Ho ho ho! Na święta Malinka postanowiła dać Nocnikom przedwczesne kociaki!
Byłam już od dawna liderką. Klan nie ufał mi, uważał mnie za słabą. Ja im jeszcze pokażę, że nie jestem słaba, podobnie jak Płomienna Pręga. Nie mianowałam go zastępcą, tak sobie. Nie dlatego, że jest moim partnerem i go kocham. Dlatego, że jest moim uczniem i dobrym wojownikiem. Chciałabym pokazać na co mnie stać, już teraz, jednak miałam ważniejsze sprawy na głowie. Kocięta. Jestem teraz matką, choć poród będzie za pięć lub sześć wschodów słońca. Tak przynajmniej twierdził Szczawiowa Łapa, a mimo to, że był terminatorem to mu ufałam.
Dlatego leżałam już pośród mchu, wtulając się w niego. Było tutaj o wiele cieplej niż w legowisku lidera, dzięki czemu zapewne kociaki miały idealne miejsce na przebywanie do czasu zostania uczniami. Nagle poczułam przeszywający mnie ból. Syknęłam cicho, czując swoje poddenerwowanie. Co się dzieje? Przecież maiły urodzić się później. Nie teraz. Nie jestem gotowa na bycie matką! Co jak mnie nie pokochają? Nie będę się nadawać?
Zaczęłam czuć się coraz bardziej beznadziejnie. Po moich plecach przechodziły dreszcze. Poczułam kolejny ból tym razem mniejszy, ale zaraz po nim poczułam kolejny. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.
Do kociarni weszła spokojnie Złota Łuska, niosąc w pyszczku mysz. Ale kiedy zobaczyła, że coś jest ze mną nie tak od razu ją puściła i wybiegła ze żłobka. Zamknęłam oczy, słysząc głosy Lodowego Serca. Co jak nie przeżyją?
-Będą słabsze, niż normalne noworodki. Są wcześniakami. Jest szansa, że umrą, ale... - Miałam wrażenie, że czarna się na mnie patrzy, ale nadal nie otwierałam oczu. Dlaczego mam takiego pecha. A ten pech przeniósł się na moje kociaki. - Mogą przeżyć.
Poczułam kolejny ból i zamknęłam jak najmocniej umaiłam powieki. Mój ogon drgał nerwowo. Kiedy usłyszałam cichutki pisk. Coś szamotało się obok mnie. Otworzyłam oczy i zerknęłam w bok, widząc małą szylkretową kotkę. Nie wiedziałam co mnie do tego przywołało, ale zaczęłam ją powoli i delikatnie lizać.
-Moja mała... Pszczółka. - Szepnęłam do kotki, uśmiechając się delikatnie. Przeszył mnie kolejny ból i zobaczyłam rudego, pręgowanego kocurka. Wyglądał identycznie jak tatuś! - A ty nazwiesz się Osa, bo masz pręgi jak osa, mój synku.
I nawet nie widziałam kiedy urodziła się reszta, bo byłam zajęta wylizywaniem moich pierwszych dzieci. Od razu wiedziałam, że na pewno się dogadamy.
-Złota Łusko, możesz zawołać Płomienną Pręgę? - Spytałam pręgowaną wojowniczkę.
-Oczywiście!
Po chwili do żłobka wszedł rudy kocur, patrząc na mnie ze zdziwieniem. Ah! Przecież mu nawet nie powiedziałam, że jestem w ciąży. Co on sobie o mnie pomyśli...
-Co ty tu...
-No bo widzisz... Zostałeś ojcem!
-Co, jak to?!
-Bo zapomniałam ci powiedzieć. Miałam tyle rzeczy na głowie! No i to jest Pszczółka, ten drugi to Osa, ta to jest Świetlik, a ostatnia...
-Biedronka? - Spytał niepewnie zastępca.
-Idealnie!
<Płomień? Moje dziecki?>
Ludzie, ja to cudowny człowiek od Świetlika xD Wiw ktokolwiek jak ten kot mój wygląda? XDDDD
OdpowiedzUsuńNa howrse jestem również Maja Oldhome :P