- U mnie? W porządku. Nadal nie do końca przyzwyczaiłam się do tych nowych terenów, ale mam nadzieję, że tutaj będzie lepiej. Ty tego oczywiście nie możesz pamiętać, bo wtedy cię nie było, ale tamte dawne tereny czasami były pełne niebezpieczeństw. Psy, dwunogi, lisy i wiele innych. Nie mówię oczywiście, że tu ich nie ma, ale może jest ich mniej? - powiedziała. Naprawdę miała taką nadzieję. Nie chciałaby, żeby ktokolwiek z tego Klanu zginął tak, jak jej ojciec i prawie zginęły ona z Kryształową. Nadal czuła przez to co się stało chęć do rzucenia się na każdego psa, jakiego chociaż wyczuje lub usłyszy.
Miodowa lubiła Klona, tak jak resztę jego rodzeństwa, ale nie myślała o tym, że mógłby uważać ją za ładną. Tak naprawdę nie szukała partnera i do jej marzeń nie należało posiadanie go. Tak samo nie zależało jej na posiadaniu kociąt. Ale może to się kiedyś zmieni? Nie wiedziała.
- Chyba wszystko w porządku. Nie widuję ich wszystkich codziennie, ale nie sądzę, żeby było im źle. - odpowiedziała. Nowe tereny tak naprawdę, choć nadal nie do końca się do nich przyzwyczaiła, bardzo jej się podobały. Nie chciałaby, żeby znów musieli zmieniać miejsce obozu. Ale kto wie, co mogłoby się wydarzyć...
- Jak często chodzicie zbierać nowe zioła? I gdybyś kiedyś poszedł, mogłabym też iść i zobaczyć, jak to jest? Może chociaż trochę bym się o tym dowiedziała. Oczywiście, jeśli to nie problem. - miauknęła. Dodatkowo wiedziałaby, po czym najlepiej nie chodzić, bo mogłoby przydać się medykom.
Klon?
Miodek zapomniała to pod koniec napisać i przypomniała sobie następnego dnia wieczorem, czemu nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz