najwyraźniej jakieś zwierzątka przemykają gdzieś, starając się ukryć przed niebezpieczeństwem. Albo to wiatr. Ponownie spojrzał na kotkę.
- Skoro nie zamierzasz nikogo szpiegować, to po co tu przyszłaś w nocy? - zapytał, nadal lekko podejrzliwie. - A ja... Ja po prostu lubię czasami być sam. - miauknął. Chyba nikt nie wiedział o tym, że co jakiś czas w nocy wychodzi z obozu. Zawsze upewniał się, czy nikt go nie widzi. Jeszcze nigdy go nie przyłapano. Miał nadzieję, że nikt nie zauważył jego nieobecności i nie postanowi go poszukać. Jakby zobaczył go tutaj, rozmawiającego z jakąś kotką z Klanu Nocy, mógłby pomyśleć, że Pokrzywa zdradza Klan, a wtedy byłoby słabo. Również dlatego kocur był czujny.

Czarna?

28 grudnia 2016

Od Czarnego Piórka C.D Pokrzywowego Serca

Rudy kocur przedstawił się jako Pokrzywowe Serce, wojownik Klanu Klifu. Usiadłam przed nim, owijając wokół siebie czarny ogon.
- Możliwe... - mruknęłam z lekkim uśmieszkiem. - ...ale nie boję się. Jestem na terytorium własnego klanu, więc nikt nie ma prawa mnie zaatakować. Po za tym potrafię sobie poradzić. - dodałam, wzruszając ramionami.
Wojownik również usiadł. Widziałam w jego oczach, iż był lekko spięty.
- Przyszłaś na przeszpiegi? - spytał podejrzliwie.
- Co? - prychnęłam z lekkim niedowierzaniem.
- Po Klanie Nocy wielu rzeczy można się spodziewać. - stwierdził. - Byłaś może na spotkaniu, na którym wasz lider, Wodna Gwiazda, zaczął walić jakieś dziwne teksty do Jeleniej Gwiazdy? - zapytał.
Spięłam mięśnie na samo wspomnienie o tym, lecz po chwili uspokoiłam się.
- Doskonale pamiętam. Ja... Znaczy się, wy zaczęliście... Ugh, nie ważne. - odwróciłam wzrok.
Nie chciałam myśleć o tym, co pewien kocur w tedy mi zrobił. Ciągle miałam traumę. Odczuwałam pewien lęk wchodząc do legowiska medyka i czując zapach kocimiętki. Właśnie tą rośliną odurzył mnie, a następnie... Tak, właśnie tak. Na szczęście Gwiezdni byli na tyle łaskawi, że nie zaszłam w ciąże. Ponownie spojrzałam na klifiaka, lecz tym razem z ukosa. Lekko machnęłam ogonem na znak, iż zaczął zły temat.
- Co to ma do rzeczy? - odparłam.
- Po za tym o mało nie rozpętał wojny między Klanem Wilka a Klanem Nocy. - rzekł, omijając pytanie. - Nieźle się dogryzł Miodowemu Futerku... W każdym bądź razie tego samego mogę się spodziewać po kotach z jego klanu. - dokończył.
Wyszczerzyłam lekko kły.
- To, że on taki był, nie znaczy, iż ja taka jestem. - uderzyłam ogonem o ziemię. - Wodna Gwiazda już nie żyje. Teraz klanem dowodzi nowa liderka, Malinowa Gwiazda. Nie słyszałeś? Patrol odnalazł go w dole, z którego nawet największy wojownik by się nie wydostał. Zmarł tam z głodu. - wytłumaczyłam.

<Pokrzywowe Serce? Wybacz za tyle dialogów>

Od Kruczego Wąsa C.D Spadającej Łapy

Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie usłyszałem. Spadająca Łapa mnie przeprosił, on mnie przeprosił. Nie chciałem pokazać mojego zdziwienia i o dziwo nie wiem czemu po prostu się uśmiechnąłem, pierwszy raz od kilku dni był to szczery uśmiech. Lekko utykając na prawą łapę.
-Obronienie ciebie było moim obowiązkiem  Spadająca Łapo, jesteś moim uczniem, biorę za ciebie odpowiedzialność - powiedziałem i dotknąłem nosem nosa Spadającej łapy - Jeśli czujesz się w miarę dobrze możemy jutro iść na trening. Pokaże ci granice.
- Mam na tyle sił by obejżeć nasz teren Kruczy Wąsie - powiedział, jego ton nie był już tak jadowity i zimny. Chyba wreszcie zrozumiał że robię to wszystko dla niego, nie dla siebie. Może w końcu będę z niego dumny? Okaże się...

Był już późny wieczór. Jedynie księżyc oświetlał obóz po którym jeszcze chodziły pojedyncze koty. Agrestowy Ogon rozmawiał z Wilczym Futerkiem, do tego po obozie chodzą pogłoski że kocur chce odejść ze stanowiska zastępcy, jeśli to prawda to jestem ciekawy kto zostanie zastępcą po nim. Do obozy właśnie wrócił popołudniowy patrol. trochę im się to przedłużyło jeśli wrócili dopiero teraz. Zakręcony Wąs rozmawiał z swoim uczniem, wyglądał na zdenerwowanego, młody uczeń kulił się jeszcze bardziej przy każdym słowie mentora. Co za kocur.

Udałem się do legowiska większość kotów już spała a te pozostałe dbały o higienę. Położyłem się miękkim mchu i jeszcze przez chwile leżałem porządkując myśli. Mam jakieś przeczucie że tej nocy coś się stanie, coś ważnego. Nie wiadomo co by to było wciąż rozpraszały mnie koty wchodzące i wychodzące z legowiska, czy oni nie mogą usiąść na dupskach i siedzieć?! W końcu zasnąłem, wreszcie...

Byłem w dziwnym miejscu. Widziałem gwiazdy, wszędzie. Czy ja umarłem?! Nagle coś ujrzałem coś wiele jaśniejszego od gwiazdy, coś tak odległego a jednak tak znajomego. Czy to Bursztynowa Łapa?!
- Kruczy Wąsie... - słowa rozbrzmiały echem, głos zmarłej kotki był taki sam jak zapamiętałem, jednak było można w nim usłyszeć nutkę żalu i cierpienia. Tak było mi jej brak.
- T-to ty Bursztynowa Łapo? - Zapytałem lekko przerażony, jeśli naprawdę umarłem to dlaczego? Co takiego zrobiłem, wiem że istniały przypadki kiedy podobno to Gwiezdni zabierali kota bo zrobił coś złego, ale co ja zrobiłem?! - Czy ja umarłem?
Kotka podeszła bliżej i cicho się zaśmiała, nie wiem co w tym zabawnego przecież ja się martwię! Z tej odległości mogłem zauważyć bliznę biegnącą od łopatki przez szyje do klatki piersiowej. Pewnie to ją zabiło.
- Spokojnie nie umarłeś, chciałam ci po prostu powiedzieć pewną ważną rzecz. - W tym właśnie czasie obraz zaczął mi się rozmazywać, no nie wierze, naprawdę?! Ten który mnie obudził poczuje moje pazury!

Otworzyłem nagle oczy i wysunąłem pazury. Nade mną stała Wilcze Futerko, no kotek bić nie będę.
- Kruczy Wąsie słońce już wzeszło, Spadająca łapa na ciebie czeka od rana. Mówił coś o terenach.
Natychmiast wstałem i pędem ruszyłem przed siebie w głąb obozy rzucając tylko krótkie "Dzięki". Przy wyjściu siedział Spadająca Łapa, podkulał tylną łapę.
- Przepraszam Spadająca Łapo, jestem dziś roztargniony.

<Spadający?>

27 grudnia 2016

Od Burego Grzbietu [*] C.D Srebrnej Gwiazdy

A on jeszcze całkiem niedawno... żył po prostu. Niestety wszystko ma swój koniec, jego życie także. To stało się tak niespodziewanie i nie zapowiadało się, żeby medyk miał stracić życie w jakikolwiek sposób. To było tamtego dnia, niepozornego dnia, jednak też ostatniego. Jak każdy wie również i medyk ma wiele obowiązków, a właśnie wtedy zioła zaczęły się kończyć. Tym razem nie poprosił nikogo o pomoc, chociaż miał za sobą traumatyczne przeżycie związane z borsukiem, to stwierdził, że w razie czego sobie poradzi, a jednak nie. Co prawda nie zaatakował go żaden drapieżnik, czy też nawet inny kot, a potwór, potwór dwunogów. Niespodziewanie znalazł się na Grzmiącej Ścieżce, a za nim zareagował, było już za późno, za późno. Miał jeszcze życie przed sobą, dodatkowo od pewnego czasu między nim a Srebrną Gwiazdą coś zaszło, a jednak czasu nie da się cofnąć, niestety. Trafił do Gwiezdnego Klanu, mimo złamania Kodeksu Medyka. To miejsce było...dziwne, ale też i piękne, takie niesamowite... Spotkał tam swoją rodzinę, mistrza i wszystkich innych, których także już nie było na tamtym świecie. Żałował jednak, że nie było go przy przywódczyni Klanu Burzy, że nie wyuczył wszystkiego Króliczej Łapy, tęsknił za całym Klanem, ale wiadomo za kim najbardziej. Cały czas patrzył, jak trzyma się Klan, jak miewa się nowa medyczka, czy jego ukochana no i jego... kocięta. Tak kocięta! Była ich dwójka, kotka i kocurek, Lawenda i Jałowiec, niestety one nie zdawały sobie sprawy, że ich ojciec czuwał nad nimi bez przerwy. Było mu ich szkoda, że wychowywały się bez niego, że nie mógł ich poznać, ale obiecał sobie, że gdy dorosną, nawiedzi ich i z nimi porozmawia, będzie musiał. Miał jednak odpowiednią okazję do tego, żeby porozmawiać z matką jego kociąt, zasnęła. Przeszedł więc do rzeczy, zjawił się tam, gdzie trzeba. Spojrzał na nią z troską i odezwał się:
- Srebrna Gwiazdo, to ja Bury Grzbiet! Musimy porozmawiać...

< Srebrna, ni mam weny tak bardzo >

Od Lisiej Duszy C.D Orzechowej Łapy

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Jak na taką młodą kotkę, polowała bardzo dobrze. Tak naprawdę, to nie czuję, żeby to była moja zasługa, ale jednak. Od rana była bardzo zdeterminowana, więc pewnie chce wyjść jak najlepiej, chyba jak każdy uczeń.
-Czy zrobiłam wszystko dobrze? - Spytała trochę zmartwiona tym, że coś mogła źle zrobić.
-Prawie tak dobrze jak ja - Zachichotałam. Nie uważałam się za dobrego łowcę, czy coś w tym stylu, patrzyłam bardziej na to, że w moim życiu już wiele razy polowałam, a ona robiła to pierwszy raz. Kotka uśmiechnęła się i popędziła przed siebie, próbując wyczuć kolejną mysz. Na chwilę zatrzymałam się i zaczęłam węszyć. Lekko zdziwiona terminatorka poszła w moje ślady. Zaraz potem zerknęłyśmy na siebie. Ona też to poczuła.
-Był tu jakiś obcy kot! - Krzyknęła zmartwiona, ale i podniecona przebiegiem zdarzeń Orzechowa Łapa.
-Masz rację. Ale to nie mógł być kot z klanu... Bardziej jakiś samotnik - D opowiedziałam. Nie byłam pewna co do zapachu. Na szczęście jest to stary zapach, więc nie musimy się nim zamartwiać.
-Spokojnie. Na szczęście to stary zapach. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się do uczennicy.
-Rozumiem... - Rzekła z nutką zawiedzenia. Ona jeszcze nie wie, co może się stać po spotkaniu z innym (obcym) kotem, więc doskonale ją rozumiem.
-Rozchmurz się! - Szturchnęłam ją w bok. - Jesteśmy już na klifach!
Widok był cudowny. Było już późno i słońce powoli zachodziło. Oczekująco spojrzałam na uczennicę i wytrwale czekałam, aż skomentuje ten piękny widok.
<< Orzechowa? >>

Wyniki Losowania

1. Krucza - Dodatkowe Punkty
2. Karou - Bez Nagrody
3. Lodzik - Prezent Na Howrse
4. Rzeka - Kolorowa Nazwa
5.        
6. Flacha - Dodatkowe Punkty
7. Krysia - Prezent Na Howrse
8. Sójka - Kolorowa Nazwa
9. Burzyk - Bez Nagrody
10. Kruk - Kolorowa Nazwa
11. Miotła - Dodatkowe Punkty
12.
13.
14.
15. Ziemniak - Prezent Howrse
16. Cebula - Dodatkowe Punkty
17.
18. Wilcza - Dodatkowe Punkty
19. Srebrneu - Prezent Howrse
20.

Lepsze Linearty nie wypaliły więc zostały zastąpione losowymi nagrodami

Myślę że wszyscy są zadowoleni Oprócz tych którzy nie mają nagrody :V


Dodatkowe Punkty - 10 dodatkowych punktów do umiejętności, można je użyć tylko do jednego kota, przykład: Te pogrubione to te z losowania jakby ktoś był zbyt głupi by zrozumieć

siła - 20 + 5
szybkość - 35
zwinność - 25 + 5
skok - 20

Prezent Na Howrse - Po prostu dostajesz jakiś tam prezent, oczywiście losowy

Kolorowa Nazwa - Osoba która nie ma ani admina ani autora a wylosowała tą nagrodę  na dosłownie sekundę dostaje autora i w roboczym pokazuje jak ma wyglądać te imię, przykład:

Ziemniakowa Grządka

Bez Nagrody - Chyba jasne. Nie dostajesz nagrody.

Od Srebrnej Gwiazdy

Księżyce mijały. Starzałam się. Prawdopodobnie byłam już najstarszą kotką w lesie. Rzadko zdarzało się, żeby jakiś kot dożywał tak starego wieku, a już na pewno nie lider z pełnym zestawem żyć, danym mu przez Gwiezdnych. Czy to jakiś znak? Czy nie zajmuję się klanem tak, jak powinnam? Czy kogoś zawiodłam? Zawiodłam w walce. W walce, w której poległa wojowniczka. To ja powinnam walczyć zamiast niej, to ja powinnam stracić życie. Nikt by wtedy nie ucierpiał. A tak... Tamta kotka musiała za wcześnie spotkać Gwiezdny Klan. Już nawet nie myślę o Smutnym Śpiewie - jest zdrajcą, ale przynajmniej znalazł swoje miejsce.* Klan Wilka jest dobrym miejscem. Mieli w przeszłości parę wojen, ale nie zapowiadało się na kolejną. Może i Wodna Gwiazda zapowiedział jakąś... Bitwę? Ale to nie wpływało na to, że podziwiałam Klan Wilka. A Klan Burzy... To pomyłka. Marnuję życia kotów, które mogłyby przydać się w lepszym klanie. Ale nie mogę się wycofać. Oni wszyscy we mnie wierzą. Nie chcą, żebym się poddała. I tego nie zrobię.
- Srebrna Gwiazdo? - usłyszałam głos Białej Mgły. Weszła do mojego legowiska, a ja poprawiłam się na miękkim mchu.
- Tak, Biała Mgło? Coś się stało? - spytałam spokojnym głosem, choć był... Inny niż parę księżyców wcześniej. Bardziej wyprany z emocji. Zmęczony.
- Na granicy z Klanem Wilka napotkaliśmy zapach samotników. Dwójka ich była. Nawet mieli wyłożone legowiska i zdobycze, ale zabraliśmy je i oznaczyliśmy, żeby nie wrócili. - powiedziała prawie na jednym wydechu. Przytaknęłam.
- Zwiększ patrole w tamtej okolicy. Samotnicy zawsze byli problemem... - zamknęłam oczy i delikatnym machnięciem ogona zasygnalizowałam, że może iść. Moja zastępczyni była jeszcze młoda, nie zawsze wiedziała, co robi. Na szczęście bardzo szybko się uczyła i nie było z nią problemów. Może wybrałam ją za szybko? Może faktycznie robiłam to pod wpływem presji? Możliwe. Nie zmienia to jednak faktu, że była dobrą zastępczynią i wojowniczką.
Wyszła, a ja zostałam sama ze swymi myślami. To wszystko zaczęło mnie męczyć i przytłaczać. Nic dziwnego - w końcu służyłam Klanowi Burzy prawie całe życie. W końcu ze zmęczenia po prostu odpłynęłam i usnęłam.

<Cho no tu, mój ukochany medyku, nawiedzaj, Bury Grzbiecie! :V>

Od Pokrzywowego Serca C.D Czarnego Piórka

Pokrzywowe Serce raz na jakiś czas wychodził z obozu w nocy. Czasami na coś polował, czasami siedział i obserwował niebo, a najczęściej po prostu spacerował. Tak było i tym razem. Następnego dnia trening z Błyszczącą Łapą miał mieć nieco później, więc zdąży się wyspać. Upolował niewielką mysz i zakopał, żeby zabrać do obozu potem. Nawet się nie zorientował, że zbliżył się do granicy z Klanem Nocy, aż nie poczuł zapachu tego Klanu. Zaraz, zaraz, coś tutaj nie pasuje... Zapach był coraz silniejszy, a w dodatku wojownik słyszał, że ktoś nadchodzi. Postanowił zachować ostrożność, ale jednak sprawdzić kto to, żeby przypadkiem nie wszedł na terytorium Klifu ani nic nie kombinował. Podszedł bliżej. Okazało się, że była to jakaś ciemna kotka. Ciekawe, co tutaj robi w nocy. Może też lubi spacery w ciemności?
- Kim jesteś? - zapytała niezbyt miłym głosem. Najwyraźniej nie miała ochoty na rozmawianie z kimkolwiek. Albo nie lubiła członków innych Klanów. Nie mógł na to nic poradzić. Na szczęście nikt nie kazał mu się z nią zaprzyjaźnić, mogą się równie dobrze pozabijać, jeśli będzie agresywna. Kocur wciąż był ostrożny.
- Jestem Pokrzywowe Serce, wojownik Klanu Klifu. - powiedział, prostując się, dumny. - Co tutaj robisz o tej porze? Nie wiesz, że to może być niebezpieczne? - mruknął jakby obojętnie. Chciał pobyć sam, no ale proszę, nawet w nocy nie ma spokoju! Trudno... Nieważne, co się dzieje, musi bronić tereny swojego Klanu!

Czarna?

Od Pokrzywowego Serca C.D Błyszczącej Łapy

Ten młody czasami naprawdę go denerwował. Pierwsze polowanie jest ważne dla każdego terminatora, Pokrzywa doskonale o tym wiedział, bo w końcu pamiętał to swoje. A Spadająca Łapa przeszkodził swojej własnej siostrze w tym wydarzeniu. Gdyby ktoś rudemu wojownikowi zrobił coś takiego jak był terminatorem, pewnie by się na niego rzucił. Właściwie cieszył się, że nieco wydoroślał i jest bardziej opanowany.
Błyszczącej Łapie szło bardzo dobrze, Pokrzywa ani razu się nie zawiódł. Nie zawsze udaje się złapać zdobycz, ale ona nie poddawała się i to mu się podobało. Będzie bardzo dobrą wojowniczką. Ale zanim nią zostanie, musieli jeszcze trenować. Kocur stwierdził, że na ten dzień wystarczy. Uczennica dobrze się spisała i zasługiwała na odpoczynek.
- Odpocznij, Błyszcząca Łapo. Jutro spotkamy się w tym samym miejscu co zwykle, ale podczas szczytowania słońca. - powiedział do kotki kiedy wchodzili do obozu. Potem sam poszedł do legowiska, żeby umyć swoje futro i odpocząć.

* * *

Następnego dnia, skoro mógł spać nieco dłużej, wstał później. Był bardziej wypoczęty i miał więcej siły na uczenie Błyszczącej Łapy. To było męczące. Kiedy nadszedł czas szczytowania słońca, spotkał się z uczennicą i wyszli z obozu.
- Dzisiaj zabiorę cię na mały patrol. Zobaczysz granice. Przy okazji możemy na coś zapolować. - miauknął, patrząc przed siebie.

Błyskotka?

Od Błyszczącej Łapy C.D Pokrzywowego Serca

     Owszem, Błyszcząca spróbowała. Chciała, by jej mentor był dumny. Nagle spostrzegła w krzakach mysz. Ustawiła się tak, jak powiedział jej Pokrzywowe Serce- wiat wiał jest lekko w pyszczek. Kucnęła i zaczęła się skradać. Delikatnie stawiała łapa za łapą, patrząc, czy nie depcze po czymś łamiącym się. Wyczuła jednak tylko trawę. To dobrze. Nie powinno być problemu. Zatrzymała się, naprężyła mięśnie, gotowa do skoku. I wtedy...
      Ten debil Spadająca Łapa wbiegł jej w drogę, łapiąc jej mysz. Czemu Kruczy Wąs musiał go tu przyprowadzić?
-Ej, zepsułeś mi polowanie!-krzyknęła. Brat uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie zachowuj się jak kociak, siostra.- rzekł po czym odszedł w stronę wściekłego czarnego kocura. Pokrzyw również ruszył w jego stronę.
-Mógłbyś lepiej pilnować swojego ucznia. Przeszkadza mojej uczennicy w nauce.
-Jasne. Zaraz sobie to z nim wyjaśnię.-odparł Kruczy i spojrzał na Spadającą Łapę tak, że gdyby mentor Błyszczącej tak się na nią spojrzał, podkuliłaby ogon. Pokrzywowe Serce pocieszył ją, mówiąc, że może spróbować jeszcze raz. Jednak głośny jak zawsze brat spłoszył wszystkie zwierzęta w pobliżu. Musieli pójść dalej. Na granicy z klanem Nocy znaleźli nornika. Rudy kocur kiwnął głową na znak, że może zaczynać. Wpierw rozejrzała się, czy nikogo poza nimi nie ma. Powtórzyła wszystko, co jej mentor przekazał, aż w końcu skoczyła i złapała pulchnego gryzonia.
-Patrz, złapałam!- krzyknęła ucieszona i chciała mu pokazać zdobycz, lecz jej łapa okazała się pusta, gryzoń pokrwawiony uciekł. Jej mentor złapał go w ostatniej chwili i powiedział:
-Super, ale zawsze patrz, czy na pewno zabiłaś ofiarę.
-Jasne.
         Pod koniec dnia złapała dwie myszy, a jeśliby policzyć tego nornika, to trzy. Wróciła zadowolona do obozu i obiecała sobie, że jak ktoś jeszcze raz jej przeszkodzi to pacnie go w głowę.

<Pokrzywek?>

26 grudnia 2016

Od Czarnego Piórka C.D Wilczej Duszy

Czarna kocica zaczęła mnie podtapiać. Pomimo tej szarpaniny ona ciągle mnie trzymała pod wodą. Nagle, ni stąd ni zowąd, coś odciągnęło wrogą samicę ode mnie. Wynurzyłam głowę i łapczywie zaczerpnęłam parę głębokich wdechów. Podpłynęłam do brzegu, rozglądając się. Z ciemnymi samotnikami właśnie walczyli Paskudny Upadek, Złota Łuska oraz Gepardzie Futro. Przeciwnicy widząc to, iż nie wygrają tego pojedynku, uciekli w hen daleko. Wyszłam z wody, strzepując pojedyncze krople z czarnego futra. Pręgowana kotka podbiegła do mnie.
- Nic ci nie jest? - zapytała troskliwie.
Pokręciłam przecząco głową. Niby oberwałam w paru miejscach, ale nie były to raczej jakieś poważne obrażenia. Podziękowałam patrolowi za pomoc i ruszyłam w stronę obozu. W zamiarze miałam upolowanie czegoś. Wytężyłam zmysł węchu. Po kilkunastu krokach do mojego nosa wdarł się zapach myszy. Poczłapałam w miarę cicho w jej stronę. Znajdowała się parę długości ogona ode mnie. Zrobiłam parę kroków do przodu, zbliżając się do mojej ofiary. Gryzoń rzucił się do ucieczki, lecz na próżno, gdyż przygniotłam go łapami. Parę bić serca później nie dawał już żadnych oznak życia. Chwyciłam zwierzę w pysk i powędrowałam do obozu.
   Odłożyłam zdobycz na stos, po czym rozejrzałam się. Większość kotów wyruszyła na polowanie. Nie ma powodów do zdziwienia - jest Pora Nowych Liści, co oznacza, że zwierząt jest coraz więcej, a co najlepsze nie są tak wychudzone jak w Porze Nagich Drzew. Pomyślałam, że dobrym pomysłem byłoby powiedzenie o całym zajściu Malinowej Gwieździe. Powinna wiedzieć o tym, iż na terenach jej klanu grasują agresywni samotnicy. Skierowałam więc swoje kroki do leżącego drzewa. Weszłam do dziury pod nim. Szara kotka powitała mnie z lekkim uśmiechem. Skinęłam głową w akcie szacunku.
- Malinowa Gwiazdo, chciałam cię tylko ostrzec przed dwoma samotnikami grasującymi na terenach Klanu Nocy. Zaatakowali mnie dzisiaj nad rzeką - była to kotka i kocur, oboje czarni. - powiedziałam spokojnie.
Na tą wiadomość liderka lekko spochmurniała. W jej oczach widniało również zdziwienie oraz niepewność.
- Rozumiem. Przekażę Płomiennej Prędze aby zadbał o bardziej szczegółowe patrole. Dziękuję ci za powiadomienie mnie o tym. - odparła, siadając.
Ponownie skinęłam głową, tym razem w znaku pożegnania. Wyszłam z legowiska liderki, kierując się do własnego. Wszedłszy do liściastej kotliny, położyłam się na kawałku mchu, pierw go dwa razy okrążając. Następnie ucięłam sobie drzemkę.
   Blask księżyca oświetlał mój pysk. Otworzyłam oczy. Większość wojowników była w trakcie spoczynku. Ja już wypoczęłam. Nie miałam zamiaru dalej spać. Wyszłam z legowiska. Od razu poczułam zimne dreszcze na grzbiecie. Noc była wyjątkowo chłodna. Ujrzałam na środku polany rudego kocura wpatrującego się w gwiazdy. Powoli zbliżyłam się do niego. On tylko westchnął.
- Czemu większość kotów wątpi w zdolności Malinowego Futer... Malinowej Gwiazdy? - szybko poprawił się.
- Weź pod uwagę to, że Malinowa Gwiazda jest pierwszą liderką Klanu Nocy. Pozostali przywódcy byli kocurami. Może o to chodzi? - odparłam z dozą niepewności.
- A co to ma za znaczenie? - podniósł swój ton głosu. - Kocur czy kotka - bez różnicy! - dodał lekko poddenerwowany.
Skuliłam uszy. Nie lubiłam czyjegoś krzyku - szczególnie najbliższych.
- Wiesz... Ja jednak uważam, że kocury mają lepszą reputację na stanowisku lidera. Z reguły samce są większe i silniejsze, co automatycznie wyprzedza samice. - odpowiedziałam.
Pomiędzy nami nastała cisza. Nie czułam już bliskości z Płomienną Pręgą. Dawniej było inaczej. Nie było tej jego "Malinki". Teraz skupiał się na niej. Nawet Nakrapianego Kwiatu nie odwiedza tak często jak kiedyś, ale ja sama lepsza nie jestem. Już dawno z nią nie rozmawiałam. Nie umiem. Może to we mnie jest jakiś problem? Może to ja temu wszystkiemu zawiniłam? Na prawdę nie mam pojęcia. Niestety nikt mi na te pytania raczej nie odpowie.
   Przedzierałam się przez kępki mchu. Drogę oświetlał mi blady księżyc przysłonięty częściowo czarnymi chmurami. Chciałam zapomnieć o problemach, dlatego całkowicie pochłonęłam się swojemu instynktowi łowieckiemu. Do mojego nosa dotarł zapach młodej nornicy. Skierowałam się w jej kierunku. Po kilkudziesięciu biciach serca ujrzałam jej norkę. Jak się okazało, była tam matka z młodymi. Zrobiłam parę kroków w przód. Następnie wsadziłam łapę w dziurę. Zahaczyłam pazurami o coś włochatego. Powtórzyłam to parę razy dla pewności. Na koniec wyjęłam kilka zdobyczy. Dwie, małe nornice były totalnie rozmemłane. No cóż, mówi się trudno. Zgarnęłam w pysk to co zostało i zakopałam. Poczłapałam dalej.
   Znalazłam się mniej więcej na granicy Klanu Nocy z Klanem Klifu. Z tego co mi wiadomo znajdowało się tu mnóstwo ptactwa. U nas na stosie zwierzyny raczej za często nie widywano tych stworzeń, więc ciekawą odmianą byłoby upolowanie paru z nich. Spojrzałam szybko w górę. Księżyc właśnie górował. Poczęłam węszyć. Postawiłam parę kroków. Wtem usłyszałam szelest liści. Rozejrzałam się nerwowo, po czym zatrzymałam. Kto to mógłby być? Czyżby patrol? Nagle ujrzałam przed sobą sylwetkę rudego kocura. Jego futro można było praktycznie uznać za czerwone.
- Kim jesteś? - powiedziałam szorstko.

<Pokrzywowe Serce?>

25 grudnia 2016

Od Spadającej Łapy C.D Kruczego Wąsa

Kruczy Wąs pogonił psa, po czym podszedł do mnie. Z ciężkim oddechem lizałem ciągle łapę z nadzieją, że to pomoże. Byłem jeszcze drobnej postury, więc mój mentor z łatwością chwycił mnie za kark i zaczął podążać w stronę obozu. Był on niedaleko na nasze szczęście. Serce waliło mi jak szalone. Ciągle byłem w pewnego rodzaju szoku. Dopiero teraz ból zaczął pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Rana piekła tak bardzo, że aż mi parę łez spłynęło po pysku. Zamknąłem oczy w nadziei, iż to przyspieszy drogę.
   Uchyliłem powieki w momencie, kiedy wchodziliśmy do obozu. Większość kotów popatrzyła na nas ze zdziwieniem. Czarny kocur zaniósł mnie do legowiska medyka. Niestety na próżno, gdyż Gromowy Ogon już dawno odszedł, a na jego miejsce nikt nie wstąpił. Czułem, jak powoli tracę siły. Zamknąłem oczy i pogrążyłem się we śnie. We śnie, z którego mogłem się już nie wybudzić.
   Coś lepkiego dotknęło mojej uszkodzonej łapy. Uchyliłem leniwie powieki. Zauważyłem białą kocicę z szarymi łatami. W pysku trzymała jakiś pomarańczowy kwiatek. Mrugnąłem parę razy. Często widywałem tą wojowniczkę w obozie. Była to bodajże Deszczowa Jaskółka.
- Em... Co ty robisz? - zapytałem zdziwiony.
Podniosłem się na przednich łapach, spoglądając na ranę. Nie wyglądała już tak tragicznie jak wcześniej. Krew zastygła, tworząc brązowo-czerwone strupki oraz lekko zabarwiając moją czarną sierść.
- Pomagam ci. - odparła szybko, spluwając czymś na moją nogę.
Syknąłem na Deszczową Jaskółkę. Co ona sobie myśli? Nie ma prawa na mnie pluć! Próbowałem się podnieść, lecz kotka przytrzymała mnie łapą. Następnie drugą poczęła masować mnie.
- Z tego co mi się wydaje to nie jesteś medykiem tylko wojowniczką. Wolałbym nie być leczony z łap kota nieznającego się na ziółkach czy czymkolwiek. - powiedziałem, mierząc ją wzrokiem.
- Jesteś całkiem wredny jak na twój wiek. Nie wiem, jak Kruczy Wąs z tobą wytrzymuje. - rzekła, odsuwając się ode mnie.
O wilku mowa - czarny kocur właśnie wszedł spokojnym krokiem do legowiska medyka. Podszedł do mnie i usiadł, owijając ogon wokół łap.
- Jak się czujesz? - zapytał beznamiętnie.
- Jest... W porządku. - odpowiedziałem.
Odwróciłem od niego wzrok. Byłem lekko zmieszany. On mnie uratował, a ja wcześniej ciągle go wyzywałem. Może czas to zmienić? Po prostu będę trochę milszy, ale niech nie myśli sobie, że mu wszystko odpuszczę.
- Wybacz za moje wcześniejsze zachowanie. Bardzo ci dziękuję za to, iż obroniłeś mnie przed psem. - dodałem, patrząc prosto w jego żółte ślipia.

<Kruczy Wąs?>

24 grudnia 2016

Od Wilczej Duszy

* księżyc po walce z Czarną (nie musisz odpisać, Czarna żyje) *


Wstałam. Aster mył się. Zanim zdążył się o cokolwiek spytać wyskoczyłam z dziupli i pobiegłam na polowanie. Nie mieliśmy już zapasów. W spiżarni leżały dwie tłuste myszy, ale nic więcej. Rozejrzałam się w około. Byłam blisko terytoriów Klanu Wilka. Czułam zapach jakiegoś kocura. Podeszłam bliżej i ukryłam się w krzakach. Był rudy. Łatwo go zobaczyłam. Właśnie zrywał szczaw. Ruszyłam łapą. Nadepnęłam na gałązkę. Kot spojrzał w moją stronę.
- Czy... Ktoś... Tu... Jest?- Spytał chrypliwym głosem. Obrócił się i zobaczył mnie. Wpatrywałam się w niego. Wyglądał na młodego. 
- Witaj.- Miauknęłam. Był młody- po co się rzucać?
- Cześć...- Chrypnął i podszedł bliżej mnie, ale wciąż dzieliła nas długość lisa.- Do jakiego Klanu należysz?
- Do żadnego.- Odpowiedziałam szybko. Nie ma mnie pytać o Klany! O nic z nimi związanego! O nic. Bo skończy jak ta Czarne coś tam. Usiadłam i owinęłam ogon wokół łap. Rudy kocur zrobił to samo.
- A ty...?- Postanowiłam się przełamać. Wiedziałam po zapachu, że do Klanu Wilka, ale no cóż...
- Do... Klanu... Wilka.
Zmrużyłam oczy.
- Przeszłabyś... się... ze... mną? Niedługo... mogą... zacząć... mnie... szukać... i... tym... samym... wysłać... patrol. Nie... byłoby... ciekawie... prawda?
Kocur miał rację. Kiwnęłam głową. Poszłam za nim. Skręcił w stronę krzewów, potem w stronę sosny, a na koniec zatrzymał się przy wielkim dębię. Stanęłam. Moje uszy drgnęły. Obróciłam się w stronę hałasu. Wiewiórka! Mniam! Ale zaraz- gdzie ten kocur? Pomyślałam. Rozejrzałam się. Po kilku uderzeniach serca poczułam piękny zapach.  Kocimiętka! Mama mi o niej mówiła. Pachniała tak samo. Mrugnęłam. Zobaczyłam... go. Chyba. Na liściu trzymał jakieś nasiona. Nie byłam w stanie ich rozpoznać. Z wielką chęcią zjadłam kilka. Tak. Najgłupsza decyzja w moim życiu! Po chwili zasnęłam.

* WYOBRAŹNIA *

Gdy się obudziłam słońce zachodziło. Ziewnęłam i mlasnęłam dwa razy. Wstałam.
Kocura nie było.


*** Dwa wschody słońca później ***


Astrowe Pole niósł w pyszczku dwie tłuste wiewiórki. Wskoczył do dziupli.
- Smacznego, Wilczko!- Zachęcił Aster podsuwając mi jedną z nich pod nos.
- Dziękuję, może później.- Odpowiedziałam. Na mojej mordce malował się grymas bólu.
- Coś nie tak? Boli cię coś?
- Brzuch...- Odrzekłam smętnie. Brat pogrzebał trochę w szczelinie na medykamenty i wyjął z niej dwa liście mięty. Kiwnął głową, abym zjadła.


***  Trzy wschody słońca później ***

Wstałam. Brzuch mnie bolał. Szturchnęłam brata łapą. On po wyrazie mojego pyska wiedział już o co konkretnie mi chodzi. Wstał i wyjął ze szczeliny mięte i mak. Po chwili jednak wypuścił je. Podszedł do mnie bliżej i przyłożył ucho do mojego brzucha.
- Wilcza Duszo, jesteś w ciąży.- Oznajmił. Zdziwiłam się.

<Hehe...Kloneł?>


23 grudnia 2016

Od Osy C.D Malinowej Gwiazdy

Coś poszło nie tak. Osa i jego siostry urodzili się za wcześnie i mogli nie przeżyć, ale nie wiedzieli o tym. Rudemu kocurkowi nie spodobało się to, że coś zaczęło się zmieniać. Nagle znalazł się w jakimś zimnym i jasnym miejscu. Co się stało? Co będzie dalej? Gdyby był większy, pewnie właśnie zacząłby panikować i uciekać, ale jako malutka kulka mógł tylko wiercić się i piszczeć, więc to robił. Nagle coś go dotknęło i nie zostawiało w spokoju. Na początku piszczał jeszcze bardziej, ale zaraz zorientował się, że to coś jest ciepłe. Uspokoił się nieco i nagle poczuł, że został przesunięty w stronę czegoś dużego i... futrzanego? Coś mówiło mu, żeby lepiej się temu ''przyglądnął''. Nagle poczuł jakiś zapach. Przyjemny zapach. Instynktownie zaczął ssać. Okazało się, że to coś z futrem najwyraźniej dało mu jedzenie! Już polubił to duże coś. Uspokoił się całkowicie i skupił na piciu mleka. Nie zwracał nawet uwagi na odgłosy, które, jak się kiedyś dowie, są nazywane mówieniem. Zapiszczał cichutko jeszcze kilka razy, po czym wtulił się w futro dużego czegoś i zasnął.

Mama? Tata? Siostrzyczki?

Kociaki Malinowej Gwiazdy!

Ho ho ho!

Przepraszamy za braki!


Osa





Pszczółka






Od Malinowej Gwiazdy

Ho ho ho! Na święta Malinka postanowiła dać Nocnikom przedwczesne kociaki!
 
Byłam już od dawna liderką. Klan nie ufał mi, uważał mnie za słabą. Ja im jeszcze pokażę, że nie jestem słaba, podobnie jak Płomienna Pręga. Nie mianowałam go zastępcą, tak sobie. Nie dlatego, że jest moim partnerem i go kocham. Dlatego, że jest moim uczniem i dobrym wojownikiem. Chciałabym pokazać na co mnie stać, już teraz, jednak miałam ważniejsze sprawy na głowie. Kocięta. Jestem teraz matką, choć poród będzie za pięć lub sześć wschodów słońca. Tak przynajmniej twierdził Szczawiowa Łapa, a mimo to, że był terminatorem to mu ufałam.
Dlatego leżałam już pośród mchu, wtulając się w niego. Było tutaj o wiele cieplej niż w legowisku lidera, dzięki czemu zapewne kociaki miały idealne miejsce na przebywanie do czasu zostania uczniami. Nagle poczułam przeszywający mnie ból. Syknęłam cicho, czując swoje poddenerwowanie. Co się dzieje? Przecież maiły urodzić się później. Nie teraz. Nie jestem gotowa na bycie matką! Co jak mnie nie pokochają? Nie będę się nadawać?
Zaczęłam czuć się coraz bardziej beznadziejnie. Po moich plecach przechodziły dreszcze. Poczułam kolejny ból tym razem mniejszy, ale zaraz po nim poczułam kolejny. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
Do kociarni weszła spokojnie Złota Łuska, niosąc w pyszczku mysz. Ale kiedy zobaczyła, że coś jest ze mną nie tak od razu ją puściła i wybiegła ze żłobka. Zamknęłam oczy, słysząc głosy Lodowego Serca. Co jak nie przeżyją?
-Będą słabsze, niż normalne noworodki. Są wcześniakami. Jest szansa, że umrą, ale... - Miałam wrażenie, że czarna się na mnie patrzy, ale nadal nie otwierałam oczu. Dlaczego mam takiego pecha. A ten pech przeniósł się na moje kociaki. - Mogą przeżyć.
Poczułam kolejny ból i zamknęłam jak najmocniej umaiłam powieki. Mój ogon drgał nerwowo. Kiedy usłyszałam cichutki pisk. Coś szamotało się obok mnie. Otworzyłam oczy i zerknęłam w bok, widząc małą szylkretową kotkę. Nie wiedziałam co mnie do tego przywołało, ale zaczęłam ją powoli i delikatnie lizać.
-Moja mała... Pszczółka. - Szepnęłam do kotki, uśmiechając się delikatnie. Przeszył mnie kolejny ból i zobaczyłam rudego, pręgowanego kocurka. Wyglądał identycznie jak tatuś! - A ty nazwiesz się Osa, bo masz pręgi jak osa, mój synku.
I nawet nie widziałam kiedy urodziła się reszta, bo byłam zajęta wylizywaniem moich pierwszych dzieci. Od razu wiedziałam, że na pewno się dogadamy.
-Złota Łusko, możesz zawołać Płomienną Pręgę? - Spytałam pręgowaną wojowniczkę.
-Oczywiście! 
Po chwili do żłobka wszedł rudy kocur, patrząc na mnie ze zdziwieniem. Ah! Przecież mu nawet nie powiedziałam, że jestem w ciąży. Co on sobie o mnie pomyśli... 
-Co ty tu... 
-No bo widzisz... Zostałeś ojcem!
-Co, jak to?!
-Bo zapomniałam ci powiedzieć. Miałam tyle rzeczy na głowie! No i to jest Pszczółka, ten drugi to Osa, ta to jest Świetlik, a ostatnia... 
-Biedronka? - Spytał niepewnie zastępca.
-Idealnie!

<Płomień? Moje dziecki?>