tw - niezdrowa relacja
Mroczna Wizja spojrzała na kotkę, prostując się instynktownie.
– Witaj, Makowy Nowiu – odparła cicho niepewna, czego kotka może od niej chcieć po tak długim czasie. Rozmówczyni odetchnęła cicho i wzrok wbiła w drogą kotkę.
– Jest mi bardzo przykro z powodu twojej straty – zaczęła na początku, po czym szybko dodała: – Wiem, że pewnie teraz nie chcesz, by inni ci tak mówili i możesz chcieć być sama... Miałam tak samo – mruknęła i spuściła wzrok. – Ale mimo to, chciałam ci to powiedzieć... – nastała chwila ciszy. – I jeszcze jedno – znów otworzyła pysk, by się odezwać. – Ja nie wiem, czy dobrze to zrozumiałam... Wiele się działo przez ten czas. Ale chyba miałaś rację i ja widzę to dopiero teraz, gdy już nie mam przy kim "nie uciekać" przed sobą – westchnęła i znów spojrzała na rozmówczynię. Po chwili się spięła, a Mroczna Wizja nie do końca wiedziała dlaczego. Spojrzała na nią przeciągle.
– Jesteś jeszcze młoda i mądra. Wiedziałam, że to zrozumiesz, ale zdziwiłam się, że zajęło ci to tyle czasu – powiedziała spokojnie. – Cieszę się z tego powodu. – Mroczna Wizja leciutko otarła się o Makowy Nów, niepewna, czy kotka chce takiej interakcji. Poczuła, że Makowy Nów się spięła. Może nie powinna jej dotykać. Jednak nie odsunęła się ani nie zaprotestowała, co córka Błękitnej Gwiazdy uznała za dobry znak.
– Ja chyba też – mruknęła tylko. Mroczna Wizja uśmiechnęła się lekko. Nie przywykła do uśmiechania się, zwłaszcza po śmierci Błękitnej Gwiazdy.
– Czy to wszystko, co chciałaś mi powiedzieć? – zapytała.
– Tak, to wszystko – powiedziała Mrocznej Wizji. Powoli wstała i chyba chciała odejść, jednak się zatrzymała. Odwróciła się jeszcze do Mrocznej Wizji i dotknęła lekko jej ucha. Mroczna Wizja z zaskoczeniem poczuła jej dotyk. Jej oddech był ciepły, delikatny. Nagle zrobiło jej się gorąco. Chciała, żeby Makowy Nów dotknęła jej jeszcze raz. Poczuła, że twarz oblewa jej się rumieńcem, a serce zaczyna szybciej bić.
– Em... Dziękuję – powiedziała jeszcze i odwróciła się. Mroczna Wizja patrzyła pusto na miejsce, gdzie przed chwilą siedziała druga kotka. Gdzie powinna siedzieć cały czas. Głupia Nocny Kwiat je rozdzieliła. Tak to wybaczyłyby sobie wcześniej. Każdy popełnia błędy, prawda? Na pewno nie wygoni Makowego Nowiu z klanu, kiedy zostanie liderką. Jej łapy były tak gorące, jakby stąpała po rozgrzanej drodze grzmotu. Makowy Nów była ładna, była śliczna. Drobna, delikatna… Dlaczego tak szybko odeszła? Teraz już paliło ją całe futro, a żołądek ścisnął się, kiedy patrzyła na kotkę, z którą przed chwilą rozmawiała. Może powinny rozmawiać częściej?
***
Mroczna Wizja wstała i wyszła z legowiska wojowników. Słońce powoli wstawało, w obozie budziły się pierwsze koty. Czarna kotka ogarnęła wzrokiem polanę otoczoną krzewami. To wszystko było jej. To były jej koty. Ufały jej, a ona ufała niektórym z nich. Nie była jej liderką, ale większość z nich i tak się jej słuchała, jako mistrzyni. Czuła, że już poukładała sobie życie po śmierci ojca. Polowania znów jej wychodziły, a przynajmniej te, które odbywały się przed świtem i po zachodzie słońca. Mistrzyni ułożyła już sobie plan treningów, patroli, w których zamierza uczestniczyć i wiele innych. Jej myśli już nie błądziły, a przynajmniej nie tak często jak kiedyś. Życie stawało się znowu… normalne. Dwunożni zabrali ze sobą wszystko, co należało do klanu wilka. Zabrali jej ojca i inne koty. Jednak ni odebrali jej woli walki. Wciąż była Mroczną Wizją. Pomści tatę, a Wieczorna Mara uczyni ją zastępczynią… może. Szczerze mówiąc, po śmierci ojca coraz bardziej ją to obchodziło. Poczuła, że obok niej siada jej była mentorka, Zaranna Zjawa, albo też Zjarana Dżdżownica.
– Co cię trapi, Mroczna Wizjo? – zapytała. Młodsza kotka zacisnęła powieki.
– Czy go zawiodłam? – zapytała cicho.
– Błękitną Gwiazdę? – domyśliła się wojowniczka. Mroczna Wizja pokiwała głową.
– Powinnam być teraz tam. – Kotka wskazała ogonem legowisko Wieczornej Mary, która właśnie stamtąd wychodziła. – On chciał, żebym tam była – dodała.
– Może zamiast skupiać się na tym, czego od ciebie oczekują, bądź taka, jaką jesteś – powiedziała, wbijając swoje przenikliwe oczy w byłą uczennicę. Mroczna Wizja opuściła łeb.
– Tęsknię za nim – wyznała.
– Ja też tęsknię za moją matką, ale wiem, że ją potem spotkam – odparła. Mroczna Wizja wzięła głęboki wdech.
– Pójdę zapolować – stwierdziła. – Może znajdę coś przed falą upałów – powiedziawszy to, wstała.
– Pójdę z tobą – zaproponowała Zaranna Zjawa. Mrok jednak pokręciła głową.
– Wolałabym pójść sama… Mam do przemyślenia kilka spraw – powiedziała. Starsza kotka pokiwała głową, a Mroczna Wizja wyszła z obozu. Tak naprawdę chciała tylko zobaczyć Makowy Nów… Nie rozumiała swojej fascynacji nią. Fakt, była ładna i utalentowana, ale co z tego? Zerknęła w niebo.
– Mroczna Gwiazdo, czego tak naprawdę chcę? – zapytała, patrząc w niebo.
– Chcesz, żeby twój ojciec był z ciebie zadowolony – dostała odpowiedź.
– Ale on nie żyje. Jak mogę sprawić, żeby zostać liderką?
Mroczna Gwiazda nie odpowiadał. Może sam nie wiedział?
– Zabij Wieczorną Gwiazdę – usłyszała i znieruchomiała. To był Mroczna Gwiazda? Czy to była jej żądza mordu? Nie odróżniała własnych myśli, od słów Mrocznej Gwiazdy. Rozejrzała się i upewniwszy się, że nikogo nie ma, zamknęła oczy. Spróbowała sobie wyobrazić byłego lidera Klanu Wilka. Wyobraziła sobie las i vana potężnej postury stojącego przed nią. Zaczerpnęła wszystkie informacje wpajane jej do głowy od najmłodszych księżyców. W jej głowie zarysował się obraz silnie umięśnionego, dużego, białego kota z czarnymi plamami na pysku i na ogonie.
– Mroczna Gwiazdo – wyszeptała. – Usłysz mnie. Zabierz moją duszę. Nie wiem co mam robić… Daj mi znać, pokieruj mną – powiedziała spokojnie i otworzyła oczy. Poczuła się jeszcze bardziej beznadziejnie niż wcześniej. Zrobi coś pożytecznego. Zapoluje dla klanu. Będzie pracowała trzy razy mocniej. Pokaże wszystkim, na co ją stać, a Makowy Nów wreszcie ją zauważy.
***
Przyniosła do obozu wiewiórkę nornicę i trzy małe myszy. Upolowała je sama. Przechodząc, kilka uczniów spojrzało na nią z podziwem. Myślą, że chcą być tacy jak ona. Nie chcą. Nie mają pojęcia, przez co koty takie jak ona muszą przechodzić. Rzuciła piszczki na stertę i z kamienną twarzą usiadła przy legowisku wojowników. Zaraz musiała zabrać kilku wojowników na trening, aby podszkolić ich beznadziejne umiejętności rzucania się na siebie. Gorzej niż z uczniami. Ci drudzy przynajmniej chcieli się czegoś nauczyć, a wojownicy uważali, że już są najlepsi i nie potrzebowali szkolenia. No, może nie wszyscy. Ale większość.
***
Wbił jej się kolec w łapę. Naprawdę?! Kolec? Nie potrafiła go wyjąć! Próbowała to zrobić przez dwa wschody słońca. Nie potrafiła sobie poradzić z taką prostą czynnością jak wyjęcie upierdliwego ciernia. Przy każdym kroku jej łapę przeszywał ból. Musiała coś z tym zrobić. Weszła do legowiska medyka, mając nadzieję, że nie będzie tam Makowego Nowiu. Lisie Łajno. Makowy Nów tam była. Robiła coś przy ziołach, prawdopodobnie Cisowe Tchnienie poprosiła ją o pomoc.
– Hej… – powiedziała. – Potrzebuję pomocy. – Odwróciła wzrok z zażenowania.
– Tak? – Makowy Nów zdawała się dopiero teraz zauważyć jej obecność.
– Wbił mi się w łapę i nie chcę się wyjąć – powiedziała, płonąc ze wstydu i pokazała kotce łapę. Makowy Nów nie była medyczką, ale może będzie potrafiła jej pomóc. Poczuła, jak kotka się nad nią nachyla.
– Widzę. Wbił się bardzo głęboko, nic dziwnego, że nie mogłaś go wyjąć używając samych zębów. Dlaczego nie przyszłaś wcześniej do Cisowego Tchnienia? – zapytała. Mroczna Wizja miała na to mnóstwo odpowiedzi. Bo się wstydziłam?! Bo moje poczucie wszystkiego mi na to nie pozwalało? Bo ból jest dla słabych? Nie odpowiedziała. Makowy Nów nachyliła się i wyjęła jej ciernia. Zabolało, ale po chwili było po wszystkim. Makowy Nów stała teraz bardzo blisko Mrocznej Wizji. Praktycznie się dotykały.
– Gdybyś przyszła wcześniej, oszczędziłabym ci wiele cierpienia. Co jak co, ale kolce potrafię wyjmować – powiedziała.
– Wiem, żebyś to zrobiła. Nie chciałam ci zawracać głowy – wyszeptała. Makowy Nów spojrzała się na nią. Jej oczy były piękne. Serce zaczęło jej mocno bić, a łapy się spociły. Może gdyby nakarmić ją kocimiętką, kotka pozwoliłaby się dotknąć? Mroczna Wizja odsunęła się. Poczuła wstyd się za swoje myśli. Zrób to. Nie, Mroczna Gwiazdo. Nie będzie robić nic wbrew Makowemu Nowiu. Nie może zdobyć jej siłą. Po prostu nie może.
– Coś się stało? – zapytała zdezorientowana kotka. Mroczna Wizja wzięła głęboki wdech. Musiała jej teraz to powiedzieć. Teraz albo nigdy.
– Kocham cię – wyszeptała i rozpłakała się.
<Makowy Nów?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz