Ten kto to zrobił odpowie mi za to! Skoro to samotniczka mogła być z plemienia. Jeżeli tak jest, to pozabijam ich wszystkich, co do jednego. i wszystkich którzy od nich będą pochodzili. Spojrzałem na Morningdew ze smutkiem. Czemu nie potrafię uronić choć jednej łzy? Poszedłem powoli do miejsca gdzie była reszta maluchów. W kącie leżał zakrwawiony kłębuszek sierści. Longkit... Podszedłem czując, że mam łapy jak z waty. Byłem jednocześnie sztywny jak i dziwnie rozluźniony. Położyłem się przed ciałem kociaka i dotknąłem zimnego brzuszka Long. Ścisnąłem zęby i wtedy łza popłynęła po moim pyszczku. Polizałem jej futerko. Ten metaliczny smak i jednocześnie słodki i delikatnie drażniący zapach krwi. Niedługo później kilka kotów pojawiło się w wejściu. Podeszła do mnie Frostedfern.
- Przepraszam... - powiedziała cicho. Szybko otarłem łzę i wstałem.
- Wiesz czy ta samotniczka mogła być z Plemienia Krwawego Księżyca? - zapytałem znów z kamienną miną.
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że nie. Tamci samotnicy nie są raczej tacy głupi i nie narażaliby się na gniew jakiego kolwiek klanu. - odpowiedziała szybko. W głowie miałem tylko jedną myśl: Odnaleźć tą która to zrobiła i zemścić się. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech by trochę się uspokoić. Po chwili jednak ruszyłem jak strzała do wyjścia i zniknąłem z oczu klanu. Popędziłem na tereny nie zajmowane przez żadnego z klanów. Do plemienia. Nie znam nikogo z jego członków. Kiedy byłem już wystarczająco daleko od klanów zatrzymałem się. Zacząłem drapać w najbliższe drzewo. Wyłączyłem się na chwilę nie wiedziałem co robię. Nie wiedziałem co wokół mnie się dzieje. Po chwili coś mnie trąciło wyrywając z kojącego 'snu'. Spojrzałem na to 'coś', była to kotka, wydawała mi się dziwnie znajoma, a jej sierść połyskiwała na biało, choć miała złotawy odcień.
- Witaj. - powiedziała. Jednak wtedy zobaczyła gwiazdę na moim czole i jakby nie wiedziała co powiedzieć. - Jesteś liderem? - zapytała. Kiwnąłem głową. Jej głos mnie uspokajał, nie wiedziałem o się dzieje, ale czułem się jak w transie... zupełnie jakbym rozmawiał z gwiezdnymi, ale to działo się na prawdę. - Więc czemu nie jesteś ze swoim klanem? - zapytała. Wtedy poczułem, że mogę jej wszystko powiedzieć.
- Chcę pobyć sam... - powiedziałem cicho.
- Twa rzeka została splamiona krwią. Dopilnuj by nie stało się to ponownie. - powiedziała tajemniczo. - Wróć nim będzie za późno! - dodała. Spojrzałem w kierunku klanu. Potem znowu w kierunku kotki, ale jej już nie było. Jakby rozpłynęła się w powietrzu. Usiadłem i zacząłem myśleć nad tym co powiedziała i skąd wiedziała co gwiezdni dziś mi powiedzieli. Nim się obejrzałem minęło sporo czasu. Zaraz, ona kazała mi szybko wracać. Pognałem z powrotem do obozu. Tuż przed wejściem zatrzymałem się. Nie rozumiem już niczego, muszę iść do Księżycowego Kamienia i porozmawiać z Klanem Gwiazd. Tam zastałem Morningdew z Waterkit'em, Bluekit'em i Eveningkit'em. Reszta była w jaskini w której leżało ciało Longkit. Nie było tylko naszej medyczki. Podszedłem do Morningdew.
- Gdzie jest Frostedfern? - zapytałem lekko zaniepokojony.
- Poszła poszukać cię. - powiedziała. Odwróciłem się i zacząłem chodzić nerwowo. Nie, to nie może być prawda. Ta kotka nie mogła przewidzieć co się stanie. Teraz już rozumiem co miała na myśli mówiąc "...Dopilnuj by nie stało się to ponownie". Muszę szybko ją odszukać! - pomyślałem. Wskoczyłem na kopiec i zawołałem wszystkich.
- Dziś spełniła się przepowiednia. Martwię się, że może się powtórzyć więc niech wszyscy wojownicy ruszą w poszukiwaniu Frostedfern. - zawołałem i szybko ruszyłem ku wyjściu z resztą.
Po długim czasie bezowocnych poszukiwań poddałem się. Wróciłem do obozu, a tam czekała na mnie smutna wiadomość. Znaleziono ciało naszej medyczki wśród głazów z lawiny. Boję się o przyszłość naszego klanu. To może być początek końca...
<Morningdew?>
- Przepraszam... - powiedziała cicho. Szybko otarłem łzę i wstałem.
- Wiesz czy ta samotniczka mogła być z Plemienia Krwawego Księżyca? - zapytałem znów z kamienną miną.
- Nie wiem, ale wydaje mi się, że nie. Tamci samotnicy nie są raczej tacy głupi i nie narażaliby się na gniew jakiego kolwiek klanu. - odpowiedziała szybko. W głowie miałem tylko jedną myśl: Odnaleźć tą która to zrobiła i zemścić się. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech by trochę się uspokoić. Po chwili jednak ruszyłem jak strzała do wyjścia i zniknąłem z oczu klanu. Popędziłem na tereny nie zajmowane przez żadnego z klanów. Do plemienia. Nie znam nikogo z jego członków. Kiedy byłem już wystarczająco daleko od klanów zatrzymałem się. Zacząłem drapać w najbliższe drzewo. Wyłączyłem się na chwilę nie wiedziałem co robię. Nie wiedziałem co wokół mnie się dzieje. Po chwili coś mnie trąciło wyrywając z kojącego 'snu'. Spojrzałem na to 'coś', była to kotka, wydawała mi się dziwnie znajoma, a jej sierść połyskiwała na biało, choć miała złotawy odcień.
- Witaj. - powiedziała. Jednak wtedy zobaczyła gwiazdę na moim czole i jakby nie wiedziała co powiedzieć. - Jesteś liderem? - zapytała. Kiwnąłem głową. Jej głos mnie uspokajał, nie wiedziałem o się dzieje, ale czułem się jak w transie... zupełnie jakbym rozmawiał z gwiezdnymi, ale to działo się na prawdę. - Więc czemu nie jesteś ze swoim klanem? - zapytała. Wtedy poczułem, że mogę jej wszystko powiedzieć.
- Chcę pobyć sam... - powiedziałem cicho.
- Twa rzeka została splamiona krwią. Dopilnuj by nie stało się to ponownie. - powiedziała tajemniczo. - Wróć nim będzie za późno! - dodała. Spojrzałem w kierunku klanu. Potem znowu w kierunku kotki, ale jej już nie było. Jakby rozpłynęła się w powietrzu. Usiadłem i zacząłem myśleć nad tym co powiedziała i skąd wiedziała co gwiezdni dziś mi powiedzieli. Nim się obejrzałem minęło sporo czasu. Zaraz, ona kazała mi szybko wracać. Pognałem z powrotem do obozu. Tuż przed wejściem zatrzymałem się. Nie rozumiem już niczego, muszę iść do Księżycowego Kamienia i porozmawiać z Klanem Gwiazd. Tam zastałem Morningdew z Waterkit'em, Bluekit'em i Eveningkit'em. Reszta była w jaskini w której leżało ciało Longkit. Nie było tylko naszej medyczki. Podszedłem do Morningdew.
- Gdzie jest Frostedfern? - zapytałem lekko zaniepokojony.
- Poszła poszukać cię. - powiedziała. Odwróciłem się i zacząłem chodzić nerwowo. Nie, to nie może być prawda. Ta kotka nie mogła przewidzieć co się stanie. Teraz już rozumiem co miała na myśli mówiąc "...Dopilnuj by nie stało się to ponownie". Muszę szybko ją odszukać! - pomyślałem. Wskoczyłem na kopiec i zawołałem wszystkich.
- Dziś spełniła się przepowiednia. Martwię się, że może się powtórzyć więc niech wszyscy wojownicy ruszą w poszukiwaniu Frostedfern. - zawołałem i szybko ruszyłem ku wyjściu z resztą.
Po długim czasie bezowocnych poszukiwań poddałem się. Wróciłem do obozu, a tam czekała na mnie smutna wiadomość. Znaleziono ciało naszej medyczki wśród głazów z lawiny. Boję się o przyszłość naszego klanu. To może być początek końca...
<Morningdew?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz