Nie przewidziałem, że ta kotka ma w sobie tyle siły, by mnie odepchnąć. Z drugiej strony jest członkiem Klanu Nocy, a przecież oni słyną z takich przewrotnych akcji. Mimo wszystko czułem jej słabość. Była kotką, a ich styl walki ma zawsze wiele niedociągnięć. Kiedy więc robiła szybki unik uciekając przed moimi pazurami, ja z łatwością odpierałem rewanż.
Miała szybkie i zgrabne ruchy, momentami wyglądała jak młody królik, nieco niezdarnie skaczący, ale też prędki i zwinny. Żałowałem, że muszę z nią walczyć, mieliśmy przecież umowę. Mimo wszystko lojalność Klanowi Burzy jest najważniejsza, zwłaszcza kiedy nieopodal obserwuje wszystko Biała Mgła.
Wtedy usłyszałem syk i od boku dopadł mnie inny kot. Podobnie jak Mglista Łapa miał srebrzystą sierść. Kot przydusił mnie do ziemi.
- Mglista Auro? Jesteś cała? - spytał głos niewątpliwie należący do kotki. Auro? Czyli pewnie została mianowana wojowniczką... A mnie Biała Mgła jeszcze testuje!
- Tak, Srebrny Pysku, nie powinnaś mi pomagać! Miałam wszystko pod kontrolą! - jęknęła kotka. Próbowałem się podnieść, ale kotka przygniotła mnie do ziemi swoim tłustym cielskiem!
- Ta! Widziałam! Już miałaś zamiar uciekać! - prychnęła kocica, Srebrny Pysk. - Hej, ty! Masz szczęście, że nie dobijam! Ale nie puszczę cię bez blizn... Zaatakowałeś moją siostrę!
Wtedy, równie zbawiająca jak tłusty królik po porze nagich drzew pojawiła się Biała Mgła. Wojowniczka uderzyła trzymającą mnie kotkę tylnymi łapami, a ta odepchnięta upadła.
- Wiej Lamparcia Łapo! Uciekaj! - syczała kotka odpierając atak szarej nocnej. Zacząłem biec w głąb naszego terytorium, a Biała Mgła po chwili dołączyła. Uciekliśmy im dość daleko, wtedy się zatrzymałem.
- Wybacz Biała Mgło, myślałem, że mam wszystko pod kontrolą, kiedy ona przybiegła i nie było już czasu, żeby uciec, ale... - nawijałem bardzo szybko, ale kotka uciszyła mnie czystym pomrukiem.
- Lamparcia Łapo! - zaczęła dość wyniośle, by mnie przerazić. - Zaatakowałeś wojownika Klanu Nocy, który zbytnio zbliżył się do naszych terenów - podziwiam twoją odwagę. Uwierz mi, nawet ja nie dałabym rady dwójce wojowników. Nie odbieraj mojej interwencji jako ujmy na swoim honorze. Jesteś jeszcze za młody, aby miały cię szpecić blizny.
- Dziękuję Biała Mgło... - szepnąłem. Kotka się uśmiechnęła. - Ale... Przepraszam, że w ogóle o to proszę... Tamta kotka... Jeszcze kilka wschodów słońca temu widziałem ją trenującą ze swoim mentorem... Dlaczego nie mianujesz mnie wojownikiem?
- Nie jest ode mnie zależne, kiedy i czy w ogóle zostaniesz wojownikiem - wyjaśniła.
- Ale to ty mnie trenujesz! Możesz przecież powiedzieć Srebrnej Gwieździe...
- Nie! - przerwała mi stanowczo. - Walczyłeś dzisiaj z dwoma świeżymi wojownikami. Mamy jeszcze czas. Wytrenuję cię tak, że pokonasz trzech takich bez najmniejszej rany! A teraz wracajmy po twoją zwierzynę.
* * *
Mysia Łapa wróciła z treningu nieco później niż ja. Zbliżała się pora snu, wiec tylko obserwowałem Waleczne Serce czekając, aż podejdzie do stosu. W końcu starszy to zrobił.
- Mysia Łapo, królik na dwoje? - zaproponowałem.
- Może na troje? - wtrąciła się Kwiecista Łapa. Była ładną, noszącą jeszcze stare zapachy dwunogów szylkretową kotką. Znałem tą maść tylko z opowieści taty. Jest to mieszanina czarnych włosów i rudych.
- A ja? - wtrąciła się z uśmiechem Zajęcza Łapa.
- Może poczekamy, aż podzielą się wojownicy? - zaproponowała moja siostra. - Na Klan Gwiazdy! Przecież nie możemy się ciągle kłócić!
Rozwiązanie przyszło jednak samo. Biała Mgła przyniosła nam dwa młode króliki i kazała się podzielić. Mądre rozwiązanie. Z pewnością lepsze niż samolubne wzięcie jednej tłustej sztuki. Zaczęliśmy jeść - ja z Mysią Łapą, a Kwiecista Łapa i Zajęcza Łapa swojego. Najadłem się pierwszy i czekałem tylko, aż moja siostra skończy. Przerwała jednak po dłuższej chwili zostawiając jeszcze całą tylną nogę zwierzaka.
- Więcej nie przełknę! - westchnęła kładąc się na boku.
- Nie szkodzi. Zaniosę to Króliczej Skórze, nie wychodziła z legowiska na posiłek - zaproponowała Kwiecista Łapa. Kiwnęliśmy jej głowami, a ona chwyciła nogę i pobiegła do swojej mentorki.
- To dziwne... - mruknąłem.
- Co dziwne? - spytała siostra.
- Kwiecista Łapa nie poluje, nie walczy, nie będzie mogła mieć partnera, ani kociąt... A mimo to wydaje się być szczęśliwa.
- Będzie medykiem, zawsze będzie nam służyła pomocą i nauką. Może nigdy nie chciała polować, walczyć, mieć partnera, ani dzieci?
- Dziwne - mruknąłem, mimo, że zrozumiałem. - Dzisiaj walczyłem z wojownikami Klanu Nocy...
- Klanie Gwiazdy! Jesteś cały?! - zawołała Mysia Łapa oglądając mnie uważnie.
- Spokojnie, nic mi się nie stało, Biała Mgła była obok - mruknąłem. - Ale... Poczułem, ze Klan Burzy nie traktuje nas sprawiedliwie.
- Dlaczego? - spytała.
- Tamte wojowniczki były niedawno uczniami, a teraz są kim są. A są w naszym wieku, a może i młodsze!
- Dzieci tamtej Złotej Łuski? Tej, która miała opiekować się naszą siostrą?
- Tak, chyba tej. Tata mówił przecież, że urodziły się wschód słońca po nas... Dlaczego one są wojownikami, a my nie?
- Nie wiem bracie, może to ma związek z tym, że zaczęły trening wcześniej? Nie zadręczaj się tym. To tylko spowolni twój trening.
<Mysia Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz