-Osa...-powiedziałam powoli. Kocurek spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Ty... yyy... Mó-wi... Mówisz...
Pokiwałam głową. Byłam z siebie dumna. Nauczyłam się mówić niektóre imiona, a akurat Osa nazywał się dosyć prosto. Wiedziałam, że gdy już nadejdzie ten dzień kiedy mama powie "Jesteś od dziś Świetlistą Łapą" będę musiała umieć mówić. We czwórkę zostaniemy wtedy uczniami. Mój brat będzie Osią Łapą. Jak to wtedy będzie? Będę uczniem. Będę uczyła się na wojowniczkę albo medyczkę... Na czym będzie polegała ta nauka? Wiem, że wojownicy walczą... Może powinnam zacząć walczyć? Wyszłam z kociarni. Rozejrzałam się ze zdumieniem. Świat był wielki, wspaniały, nieograniczony żadnymi murami i ścianami. Gdy wyszłam moje łapki zapadły się w zielonym czymś. Bardzo ładnie pachniało. Powoli, zapadając się w tym zielonym czymś poszłam w stronę z której dochodził dziwny dźwięk. Szłam i szłam, aż nagle stanęłam. Przede mną rozciągało się blado niebieskie coś... Spróbowałam dotknąć to łapą. Było zimne i... Mokre! Weszłam wolno dalej. Byłam bardzo mokra. Nagle zobaczyłam coś srebrnego płynącego obok. Skoczyłam za tym, ale uciekło. Coś podpowiadało mi, że muszę to złapać. Biegałam za tym, a moje niewprawne w polowaniu łapki ślizgały się po gładkiej skórze tego dziwnego zwierzęcia. W końcu złapałam je i z trudem wciągnęłam na brzeg. Co z tym zrobić? Nagle zobaczyłam idącego w moim kierunku rudego kocura. Często odwiedzał nas i mamę. Kim on był?!
-Ja i mama szukamy cie już od dawna! Co tu robisz Świetliku?!
Nagle jego wzrok padł na to nieszczęsne coś.
-Ty złapałaś tą rybę?!
Podniosłam wzrok na kocura. Powoli pokiwałam głową.
Podbiegła do nas mama. Zaczęła mnie lizać.
-Świetlik! Płomień, czemu ona jest mokra?!
-Nasza córka złapała rybę!-zawołał tamten, lekko rozbawiony. Czyli to coś to była ryba... Rudy kocur patrzył na mnie z dumą, za to mama z niedowierzaniem. Spojrzałam na rybę.
-Co się z tym robi?-zapytałam patrząc na nią podejrzliwie. Dorosłe koty wybuchły śmiechem.
<Malinowa Gwiazda? Płomienna Pręga?>
-Ty... yyy... Mó-wi... Mówisz...
Pokiwałam głową. Byłam z siebie dumna. Nauczyłam się mówić niektóre imiona, a akurat Osa nazywał się dosyć prosto. Wiedziałam, że gdy już nadejdzie ten dzień kiedy mama powie "Jesteś od dziś Świetlistą Łapą" będę musiała umieć mówić. We czwórkę zostaniemy wtedy uczniami. Mój brat będzie Osią Łapą. Jak to wtedy będzie? Będę uczniem. Będę uczyła się na wojowniczkę albo medyczkę... Na czym będzie polegała ta nauka? Wiem, że wojownicy walczą... Może powinnam zacząć walczyć? Wyszłam z kociarni. Rozejrzałam się ze zdumieniem. Świat był wielki, wspaniały, nieograniczony żadnymi murami i ścianami. Gdy wyszłam moje łapki zapadły się w zielonym czymś. Bardzo ładnie pachniało. Powoli, zapadając się w tym zielonym czymś poszłam w stronę z której dochodził dziwny dźwięk. Szłam i szłam, aż nagle stanęłam. Przede mną rozciągało się blado niebieskie coś... Spróbowałam dotknąć to łapą. Było zimne i... Mokre! Weszłam wolno dalej. Byłam bardzo mokra. Nagle zobaczyłam coś srebrnego płynącego obok. Skoczyłam za tym, ale uciekło. Coś podpowiadało mi, że muszę to złapać. Biegałam za tym, a moje niewprawne w polowaniu łapki ślizgały się po gładkiej skórze tego dziwnego zwierzęcia. W końcu złapałam je i z trudem wciągnęłam na brzeg. Co z tym zrobić? Nagle zobaczyłam idącego w moim kierunku rudego kocura. Często odwiedzał nas i mamę. Kim on był?!
-Ja i mama szukamy cie już od dawna! Co tu robisz Świetliku?!
Nagle jego wzrok padł na to nieszczęsne coś.
-Ty złapałaś tą rybę?!
Podniosłam wzrok na kocura. Powoli pokiwałam głową.
Podbiegła do nas mama. Zaczęła mnie lizać.
-Świetlik! Płomień, czemu ona jest mokra?!
-Nasza córka złapała rybę!-zawołał tamten, lekko rozbawiony. Czyli to coś to była ryba... Rudy kocur patrzył na mnie z dumą, za to mama z niedowierzaniem. Spojrzałam na rybę.
-Co się z tym robi?-zapytałam patrząc na nią podejrzliwie. Dorosłe koty wybuchły śmiechem.
<Malinowa Gwiazda? Płomienna Pręga?>