BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

30 listopada 2016

Od Sowiego Szpona C.D Ciemnej Mordki

*Te opowiadanie dzieje się księżyc po opowiadaniu Ciemnej*

To miał być ten dzień! Właśnie dziś zapytam Ciemną Mordke czy chciałaby zostać matką. Ale jestem podekscytowany. Wymyśliłem już nawet trzy imiona, jedną z córek chciałbym nazwać Duch, syna zaś nazwałbym Jastrząb lub Tygrys. Ciemna Mordka siedziała przed żłobkiem, zapewne opowiadała kociakom Srebrnej Gwiazdy o naszej walce z borsukiem. Stara liderka leżała, młode skakały po niej komentując co sekundę opowieść mojej partnerki. Podeszłem do nich i z szacunkiem pochyliłem głowe do Srebrnej Gwiazdy, ona zrobiła to samo w moją stronę. Ciemna nie zauważała mnie jeszcze przez duszą chwile, nie przerywając swojej trochę przekoloryzowanej historii. W końcu zauważyła mnie i uśmiechnęła się.
-Witaj Sowi Szponie- kocham jej ciepły uśmiech.
-Dzień dobry Ciemna Mordko, witaj Srebrna Gwiazdo- przywitałem się z kotkami, przybliżyłem się trochę do mojej partnerki- Musze z tobą porozmawiać Ciemna Mordko, to bardzo ważne.
-To ja może was zostawię, chodźcie kociaki- Srebrna wstała i pogoniła młode prowadząc je do kociarni.
Pokazałem kotce żeby poszła za mną. Usiadłem pod kępą paproci, serce waliło mi jak oszalałe z podniecenia. Przez chwile panowała niezręczna cisza.
-Więc o czym chciałeś porozmawiać?- Chodź od rana chciałem jak najszybciej dowiedzieć się co o tym myśli to teraz kiedy wreszcie miałem możliwość nie umiałem się odezwać.
-Ciemna Mordko jesteśmy razem już księżyc. Więc pomyślałem że nasz związek może wejść w kolejny rozdział.- Denerwowałem się, mój głos drżał- Chce porostu powiedzieć że moglibyśmy mieć kocięta.

<Ciemna?>

Od Jeleniej Gwiazdy CD Smutnego Śpiewu

  Czuła się najszczęśliwszą kotką na świecie. Jej myśli kręciły się w kółko, uśmiech nie wypełzał z mordki, mimo zmęczenia. Po pytaniu kocura Jelenia liznęła go w nos, od czego ten zabawnie prychnął.
  – Może boli, ale cipło i miłość czuję bardziej. – mrugnęła i, chcąc nie chcąc, odwróciła wzrok w stronę miejsca, z którego spadła. – Chyba musimy wracać. Pewnie się martwią.
  Najdziwniejsze było to, że się nie jąkała. Była zbyt szczęśliwa, by, w głębi, się przejmować jej przywództwem. Zamknęła oczy, pomyślała o rodzinie i otworzyła, mając przed sobą szary, pręgowany pyszczek ukochanego. Teraz on jest jego rodziną.
  – Kocham cię. – spokojnie wyznała. Pierwszy raz wypowiedziała te słowa komuś, z kim zacznie nowe relacje.
  – Ja też. – jego wzrok szarych oczu uwodził ją. Jelonka przytuliła się do puszystej szyi, i zaczęła mruczeć głośniej.

* * *

  Wrócili do obozu razem, gdy słońce już się powoli podnosiło. Na polanie dominowała cisza, nikogo nie było oprócz owej pary. Smutek pomagał jej chodzić ze zwichniętą łapą, a ona sama próbowała nią nie stawiać kroków. Po drodze wciąż się uśmiechali.
  – Jesteś piękny, gdy się uśmiechasz. – skomplementowała Smutka Jelenia Gwiazda i liznęła go w kącik ust. Smutek się uroczo zaśmiał i różnież liznął liderkę po mordce. Cicho zachichotali, by nie zbudzić członków jej klanu ze snu.
  – Ty również. – szepnął. – Posiedźmy tutaj i poczekajmy, aż medyczka wyjdzie, by sprawdziła twoją łapę. – kocur wskazał lepkiem w stronę legowiska medyka.
  Jelonka kiwnęła głową i razem usiedli przy wejściu do legowiska medyka. Kotka spojrzała w stronę wschodzącego słońca i zamknęła oczy.
  – Smutku?
  – Tak? – odpowiedź, o dziwo, została usłyszona przez liderkę natychmiast.
  – Czy... Czy jeżeli b-będziemy mieć kociaki, to możemy nazwać j-jednego z nich Miętką?
  Jelonka spojrzała na Smutka, nachylając głowę, i musnęła jego nosek swoim. Poczekała na odpowiedź.

<MAJ SMUT SMUT SMUTOOONG>

Od Pokrzywowego Serca

Ma uczennicę! Naprawdę! Tak, jak kiedyś powiedziała Spopielona Gwiazda, jego uczniem zostało jedno z jej kociąt. Błyskotka, teraz już Błyszcząca Łapa. Na ceremonii, po zetknięciu się z nią nosem, powiedział jej, żeby spotkali się następnego poranka przed wyjściem z obozu. Postanowił, że rozpoczną trening od nauki polowania i rozmów o różnych ważnych rzeczach, jak Gwiezdni, inne Klany, granice, niebezpieczeństwa... Musiała o tym wszystkim wiedzieć jak najwięcej, a to on był odpowiedzialny za jej naukę. Był podekscytowany. Nie mógł się doczekać, aż trening się rozpocznie, jakby to on był młodym kotem, który chciałby kiedyś zostać wojownikiem. Ale jest kimś ważniejszym i silniejszym. I Błyszcząca Łapa też kiedyś będzie, dzięki niemu.
Był poranek, a Pokrzywowe Serce od niedługiej chwili siedział przy wyjściu z obozu. Po chwili zobaczył jasną kotkę wychodzącą z legowiska terminatorów. Wstał i poczekał, aż do niego podejdzie.
- Witaj, Błyszcząca Łapo. - powiedział z lekkim uśmiechem.
Wyszli z obozu i zaczęli iść przed siebie. Kocur chciał najpierw zapytać ją o kilka rzeczy, a dopiero potem rozpocząć naukę polowania. Sama z siebie raczej się nie nauczy - musiał jej najpierw opowiedzieć o tym, jak to wszystko ma wyglądać i co trzeba robić.
- Dzisiaj opowiem ci o różnych ważnych rzeczach, te informacje kiedyś ci się przydadzą. A potem, jeśli zdążymy, mogę również nauczyć się jak polować. - miauknął. - Ale na początek... Co wiesz o Gwiezdnym Klanie i Kodeksie Wojownika? - zapytał i spojrzał na swoją uczennicę.

Błyskotka?

Od Smutnego Śpiewu CD Jelenia Gwiazda

   Jelonka była bardzo mądra - Smutek nadal spał. 
   I nie zamierzał się budzić. Nie zamierzał, ale musiał. Ze spoczynku wyrwał go nagle piekący ból z boku. Miauknął głośno i rzucił się na agresora. Zamachnął się łapą, mając nadzieję, że trafił w napastnika.
   - Uważaj! - usłyszał poirytowany damski głos. Naburmuszony spojrzał na kotkę - to była Lisi Ogon.
- Jakbyś ty zareagowała, gdyby rude stworzenie tak brutalnie cię obudziło? - warknął.
- Pewnie uciekłabym z klanu - na mordkę wojowniczki wpełzł wredny uśmieszek. Smutny Śpiew zaczął rozważać propozycje wydrapania jej oczu. Mimo to jednak powoli wstał i przeciągnął się.
   - Idziesz razem z Szarą Łapą i mną na patrol - miauknęła Liska.
- Niezwykle się cieszę. Spędzę dzisiejszą noc z nieczułą, rudą szyszką i gówniarzem - prychnął wojownik, a Lisi Ogon sprawiała wrażenie, jakby nie usłyszała tych słów. Machnęła ogonem pośpieszająco i wyszła z legowiska wojowników.
* * *
   Wciąż czekał przy wyjściu z obozu. Szara Łapa i on czekali na Lisi Ogon. Słońce już prawie zaszło, wojownicy wracali z polowania, uczniowie z treningów. Nie miał takich widoków w Klanie Burzy. Był zawsze mało liczny. 
   Położył się, zmęczony zimowym upałem. Po kilku uderzeniach serca usłyszał jak coś przedziera się przez śnieg. Podniósł głowę, pewny, że ujrzy Lisi Ogon ale... serce Smutnego Śpiewu zabiło szybciej.    Tuż przed nim stała Jelonka.
- Jelenia Gwiazdo, czy coś się stało? - spytał się Szara Łapa.
- N-nie, po prostu idę z wami na p-patrol - rzekła liderka.
Pewnie w wypadku innego kota Smutek zwyczajnie by to zignorował. Ale teraz poczuł przyjemne ciepło.
- Ugh... Jelenia Gwiazda? - za liderką stanęła Lisi Ogon.
- Jelonka idzie z nami - warknął Smutek. Ruda wojowniczka irytowała go. I stwierdził, że nie pogodziłby się z tym, że brązowa kotka jednak nie idzie. - Ruszajmy.
* * *
   Księżyc powoli wznosił się na niebo. Minęła już połowa patrolu, nic ciekawego - przegonili jakiegoś pieszczocha i tyle. Żadnej walki. Żadnej agresywnej wymiany zdań. 
   W tym zamyśleniu przypadkiem wpadł na Jelenią Gwiazdę. Liderka odskoczyła... w fatalne miejsce. Była to jakaś półka z ziemi. Gdy tylko łapy kotki wylądowały, łatwo się było domyślić, że piach, kamienie i trawa skruszyły się.
   - Pomocy! - wrzasnęła tylko Jelenia, zanim cała trójka straciła ją z oczu.
  - Jelenia Gwiazdo! - krzyknął Smutny Śpiew i jednym susem skoczył w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała liderka. Zaczął spadać, lecz nie było tam zbyt wysoko. Jakieś siedem długości lisa? Spodziewał się, że łupnie na twardą ziemię, lecz upadł na coś miękkiego. Chwilę zajęło mu, za nim się zorientował, iż to Jelonka.
   - W-wybacz... - mruknął i zszedł z poturbowanej liderki.
Kotka uśmiechnęła się nerwowo, po czym spojrzała w górę. Na krawędzi stała Lisi Ogon i Szara Łapa.
   - Jest tutaj zbyt wysoko, nie możemy wskoczyć - stwierdził wojownik.
  - Tam - liderka wskazała łapą na ścieżkę znajdującą się kilka metrów od nich. Czyżby jednak zauważył na jej pysku... ból?
   Zastanowił się chwilę i krzyknął w górę:
- Idźcie dalej bez nas! - bo w zasadzie co mieli robić? Jeleniej Gwieździe najprawdopodobniej coś się stało. Nie może teraz iść za nimi.
   Liska i Szara Łapa nieco zaniepokojeni wahali się przez chwilę, lecz oddalili się.
   - Jelonko? Czy wszystko w porządku? Czy coś ci się stało?
Kotka pokręciła przecząco głową.
- Wstań.
Jakkolwiek Jelenia zamierzała ukryć swój ból, "coś nie pykło", albowiem gdy podniosła się na lewej łapie krzyknęła i upadła.
   - Masz zwichniętą łapę - starał się, aby jego głos brzmiał obojętnie, lecz tak naprawdę był cholernie zmartwiony. 
   Położył się obok liderki i zaczął lizać ranną część ciała. Cieszył się, że jest tak blisko niej. Sama jej obecność podnosiła go na duchu. Odkąd opowiedział jej historię Zapomnianej Łapy, czuł spokój. Nie obawiał się, że jego była partnerka przyjdzie do niego, już się nie bał.
   - Jelenia Gwiazdo? - szepnął cicho.
   - T-tak?
   - Czy znałaś kiedyś kogoś takiego, że czułaś, że nie możesz bez niego żyć, ale kiedy postanowiłaś już mu wyznać, było za późno?
   Nastała cisza, przerywana cykaniem świerszczy.
   - Ja... ch-chyba tak. Nie jestem pewna. D-do czego zmierzasz?
Smutny zaczął przesuwać językiem w kierunku szyi kotki.
- Nie chcę, żeby moje wyznanie nastąpiło zbyt późno.
   Kąciki pyska Smutnego Śpiewu uniosły się powoli. Po raz pierwszy, od tylu księżycy. Po raz pierwszy się uśmiechnął. To nie był wymuszone szczerzenie zębów. To był najzwyklejszy, pełen szczęścia uśmiech. 
   Szum wiatru był jedynym słyszalnym odgłosem. Zaczął się już niepokoić, że powiedział coś nie tak, gdy Jelonka odpowiedziała.
- Ja też nie chcę, żeby moje wyznanie było spóźnione.
   Spojrzała na niego swoimi pięknymi miętowymi oczami. Również się uśmiechnęła, a następnie liznęła długowłosego wojownika w nos. 
   Na widok jego zdziwionej miny roześmiała się i delikatnie ugryzła go w ucho.
   - Niedorzeczne - rzekł Smutny Śpiew, udając zniesmaczenie. - Ja ci tutaj czułe słówka, a ty do mnie z zębami. Poczuj mój gniew! - mówiąc to ukąsił ostrożnie liderkę w policzek, warcząc przy okazji.
- Atakujesz liderkę! To nie może mieć miejsca! - odpowiedziała Jelonka i capnęła go w drugie ucho. Kocur prychnął przy czym pacnął Jelenią Gwiazdę w nos.
   Jelonka złapała go za bark.
   Smutny zasłonił jej oczy ogonem.
   Jelenia Gwiazda strąciła ogon z pyska.
   Smutny Śpiew warknął naprawdę głośno i chwycił zębami jej kark. Warczenie przerodziło się w mruczenie.
- Jesteś tego pewien? - w głosie Jelonki słychać był nutkę zdenerwowania.
- Nie.
* * * (UŻYJCIE WYOBRAŹNI)
   Leżał na boku obok Jeleniej Gwiazdy, zakrywając się ogonem. Uśmiechał się nieśmiało, jakby zawstydzony, że za jakiś czas liderce doda się obowiązków, a to z jego winy. Końcówka ogona kotki drgała lekko, natomiast sama Jelonka dyszała.
   Podniósł głowę i zbliżył ją do Jeleniej. Polizał ją po policzku. Odwróciła się do niego; w miętowych oczach było zmęczenie, ale i też zadowolenie.
   - Czy to pomogło twojej zwichniętej łapie? - spytał żartobliwie.
<OŁŁŁ JELONKA TACZ SMUTEK'S TRALALALA>

Od Wieczornego Blasku CD Ciepłej Pieśni

Że... Że co? No dobra, kocham ją, ale czy to oznacza, że ona mnie też? Ale... Ale to przecież kocur powinien pytać o partnerstwo! Na szczęście nikogo tu nie ma. Jesteśmy sami, nikt nie będzie się później śmiał.
- Oczywiście. - odpowiedziałem i polizałem kotkę między uszami. Ciepła przytuliła się do mnie. - Wróćmy do obozu, bo się jeszcze przeziębisz. - powiedziałem po chwili. Kiwnęła głową, więc zabraliśmy zdobycze i ruszyliśmy w drogę powrotną do obozu.
Kiedy dotarliśmy do obozu odłożyliśmy zdobycze. Z wojowniczki nie skapywała już woda, jedynie miała wilgotne futerko na całym ciele. Oby się nie przeziębiła.

<Ciepła?>

29 listopada 2016

Od Wodnej Gwiazdy CD Świadomość

Udawał, że go to nie rusza. W rzeczywistości bolało okropnie. Ze spokojnym uśmiechem Wodnik pochylił się ostrożnie, w obawie, że nagle to jego oczy staną się groźnym wrogiem. Kocię, wciąż zajęte walką z łapą, nie spodziewało się takiego szybkiego zwrotu akcji, jakim było nagłe chwycenie za kark i podniesienie. Nim Świadomość zaczęła drzeć się w niebogłosy, odstawił ją i wyjaśnił:
- Muszę mianować uczniów. Jeśli chcesz, możesz popatrzeć - liznął ją po głowie i oddalił się w kierunku Leżącego Drzewa. Wdrapał się na śliski, pokryty lodem pień, starając się utrzymać równowagę. Gdy znalazł się na szycie, spojrzał jeszcze w dół, ale czego się spodziewał? Wypatrzenia białego kociaka w śniegu? Westchnął cicho, po czym zaczął:
- Niech każdy kot zdolny do samodzielnego polowania zbierze się pod Leżącym Drzewem!
Z nor zaczęli wychodzić wojownicy. W przeciwieństwie do innej grupy, szli spokojnie, bez pośpiechu. Ową inną grupą była fala wysypująca się z Zacienionego Zakątka, która bezczelnie odepchnęła Nakrapiany Kwiat i rzuciła się w stronę Leżącego Drzewa. Kilka kociąt pisnęło przeraźliwie, gdy wylądowało na śniegu, lecz reszta wciąż biegła na swoich niezdarnych nóżkach na łeb na szyję, byle tylko być pierwszym. Prawie się roześmiał, gdy ujrzał w śniegu również o wiele mniejsze, białe kluski. Wilcza Róża powinna powiedzieć im, że minie jeszcze sporo czasu, nim zostaną mianowane! Powoli wszyscy dotarli na miejsce. Wodnik kaszlnął dwa razy i miauknął:
- Klan Nocy jest największym klanem w lesie, jak wiecie. Dzisiaj rozpoczniemy i zakończymy szkolenie uczniów. Czarna Łapo, podejdź tutaj. - poczekał, aż kotka przeciśnie się przez tłum i kontynuował - od dzisiaj będziesz zwać się Czarne Piórko. Klan Nocy wita cię jako prawdziwego wojownika. Abyś mogła się wykazać, wraz z innymi wojownikami otrzymasz ucznia. Piorunie, od dzisiaj będziesz zwał się Palącą Łapą. Twoją mentorką zostanie Czarne Piórko.
Czarno-biały kocurek podskoczył w miejscu radośnie. Podbiegł do swojej nowej nauczycielki i pozwolił, by dotknęła nosem jego czoła. - Ciepełko, ty od dzisiaj będziesz nazywała się Ciepła Łapa. Jako mistrza otrzymasz Płomienną Pręgę. - Uczennica zachowała się bardziej przyzwoicie od swojego brata i nie rzuciła się na mistrza.
- Grad, ty od dnia dzisiejszego znana będziesz jako Chłodna Łapa, twoim mentorem zostanę ja. Zgromadzenie uważam za zakończone.
Podekscytowane koty zaczęły się rozchodzić. Nowo mianowane rodzeństwo z radością ruszyło w stronę swojego nowego legowiska. Lider zeskoczył z pnia i począł szukać swojej córki wzrokiem.
- Świadomość? Jesteś tutaj? - miauknął zakłopotany.
<ŚWIADOMOŚĆ TRALALALA>

Od Świadomości CD Wodna Gwiazda

Kocię biegało radośnie nie przejmując się totalnie niczym, nawet tym iż straciło trochę rodzeństwa. Cóż, więcej jedzonka dla niej, prawda? Tarzając się w śniegu nie zauważyła kiedy zmarzły jej łapki, niby szła, ale dziwnie się czuła, niby skakała, ale tak… jakby nie?
Ku jej oczom ukazał się kocur, którego znała doskonale. Podbiegła do szarego, stawiając swój szczurzy ogonek do pionu i przewracając się co jakiś czas, by w końcu móc zanurzyć się pod jego ciepłym brzuszkiem i łapkami. Głośnym mruczeniem oznajmiła iż jest bardzo zadowolona z tego spotkania i jak tylko poczuła trochę więcej ciepła, ponownie wróciła do swoich spraw. Tym razem znalazła swą ofiarę i bezlitośnie zaczęła obgryzać mu łapki, wbijając ostre jak szpileczki ząbki. Przewróciła się na prawy bok i dodała do tej całej akcji kilka kopniaków. Oh, jaka to złość na tą okropną łapę!

Od Lamparciego Kroku C.D. Białej Mgły

- Nie, spokojnie - mruknąłem po chwili dość krępującej ciszy. Widziałem, jak ciężko jest rozmawiać Białej Mgle ze mną, wojownikiem. Już nie byłem prostym uczniakiem. - Ale to dość poufne.
Dostrzegłem błysk zachwytu w oku kocicy. Przysunęła się bliżej.
- Nie martw się, nikomu nie powiem - zachichotała. 
- Otóż to bardzo tajne... Nikt nie może się o tym dowiedzieć! - przestrzegłem.
- Oczywiście!
- Biała Mgło, jeżeli komuś to powiesz pęknę ze wstydu!
- Jest aż tak źle?
- Nie... Ale przysięgnij, że dotrzymasz tajemnicy!
Kotka skinęła głową.
- Przysięgam.
Nachyliłem jej się z uśmiechem do ucha.
- Otóż jest to... - przerwałem w dominującym napięciu. - Nikt!
Biała Mgła przez chwilę była nieco oszołomiona. Nikt? Zdawały się pytać jej oczy. Dopiero wtedy pojęła żart.
- Ach ty zgrywusie! - zaśmiała się, jednak szybko spoważniała. - Mimo wszystko miałam cichą nadzieję, że masz już jakąś wybrankę.
- Nie martw się - westchnąłem i otarłem się o nią przyjacielsko. - Przede mną jeszcze wiele księżyców, zanim jakaś kotka da Klanowi Burzy moje dzieci.
Biała Mgła uśmiechnęła się ponuro.
- Sądziłam jednak, że masz już ową kotkę na oku - westchnęła. Od razu dostrzegłem w niej cechę charakterystyczną dla wszystkich samic - chciała plotkować. Ileż to razy zmuszony byłem chichotać z siostrą na temat innych członków klanu!
- Ale gdybym miał oceniać... - zacząłem temat. Biała Mgła nastawiła uszu. - Mysi Nos to moja siostra i, na Klan Gwiazdy, nic do niej nie czuję. Królicza Skóra i Kwiecisty Wiatr są medyczkami, a tej drugiej zbytnio nie lubię. Srebrna Gwiazda za stara, Lawenda za młoda...
- A Ciemna Mordka? 
Mruknąłem z lekkim niesmakiem słysząc imię nowej wojowniczki. Była mniej więcej w moim wieku, ale nie widziałem w niej nic szczególnego. Może lekko mi się przymilała na początku, ale chyba właśnie tym mnie zniechęciła. Z resztą nie była w najmniejszym stopniu pociągająca - te jej słodkie oczka i niezgrabne ruchy pieszczocha... Czasami żałuję, że moja matka też była jednym z nich. 
- Nie. Nie jest tym typem, jakiemu powierzyłbym urodzenie i wykarmienie moich potomków.
- A jaki jest ten twój typ? Jeśli mogę spytać?
- No... Eee... Nie wiem... - mruknąłem niepewnie. - Ale na pewno nie taka kotka, jak Ciemna Mordka!

<Biała Mgło?>

Od Czarnej Łapy C.D Wodnej Gwiazdy

Ostatnie, co mi przemknęło przed oczami, to sylwetka białego kota skaczącego na czarnego. Później tylko czerwona ciecz. Na samym końcu mrok. Ponownie pusta otchłań. To już nie było ani trochę zabawne. Tym razem jednak nikogo nie było obok mnie... Znaczy się nikogo nie widziałam. Słychać tylko było znajomy głos, mówiący Czarna Łapo...? Czarna Łapo! I nic. Pustka. Tylko dziwny dotyk na karku, a później lekki ból na całym ciele. Nieprzyjemne uczucie nasilało się z każdym biciem serca. W każdym bądź razie udało mi się delikatnie uchylić powieki. Szybko przeleciałam wzrokiem po miejscu, w którym się znajdowałam. Pełno mchu i jakiś innych paskudztw. Legowisko medyka - od razu pomyślałam. Przy mnie siedział kocur o długiej szarej sierści. Jego również niemalże prawie natychmiast rozpoznałam. Był to Szczawiowa Łapa. Przykładał to mojego grzbietu coś dziwnego, aczkolwiek zignorowałam to. Chwilę później dostrzegłam, iż przednią prawą łapę mam całą owiniętą w pajęczynie. O co tu chodzi? Czekaj... Przypominam sobie. Ucieczka, walka z Kamiennym Sercem, a teraz to. Tak właściwie nie wiedziałam co się stało. Byłam nadal w lekkim szoku, lecz starałam się nie pokazywać tego po sobie. Przeniosłam wzrok na dziurę, przez którą wpadało światło. Dało się stąd zauważyć kawałek obozu. Dostrzegłam białą kotkę, rozmawiającą z szarą wojowniczką. Była to bodajże Fiołkowa Łapa oraz Mglista Aura, ale nie mogłam sobie za to uciąć łapy. Westchnęłam i zamknęłam oczy. Byłam ciekawa tego, czy kocięta są ciągle u tego samotnika. Miałam ogromną nadzieję, że nie, że ktoś je jednak uratował. Nadzieja matką głupich, jak to powiadają. Nagle do dziupli wskoczył dobrze mi znany rudy kot. Rozpromieniłam się na jego widok. Nie zapomniał o mnie. Machnęłam delikatnie końcówką ogona, wyrażając swoje szczęście. Płomienna Pręga wyglądał na zmartwionego. Podszedł do mnie i trącił nosem. Pewnie tej swojej Malinowe Futerko też tak okazuje sympatię. A może jeszcze czulej? Ciągle się do siebie tulą i tulą. Powoli zaczyna mnie to wnerwiać, choć nic nie poradzę na to. Miłość. Dla tego słowa nie ma wyjaśnienia. Każdy odczuwa ją inaczej. A ja...? Zapewne jej nie znajdę. Niby ta tajemnicza kotka mówiła coś o tym, iż zostanę wynagrodzona, ale powątpiewam w to. To tylko sen. Na język nasunęły mi się jedynie te dwa słowa.
- Powiedziałeś jej?
Ten odpowiedział twierdząco. Czyli to koniec. Nie będę mogła na niego liczyć. Zajmie się teraz swoją partnerką, mnie pozostawi w tyle.
- To... fajnie. - odparłam beznamiętnie.
Przyszywany brat zaczął mi tłumaczyć, że w jego sercu każdy ważny dla niego kot otrzymuje tyle samo uczucia. Jednakże nawet po tym miałam pewne wątpliwości. Dobrze, nie będę tego okazywać. Zobaczymy, czy na prawdę jest taki dobroduszny. Oh nie... Co się ze mną dzieje? Staję się kimś gorszym; chamskim i wścibskim. Nie chcę! Ja po prostu proszę o normalne życie. Życie, w którym zaznam choć trochę radości i więcej wsparcia. Czy to za dużo? Najwidoczniej tak. Mam dość. W tym momencie pogrążyłam się w śnie, rozważając dużo przyszłych wydarzeń, które ewentualnie mogły nastąpić.
***
Obudziłam się. Tym razem wartę objęła Tajemniczy Kwiat. Gdy tylko się ocknęłam, zbliżyła się do mnie.
- Jak się czujesz? - zapytała dosyć nieśmiało, lecz z pewnym urokiem.
- Jest całkiem dobrze. Od czasu do czasu rany zapieką, ale to nic szczególnego. No może oprócz bólu... - urwałam.
Za dużo wygadałam. Stanowczo za dużo. Chciałam od razu jej wyznać mój problem. Czy ja zawsze muszę być tak nierozsądna? Pozostało liczyć teraz na to, iż nie zacznie mnie wypytywać.

<Tajemniczy Kwiat?>

Od Białej Mgły

- Mam nadzieję, że Srebrna Gwiazda szybko przejmie swoje obowiązki. Albo przynajmniej część. Ledwo zdążyłam się w miarę przyzwyczaić do bycia zastępcą, nie mam ochoty na kolejny awans. Ale to dobrze, że ma kocięta. Każdy potrzebuje miłości - powiedziałam melancholijnie. Pomyślałam, że takie życiowe stwierdzenia raczej do mnie nie pasują. To głupie, że raz jestem beztroska i radośnie droczę się z innymi, a raz wzdycham nad swoim istnieniem i wygłaszam prawdy życiowe, w które jeszcze niedawno sama bym nie wierzyła.
- Sądzę, że dasz sobie radę - odparł Lamparci Krok.
No nie, niech on przestanie mówić o Srebrnej jakby już nie żyła! Przecież jest tylko zajęta opiekowaniem się swoimi młodymi.
- Na pewno - mruknęłam. A zaraz potem szatański pomysł przyszedł mi do głowy i na pyszczek wstąpił mi podstępny uśmieszek. - A ty już masz kogoś na oku?
- Niby kogo? - spytał, nie od razu rozumiejąc, o co mi chodzi.
- Czy ktoś ci się podoba? - powtórzyłam pytanie w nieco innej formie.
Lamparci Krok spojrzał na mnie z dezaprobatą. W sumie i tak nie oczekiwałam, że odpowie. To dość niestosowne pytanie, jak na nasz rodzaj relacji. Po raz pierwszy rozmawiamy na spokojnie, nie o treningu, a ja z czymś takim wyjeżdżam. No cóż, taka już jestem. Nie ma Srebrnej Gwiazdy w pobliżu, to zaczynam wariować.
- Dobra, zapomnij. To był tylko żart. Bo jestem taka zabawna i w ogóle - mruknęłam.
I znowu nie miałam żadnego dobrego pomysłu na rozmowę. Rozważałam zostawienie go w spokoju i odejście, bo taka rozmowa może chyba bardziej zepsuć relacje niż naprawić, ale nie chciało mi się ruszać z miejsca i przenosić gdzie indziej. Poza tym, mamy jeszcze szansę na znalezienie wspólnego tematu. Może. Najwyżej nie będzie mnie lubił, nie muszę się przyjaźnić ze wszystkimi.

< Lamparci Krok? >

28 listopada 2016

Od Ciepłej Pieśni C.D Wieczornego Blasku

  Ciepła postanowiła być szczera.
-Byłam...Pomyśleć.-szepnęła. Kocur przekrzywił pytająco głowę ale nic nie powiedział. Zresztą, nawet gdyby chciał, to by go nie usłyszała, bo zaraz lider Wodna Gwiazda wyszedł z dwiema królowymi i zaczęli atakować jakiegoś błąkającego się samotnika. Dołączył do nich Płomienna Pręga i Malinowe Futerko. Wieczorny i kotka przyglądali się temu, jednak w każdej chwili byli gotowi pomóc tłukącym się kotkom. W końcu samotnik został zabity, a zaginięte kocięta odnalezione. Tylko...Wilcza Róża zginęła. Nigdy nie przyjaźniła się z nią, ale jej śmierć głęboko wstrząsnęła kotką. Do końca dnia była przygaszona. Czarno-biały kocur zaproponował polowanie. Ruszyli w stronę lasu, a w tym czasie Ciepła układała zdania, które miała wypowiedzieć nad rzeką, po polowaniu.
   W końcu dotarli na miejsce i zaczęli łowić. Kotka na zewnątrz była taka jak zawsze. W środku jej mózg pracował bardziej niż łapy. Czy na pewno chce spędzić z nim resztę życia? Nie wie jeszcze na pewno. Gdy łapali ryby, Ciepła nagle poślizgnęła się o jeden z zamarzniętych kamieni. Zachłysnęła się wodą i zaczęła topić. Gdy Wieczorny Blask to zobaczył, rzucił się jej na pomoc. Po dłuższej chwili mocowania się z rzeką, wyciągnął ją na bezpieczny brzeg.
-Nic ci nie jest?-szepnął.
-N-nie...Dziękuję ci za pomoc.
-Dla ciebie zrobiłbym wszystko...-tu urwał i najwidoczniej się zawstydził. Ciepła wyrzuciła swój szczegółowy plan do kosza.
-A zostałbyś mym partnerem?-wyharczała delikatnie.

<Wieczoreg? Powiedz tak, to byndzie Czarny Węgiel i spółka XD>

Od Płomiennej Pręgi C.D Malinowego Futerka

   *Opko nie jest do końca zgodne, za co przepraszam*

     Wtulił się mocniej w kotkę. Kochał ją bardzo i cieszył się, że odwzajemniała jego uczucie. Polizał ją czule po głowie. Siedzieli tak przez chwilę, a potem postanowili wrócić do obozu. Nagle usłyszeli miauczenie i odgłosy walki. Przyśpieszyli i im oczom ukazała się niezła scena- Lider z jego matką i Wilczą Różą- pierwszy syczał na czarnego kota, chyba samotnika, Czarna Łapa leżała osłabiona, Wilcza Róża rzucająca się na kocura i Nakrapiany Kwiat rozpaczliwie wołającą kociaki. O nie! Czarny znów się dobiera do jego siostry, a Wilcza Róża padła martwa. Musi bronić klanu! Podbiegł i wskoczył na samotnika od tyłu. Zaczął go drapać w furii, a Malinowe Futerko również się dołączyła. Potem oddali go Wodnej Gwieździe, który dokończył swe dzieło.
      -Płomienna Pręgo, zabierz Czarną Łapę do medyka.-rzekł lider.
-Jasne.-odparł, delikatnie biorąc Czarnuszkę w pysk, niczym małego kociaka. Jak w ogóle mógł nie zauważyć, że coś się stało! Zachowanie godne potępienia. Po chwili oddał ją medykom. Lodowe Serce delikatnie chciała go wygonić, ale on uparł się, że zostanie przy siostrze, jak ona przy nim.
      Wieczorem kotka czuła się już całkiem dobrze, ale medycy postanowili zostawić ją w legowisku na noc. Uznał, że nie musi dłużej zostawać. Trącił nosem terminatorkę i już miał wyjść, gdy ona, ni z gruszki ni z pietruszki zapytała:
-Powiedziałeś jej?
-Tak.-szepnął. Przez chwilę wydawało mu się, że oczy kotki się zaszkliły.
-Ach. To fajnie.-rzekła. Płomienno rudy brat wiedział, o co chodzi.
-Czarna Łapo, moje serce dzielę na wiele części, bo każdy, kto w nim mieszka, zasługuje na piękny apartament. Nie kocham nikogo z tych kotów mniej ani bardziej. Za każdego z nich oddałbym życie. To...Po prostu inny rodzaj miłości.-powiedział i powoli wyszedł, by zostawić Czarną z myślami.

<Malina? Puomienia nie było, bo upił się z tobą XD>

Od Miodowego Futerka C.D Klonowej Łapy

Udało jej się. Bolało, bardzo bolało, ale w końcu się skończyło. Jej kocięta przyszły na świat. Wylizała je, a potem obserwowała, kiedy piły mleko. Pokochała je od razu i na zawsze. Wiedziała, że nie ma nic, co sprawiłoby, że znienawidziłaby te maleństwa. Była znacznie spokojniejsza niż wcześniej. Ale jedna rzecz ją martwiła. Ten rudy kocurek. Miała nadzieję, że nikt nie domyśli się, kto  jest ojcem. Teraz nie chciała się tym przejmować. Nadeszła pora na nadanie im imion. Popatrzyła uważnie na najstarszego syna. Skoro większość kociąt jej siostry, w tym Klon, mają imiona od drzew, on też będzie takie miał. Wiedziała już jakie.
- Ty będziesz miał na imię Dąb. - powiedziała, po czym jeszcze raz polizała każdego kociaka. Następnie spojrzała na swoją jedyną córkę. Ona nie była już ani ruda, ani brązowa, lecz biała. Po chwili zastępczyni wiedziała już, jak ją nazwie. - Ty będziesz Lilią. - przeniosła wzrok na najmłodsze kocię, swojego drugiego syna, który jako jedyny wyglądał jak ona. Jego pręgi wyglądały jak ciernie. - A na ciebie będą mówić Cierń. - uśmiechnęła się do maleństw, choć wiedziała, że nawet nie mogą tego zobaczyć. Jeszcze przez chwilę na nie patrzyła, ale potem spojrzała na ucznia medyka. Dąb... wyglądał jak on. Wiedziała, że właśnie takiego kociaka obawiał się Klon. Ona tak samo. Ale dadzą sobie radę.
- Będzie dobrze. - miauknęła cicho i się uśmiechnęła. Pocieszała i jego i samą siebie. A teraz... chciała pobyć w ciszy i spokoju ze swoimi maleństwami. Ale oczywiście ani trochę nie przeszkadzało jej towarzystwo ich ojca. Mógł tu być ile chciał... o ile nie zapominałby o nauce i obowiązkach.

Klon?

Od Listka (Spadającej Łapy) C.D Błyskotki (Błyszczącej Łapy)

Blade promienie słońca raziły moje oczy, nawet przez powieki. Ziewnąłem leniwie. Czas zacząć nowy dzień, choć nie taki zwykły, bo to dzisiaj miałem zostać uczniem. Nie byłem jakoś szczególnie zadowolonym tym faktem. Pewnie matka przydzieli mi jakąś kotkę, która wszystkiego się boi, a sama nie umie poradzić sobie w życiu. Należy jednak mieć nadzieję na jakiś dobry początek nowego życia. Wstałem i rozejrzałem się. Spopielonej Gwiazdy nie było już w legowisku. Fenkułka, Błyskotka, Orzech oraz Niedźwiadek spali jeszcze. Czas ich obudzić. Podszedłem pierw do całkowicie białej siostry i szturchnąłem ją łapą. Ona mruknęła coś pod nosem, lecz po chwili wstała. Uczyniłem to samo z pozostałym rodzeństwem. Następnie usiadłem przed wejściem do legowiska, a Błyskotka obok mnie.
- Bracie, to już dzisiaj. - powiedziała z radością w głosie.
- Wiem. - westchnąłem.
Kotka popatrzyła na mnie z zakłopotaniem.
- Czy coś się stało? - spytała troskliwie.
Rzuciłem jej znudzone, aczkolwiek lekko zmartwione spojrzenie.
- Nie odczuwasz pewnego lęku? Lęku przed tym, kto będzie cię uczył? No bo przecież to właśnie od mentora zależy to, jak sobie poradzisz w przyszłym życiu. Nie chciałbym otrzymać kogoś, kto nawet sam nie umie sobie poradzić... - wytłumaczyłem.
Błyskotka milczała, wpatrując się w pusty punkt na oszronionej trawie. Chwilę później przeniosła na mnie wzrok.
- Ja to się cieszę. Nawet jeżeli bym otrzymała takiego nauczyciela to i tak byłoby możliwe, iż nauczyłabym się czegokolwiek. Podważam również twoje słowa, gdyż w Klanie Klifu są sami odważni wojownicy! - ostatnie słowa powiedziała z radością, lecz również z lekką pretensją.
Zauważyłem, jak liderka wskakuje na wysoką skałę i woła wszystkie koty. Podniosłem się, po czym podreptałem do niej. Większość pozostałych kotów uczyniła to samo. Zielonooka zaczęła formułkę, poczynając od Błyskotki.
- Od tej chwili, aż do momentu, w którym otrzyma miano wojownika, ten terminator będzie znany jako Spadająca Łapa. - rzekła, patrząc na mnie. - Kruczy Wąsie, ty także zasługujesz na ucznia. Wykazałeś się dobrocią oraz wiernością w stosunku do klanu. Wierzę, że przekażesz całą swoją wiedzę nowemu terminatorowi.
Mianowała tak samo Orzech, Fenkułkę i Niedźwiedzia. Moja biała siostra zdążyła już zagadać swojego nowego mentora. W tym samym momencie podszedł do mnie czarny kocur; mój mistrz.Wyglądał dość przyzwoicie, choć... Coś mi w nim nie pasowało, ale to nie ważne.
- Cześć. - powiedziałem jak do znajomego.
Kruczemu Wąsowi zbytnio nie spodobało się moje zachowanie, ale szybko uspokoił się. Wiedziałem, że to idealny kandydat na 'moją szczerość'.

<Kruczy Wąs?>

27 listopada 2016

Od Klonowej Łapy cd. Miodowego Futerka

Dzień jak co dzień. Klon przekładał i segregował zioła, owijał rany kotów pajęczyną, dawał im jakieś zioła... W sumie nic ciekawego. Jednak w pewnej chwili przyszła do niego niespodziewana wiadomość, przyniesiona przez Nietoperz, siostrę Widmowego.
- Klonowa Łapo, Miodowe Futerko chce cię widzieć w kociarni. - mruknęła bez większego przekonania i wyszła. Uczeń medyka skinął jej głową i wziął parę ziół. Podejrzewał, co się działo, łapy mu się trzęsły, ale wytrwale zbierał paczkę. W końcu popędził do kociarni z ziołami w zębach, jak najszybciej umiał. A szybki był. Wszedł do kociarni i rzucił zioła obok Miodowej. Wiedział, co się dzieje, ale nie do końca wiedział, co robić. Bolało ją... Umm... Uśmierzyć ból! Z pakunku wysunął makówkę, wyjął jakiś liść i wytrząsnął dwa ziarenka, podsuwając kotce pod pyszczek.
- Dasz radę... Miodowe Futerko... przyj... - wycharczał. Wtulając głowę w futro na jej falującym boku. Po chwili jednak oderwał się od niej i przeszedł do pilnowania, czy kocięta rodzą się prawidłowo.
...
Pierwszy kociak... Klon kompletnie zbladł i zesztywniał. Był rudy, futro miał kompletnie po ojcu. Uczeń medyka zacisnął szczękę i podsunął kociaka do brzucha Miodowej, aby ten mógł już spokojnie pić mleko, gdy matka będzie go myła.
...
Następna w kolejce była biała kotka, a po niej prawie od razu bury kocurek. Klon był prawie pewny, że zejdzie się dłużej, ale cieszył się, że jednak nie. Zamruczał cicho, wtulając pyszczek w policzek zastępczyni. Udało jej się. Urodziła trzy piękne kociaki, jednak... Rudzielec nie dawał mu spokoju. A co, jeśli ktoś się domyśli? Obdarował każdego kociaka czułym liźnięciem.
- Dałaś... radę... Brawo... - wychrypiał. Był szczęśliwy, jak zawsze przy burej kotce. Nic więc dziwnego, że jej kocięta obdarowywał większym uczuciem, niż kocięta jego i jakiejkolwiek innej kotki.


<Miodek?>

Od Wodnej Gwiazdy CD Świadomość

Bo tej całej sprawie z Kamiennym Sercem Wodnik był rozdrażniony, zdenerwowany i niespokojny. Nie potrafił spokojnie zasnąć, nie potrafił znaleźć chwili wytchnienia. To z jego winy umarła Wilcza Róża. To z jego winy umarła Myśl. Nie dość, że był okropnym liderem, to jeszcze ojcem. Obciążył obowiązkami Nakrapiany Kwiat, wywołał zamieszanie w klanie. Czarna Gwiazda niesłusznie wybrał go na swojego zastępcę! Z tych okropnych myśli wyrwał go pisk. Czyżby halucynacje? Czyżby tak miał za złe śmierć własnego kocięcia, że już zaczyna się z nim źle dziać. Piski powtórzyły się. Z ociąganiem lider podniósł się i wyjrzał z legowiska. Koło żłobka skakała radośnie jedna z jego córek, Świadomość. Och, ile czasu minęło, kiedy to on był takim małym kociakiem! Żył wtedy spokojnie, nie bacząc na czas, problemy i inne sprawy, pogrążony w marzeniach o zostaniu najlepszym wojownikiem wszech czasów, przekonany, że to Czarna Gwiazda jest jego ojcem, a Wieczorek, Błękit, Cichy i Dłogoszka to jego stuprocentowe rodzeństwo. Czy ktoś przewidział, co z niego wyrośnie? Nieświadome swojej przyszłości kocię, dla którego liczyło się tylko zabawa. Każdy kiedyś nim był. Czy ta mała, puchata kulka zdaje sobie sprawę, że to wszystko przeminie z wiatrem, że odleci jak spłoszony ptak? Życie było takie kruche, takie krótkie. Widok bawiącego się kociaka był taki radosny i rzadki, że aż trudno było nie wyjść i nie popatrzeć na nie. Na te pulchne, niezgrabne łapki, marzące już o tym, by drapnąć jakiegoś wroga, na ten rzucający się na wiatr pyszczek, pragnący już wgryźć się w świeże, mysie mięso.
<Świadomość?>

Od Jeleniej Gwiazdy CD Smutego Śpiewu

  Spojrzała na Smutny Śpiew z nieokreślonym uczuciem. To zdziwienie, to współczucie. Nie wiadomo. Uśmiechnęła się i popchnęła kocura lekko głową, od czego ten wydał przestraszony pisk. Przypominał spłoszonego wróbelka, który, jednakże, nadal stoi w miejscu. Kotka liznęła go między uszami i odwróciła wzrok w stronę norki z jedzeniem dla członków jej klanu.
  – Byłeś na p-polowaniu? – spytała cichym głosem. Bała się, że jeżeli powie coś głośno, to obudzi wszystkich wojowników.
  – ...Możliwe. – mruknął nieco zdezorientowany szarak i spuścił głowę. Jelenia Gwiazda spojrzała na niego i lekko położyła po sobie uszy. W obecności kocura czuła dosyć niezręcznie, lecz dobrze. Smutny Śpiew był naprawdę smutny, a Jelenia Gwiazda była rzadko w złym humorze, więc nie mogła zrozumieć jego nastroju.
  – M-mogę... Mogę ci j-jakoś pomóc? – szepnęła, lekko drgając końcówką ogona. Opuściła głowę do poziomu drugiego i spojrzała prosto w szare, smutne oczy kocura. Uśmiechnęła się wyczekująco.
  Kocur patrzył w jej miętowe ślepia i westchnął. Odpowiedź nie nastąpiła od razu. 
  Cichy szum porannego wiaterka igrał się z sierściami Jeleniej Gwiazdy i Smutnego Śpiewu. Na polanie byli tylko oni. Tylko dwie, nieśpiące dusze, które niebawem trafią do Gwiezdnego Klanu, a tym samym przeżyją tyle chwil. Może, nawet, i wspólnych chwil.
  – Ja już tak nie mogę. – powiedział ciężko Smutny Śpiew i odwrócił wzrok. Uśmiech na mordce kotki natychmiast wyblakł. – Wszystko mi przypomina Zapomnianą Łapę. Nawet ty. Nawet ta mysz. Wszystko. – wskazał kiwnięciem głowy w stronę leżącej, martwej nornicy.
  – K-kim była Zapomniana Łapa?
  Smutny Śpiew zamknął oczy. Jelenia Gwiazda miała nadzieję, że kocur otworzy się jej, opowie o sobie. Spojrzał na liderkę, jego mordka wydawała się jeszcze smutniejsza niż zwykle.
  – Zapomniana Łapa to była... Kotka z innego klanu. Była piękna. Wtedy byłem Smutną Łapą. Ja kochałem ją, a ona kochała mnie, i wtedy... – wojownik ucichł na kilka sekund, i zakontynuował:– I wtedy moja siostra nas zobaczyła, Toksyczna Łapa. Zabi... Zabiłem swoją siostrę dla partnerki... I... Członkowie klanu, z którego byłem, zabili Zapomnianą Łapę... – jego głos stawał się coraz drżący i pełen goryczy. – Nawiedza mnie w snach do dziś...
  Po skórce liderki przeszedł dreszcz. Wyobraziła sobie tą scenę, jak Smutny zadaje ostatni cios i zabija Toksyczną Łapę. Zaczęła lizać kocura po uszach, mając nadzieję, że się uspokoi, po czym spojrzała na Smutka i się uśmiechnęła.

* * *

  Dzień przeszedł tak, jak zwykle. Teraz nastąpił wieczór, Jelenia Gwiazda poszukiwała Smutka wzrokiem, siedząc przed wejściem do jej legowiska. Szarak nie pojawiał się jeszcze z porannej rozmowy. Poszedł do swego legowiska, chyba, nadal śpi.

<Smutku? Napisz już o ju-knoł-łot-abałt plz ;-;>

Od Wodnej Gwiazdy

pora na krucjatę!
- Wodna Gwiazdo! Wodna Gwiazdo obudź się! - usłyszał lider Klanu Nocy. Otworzył leniwie oczy. Powoli zaczęło do niego to docierać - kot, który go obudził, jest kotką, ma damski głos i jest kotką. Przy okazji jest kotką. Potrząsnął wolno głową i wstał. Kontury postaci stały się bardziej wyraźne.
- Nakrapiany Kwiat? - jęknął kocur. Spojrzał za nią i zobaczył jeszcze zrozpaczoną Wilczą Różę. Akurat rozmowa z parą zmartwionych matek tuż po drzemce nie było na pierwszym miejscu w jego liście marzeń.
- Kocięta zniknęły! Myśl i Grad! - załkała długowłosa.
Ta informacja natychmiast rozbudziła kocura. Wybiegł ze swojego legowiska, gdy nagle usłyszał odgłosy walki. Zdecydowanie za blisko obozu. Ruszył pędem w stronę wyjścia, by zobaczyć po chwili Czarną Łapę walczącą z jakimś kotem. Oprócz Wilczej Róży i Nakrapianego Kwiatu dołączył do nas Płomienna Pręga.
- Czarna Łapo! - wrzasnął rudy kocur i podbiegł do leżącej kotki. Zdezorientowany samotnik spojrzał na grupę przybyłych. Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami w ciszy, którą przerwał... pisk kociaka. Z zarośli wylazła dwójka kociąt, które wyglądały zupełnie jak...
- Grad! Myśl! - krzyknęła Wilcza Róża, następnie kierując swój wzrok w stronę czarnego kota. - Porwałeś je! Nie daruję ci tego!
- Nie masz szans przeciwko mnie, Kamiennemu Sercu - warknął kocur.
Kamienne Serce? Żenada. To brzmi jak imię jakiegoś pieszczoszka! warknął Kamienny Pazur w myślach Wodnika. Jednak lider nie zamierzał się teraz przejmować ojcem - długowłosa kotka z furią w oczach rzuciła się na porywacza. Lider zdążył tylko otworzyć pysk, nim matka wylądowała dokładnie przed kocurem. Kamienne Serce odskoczył, syknął i z wyciągniętymi pazurami przejechał po gardle Wilczej. Krew rozlała się na ziemię. Oczy byłej pieszczoszki w jednej chwili zaszkliły się. Upadła na ziemię, dysząc ciężko. Nakrapiany Kwiat zaszlochała, Czarna Łapa jęknęła coś niewyraźnie. Tego było już za wiele.
- Odejdź stąd, samotniku - warknął.
Czyżby lider nie został wybrany, aby rządzić? Najwyraźniej tak. Wiedział, że samym swoim spojrzeniem może wywołać dreszcz. Że może to zrobić swoim głosem. Nie potrzebował pazurów, żeby pokazać, kto tutaj ma władzę.
- Ha! Myślisz, że się ciebie posłucham? Jestem...
Nie skończył. Wodna Gwiazda nastroszył sierść i jednym sprawnym ruchem skoczył na kocura, przygwożdżając go do ziemi. Pochylił się nad nim i warknął:
- Kim jesteś?
Zacisnął szczęki na gardle kocura, który zaczął się szarpać. Pręgowany przytrzymał go pazurami. Powoli samotnik tracił swe siły. Nie minęło dużo czasu, aż zastygł w bezruchu. Lider rozluźnił uścisk.
- Nakrapiany Kwiecie, weź ze sobą kocięta. Płomienna Pręgo, zabierz Czarną Łapę do medyka. Ja wezmę Wilczą Różę...
- Nie chcę! - rozległ się pisk. Spojrzenia wszystkich żywych kotów zwróciły się na biało-czarną kulkę - Grad.
- Córeczko... - jęknęła Nakrapiana drżącym głosem.
<Nakrapiana, Czarna, Płomień, Grad?>

Od Miodowego Futerka

Był to kolejny dzień, w którym nie mogła polować, patrolować a nawet wychodzić z obozu, bo jest w ciąży i w każdym momencie może zacząć się poród. Ha! Przecież mogłaby w każdym momencie, gdyby trzeba było, wrócić do obozu! ...Prawda? No cóż, nie wiedziała, bo nigdy wcześniej nie była w ciąży. Nie miała pojęcia, jak bardzo będzie boleć i czy przypadkiem coś nie pójdzie nie tak. I dlatego się denerwowała i martwiła. Starała się tego po sobie nie pokazywać.
Przecież nie mogła tak cały dzień siedzieć w miejscu! Spacerowała sobie po obozie. Był spokojny, cichy poranek, zawsze takie lubiła. Cały las budzi się wtedy do życia. Chciała spędzić ten czas obserwując i słuchając to wszystko, uspokajając się, ale oczywiście nie mogła. Bo poczuła... Ból. Duży ból. Wiedziała, co się dzieje. Poczuła panikę, ale wiedziała, że musi coś zrobić. Najlepiej od razu iść po pomoc. Popatrzyła na jakiegoś kota, nie zwróciła nawet uwagi na to, kim był. Podeszła do niego i powiedziała:
- Powiesz Klonowej Łapie, żeby przyszedł do kociarni? Dziękuję. - nie chciała, żeby poród odbierał medyk. To Klonowa Łapa jest ojcem, wiedziała, że najlepiej będzie, jeśli on się tym zajmie. Nie chciała tam towarzystwa nikogo innego, nawet swojej siostry. A potem, choć z trudem, poszła do kociarni, gdzie się położyła. I czekała na to, co będzie dalej, starając się zachować spokój.

Klon?

Od Ciemnej Mordki C.D Sowiego Szpona

Wiedziała, że to się kiedyś wydarzy i Sowi Szpon ją o to zapyta. To przecież oczywiste! Ale... i tak była jakby zaskoczona. I bardzo się ucieszyła. W końcu, jak wiadomo, od zawsze chciała mieć partnera. I wreszcie udało jej się go znaleźć.
Patrzyła mu w oczy cały ten czas. Przez chwilę jeszcze milczała, a uśmiech pojawił się na jej pyszczku. Nie mogła się doczekać, aż on ją o to zapyta.
- Oczywiście, że tak. - odpowiedziała. Bardzo, bardzo chciała zobaczyć już miny tych wszystkich kocurów, kiedy dowiedzą się, że nie mają u niej szans, bo ona ma partnera! Zawsze jakby starali się ją ignorować, ale wiedziała, że im się podoba. Ale teraz ona ma partnera, a oni zostaną sami. Nie miała zamiaru kiedykolwiek zostawić Sowiego Szpona samego. Może i czasami wygląda na taką, która nie bawi się w partnerstwo, ale wcale taka nie jest. Kochała Sowiego Szpona.

Sowi? Wena :c

26 listopada 2016

Od Płomiennej Pieśni CD Azalei

Już niedługo będę miał dzieci! Jakie to wspaniałe dawać życie komuś innemu! Jaką będą miały płcie? Jak będą się nazywały? Jak będą wyglądały? Będą przypominały mnie czy Azaleę? Tyle pytań, na które dostanę odpowiedź niby wkrótce, ale czas wciąż się dłużył. Ale czy to odpowoednia pora na kociaki? Przecież urodzą się na Porę Nagich Drzew!
Właśnie jedliśmy dwie ryby. Azalea jadła ze Śnieżynką jedną, a ja drugą. Wczoraj nie polowałem. Uznałem, że przyda się dzien odpoczynku, a jedzenia było tyle, że spokojnie wystarczy na następny dzień. Po zjedzeniu polizałem Azaleę i Śnieżynkę między uszami i wyszedłem na polowanie. Woatr deliiatnie rozwiał moją sierść.

<Az?>

Od Malinowego Futerka C.D Płomienna Pręga

Siedziała cicho nad lodowatą rzeką, kiedy usłyszała słowa wypowiedziane przez kocura, przytulającego się do niej. Jego ton był odważny, nie bający się. Ale czego miałby się bać? Malina przecież też go kochała i od dawna czuła, że miłe uczucie w sercu, otula ją ciepłem przy każdym polowaniu w śniegu. Po chwili poczuła, że płomienne oczy wojownika, skierowane są bezpośrednio na nią. Nie trwało to jednak długo, bo ta zamknęła oczy. Przed jej oczami pojawiło się dużo wspomnień, które spędzała z kotem. Ale przecież... Ona jest jego dawną mentorką. Różni ich naprawdę dużo księżyców. Mogła powiedzieć, że go nie kocha, skłamać i stworzyć pustkę w swoim małym serduszku. Tylko trzeba sobie zadać pytanie. czy to coś da? Miłość prędzej czy później wróci. Ale wtedy możliwe, że będzie za późno.
Córka Leśnej Maski otwarła powoli oczy i liznęła swoim kremowym języczkiem futro na piersi Płomiennej Pręgi, a następnie oparła głowę o jego barek.
-Ja też cię kocham... - Wypowiedziała je cicho do ucha kota, jednak każdy kto by je usłyszał, wiedziałby, że jest pewna. I, że wie co mówi. Nie była niezdecydowana, Klan Gwiazdy właśnie tak chciał.

<Płomień? Zrobiłam w 3 osobie, bo lepiej>

Od Wieczornego Blasku CD Ciepłej Pieśni

Wróciłem do obozu. Odniosłem zdobycze i wszedłem do legowiska. Ciepłej Pieśni nie było. Napewno poszła na polowanie. Musiała, bo co innego można robić? Zawróciłem do stosu i wziąłem rybę. Usiadłem na uboczu i zacząłem ją jeść. Uważnie obserwowałem obóz. Ostatnio ginęły koty. Najpierw Czarna Łapa, później Śnieżynka, Grad i teraz Myśl. Dwoje z nich (Wieczór nie wie, że kociaki Wilczej to dzieci Wodnej Gwiazdy) to moje rodzeństwo jakby nie patrzeć. Chociaż ich matką jest Nakrapiany Kwiat, a moją Poranna Rosa mamy tego samego ojca. Nagle do obozu wparowała Czarna Łapa. Szukaliśmy ją tak długo i uznaliśmy ją za martwą. Trójka kociaków nadal była poszukiwana.

***

Słońce powoli zaczynało zachodzić. Do obozu wreszcie wróciła Ciepła Pieśń. Uśmiechnąłem się i pokłusowałem w jej stronę.
- Co robiłaś? - zapytałem. Nie miała zdobyczy, dziwne.

<Ciepła?> tłumacz się xP

Od Smutnego Śpiewu CD Jelenia Gwiazda

Jasne promienie słońce rzuciły mu się na pysk jak dzikie zwierzę pałające chęcią mordu. Smutek zmrużył oczy i pochylił łeb. Kolejny smutny dzień Smutnego Śpiewu. Jakie to typowe. Obudził się w mniej więcej środku nocy i od razu ruszył na polowanie. Szybko się zmęczył, więc wrócił i z powrotem poszedł spać. Teraz ponownie się obudził. Jego wzrok od razu przyciągnęła postać wyłaniająca z legowiska lidera. Jelenia Gwiazda... była taka piękna. Wspomnienia jednak musiały dać o sobie znać i pojawiła się przed nim wizja Zapomnianej Łapy. Westchnął cicho.
- Smutny Śpiewie? Wszystko w porządku? - usłyszał nagle obok siebie głos Jelonki. Podskoczył przestraszony. Jak ona znalazła się przy nim tak szybko? teleportacja 
- Nie martw się o mnie, Jelenia Gwiazdo - odpowiedział takim tonem jakby mówił "Mam ochotę popełnić samobójstwo".
Liderka wyglądała na zaniepokojoną.
- Na pewno?
Kocur kiwnął głową.
<Jele? gwiezdny klanie, wiedziałam że szajs będzie ;-;>

Od Czarnej Łapy C.D Myśli

Szybko uporałam się z zającem, ponieważ był bardzo chudy. Cóż się dziwić? Uroki pory nagich drzew. Jak na razie musiałam żyć z tym Kamiennym Wypierdkiem, bo mój pierwotny plan się nie powiódł. On w nocy jest bardzo czujny. Wystarczę, że przerzucę się na drugi bok, a on już otwiera oczy. Eh... To będzie trudniejsze niż przewidywałam. W dodatku miałam zamiar uratować obydwa kociaki. Niezrozumiałe dla mnie jest to, dlaczego Nakrapiany Kwiat oraz Wilcza Róża dopuściły do czegoś takiego. Czy one się nie opiekują swoimi dziećmi? Nie mi już to badać. Mogłabym również bez młodych uciec. Miałabym większe szanse na dotarcie do obozu. W tedy powiadomiłabym lidera i on wysłałby odpowiednie koty. Dobry pomysł! Tylko jak to teraz zgrać... Powiem, że idę rozprostować kości. Kamienne Serce zapewne pójdzie ze mną, więc podstępem podejdziemy jak najbliżej do obozu. Nawet jeśli mnie tam złapie to i tak członkowie mojego klanu usłyszą me nawoływania.
- Idę na krótki spacer. - powiedziałam suchym tonem.
Kocur przeszył mnie wzrokiem.
- Spokojnie, nie ucieknę. W zasadzie jestem niepotrzebnym robakiem w Klanie Nocy, więc nie mam tam po co wracać. Koty są tam wredne i ciągle mnie dręczą. - wytłumaczyłam.
- Pójdę z tobą. - odparł beznamiętnie.
Westchnęłam.
- A kto się zaopiekuje kociętami? - zapytałam.
Czarny kot spojrzał na szaro-białą kotkę.
- Grad jest całkiem samodzielna, więc przypilnuje Myśl. Są najedzone, więc nie powinny wyjść z dziupli. - odpowiedział. - Grad. - zwrócił się do młodej kotki. - Zaopiekuj się Myślą. Zaraz wracamy.
Przewróciłam oczami i wyskoczyłam z dziupli. Samotnik zrobił to chwilę po mnie. Udałam się okrężną drogą w stronę obozu.
- Jesteś strasznie uparty. - przyznałam.
- Nic na to nie poradzisz. - zaśmiał się.
Uważnie rozglądam się po okolicy. Jesteśmy coraz bliżej. To dobrze. Teraz trzeba go czymś zagadać.
- Em... Należałeś kiedyś do jakiegoś klanu? - zapytałam.
- Można powiedzieć, że tak, lecz wolę tego tematu nie poruszać. - odrzekł.
Kiwnęłam głową na znak, iż rozumiem.
- A jak się tobie wiodło w Klanie Nocy? - spojrzał na mnie.
Pomyślałam chwilę. Trzeba wymyślić jakieś kłamstwo.
- Wiesz... Niedługo po moich narodzinach mój ojciec wskoczył pod potwora dwunogich. Matka wychowywała mnie do wieku pięciu księżyców, a potem opuściła ten klan. Moim mentorem został... - zacięłam się.
Imię, imię. Jakie imię? Szybko... Eee...
- Lisi Pazur. - dokończyłam.
Uf! Udało się coś wymyślić. Żółtooki jakby udawał, że nie słucha. Po prostu wpatrywał się przed siebie. Nagle skręcił w bok i zatrzymał się.
- Jesteśmy za blisko obozu twojego dawnego klanu. - oznajmił sucho.
Teraz albo nigdy. Skoczyłam przed siebie, po czym zaczęłam biec. Słyszałam, jak kocur coś klnie pod nosem i rzuca się w moją stronę. Postanowiłam podążać ścieżką, którą najczęściej chodzą patrole. Pomimo tego, iż byliśmy blisko obozu, to chciałam zapewnić sobie jak największe szanse na dotarcie do domu. Niestety - jak to ja - potknęłam się. Kamienne Serce dopadł mnie. Zaczęliśmy się turlać. Byliśmy dosłownie długość drzewa od obozu. Nie chciałam walczyć. Samotnik złapał mnie za kark i rzucił o drzewo. Świat rozmazał mi się przed oczami. Dźwignęłam się na nogi. Było to trudne, ponieważ chwiałam się. Nie odpuszczałam i - najszybciej jak potrafiłam - pobiegłam w stronę wejścia do obozu. Już je widziałam, ale czarny kocur znowu mnie dopadł. Tym razem przygwoździł do ziemi i przytrzymał łapę na piersi. W ostatnich chwilach ujrzałam biegnące do nas koty.

<Wodny? Nakrapiana? Płomienny? Ktokolwiek?>

Od Świadomości

Małe, puchate, słodkie a jednocześnie takie niezdarne i irytujące… kocię. Chciałoby się to rozszarpać na malutkie kawałeczki, by następnie taplać się w tym co z niego zostało. A czemu to wszystko? Z miłości, z nadmiaru słodyczy tejże istoty, która właśnie wyszła na zewnątrz, by móc dokuczyć komuś… komu? A nie wiem, byle komu.
Biegało to i hasało, nie zważając na nic. Atakowało motyki i inne pierdoły, po czym gryzło i wypluwało. Głupie, ahh, głupie białe kocię. Świadomość, której jej brak. Byleby jej tak nie zostało, bo jednak świadomość w życiu się przydaje. Dorośnie i w końcu przestanie być taka nieznośna, może. Teraz to mało inteligentne zwierzątko ma w głowie jedynie pierdoły i zabawę ze swoim rodzeństwem. Niech się bawi, póki może…
<Wodna Gwiazdo?>

Od Kwiecistej Łapy (Wiatru) - CD Króliczej Skórki

To był dla mnie szok. Niedługo po wyjściu Króliczej Skórki kocur zaczął głośniej kasłać, wręcz się dusił. Próbowałam jakkolwiek to zatrzymać, sprawić aby chodź na chwilę poczuł się lepiej. Udawało mi się to w małym stopniu. Nie znałam Walecznego Serca długo, ale słyszałam, że był on wielkim wojownikiem jak i zastępcą klanu. Krzątałam się niespokojnie po legowisku medyka we wszystkie strony i zdenerwowana machałam ogonem. W końcu usiadłam nieopodal Walecznego Serca i zaczęłam cichą rozmowę skierowaną do Klanu Gwiazd.
- O wielki Klanie Gwiazd, pomóżcie mi, słabej, biednej, niedoszłej medyczce, nie pozwólcie mu odejść, on nie może umrzeć, błagam...- modliłam się cicho pod nosem kiwając się w przód i w tył. Nagle usłyszałam donośny kaszel, wręcz duszący. Podbiegłam do kocura i położyłam swoją łapę na jego.
- Spokojnie staruszku, uratujemy się, będzie dobrze, będzie dobrze...- szeptałam ciepłym i miłym głosem, chciałam chodź przez chwilę pokazać mu, że zależy mi na jego życiu.
- Ty jesteś tą nową medyczką?- spytał słabym głosem, zachrypniętym potwornie. Przełknęłam ślinę i kiwnęłam głową.
- To zaszczyt móc rozmawiać z tak szanowanym wojownikiem- odpowiedziałam i zakryłam ogonem łapy. Nie mogłam mu spojrzeć w jego chore oczy w których odbijał się ból.
- Ja dziś umrę. Proszę, nie przejmuj się tym, to normalna kolej rzeczy- zapewnił mnie po czym zakasłał po raz kolejny. Czułam jak słabnie, widziałam jak jego oczy mętnieją. On umierał. Do moich oczu napłynęły łzy, nie znałam dobrze kocura, ale nie mogłam znieść jego śmierci. Nagle do legowiska wskoczyła Królicza Skórka z kocimiętką w zębach.
-Królicza Skórko!- krzyknęłam przerażona a jedna łza spadła na ziemię, rzuciłam się w kierunku kotki- on umiera!
Zauważyłam w jej oczach otępienie, strach i złość. Podniosła się i podbiegła do kocura, poszłam za nią.
Próbowałyśmy wszystkiego, nic nie zadziałało. Po długiej walce oddech Walecznego Serca ustał. Kocur odszedł. Królicza Skóra przystawiła ucho do jego piersi a nie słysząc oddechu załkała głośno. Poczułam w jej zawodzeniu żałość i smutek. Opadła nisko na łapy i zaczęła płakać. W tej chwili wiedziałam, że Waleczny był kimś więcej niż tylko zwykłym kotem. Przytuliłam się do boku mentorki i polizałam ją w policzek starając się ją pocieszyć, nie mogłam znieść jej bólu. Kotka schowała łeb w moim futrze odwracając wzrok od martwego kocura.
- To był mój ojciec, Kwiecista Łapo- szepnęła głosem stłumionym przez moje futro. Teraz wszystko było jasne.

*jakiś czas potem*

Pochowaliśmy Waleczne Serce. Królicza Skórka nadal nie mogła dojść do siebie, mało jadła, była cicha i chodziła z opuszczoną głową. Często zaglądał do nas Rozmyty Pył, siadał obok siostry i szeptał jej coś na ucho, prawdopodobnie na pocieszenie. Widać jak bardzo siebie wspierali. W ten czas byłam pozostawiona praktycznie sama sobie, dużo leczyłam i zajmowałam się innymi. Wiele kotów zaczęło na mnie inaczej patrzeć, niczym na kogoś godnego szacunku. Może to przez to iż zaczęłam inaczej się zachowywać, młodzieńczy bunt ustał.
Pewnego dnia moja mentorka weszła do legowiska z podniesioną głową, wyglądała na bardzo dumną a zarazem i szczęśliwą. Spojrzałam na nią zaciekawiona, czyżby koniec żałoby?
- Co się stało Królicza Skórko?- spytałam nakładając na łapę jednego z moich dzisiejszych pacjentów opatrunek z pajęczyny.
- Mam dobre wieści Kwiecista Łapo, wybierasz się ze mną do Księżycowego Kamienia, zostajesz asystentką!- wyjawiła mi z wyraźną dumą. Z wrażenia upuściłam pajęczynę na ziemię. Kocur niespokojnie się poruszył po czym wydał pomruk zadowolenia, także był dumny z nowego medyka. Skoczyłam w kierunku mentorki i wtuliłam się w jej białe futerko.
- Jestem taka szczęśliwa!- wypaliłam i zaśmiałam się jak wariat. Biała kotka spojrzała na mnie a w jej oczach ujrzałam ciepło.
- Dokończ opatrunek i wyruszamy- zakomunikowała.
Gdy tylko nastał wieczór, ruszyłyśmy. Nie byłam pewna co mnie tam czeka. Czy Gwiezdny przyjmą mnie? Czy jestem odpowiednia. Nie chciałam zawracać ogona Króliczej Skórce wszystkimi tymi pytaniami. Szłyśmy w ciszy.

<<Królicza Skórko?>>

Od Błyskotki (Błyszczącej Łapy)

   Zimny wiatr zawitał w obozie klanu klifu. Przywitał się milcząco z budzącymi się kotami, targając "przyjacielsko" im sierść. One nie były zadowolone z odwiedzin znajomego-w porze zielonych liści, w czasie największych upałów był on najlepszym przyjacielem, wywiewał złowieszcze gorąco i mylił zwierzynę. A teraz, mimo iż nadal pomagał im w polowaniu, o wiele lepiej by było, gdyby założył na siebie kożuch. Zwłaszcza, że dziś ważny dzień!
   Błyskotkę bolał brzuch z podniecenia. Dziś skończyła 6 księżyców i miała być mianowana na ucznia. Przez całą noc nie zmrużyła błękitnych, lekko szarawych oczu, jakich nikt nie miał w jej rodzinie. Myślała-jak to będzie, co ja zrobię? Ale trudno, dam radę. Obym tylko dostała dobrego mentora!
   Nawet nie zauważyła, gdy matka wezwała wszystkie koty na ceremonię. Ona była pierwsza. 
-Mianując nowych Terminatorów pokazujemy, że Klan Klifu przetrwa i pozostanie silny. Od tej chwili aż do momentu, w którym otrzyma miano Wojownika, ten Terminator będzie znany jako Błyszcząca Łapa.-rzekła, patrząc na córkę i zwróciła się do rudego kocura. -Pokrzywowe Serce, jesteś gotowy na Terminatora. Będziesz mistrzem Błyszczącej Łapy. Pokrzywowe Serce, wykazałeś się odwagą oraz świetnymi umiejętnościami. Jestem pewna, że przekażesz całą swą wiedzę nowemu Terminatorowi.
   Koty z klanu zaczęły skandować jej nowe imię. Och, jaka była szczęśliwa! Pokrzywowe Serce podszedł do niej i lekko trącił. Nadszedł czas na jej rodzeństwo. 
*kilka bić serca później*
Listek został okrzyknięty Spadającą Łapą, a niesforna Orzech Orzechową Łapą. Oby się opanowała w czasie treningu!-pomyślała ze śmiechem Błyszcząca. Jeszcze na ceremonię czekał Niedźwiadek i Fenkułka.

<Mama? Rodzeństwo?>

Nowi odeszli!


Wszystkie postacie miały raka, elo.
Wilcza to szleja i rak dałna.
Polecam, Magda Gessler.
tak.

Wilcza Róża
Powód odejścia: Decyzja administracji
Przyczyna śmierci: Zabicie przez Kamienne Serce
Odeszła do Klanu Gwiazdy



Kamienne Serce
Powód odejścia: Decyzja administracji
Przyczyna śmierci: Krucjata Klanu Nocy
Odszedł do Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd.




Gromowy Ogon
Powód odejścia: Decyzja administracji
Przyczyna śmierci: Zatrucie przez jagody cisu (jaki mądry medyk XD)
Odszedł do Klanu Gwiazdy




Myśl no akurat wilcza nie myślała XDDD
Powód odejścia: Decyzja administracji
Przyczyna śmierci: Zabicie przez Grad
Odeszła do Klanu Gwiazdy




Wilcza nawet nie zasługuje na Klan Gwiazdy XDD

25 listopada 2016

Od Śnieżynki

Mama jest okropna! Wpada tak w środku dnia i łapie mnie z kark. To strasznie bolało. Bardzo mnie ściskała, przez chwilę nawet myślałam, że leci mi krew, ale na szczęście tak nie było. Najpierw zabiera mnie od moich przyjaciół bez ostrzeżenia, a teraz na nich syczy! Płomienna Pieśń patrzył na nią wrogo. Bałam się. Schowałam się pod korzeń tak, aby nikt mnie nie zobaczył. Trudno było mnie jakkolwiek zauwarzyć, a co dopiero dosięgnąć.

*po rozmowie, Nakrapiana próbuje przekonać Śnieżynkę, żeby wyszła*

- Nigdy! Nienawidzę kociaków Wilczej Róży! - zawołałam. - Nigdy tam nie wrócę! Nigdy! Wolę już umrzeć tutaj z zimna i głodu niż wrócić tam z tobą! - wołałam pełna wściekłości. Płomienna Pieśń i Azalea już odeszli, ale ja chciałam do nich wrócić.
- Ale Śnieżynko... Jestem twoją mamą. - mówiła spokojnie.
- Nie prawda! Nie znam ciebie! Jesteś mi zupełnie obca! - wołałam nadal. Najwyraźniej zabolało ją to. Szybko odbiegła, pewnie po pomoc. Wybiegłam z kryjówki i zaczęłam biec w stronę legowiska.
- Azaleo! Płomienna Pieśnio! - wołałam cały czas. W końcu zobaczyłam ich. Podeszli do mnie.
- Zabierzcie mnie stąd, nie chcę tam wracać. Chcę pójść do tych Pieszczochów czy jak im tam... Prooszę, zaprowadźcie mnie tam! - mówiłam błagalnie. Po dłuższej rozmowie złapali mnie i zanieśli do nich.

*na miejscu*

Azalea przedstawiła mi swoich przyjaciół, a następnie udałam się ze srebrną kotką do jej obozu. Płomienna Pieśń i Azalea powiedzieli mi, że będą mnie codziennie odwiedzać. Jej właściciele i moi właściciele nadali mi imię "Paskuda".

Od Nakrapianego Kwiatu

Moje kocię... Moje biedne, bezbronne kocię! Czym ono w ogóle komukolwiek zawiniła? Teraz jej nie było, zniknęła prawie niezauważona, gdy akurat wyszłam z kociarni. Och, dlaczego byłam taka głupia? Dlaczego zostawiłam moje biedne kocięta z resztą matek, które akurat tego dnia ich nie dopilnowały? Szłam po terenach, próbując złapać choćby nikły ślad jej zapachu. W oczach miałam łzy. Tym razem kocięta zostawiłam specjalnie ze Szczurzą Skórą, która była na tyle miła, że przysięgła ich strzec. Nagle wyczułam delikatny, lekki zapach mleka. Moje kocię! Biegłam za nim, ciągle pilnując śladu, aż napotkałam lekko wywietrzałą woń... Samotników. Gwiezdny Klanie, oni porwali moje kocię! Moją małą Śnieżynkę! Zrozpaczona biegłam po drodze, gdzie ich ślady przeplatały się, aż w końcu dotarłam do jakiegoś... Mini-obozu? Pod krzewem leżała kotka, wyglądała na taką w młodej ciąży. Pod jeden z krzewów wcisnął się czarny kocur, a przy kotce siedziała... Śnieżynka! Niewiele myśląc wyskoczyłam z krzaków i porwałam maleństwo w zęby, biegnąc przed siebie. Pędziłam, aż zabrakło mi sił. Starość dawała się we znaki. W końcu zatrzymałam się i położyłam kociaka przed sobą. Rozejrzałam się w poszukiwaniu kotów, ale nie zauważyłam ich.
- Śnieżynko, nie wiesz, jak się martwiłam! Czemu wyszłaś z obozu? - spytałam ze łzami szczęścia w oczachZ cieszyłam się, że ją odnalazłam. Jednak szczęście nie trwało długo - samotnicy wrócili.
- Czemu porwaliście moje kocię? - syknęłam, zasłaniając małą swoim ciałem. W moim głosie i oczach był ból, ból straty.

<Azalea? Możemy to wyjaśnić rozmową, na spokojnie :v >

Od Lamparciego Kroku C.D. Białej Mgły

Przełknąłem do końca zimny posiłek i spojrzałem na zakłopotaną Białą Mgłę. Byłem wojownikiem od dość dawna, a ona była wcześniej moją mentorką. Nigdy nie dzieliliśmy ze sobą czule języków; nie było to konieczne. Nasza relacja miała opierać się na treningu. Doskonale wiem, że nie jej zawdzięczam koniec moich treningów. Chciała szkolić mnie dalej, dłużej. Pragnęła, bym był jeszcze silniejszym wojownikiem, niż wojownicy innych klanów. Tymczasem kiedy Rozmyty Pył polecił Srebrnej Gwieździe moją siostrę i ja zostałem awansowany.
Teraz moja surowa mentorka, z którą nie łączyło mnie dotychczas nic poza klanem przyszła porozmawiać... Tak zwyczajnie! Jej białe futerko i błękitne oczy... Oczy których lodowaty wyraz przerażał mnie przez cały okres treningu. Teraz miałem jednak wrażenie, że to ja ją przerażam.
- Ja... Dobrze - mruknąłem. Idiotycznie to zabrzmiało. Byłem chyba bardziej zakłopotany niż ona. 
- Tto świetnie! - zawołała. Widziałem jak iskra śmiałości w jej oku powoli wygasa. No nie...
- A tobie? - spytałem próbując odratować ten nieszczęsny dialog.
- Yyy... Nic wielkiego... Byłam na patrolu... - mruknęła. 
- Jak sobie radzisz z obowiązkami lidera? - podjąłem w końcu jakiś konkretny temat. Biała Mgła spojrzała na mnie z lekkim lękiem.
- Nie jestem przecież liderem! Nie mów tak! - zawołała drżącym głosem. - To naprawdę ciężka sytuacja... W moim klanie zastępcą nigdy nie zostawał kot tak młody, jak ja! Miałam ledwie dwadzieścia parę księżyców, kiedy Srebrna Gwiazda mnie mianowała... Teraz mam ponad trzydzieści.
Czasami nawet zapominam, jak młoda jest ta kotka. Dziesięć księżyców różnicy... No, dla niektórych może to dużo, ale komuś tak samotnemu może się to wydawać chwilą.

<Biała Mgło?>

Od Myśli

Mała kotka siedziała w legowisku. Niecierpliwie czekała na powrót rodzicielki. I tak się stał. Mina matki była niewyraźna jednak szybko się zmieniła...rozpromieniła? Chyba można było tak powiedzieć. Myśl nie wiedziała. W tej chwili obchodziło ją tylko mleczko.


*** W nocy ***

Kotka wtuliła się w ciepłą sierść matki odpychając całe rodzeństwo. Rodzicielka jednak nie pozwoliła na to. Ruchem ogona wtuliła w swe futerko także inne puchate kulki.  Myśl nie mogła tego znieść. Wstała na łapy i depcząc po rodzeństwie weszła na matkę. Wilcza Róża była w tym momencie bezsilna...musiała dać wygrać Myśli, po prostu musiała! Inaczej ani matka, ani inne kociaki z jej miotu nie wyspałyby się.  W końcu młoda zasnęła, a razem z nią inne kluski. Rodzicielka doglądała je jeszcze chwilę, aż w końcu sama przymrużyła oczy. Kiedy się obudziła brakowało kociaka- Myśli. Matka biegała po całym obozie szukając jej, ale na próżno- nie ma! W końcu poszła do Wodnej Gwiazdy.

*** Perspektywa Myśli ***

Obudziłam się koło wielkiego, czarnego kocura. Był wpatrzony we mnie. Po jego drugiej stronie leżała wcześniej  poznana przeze mnie Grad i jeszcze jakaś inna kotka. Była czarna jak kocur. Może to jego pierworodna? Nie wiem. To nie ważne! Przeciągnęłam się, ziewnęłam po czym usiadłam. Kocur zrobił to samo, a do tego kazał zrobić to jeszcze dwóm pozostałym kotką. Obie posłusznie wykonały rozkaz choć u czarnej  widać było niechęć, u Grad- przeciwnie.  Po chwili kocur dał znak i obie wyskoczyły z dziupli (później się okazało, że to dziupla). Ja zrobiłam to samo.
- Jak widzicie mamy nową!- Powiedział.
- Jestem Myśl.- Odpowiedziałam.
- Wiem.- zaczął- znam cię. Jestem twoim wujem*.- dodał. Wujem?! Jak to?! W każdym razie mój ''wuj'' zaprowadził nas nad jakiś staw. Tam wszedł do wody i pokazywał jak ''pływać''- tak to nazywał. Pływaniem.  Czarna kotka i Grad weszły za nim. Samo się wyjaśniło co mam zrobić. Po chwili dołączyłam do grupy. Woda była zimna, a wręcz lodowata, więc weszłam tylko po łapki. Z resztą wujek powiedział abym na pierwszym treningu nie wchodziła zbyt głęboko...

*** Na następny dzień ***

Dzisiaj mój wuj zabrał nas do jakiejś kotki. Jak się później okazało ma ona na imię Azalea. Jest bardzo miła! Kiedy nas spotkała długo z nami rozmawiała...a i z Kamiennym Sercem też! Potem powiedział mi, że ma na imię Kamienne Serce. Wracając do kotki; podobno ma niezbyt miłego partnera. Tak mówił wujek...A i podobno nie grzeszy inteligencją. Sama nie wiem...W końcu go nie znam. 

*** Na polowaniu ***

Kamienne Serce zabrał nas na polane. Wziął ze sobą czarną kotkę, która jak się potem okazało ma na imię Czarna Łapa i czekali w krzakach na potencjalną ofiarę.  Po kilku minutach ich oczom (i naszym) ukazała się grupa chudych zajęcy. Wujek wraz z Czarną Łapą wybiegli nagle z krzaków i rzucili się na nie łapiąc dwa. Jednak według Kamiennego Serca musimy coś zgromadzić. Udaliśmy się, więc nad rzekę. Tam wujek, Grad i Czarna Łapa stanęli przy zbiorniku wodnym. Czarna złapała dwie ryby, Grad małą płotkę, a wujek trzy średnie. Przyglądałam się temu z zaciekawieniem. Też tak chciałam, ale wiedziałam, że jestem za młoda. Kiedy Kamienny uznał, że mamy na razie wystarczająco zwierzyny- wróciliśmy. W legowisku Czarna, Kamienny i Grad odłożyli swoje zdobycze. Wtedy zaczęliśmy jeść. Dla najstarszych były zające, a dla nas po rybie.

<Czarna?> <Grad?>

*- Kłamstwo Kamiennego


Od Sowiego Szpona C.D Ciemnej Mordki

Poczułem ulgę... Nie mogłem przestać wtulać się w sierść kotki, byłem taki szczęśliwy. Nie wiem co bym zrobił gdyby odeszła, pewnie zrobiłbym to samo. Po chwili doszedłem do wniosku że musze w końcu jej to powiedzieć, wiem jak zareaguje. Pewnie powie cos w stylu ,,Wiedziałam że w końcu będziesz mój" ale dla niej warto...
-Ciemna Mordko?-zapytałem niepewnie, nie mogę przecież jej tego powiedzieć w legowisku medyka. Przecież to by było głupie!
-Tak, Sowi Szponie?- kotka dalej przytulała się do mojego pręgowanego futra.
-Mogę cie zabrać w pewne miejsce? Musze ci coś powiedzieć- mój głos nabrał pewności siebie. Wreszcie znalazłem kogoś kto będzie ze mną, mam taką nadzieje...

***W Tajemnym Miejscu Sowy***

Zaprowadziłem Ciemną na pewną polane, zdążyliśmy na zachód. Usiadłem i ogonem pokazałem kotce żeby też tak zrobiła. Siedzieliśmy tak oglądając jak słońce powoli chowa się za horyzątem, po tym jak blask znikł zdałem sobie sprawę jak długo już tutaj siedzimy. No dobra Sowi Szponie powiesz to, dasz rade...
-Ciemna Mordko?- patrzyłem jej w oczy- Czy zostałabyś moją partnerką?

<Ciemna? :3)

Od Kamiennego Serca C.D Czarnej Łapy

Złapałem małą kotkę za kark i wróciłem ze starszą i młodszą do legowiska. Szaro-biała ciągle patrzyła na czarnuszkę. Tak, no w końcu pewnie się znają. Ale, ale! Przed wzięciem młodszej ta starsza mówiła coś o tym, że ten kociak to córka lidera! Nie przejmuję się tym! Te lisie bobki z Klanu Nocy nie umieją nawet wyczuć najbardziej walącego i wroniego jedzenia, a co dopiero mnie!


*** W Legowisku ***

- Czarna Łapa?- Spytała młodsza kotka. Wyraz twarzy czarnej kici stał się...przestraszony? Nie wiem jaki, ale teraz znałem jej imię!
- A ty, młoda? Jak masz na imię?- Zapytałem.
- Jestem Grad!- Odkrzyknęła młodsza. Czarna kotka wskoczyła do legowiska, a ja wskoczyłem z Gradem.


*** Kilka wschodów i zachodów słońca później ***

Wracałem wraz z ''Czarną Łapą'' i Gradem z polowania. Czarna niosła w pysku chudego zająca, Grad małą mysz, a ja dwie ryby. Obficie jak na Porę Nagich Drzew, nie powiem, że nie. Kiedy doszliśmy do dziupli wziąłem zwierzynę od kocic. One wskoczyły pierwsze, a ja ostatni. Po wejściu od razu zabraliśmy się za jedzenie nowo upolowanej zwierzyny. Gradzik dostała rybę, a Czarna zająca. Sam wziąłem dla siebie inną rybę. No trudno...Jutro znowu na polowanie...Ah! Trzeba będzie zacząć gromadzić zapasy. W końcu muszę wykarmić siebie i dwie inne mordki. To nie będzie takie łatwe jak się spodziewałem. Potrzebnymi będzie plan. Zauważyłem iż Czarna wcale się nie zaaklimatyzowała. Wręcz przeciwnie! Jeszcze bardziej nie chce tu być! Za to Grad...Huhu...Ona chce tu być. Już niedługo nauczy się potrzebnych technik jak np. pływanie czy nawet zabijanie na różne sposoby! I to dzięki mnie!  Będę wspaniałym mentorem! Nie takim jak ten wypierdek- Błękitny Nos! Ona się nawet na Pieszczocha nie nadaje! Ale wracając do Grad- młoda ma charakterek! Idealna!

<Grad? Faworycie ty mój, Czarna? A ty...planuj ucieczkę z tego wariatkowa, bo niedługo pojawi się Myśl XD>
Ktoś nie czekał na odpis Czarnej :T ~Krysia

Od Czarnej Łapy C.D Grada

Wyszłam z wody i podążyłam za Kamiennym Sercem. Do końca dnia będę miła, więc on bez obaw zaśnie, a ja w tedy ucieknę. Świetny plan! Po paru krokach dostrzegłam małą białą kulkę z szarymi łatami. Przecież to Grad! Widziałam ją parę razy. To córka Nakrapianego Kwiatu. Teraz chętnie bym ją zabi... Chwila. O czym ja myślę? Przecież ja taka nie jestem. Nie odebrałabym życia małemu kociakowi. Nadal jest we mnie ta złość... Przestań! Przestań o tym myśleć! W końcu udało mi się skupić na czymś innym. Grad syknęła z wrogością. To by była dobra okazja, aby wrócić do Klanu Nocy.
- To kocię jest z Klanu Nocy. - powiedziałam.
Do głowy od razu mi przyszło to, aby trochę postraszyć kocura. Wątpię, że zna on stosunki kotów w moim klanie, tak więc zakłamię trochę rzeczywistość.
- Jest potomkiem naszego lidera... - podkreśliłam ostatnie dwa słowa. - ...więc na pewno będą jej szukać bardzo długo. Klan Nocy ma dużo kotów, więc wysyła kilka patroli dziennie. Przeszukują praktycznie całe tereny, dlatego prędzej czy później i tak ją znajdą. Lepiej więc, aby ją odnieść od razu do obozu. - dokończyłam.
Kamienne Serce chyba bił się z myślami. To dobrze. Może zostawi mnie w końcu w spokoju? Mam taką nadzieję. Chwilę później czarny samiec podszedł do kociaka i go złapał za kark. Kotka szarpała się, lecz na marne.
- Wracamy. - rzekł krótko.
Kiwnęłam głową. A może tak teraz uciec? Obóz jest niedaleko. Chociaż... Czy mogę tą kotkę tak samą zostawić? Przecież to nic nieznacząca kupa futra. Mój klan ma dużo kociąt. Nie! Nie zostawisz jej! Nakrapiany Kwiat cię nie zostawiła, chociaż nie musiała brać. Z opuszczoną głową podążyłam za samotnikiem. Po jakimś czasie dotarliśmy do dziupli, w której mieszka Kamienne Serce. Kocur odłożył kocię na mech i popatrzył na mnie.

<Kamienny? Grad?>

24 listopada 2016

Od Lamparciego Kroku C.D. Kwiecistej Łapy

Zatrzymałem się i położyłem zdobycze na śniegu.
- Byliśmy tak blisko granicy... - mruknąłem niepewnie. Nie lubię się usprawiedliwiać. - Patrol przechodził bardzo blisko, a nas było tylko dwoje. Gdyby był z nami jeszcze ktoś nie musielibyśmy uciekać. Rozumiesz chyba... Sam bym cię nie obronił...
- Nie mieliby prawa nas zaatakować! - upierała się Kwiecista Łapa. Ojejku! Jaka ona jest uparta!
- Nie wszystkich wojowników obchodzi taki drobiazg! Dwie długości ogona w tę, czy w tamtą stronę naprawdę nie robi różnicy. Gdybyś była wojownikiem nie upierałabyś się przy tak bzdurnej sprawie!
Kotka mruknęła coś pod nosem, ale na tyle cicho, że nie zrozumiałem. Ruszyła dalej, więc zebrałem piszczki i udałem się za nią. Gdy dotarliśmy do obozu od razu pobiegła do swojej mentorki. 

~Kilka wschodów słońca później~
Chłód Pory Nagich Drzew uderzył na dobre. Wojownicy mieli co raz większe problemy z pożywieniem, a medykom brakowało lekarstw. Co gorsza Waleczne Serce zachorował. Pamiętam ten dzień, jak przez mgłę. Kiedy ten wielki wojownik, zastępca z Klanu Burzy porzucił swe stanowisko.
- Waleczne Serce, czy pragniesz porzucić funkcję wojownika i zostać członkiem starszyzny? - spytała wówczas Srebrna Gwiazda.
- Tak - westchnął kocur.
- Klan Burzy docenia to, co robiłeś dla niego. Byłeś świetnym wojownikiem i zastępcą. Wzywam Klan Gwiazdy, aby dał ci teraz wiele księżyców odpoczynku - zakończyła liderka.
Potem wybrała Białą Mgłę nowym zastępcą. Niewiele później mianowała mnie i moja siostrę uczniami, a tata opuścił klan. To bolało chyba najbardziej.
- Teraz jesteście uczniami Klanu Burzy - mówił ojciec. - Nie muszę się już wami opiekować, teraz możecie robić to sami. Jestem taki dumny.
- Dlaczego odchodzisz? - spytałem. - Czemu nie chcesz z nami zostać?
- Klan Nocy dał mi życie, wychował mnie i otaczał zaufaniem, które na własne życzenie sobie odebrałem - westchnął. - Już jestem w ich oczach zdrajcą, gdyż zabiłem swojego ojca. Nie chcę pogłębiać tego uczucia...
- To czemu chcesz nas zostawić? - spytała wtedy Mysia powstrzymując łzy. - Czy nie możemy iść z tobą?
- Nie. Wasze miejsce jest wśród wojowników. A nikt nie otoczy was taką miłością, jak Klan Burzy. Bądźcie lojalni i pamiętajcie - musicie chronić bliskich waszym sercom.
Tata... Już nigdy więcej go nie spotkałem. Powiedział nam, zanim odszedł, że będzie czekać. Czekał. Ale my przyszliśmy zbyt późno... To takie niesprawiedliwe! Przeklęty morderca! Zginie za to, co zrobił mojemu ojcu! Nie miał najmniejszego prawa! To okropne stracić tych, których się kocha. Byłem zbyt młody by zrozumieć śmierć matki, bardziej przeżyłem to, co stało się ojcu... A gdyby coś miało się wydarzyć z moją siostrzyczką? Nigdy bym sobie tego nie wybaczył!
Nie do końca jestem świadom swoich uczuć. Sam nie wiem, co mną włada? Czy to żal? Tęsknota? Nie wiem. Jakaś dziwna pustka, która ogarnia mnie od wewnątrz i pożera. Coś, czego nie potrafię wypełnić.
Mijał czas.
Lawenda... Och! Jaka słodka to istota! Urocze maleństwo; podobna do swojej starej matki. Nikogo nie zaskakiwała ilość kociąt. Srebrna Gwiazda jest już taka wiekowa... Ale przy tych maluchach odmłodniała. Wygląda żywiej niż kiedykolwiek. Stała się mniej drobiazgowa i bardziej skupia się na prostych problemach jej dzieci. To nie jest już nasza władcza liderka. Teraz liderem jest Biała Mgła, choć każdy boi się głośno mówić, że chyba nie odda tej roli.
Jak wygląda nasza sytuacja? Według mnie całkiem znośnie. Żadne wojny nie dręczą lasu. Ostatnim razem nasz patrol i patrol Klanu Wilka wręcz się zderzyły nosami; do niczego jednak nie doszło. Choć Pora Nagich Drzew trwała w najlepsze nikt nie rzucał się nikomu do gardła. Wyraźnie nigdzie nie brakowało pożywienia, a klanom żyło się godnie.
Najcięższy okres już za Srebrną Gwiazdą. Wszyscy dziękowali Gwiezdnym, że nikt nie zwracał uwagi na jej ciągłą nieobecność na patrolach, a na zebraniu na okrągły brzuszek. Nikt nie może wiedzieć, że lider Klanu Burzy jest niedysponowany. Od razu by nas zaatakowali. Miałem jednak dziwne wrażenie, że pozostałe Klany przeżywają podobny kryzys... Biała Mgła wróżyła świetną Białą Gwiazdę... Och! Nie powinienem tak myśleć! Jeszcze zbyt wcześnie! Srebrna Gwiazda, choć ma ponad sto księżyców dopiero teraz jest w kwiecie wieku. Skąd jednak przeczucie, że zamarznie, jak niektóre kwiaty powitane przez nagłą porę nagich drzew? Nie! Myśl o odejściu Srebrnej Gwiazdy byłaby nie do zniesienia!
Waleczne Serce mimo długiej i wytrwałej walki z chorobą zmarł. Choć Królicza Skóra i Kwiecista Łapa robiły wszystko co w ich mocy to jego wiek przegrał ostatnią bitwę. Ciężki był to dzień dla Klanu Burzy. Podobno odchodząc do Klanu Gwiazdy wyszeptał imię "Beżowa...", a Rozmyty Pył i medyczka pogrążyli się w rozmyślaniach, czy ujrzał on ich matkę, czy może zmarłą siostrę? A może obie? Choć uczono mnie wiary w Klan Gwiazdy ciężko mi wierzyć, że coś jest po śmierci. Podobno przodkowie ukazują się medykom; nie jestem jednak jednym z nich. Pozostaje mi tylko trwać w przemyśleniach. Czy kiedy umrę spotkam moich rodziców? I zmarłą siostrzyczkę?... Sreberko? Tak. To chyba to imię.
Nigdy nie rozmyślałem o siostrze. Wiedziałem o niej tak niewiele... Była ode mnie starsza, a tata obiecał, że najstarsze kocię zabierze do Klanu Nocy. Nie mógł zabrać nas wszystkich, by nie wzbudzać podejrzeń... Kiedy ojciec zdradził jego córka została zabita. Niemal na pewno.
Ciężki jest los naszych klanów. Nastała z pewnością Nowa Era. I choć wielu tak młodych jak ja może tego nie odczuwać, to starzy widzą na pewno: mamy Erę Niepewności.

Od Wilczej Róży C.D Wodnej Gwiazdy

Stałam jak osłupiała. Patrzyłam na Lidera. Zalewał się łzami. Ojciec go nawiedza? Nawet jeśli to nie prawda to wypadałoby mu wybaczyć. Poza tym, kłamałby, a przy tym płakał? No właśnie raczej nie. Usiadłam koło Wodnej Gwiazdy i...no...wtuliłam się w jego sierść. Nie był to przytulas miłości. Tylko taki przyjacielski. Kocur przestał płakać i trzepnął  głową po czym zadał pytanie:
- Pomogłabyś mi z nim? Nie dam już rady.
W moich oczach zabłysło współczucie. Nie chciałabym znaleźć się w takiej sytuacji jak on. Skoro to się jeszcze pogorszyło od czasu mianowania to co będzie za kilka księżyców?! Nie! Tak nie może być! Muszę mu pomóc! Po chwili odpowiedziałam:
- Oczywiście, Wodna Gwiazdo. Zrobię wszystko co w mojej mocy.


<Wodny? Idę liczyć opka :/>

Od Ciepłej Pieśni C.D Wieczornego Blasku

   Wstała. Właśnie nastał ranek. Niektóre koty jeszcze spały, inne krzątały się po obozie. Obróciła głowę. Nie było Wieczornego Blasku. Mogła pozbierać myśli.
   Nie wychodziła z obozu. Ruszyła w stronę zacienionego gąszczu-tam nikt nie zobaczy jej, chyba że postanowi się zbliżyć. Położyła się, i schowała głowę. Teraz potrzebna jest jej cisza. Absolutna.
   Zakochała się.  W Wieczornym. Czarno-biały kocur od ich pierwszego spotkania dbał o nią i zawsze znajdował dla niej czas. Dla niej, zwykłej, pospolicie przeciętnej kotki, która jest słabsza od większości wojowników w Klanie Nocy. Dla niej, która ciągle jest wykorzystywana- tak nie może być! Jest przecież wojowniczką, nie pieszczoszkiem! Brawo, robisz postępy.-szepnął jej w głowie matczyny głos. Ale jak mu to powiedzieć? Jak mu wyznać, ze go kocham?-zapytała. Nie ma prostszego sposobu niż powiedzieć.-odpowiedziała. Albo lepiej. Poproś o wypad nad jakieś piękne miejsce, a potem dasz się ponieść.-dodała po chwili.
-Jak to "Dać się ponieść"? Emocjom?
-Zależy, czy tego chcesz.
-No dobrze. Zrobię tak.-szepnęła, już nie w głowie a w zaroślach. Jednak otępiała siedziała tam przez cały dzień, nic nawet nie jedząc. Obmyślała strategię na dzień jutrzejszy. Bo w końcu, chcieć to móc, c'nie?

<Wieczór? Trochę zagmatwane, ale zabierz ją gdzieś gdzie jest fajnie ^^>

Od Wodnej Gwiazdy CD Wilczej Róży

Wilcza Róża zabrała kociaka. A potem kotka zadała to pytanie. Poczuł, że nie może tego już dłużej w sobie chować. To go niszczyło psychicznie. Jakkolwiek powstał, ojciec powinien interesować się losami swojego kocięcia i chociaż trochę mu pomagać. Kamienny Pazur jeszcze nigdy nie dał mu wsparcia. Mimowolnie łzy napłynęły mu do oczu. Wodny nie wytrzymał i wybuchnął płaczem.
- J-ja nie chciałem! To nie byłem ja! - uniósł przednie łapy i zarzucił Wilczej na plecy, co wyglądało mniej więcej jak przytulanie - Wilcza Różo ja... ja...
Kotka ze złością w oczach wyszarpała mu się. Jednak w tym gniewie było jeszcze coś... smutek? Lider westchnął.
- Pomóż mi, Wilcza Różo. Ja nie daję rady. Może wiesz o tym, że moim ojcem nie jest Czarna Gwiazda, a Kamienny Pazur. On... on mnie wykańcza. Nie byłaś na zgromadzeniu, ale on wtedy przejął kontrolę. Zrobił ze mnie pośmiewisko. Zaatakowałem Jelenią Gwiazdę, problem w tym, że to nie byłem ja. Gdy zostałem przywódcą, to się jeszcze nasiliło. Czasami przejmuje kontrolę nawet we śnie... Ja... Wilczko, tak bardzo cię przepraszam! - kocur runął na ziemię, a morze łez ponownie wylało się z jego miętowych oczu. - Obiecuję ci, że zaopiekuję się twoimi kociętami! Nie chcę być jak mój ojciec!
<Wilczko?>

Od Śnieżynki

Wyszłam przez dziurę w kociarni, a później się zgubiła... Nie było już odwrotu, nie wiedziała jak wrócić, była zdana na los. Po dłuższej chwili błąkania się i wzywania pomocy dostrzegłam dwa koty. Nie należały do Klanu Nocy. Podeszły do mnie. Brązowy to samiec, a biała to samica. Rozmawiali między sobą. Patrzyłam na nich błagalnie. Nareszcie kotka chwyciła mnie i zaczęli iść. Wyglądali na przyjaznych. Kiedy doszli zobaczyłam ich legowisko. Było dość przytulne. Oby zastąpili mi Klan Nocy. Kotka zachęcała mnie do zjedzenia ryby. Po chwili patrzenia na martwe zwierzę zaczęłam powoli brać kęsy i ją zjadać. Kiedy się najadłam zasnęłam.
Byłam już z nimi kilka dni. Ta kotka to Azalea, a kocur to Płomienna Pieśń. Napewno zastąpią mi Nakrapiany Kwiat i będę miała... 'zastępczego' ojca?

<Ktoś z KN?>

Od Grada C.D Kamiennego Serca

Nie dość że te kupy futra, wkurzały ją na maksa, to teraz otworzyły oczy i były, dosłowni, WSZĘDZIE! Najgorsze było to że Myśl upodobała sobie ją jako mech. Nie ważne ile razy ją gryzła, trzepała łapą czy skarżyła się matce  to i tak wracała! Jak bumerang!
Po raz setny odepchnęła białą kulkę, po czym wybiegła jak najdalej od tego czegoś, co nie zasługiwało na jej uwagę. Wszyscy spali, no prawie. Wszyscy prócz niej i Pioruna, który obudzony gniewnym burczeniem siostry ruszył za nią. Czarno-biała kotka, nieświadoma tego że śledzi ją jej wścibski braciszek, ruszyła przed siebie. DALEKO Z TOND! Gdy dotarła na skraj obozu, rozejrzała się uważnie. Dostrzegła swojego brata i posłała mu gniewne spojrzenie. Ten zatrzymał się gwałtownie i ruszył pędem do kociarni. Parsknęła. Poszedł się poskarżyć, ale nim zdoła obudzić Nakrapianą ona będzie daleko od tych wnerwiających kukieł! Przeskoczyła przez Granicę Zakazaną Kociakom, i ruszyła przed siebie. Przecież nie było tu nic strasznego!
Przeszła spory kawałek, nieświadoma tego jak bardzo się oddaliła się od obozu. Była niedaleko rzeki. Przynajmniej tak sądziła, bo słyszała szum wody. Pomiędzy wyschniętymi dostrzegła ruch. Dwa czarne koty patrzyły w jej stronę. Gradusek nastroszyła sierść, obniżając nieco głowę zasyczała. Wyglądało to komicznie.
-CZEGO TU SZUKACIE?!-Wrzasnęła strosząc ogon, który wyglądał teraz jak szczotka do klozeta.
<Czarna? Kamienny? Zabierajta Grada i w nogi. Jak się dowie że Czarna jest w "zmowie" z Kamiennym to będzie też chciała>

23 listopada 2016

Od Wilczej Róży C.D Wodna Gwiazda

*** Kilka dni po wyzdrowieniu Wilczej***

Wyszłam z kociarni. Moja Myśl się znalazła, ale teraz wywędrowała Wspomnienie! Ni było mnie przez pierwszy księżyc ich życia*! Nawet nie wiem jaką sierść ma moja pierworodna. Te myśli mnie zadręczały, aż nie zobaczyłam buro-białej, młodej kotki siedzącej przy Liderze. Oczy miała takie jak on- miętowe. Plamy na jej futerku Miały taki sam odcień. To nie możliwe! On to zrobił? Nie! Na pewno nie! Chociaż...Wszystko na to wskazywało...Oczy...Futerko...A nawet jego ostatnio zaobserwowane przeze mnie nastawienie do moich kociąt. Ale po co miałby to robić? Dlaczego?
- Wspomnienie!- Krzyknęłam. Młoda obróciła się, a ja podeszłam, wzięłam ją delikatnie za skórkę na karku i zaniosłam do kociarni po czym wróciłam do Lidera. Chciałam porozmawiać z nim na osobności.
- Czy moglibyśmy porozmawiać na osobności?- Spytałam.
- Dobrze- Odpowiedział i poszedł za mną.
- Czy to ty jesteś ojcem moich kociąt?


<Wodny? Odpisz jak nie będziesz już miała nieobecności ;-;>

Od Czarnej Łapy C.D Kamienne Serce

Co ten pajac wyprawia?! Ciągle mnie tłucze i tłucze. A później co? Jak gdyby nigdy nic daje mi jedzenie! Po chwili namysłu wzięłam zwierzę i zaczęłam jej jeść. Nie byłam głodna, ale cóż poradzić? Ten tyran uważa mnie za jakiegoś śmiecia, którym można pomiatać na prawo i lewo. Grrr. Muszę zaplanować ucieczkę. Z tego, co udało mi się zauważyć, wywnioskowałam, iż jestem od niego szybsza, tak więc mam lekką przewagę. Kocur ukradkiem spojrzał na mnie.
- Kamienny Pazur. Masz mnie tak nazywać. - rzekł nagle.
Skinęłam głową. Specjalnie przeciągałam swoje kęsy, aby jak najszybciej dotrzeć do wieczornej pory, choć wiedziałam, że i tak tego nie przyspieszę. Kamienny Pazur wstał i przeciągnął się.
- Chodź! - nakazał surowym głosem.
Przełknęłam ślinę i zeskoczyłam za nim. Samotnik powędrował w stronę rzeki. O nie... Przecież jest środek pory nagich drzew! Co on sobie myśli?! Przecież Płomienna Pręga niedawno zachorował właśnie przez łowienie ryb. Cóż... Na prawdę miałam dużo determinacji do tego, aby od niego uciec. Minęło wiele bić serc, a my dotarliśmy tuż nad wodę. W tym miejscu lodu nie było, ale wiedziałam, iż przezroczysta ciecz jest bardzo zimna.
- A teraz właź do wody. - powiedział.
- Phi! Kpisz sobie ze mnie? Nie wejdę tam za nic. - zaprzeczyłam.
Podejrzewałam, że nie skończy się to za dobrze. Kamienne Serce warknął coś pod nosem, po czym wziął głęboki wdech dla uspokojenia.
- Słuchaj. Jesteś na mnie skazana. Możemy robić wszystko po dobroci albo z użyciem siły. Tylko od ciebie zależy to, jak bardzo cię zaboli. - wytłumaczył.
- Jesteś kotem o lisim sercu. Za nic cię nie będę słuchać! - odkrzyknęłam.
Machnęłam wściekle ogonem. Wojownikowi najwyraźniej nie spodobała się moja reakcja. Podszedł do mnie i złapał za kark, a następnie wrzucił do wody. Zadrżałam z zimna. Tutaj było o wiele głębiej niż tam, gdzie łowiłam ryby ze Srebrnym Pyskiem. Niestety nie umiałam pływać, a ledwo co dosięgałam łapami do podłoża.
- Nauczę cię pływania! - powiedział z dumą, lecz nie wszedł do wody.
Machałam szybko łapami, zbliżając się w powolnym tempie do brzegu. Niestety Kamienny Pazur zanurzył się delikatnie i odepchnął mnie jeszcze głębiej; tam, gdzie grunt znacznie spada. Zanurzyłam się całkiem w wodzie i zaczęłam opadać na dno. Moje starania były na nic. Czy... Czy ja tak skończę? Gwiezdni, czy to jest kara? Za... No właśnie nawet nie wiem. Może za to, że jestem taka słaba? Już prawie nic nie czuję. Bezwładnie opadam coraz niżej i niżej. Zamknęłam oczy. A może to i lepiej? Mam tylko jednego kota, któremu mogę zaufać, ale oddalam się coraz bardziej od niego. On woli Malinowe Futerko. A co, jeśli będzie miał z nią kocięta? Zajmie się tylko nimi, a o mnie zapomni... Jestem bezużyteczną kupą futra. Nagle ujrzałam światło, a przede mną ukształtowała się sylwetka kotki. Nie mogłam dostrzec kolorów. Wszystko było czarne i tylko świecący kontur tajemniczej postaci był dostrzegalny w nicości. Jej oczy były całkowicie białe.
- Czarna Łapo... Uwierz w siebie. Każdy kot jest ważny dla klanu; nawet ty. Nie ważne jak silna czy szybka jesteś. Twoje cierpienia zostaną wkrótce wynagrodzone. - rzekła.
Przez dwa bicia serca udało mi się dostrzec mnie z jakimś innym kotem. Nagle jednak otworzyłam oczy i powróciłam do świata żywych. Znajdowałam się na ziemi. Czułam przeszywające mnie zimno. Ujrzałam nade mną czarnego kocura.

<Kamienne Serce?>

Od Gromowego Ogona

 Kruczy Wąs wyszedł z legowiska. Usiadłem koło Trującego Bluszczu zachowując dystans. Kotka spała, ale ja i tak miałem wrażenie, że mnie zaatakuje. Chyba będę musiał nauczyć się bardziej ufać innym. No cóż...nikt nie jest idealny. Czekałem licząc zioła...Bo co miałem robić? Kruczy Wąs wyszedł po kolejne zioła, Trujący Bluszcz...Em...Z nią się raczej nie dogadam. Moja uczennica była jedynym kotem z którym (oprócz Kruczego Wąsa) lubiłem rozmawiać.


*** Kilka godzin później ***


  Wyjrzałem z jaskini. Na zewnątrz truchtał Kruczy. W pyszczku trzymał kocimiętkę. Miał wesoły wyraz pyszczka. No tak...Działanie kocimiętki jest nieuniknione. Dałem mu znak ogonem, aby wszedł. Zrobił to i odłożył zioła na kamień po czym zaczęliśmy konwersacje, podczas której nie zauważyłem, że Trujący Bluszcz ruszyła się z miejsca. Spostrzegłem to dopiero kilka minut później. Spanikowany poprosiłem Kruczego Wąsa, aby pomógł mi jej szukać. Szukaliśmy jej na prawdę długo, aż Kruczy wpadł na pomysł, że może być w składziku. Weszliśmy tam. Rzeczywiście. Owijała swoją łapę pajęczyną. Widząc nas zrobiła wielkie oczy.  


<Kruczy?>


Od Kamiennego Serca C.D Czarnej Łapy

- Stałem pochylony nad czarną kotką. No tak. W tym debilnym Klanie Nocy to nawet pływać nie uczą! Kotka odkaszlnęła wodę i krzyknęła:
- Chcesz mnie zabić?!- Spojrzałem na nią i spokojnie odpowiedziałem.
- W takim razie wejdź po kostki.- Czarna otrzepała się z wody i wstała po czym weszła, a ja za nią.
- Więc teraz nauczę cię pływać- Rzekłem i wszedłem jeszcze głębiej. Młoda ruszyła za mną. Oderwałem łapy od gruntu i zacząłem pływać w kółko. Machnąłem ogonem. Młodzik chociaż niechętnie to w końcu weszła głębiej. Zaczęła machać łapkami. Podpłynąłem do niej i znowu zaprezentowałem jak pływać. Po chwili usłyszałem miauczenie. Wyszedłem z wody i dałem znak czarnej, aby też tak zrobiła. Byliśmy na terenach jej D A W N E GO Klanu- Klanu Nocy. Skierowaliśmy się w kierunku miauczenia. Po chwili moim oczom ukazała się mała kotka. Była mała. Może jakieś 3-4 księżyce.


<Czarna?> <Grad?>