Nienawidziłam przyznawać sobie racji w takiej sytuacji, ale tym razem musiałam. Zgubiłam się, na potęgę.Byłam przy siedlisku koni nazbierać maku i zagubiłam się w drodze powrotnej. Wyczuwałam w powietrzu zapach Klanu Nocy, musiałam zgubić się na ich terenach. Nie miałam jednak zamiaru powrócić bez potrzebnej mi reszty ziół, na naszych terenach ich nie spotkam. Zakładałam iż nie zaatakują samotnej medyczki która szuka ziół dla klanu. Na wszelki wypadek miałam przygotowaną przemowę, zawsze byłam ubezpieczona. Wtem usłyszałam głośny wrzask, to był kocur, mogłam się założyć o wszystko. Po tym nastąpiły odgłosy walki, nie chciałam się w to mieszać więc zaczęłam obchodzić miejsce dookoła. Wtem odgłosy ustały. Jedyny dźwięk jaki dochodził z tamtego miejsca to trzask śniegu wywoływany przez stąpanie kocura. Przez chwilę się wahałam, nie słyszałam nawet głośnego oddechu postaci. Przedarłam się przez krzaki i zauważyłam stróżkę krwi biegnącą w przeciwną stronę, w głąb terenu klanu Nocy. Czułam, że muszę iść za zranionym kotem, wiedziałam, że ma duże obrażenia. Po krótkiej walce z sumieniem pobiegłam za śladem, nie myliłam się. Już za kolejnym drzewem zauważyłam kotkę, jak na oko była bardzo młoda. Leżała na boku i łapczywie łapała powietrze, umierała. Podeszłam do młodzika powoli, uważając na każdy krok. W końcu stanęłam z nią oko w oko. Lekko podkuliłam ogon i spojrzałam w jej zamglone oczy.
- Witaj, nazywam się Kwiecisty Wiatr, a ty?- zapytałam powoli i spokojnie.
- Cz...Czarne Piórko- wykrztusiła oddychając z trudnością. Przestępowałam z łapy na łapę wciąż wpatrując się w kotkę. Nie wiedziałam co mam robić, moim obowiązkiem jest ratowanie życia. W końcu podjęłam decyzję. Obejrzałam jej ranę, nie wyglądała za ciekawie. Była dość głęboka i na pewno śmiertelna. Kazałam kotce poczekać i pobiegłam poszukać pajęczyny. Odnalazłam ją szybko, pośpiesznie ją zebrałam i poleciałam szukać dalej. Szczęśliwie w zbiorze z Siedliska Koni miałam ziarna maku, złagodzą ból spowodowany zadrapaniem. Nie mogłam znaleźć jednak nigdzie nagietków, były szalenie potrzebne. Byłam wściekła na przyrodę, ale cóż mogłam począć. Powróciłam z rzeczami do kotki, wyglądała jeszcze gorzej niż poprzednio. Zaczęłam zajmować się jej raną, najpierw podałam jej nasiona maku na uśmierzenie bólu, następnie odnalazłam w zbiorach roślin skrzyp polny, pomagał na infekcję. Przeżułam go po czym nałożyłam na ranę, kotka syknęła kiedy substancja dotknęła jej rany.
- Uspokój się i nie wierć się, muszę ci pomóc- skarciłam przytrzymując Czarne Piórko. Całość przykryłam grubą warstwą pajęczyny. Byłam wściekła, że nie miałam nic na rany, ale Pora Nagich Drzew nie sprzyjała przyrostowi nagietków. Pozwoliłam kotce poleżeć trochę i odpocząć. Krew powoli przestawała płynąć, nie oznaczało to jednak, że umrze. Wydawało mi się jakby na chwilę zasnęła. Siedziałam przy niej długo puki ta się nie obudziła.
Słońce zaczęło już zachodzić za horyzont. Drżałam z zimna, co prawda śnieg nie padał ale sama obecność na dworze i chłód jaki panował, zbijało mnie z łap. Po chwili poczułam jak Czarne Piórko lekko się przeciąga. Pomogłam jej wstać po czym zapytałam:
- Czujesz się już lepiej?
- Tak, dziękuje. Gdyby nie ty, umarłabym tutaj!- podziękowała a w jej oczach błysnęła iskra strachu. Kiwnęłam łebkiem i pozwoliłam jej samej stanąć.
- To moja praca, jestem medykiem, muszę ratować innych, nie ważne z jakiego klanu są- odpowiedziałam i pochyliłam lekko głowę na znak pokory. Czarne Piórko podeszła i liznęła mnie za uszami na znak wdzięczności.
- Jesteś z Klanu Burzy?- zapytała otwarcie. Odpowiedziałam jej kiwnięciem głowy, nie musiałam się odzywać, a nawet jeśli to nie mogłam, szczęka mi wręcz zamarzła. Widząc jak się trzęsę kotka się przejęła i podbiegła do mnie pokracznie przytulając się do mojego boku.
- Musisz umierać z zimna! Chodź, pójdziemy do mojego obozu i...
- Nie!- wrzasnęłam i odskoczyłam jak oparzona- nie weźmiesz mnie jako więźnia!
- Chciałam pomóc...- miauknęła żałośnie kotka, lecz ja jej przerwałam.
- Pomóc?! Zaciągając mnie do twojego obozu?! O ile wiem macie ponad trzech medyków, a bardziej koty do tego wyspecjalizowane! Dobrze, że mogłam pomóc, ale teraz daj mi odejść! Nie musisz nikomu mówić co zrobiłam, to moja praca, nie zrobiłam tego z litości, zapamiętaj, to honor i dobroć klanu Burzy- odparłam i uniosłam wysoko łeb- jeżeli pozwolisz, odejdę teraz.
Wzięłam w pysk pozostałe mi zioła i odwróciłam się by odejść i zostawić opatrzoną kotkę by ta wróciła do obozu. Robiło się naprawdę późno.
<<Czarne Piórko?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz