Od jakiegoś czasu Mgliste Spojrzenie siedziała wręcz zamknięta w legowisku starszyzny. Coraz częściej doskwierała jej samotność i brak chęci do dalszego życia. Tego dnia, nawet nie ruszyła się do stosu ze zwierzyną, leżała tylko i wylizywała zmierzwione futro. Nagle znajomy zapach powędrował do jej nozdrzy, a liście krzewów zaszeleściły cicho. Kocica delikatnie zjeżyła sierść na karku, nie spodziewała się gości.
— Dzień dobry, Mglista Zatoko — Przywitał ją głos byłego ucznia. Wodnikowe Wzgórze usiadł obok niej.
— Od jakiegoś czasu zwą mnie Mgliste Spojrzenie, dobrze o tym wiesz — wymruczała posępnym tonem.
— Tak, zdaję sobie z tego sprawę, aczkolwiek wydaje mi się, że nie jest to twoje oficjalne imię.
Mgła położyła po sobie uszy, miał rację. Nigdy nikt nie powiedział, że od dziś nazywa się Mglistym Spojrzeniem, a i tak każdy już się do niej w ten sposób zwracał i przyzwyczaiła się już do nowego imienia.
— Może i masz rację, ale przyszedłeś tu w jakimś celu, prawda?
Kocur skinął łbem i wstał po krótkiej chwili.
— Tak, rozmawiałem ze Sroczą Gwiazdą i oboje doszliśmy do wniosku, że potrzebujesz trochę ruchu i świeżego powietrza.
— Z-zrobiłeś to dla mnie? Po co masz tracić czas na zniedołężniałą kotkę?
— Pamiętasz jak chciałem zostać medykiem i pomagać innym? Uznajmy, że pomoc innym dalej jest moją mocną stroną — uśmiechnął się do niej czule.
Niebieskooka również odpowiedziała krótkim uśmiechem, przynajmniej Wodnikowe Wzgórze ją rozumiał.
— Trzymaj się blisko mnie.
***
Przyjemny szum trawy łaskotał uszy dwójki kotów, Mgła może i nie mogła podziwiać piękna Kolorowej Łąki, ale dalej rozkoszowała się zapachem kwiatów i śpiewem ptaków. Od momentu gdy straciła wzrok, czuła jak jej pozostałe zmysły się wyostrzyły i mogła podziwiać otaczający ją świat w inny sposób. Szum trawy wyjątkowo ją uspokajał, kiedyś nienawidziła Pory Zielonych Liści, a teraz ją pokochała.
— Mglista Zatoko... — zaczął Wodnik — Jak się czujesz?
Mgła przechyliła łeb pytająco i nastawiła uszu w stronę wojownika.
— Z czym? — zapytała.
— Z tym wszystkim, co cię dotąd spotkało...
Wiedziała, że Wodnikowe Wzgórze się o nią martwił, wyczuwała to w jego głosie.
— Mam być z tobą szczera?
— Prosiłbym.
— Cóż... Nie ukrywam, że jest mi ciężko. Od kiedy Klan Gwiazdy wymierzył mi tę karę, nic już nie jest takie samo jak było. Nie straciłam tylko wzroku, ale i przyjaciółki. Chociaż... Może tylko mi się wydawało że miałam kogoś takiego — wzruszyła ramionami i wykrzywiła pysk w ironiczny uśmiech.
Nagle poczuła jak Wodnik się do niej zbliża, delikatnie położył łeb na jej ramieniu.
— Przykro mi, że to wszystko się tak potoczyło.
Uśmiechnęła się.
— Uwierz, że gdybym mogła, cofnęłabym czas — spuściła łeb do dołu. Cieszyła się jednak, że Wodnikowe Wzgórze jest obok niej. Kiedyś ona była dla niego wielkim wsparciem, a teraz on odpłacił jej tym samym.
Gdy tak chwilę siedzieli w ciszy, kocur powstał po krótkim czasie i zwrócił się ku kotce.
— Muszę coś upolować zanim wrócimy, żeby nie wracać z pustymi łapami. Wrócę najszybciej jak się da!
Skinęła łbem i nasłuchiwała jak kocur się od niej oddala.
Siedziała w trawie i kwiatach dalej nasłuchując śpiewu ptaków, było spokojnie i przyjemnie, delikatny wietrzyk mierzwił jej futro. Mogłaby zatracić się w tym miejscu, nawet wszystko tu zakończyć, a i tak nikt by po niej nie płakał. Zamknęła oczy wyobrażając sobie pustkę, która ją otula do snu, ciepło grzało w jej grzbiet.
Z transu wyrwał ją głośny szelest w trawie, zjeżyła sierść automatycznie. Próbowała wyczuć zapach postaci znajdującej się w pobliżu, jednak jedyne co czuła, to ostry zapach chabrów i innych kwiatów porastających łąkę.
— Wodnikowe Wzgórze? To ty?! — zawołała niepewnie w stronę, z której dochodziły podejrzane odgłosy. Nie słyszała Wodnika, a przez zapach kwiatów w końcu przebił się delikatny aromat samotnika. Kotka najeżyła się jeszcze bardziej i zaczęła iść w stronę zapachu. Gdy coraz bardziej się do niego zbliżała, z kolorowych plam wyłoniła się jedna większa w rudym kolorze.
Dwójka kotów wpatrywała się w siebie, oczekując ruchu oponenta. Po kilku biciach serca, Mgliste Spojrzenie miała już dosyć wpatrujących się w nią ślepi, rzuciła się w stronę kocura by wypłoszyć go z terenu Klanu Nocy. Zaczęli się szarpać, kocia sierść latała na boki dopóki nie zdmuchnął jej wiatr.
— Dosyć! Dosyć! — zasyczał kocur. Na jego błagalne skomlenie, Mgła opuściła uścisk.
— Czego tu szukasz? To terytorium Klanu Nocy — wyjaśniła dalej mówiąc chłodnym tonem.
— Szukałem tylko pożywienia, wyniosę się stąd tak szybko jak tylko będę mógł sobie na to pozwolić! — obiecał.
Coś jej nie grało, przez tą chwilę szarpaniny nie wyczuła aby ani razu użył prawej tylnej łapy do kopnięcia. Gdy się już nieco uspokoiła przysiadła wśród kwiatów i zwróciła łeb w jego stronę eksponując swoje zamglone spojrzenie.
— Ty... Czy ty straciłaś wzrok? — zapytał niepewnie samotnik.
Kotka skinęła łbem, dalej bacznie nasłuchując każdego najmniejszego szelestu.
— To wiele wyjaśnia... Moja tylna łapa jest niesprawna — wyjaśnił.
— Zrozumiałam to właśnie przed chwilą, nie wspomagałeś się nią.
— To prawda...
Cisza zawitała między tą dwójką. W końcu Mgła postanowiła ją przerwać.
— Jesteś z bardzo daleka? — zapytała.
— Spoza lasu po drugiej stronie rzeki.
— Więc co tutaj robisz? — dopytywała dalej.
— To długa historia.
— Dobrze, to nie będę ukrywać, że nie mam czasu jej słuchać. Nie jestem sama, niedługo wróci tu jeden z wojowników klanu. W każdym bądź razie, przepraszam za to wszystko, mogłam cię nie atakować. Nie wiedziałam o twojej niepełnosprawności.
— To tak samo jak ja o twojej — uśmiechnął się czule, co sprawiło że w kocicy obudziło się dziwne uczucie.
— Tak... No... — Jąkała się nie wiedząc co mu odpowiedzieć — Często tu bywasz?
Rudzielec uniósł łeb pytająco, wyraźnie zaciekawiony tym nagłym pytaniem.
— Od jakiegoś czasu dość często, ale tylko tu na łące, kwiaty bardzo dobrze maskują zapach więc jestem bezpieczny.
Miał rację, na samym początku przez bardzo długi czas nie wyczuła jego obecności, a węch miała przecież doskonały.
— Rozumiem... — Mruknęła pod nosem. Nagle jej ucho mimowolnie się poruszyło. To był znak, że Wodnikowe Wzgórze właśnie wracał z polowania i był już niedaleko.
— Rozmowa z tobą była bardzo ciekawym doświadczeniem, ale musisz znikać natychmiast! Zaraz się tu pojawi mój współklanowicz. — wyjaśniła jak najszybciej mogła. Kocur kiwnął łbem i uciekł w głąb traw.
— W razie co, wiesz gdzie mnie szukać! — zawołał na końcu zanim całkowicie się rozpłynął.
Mgliste Spojrzenie rzuciła mu delikatny uśmieszek, dziwne uczucie zaczęło ją przeszywać. Właśnie zdała sobie sprawę z tego, że tak po prostu pozwoliła jakiemuś samotnikowi uciec z ich terenów, ale nie czuła się z tym źle. Wręcz przeciwnie, chciała poznać kocura, a nawet się mu przedstawić. Może ktoś, by ją w końcu zrozumiał.
— Już jestem! — zawołał przez zęby Wodnik, w jego pysku widniała tłusta nornica, której zapach krwi powędrował do nozdrzy starszej kocicy.
— Wyśmienicie, w takim razie możemy już wracać.
— Mam nadzieję, że za bardzo się nie nudziłaś — podrapał się za uchem. Mgła zdawała sobie sprawę, że zostawienie jej było skrajnie nieodpowiedzialne, ale znała Wodnika i wiedziała że ma tendencje do podejmowania takich decyzji. Tym razem nawet nie było na niego o to zła, gdyby nie to, nie doświadczyła by konfrontacji z rudym kocurem.
— Nie, śpiew ptaków i zapach kwiatów bardzo umilił mi ten czas — zapewniła byłego ucznia. Wodnik nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że jeszcze chwilę temu był tu samotnik. To może i lepiej, Srocza Gwiazda miała wiele innych spraw na głowie, nie było sensu mieszać w to niepełnosprawnych samotników.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz