Zadrżała i spojrzała na mech. Nie chciała żeby tu był. Wolała być bezpieczna, skulona w swoim posłaniu, a nie męczącego ją Nastroszonego. Był… Straszny. Uczepił się niej i nie chciał puścić. Ten wziął jej pysk w łapę i sprawił, że ta zmuszona była na niego spojrzeć. Nie lubiła jego wzroku. Ale zdecydowanie wolała to, niż jakieś rękoczyny.
- Mówię coś do ciebie, Głucha Łapo. - zadrwił. Z paniką spojrzała na niego, ledwo co potrafiąc patrzeć mu się w oczy. Nie potrafiła tego. Był zbyt... Przerażający. Bała się go na każdym kroku, a z drugiej strony… On jedyny się tak nią interesował…
- C-co m-mówiłeś?
- Byś na mnie spojrzała. - powtórzył. Zbliżył pysk, uważnie obserwując jej oczy. Ledwo powstrzymała się, by odwrócić wzrok. - Nie wydajesz mi się zmęczona.
- A-ale... J-jestem z-zmęczona- pisnęła, patrząc z przerażeniem na bliskość jego pyska.
- Ty zawsze mówisz, że jesteś zmęczona - stwierdził. - Nie pamiętam kiedy ostatnio razem się bawiliśmy, tak wiesz... Normalnie. Zdajesz się bardziej popsuta niż na początku odkąd zostałaś uczniem.
-P-po prostu się m-męczę t-treningiem... I t-tyle... N-nie p-popsułam się…- powiedziała, nie chcąc by pomyślał o niej źle. Gdyby uznał ją za zepsutą… To jeszcze by ją porzucił! I całkowicie przeczyło to z jej nastawieniem jak się go boi, ale… Był jedynym kotem, który chciał być z nią tak blisko… I to było całkiem miłe.
- No ja myślę. Powinnaś mieć więcej energii - pacnął ją łapą w bok. Skuliła się lekko. Mógł sobie darować i zostawić ją w spokoju…
- A-ale n-nie m-mam skąd j-jej m-mieć... W-więc śpię.
- A więc ją znajdziemy. Koniec spania, wstawaj. Idziemy cię rozbudzić - znów ją trącił. Wstała powoli, ziewając przeciągle. Nie domyślała się o co mogło chodzić z tym rozbudzaniem. Miała nadzieję, że może sobie po prostu pójdą gdzieś. Odetchnie świeżym powietrzem… I wróci.
- G-gdzie idziemy?
- Gdzieś, gdzie będziemy mieli prywatność - miauknął, kierując kroki poza wyjście z obozu. - Tylko szybko, nikt nie może nas zauważyć.
Skierowała się za nim ze spuszczoną głową. To było dziwne, czemu nie chciał, żeby ktoś ich widział? Czy… Planował coś strasznego? Ona najchętniej by się zdrzemnęła i dała sobie spokój z tymi głupstwami, ale skoro Nastroszony jej kazał… Wyszli z obozu i dotarli w miejsce, gdzie było kilka drzew.
- No dobra. To pobawimy się w rozkazy. Zobaczymy ile pamiętasz.
Zadrżała lekko i usiadła na ziemi, dalej ziewając. Nie wymyślił nic nowego. To samo co za kocięcych czasów. Nie lubiła tego, ale wiedziała, że to lepsze od jakichś innych niefajnych rzeczy jak lizanie czy bicie.
- To coś na rozbudzenie. Kłaniaj się i chwal mnie - rozkazał, siadając i patrząc na nią z uśmiechem pełnym zadowolenia. Niemalże położyła się na ziemi i spuściła głowę.
- N-najwspanialszy... J-jesteś... N-niesamowity…- wymamrotała, nie widząc tego jak Nastroszony na te słowa jeszcze bardziej się szczerzy.
- A lubisz ból?
Pokręciła głową. Co to w ogóle było za pytanie nagle? Miała go chwalić i wypełniać rozkazy, a nie odpowiadać na coś tak oczywistego… W końcu kto lubił to, że go bili?
- N-nie...
- Zła odpowiedź - przybliżył się, nachylając do niej pysk. - Przecież w żłobku mówiłaś, że nie bolało cię nic. I że ci się podobało - wymruczał. Spaliła ze wstydu buraka. Skłamała wtedy, bo bała się jego reakcji… I tak jakoś wyszło. To nie było fajne przecież.
- J-ja... B-bolało m-mnie...
- Bolało? To czemu mówiłaś mi co innego? - zapytał zaciekawiony. Nie lubiła tego jak wypytywał, bo oczekiwał, że będzie mówić o każdym szczególe.
- B-bo się b-bałam... Ż-że będziesz zły...
- Bo będę. Teraz też będę, jeśli nie przyznasz, że to lubisz - powiedział. Co? Czemu miała znowu kłamać? Nie rozumiała jego intencji, czemu chciał usłyszeć te słowa?
- A-ale... T-to n-nie j-jest p-prawda... Cz-czemu m-mam to powiedzieć?.
- Bo nie chcesz przecież mnie zdenerwować, prawda? A żeby to zrobić, musisz się do tego przyznać, bym był szczęśliwy.
- N-no... D-dobrze... T-to... T-tak, l-lubię...- powiedziała skrępowana. Ten poszerzył uśmiech. To nie zwiastowało niczego dobrego. Skoro coś tak dziwnego go cieszyło…
- Lubisz? A jak bardzo lubisz? - musnął ją pazurem pod brodą. Powstrzymała się od zareagowania na to jakimś głośnym piskiem. Kocur stawał się coraz większą zagadką. Jego ruchy, gesty, mimika… Zmieniły się od czasu kiedy był kocięciem.
- J-ja... U-uh... T-trochę...
- Tylko trochę? - zamruczał sugestywnie. Pokiwała delikatnie głową, próbując się od niego odsunąć. Coraz bardziej przestawało jej się to podobać. Do czego zmierzał tymi dziwnymi pytaniami?
- A ja sądzę, że lubisz bardzo - przysunął się. - Może pobawimy się ponownie w twoje krzyki? To takie cudowne je słyszeć.
- P-proszę n-nie!- pisnęła błagalnie, próbując pozostać na miejscu. Nie mogła uciec, nie mogła! Ale nie chciała tego, żeby ją bił! To bolało i nie było zbyt ciekawe… Bo tylko cierpiała.
- Czemu nie? Przecież lubisz ból, a ja lubie twe krzyki. Przecież to idealny układ.
- J-ja... N-nie chcę... T-tego... B-bo t-to n-nie f-fajne...
- Jak to nie fajne? Przed chwilą mówiłaś co innego. Oj... nie kłam kochana, nie kłam - skubnął ją w ucho. Wrzasnęła i z paniką spróbowała się odsunąć do tyłu, jedynie plącząc się o swoje łapy i upadając na ziemię. Nie chciała żeby ją jadł ani gryzł! Nie zrobiła niczego złego, czemu znów miała zostać ukarana?!
- P-proszę, j-ja n-nie chcę!
Podszedł do niej z tym samym dziwnym uśmiechem. Nie mogła już dłużej na niego patrzeć. Kiedy widziała jego wyszczerzony z radością pysk, bała się jego zamiarów.
- Nie wiem co oznacza słowo nie. Musisz inaczej zaśpiewać.
Przerażona zaczęła się wić, nie mogąc jednak z paniki prawie że się ruszyć.
- Z-zostaw mnie!
Leżała tak w miejscu, a on się zaczął skradać. Jak myśliwy po zwierzynę. Powoli, czujnie… Czuła się jak ofiara, którą czekał straszny koniec. Ból i kolejna dawka strachu.
- Nie mogę. Jesteśmy razem, zapomniałaś?
Szlochając spróbowała wstać, jednak znowu wywaliła się na ziemię. Była strasznie niezdarna, co nie poprawiało jej obecnej sytuacji.
- N-nie z-zapomniałam, a-ale... N-nie chcę!
- Ale ja chcę. Jesteś bardzo niemiła. Ranisz moje serce, a tak się staram, by było nam dobrze - dalej się zbliżał. A jej przerażenie wzrastało z każdym momentem. Rozumiała, że chciał dla nich jak najlepiej, ale… To nie było przecież nic fajnego. Nie chciała go zranić odmową przecież, to nie było celowe!
- P-przepraszam, j-ja... N-nie w-wiedziałam... Ż-że cię r-ranię...
- To teraz wiesz. Smutno mi z tego powodu. A tyle dla ciebie robię. Daje ci szczęście, ochronę i pragnę byś nie została wygnana z klanu - wymieniał. Położyła po sobie uszy. Miał rację. Dawał jej wszystko to na co nie zasługiwała. Dawał jej to ciepło, troskę… I czasem był dla niej niemiły, ale… To było najwyraźniej w dobrym celu…
- J-ja... P-przepraszam, t-to n-nie t-tak... N-nie chciałam ż-żebyś b-był s-smutny...
- To zechcesz mnie uszczęśliwić Paskudo? Dasz mi to czego chcę?
Spuściła wzrok. Chciał jej krzyków. Cierpienia. Płaczu. Czemu tak to lubił?
- T-tak...
Uśmiechnął się szeroko, siadając obok niej. Mogła się nie zgadzać, ale… Tak było lepiej. Robiła to dla niego, kota, który się nią tak opiekował w końcu…
- Cieszę się, że zmieniłaś zdanie. Wiele dla mnie to znaczy - polizał ją w policzek. Skrzywiła się, trochę bardziej się kuląc. Miała nadzieję, że się przyzwyczai do tych całusów.
- T-tak... M-mam nadzieję, ż-że n-nie b-będziesz smutny...
- Z tobą nigdy nie jestem, o ile jesteś grzeczna - zamruczał, łasząc się o jej sierść. Położyła łapy na pysk, zaczynając się lekko trząść w obawie, co będzie chciał robić Nastroszony. Znowu lizać? Nie… Chciał bólu. Ale wolała już to niż jakieś rękoczyny. Może zmieni zdanie?
- T-to... D-dobrze... Ch-chyba.
- Mówię coś do ciebie, Głucha Łapo. - zadrwił. Z paniką spojrzała na niego, ledwo co potrafiąc patrzeć mu się w oczy. Nie potrafiła tego. Był zbyt... Przerażający. Bała się go na każdym kroku, a z drugiej strony… On jedyny się tak nią interesował…
- C-co m-mówiłeś?
- Byś na mnie spojrzała. - powtórzył. Zbliżył pysk, uważnie obserwując jej oczy. Ledwo powstrzymała się, by odwrócić wzrok. - Nie wydajesz mi się zmęczona.
- A-ale... J-jestem z-zmęczona- pisnęła, patrząc z przerażeniem na bliskość jego pyska.
- Ty zawsze mówisz, że jesteś zmęczona - stwierdził. - Nie pamiętam kiedy ostatnio razem się bawiliśmy, tak wiesz... Normalnie. Zdajesz się bardziej popsuta niż na początku odkąd zostałaś uczniem.
-P-po prostu się m-męczę t-treningiem... I t-tyle... N-nie p-popsułam się…- powiedziała, nie chcąc by pomyślał o niej źle. Gdyby uznał ją za zepsutą… To jeszcze by ją porzucił! I całkowicie przeczyło to z jej nastawieniem jak się go boi, ale… Był jedynym kotem, który chciał być z nią tak blisko… I to było całkiem miłe.
- No ja myślę. Powinnaś mieć więcej energii - pacnął ją łapą w bok. Skuliła się lekko. Mógł sobie darować i zostawić ją w spokoju…
- A-ale n-nie m-mam skąd j-jej m-mieć... W-więc śpię.
- A więc ją znajdziemy. Koniec spania, wstawaj. Idziemy cię rozbudzić - znów ją trącił. Wstała powoli, ziewając przeciągle. Nie domyślała się o co mogło chodzić z tym rozbudzaniem. Miała nadzieję, że może sobie po prostu pójdą gdzieś. Odetchnie świeżym powietrzem… I wróci.
- G-gdzie idziemy?
- Gdzieś, gdzie będziemy mieli prywatność - miauknął, kierując kroki poza wyjście z obozu. - Tylko szybko, nikt nie może nas zauważyć.
Skierowała się za nim ze spuszczoną głową. To było dziwne, czemu nie chciał, żeby ktoś ich widział? Czy… Planował coś strasznego? Ona najchętniej by się zdrzemnęła i dała sobie spokój z tymi głupstwami, ale skoro Nastroszony jej kazał… Wyszli z obozu i dotarli w miejsce, gdzie było kilka drzew.
- No dobra. To pobawimy się w rozkazy. Zobaczymy ile pamiętasz.
Zadrżała lekko i usiadła na ziemi, dalej ziewając. Nie wymyślił nic nowego. To samo co za kocięcych czasów. Nie lubiła tego, ale wiedziała, że to lepsze od jakichś innych niefajnych rzeczy jak lizanie czy bicie.
- To coś na rozbudzenie. Kłaniaj się i chwal mnie - rozkazał, siadając i patrząc na nią z uśmiechem pełnym zadowolenia. Niemalże położyła się na ziemi i spuściła głowę.
- N-najwspanialszy... J-jesteś... N-niesamowity…- wymamrotała, nie widząc tego jak Nastroszony na te słowa jeszcze bardziej się szczerzy.
- A lubisz ból?
Pokręciła głową. Co to w ogóle było za pytanie nagle? Miała go chwalić i wypełniać rozkazy, a nie odpowiadać na coś tak oczywistego… W końcu kto lubił to, że go bili?
- N-nie...
- Zła odpowiedź - przybliżył się, nachylając do niej pysk. - Przecież w żłobku mówiłaś, że nie bolało cię nic. I że ci się podobało - wymruczał. Spaliła ze wstydu buraka. Skłamała wtedy, bo bała się jego reakcji… I tak jakoś wyszło. To nie było fajne przecież.
- J-ja... B-bolało m-mnie...
- Bolało? To czemu mówiłaś mi co innego? - zapytał zaciekawiony. Nie lubiła tego jak wypytywał, bo oczekiwał, że będzie mówić o każdym szczególe.
- B-bo się b-bałam... Ż-że będziesz zły...
- Bo będę. Teraz też będę, jeśli nie przyznasz, że to lubisz - powiedział. Co? Czemu miała znowu kłamać? Nie rozumiała jego intencji, czemu chciał usłyszeć te słowa?
- A-ale... T-to n-nie j-jest p-prawda... Cz-czemu m-mam to powiedzieć?.
- Bo nie chcesz przecież mnie zdenerwować, prawda? A żeby to zrobić, musisz się do tego przyznać, bym był szczęśliwy.
- N-no... D-dobrze... T-to... T-tak, l-lubię...- powiedziała skrępowana. Ten poszerzył uśmiech. To nie zwiastowało niczego dobrego. Skoro coś tak dziwnego go cieszyło…
- Lubisz? A jak bardzo lubisz? - musnął ją pazurem pod brodą. Powstrzymała się od zareagowania na to jakimś głośnym piskiem. Kocur stawał się coraz większą zagadką. Jego ruchy, gesty, mimika… Zmieniły się od czasu kiedy był kocięciem.
- J-ja... U-uh... T-trochę...
- Tylko trochę? - zamruczał sugestywnie. Pokiwała delikatnie głową, próbując się od niego odsunąć. Coraz bardziej przestawało jej się to podobać. Do czego zmierzał tymi dziwnymi pytaniami?
- A ja sądzę, że lubisz bardzo - przysunął się. - Może pobawimy się ponownie w twoje krzyki? To takie cudowne je słyszeć.
- P-proszę n-nie!- pisnęła błagalnie, próbując pozostać na miejscu. Nie mogła uciec, nie mogła! Ale nie chciała tego, żeby ją bił! To bolało i nie było zbyt ciekawe… Bo tylko cierpiała.
- Czemu nie? Przecież lubisz ból, a ja lubie twe krzyki. Przecież to idealny układ.
- J-ja... N-nie chcę... T-tego... B-bo t-to n-nie f-fajne...
- Jak to nie fajne? Przed chwilą mówiłaś co innego. Oj... nie kłam kochana, nie kłam - skubnął ją w ucho. Wrzasnęła i z paniką spróbowała się odsunąć do tyłu, jedynie plącząc się o swoje łapy i upadając na ziemię. Nie chciała żeby ją jadł ani gryzł! Nie zrobiła niczego złego, czemu znów miała zostać ukarana?!
- P-proszę, j-ja n-nie chcę!
Podszedł do niej z tym samym dziwnym uśmiechem. Nie mogła już dłużej na niego patrzeć. Kiedy widziała jego wyszczerzony z radością pysk, bała się jego zamiarów.
- Nie wiem co oznacza słowo nie. Musisz inaczej zaśpiewać.
Przerażona zaczęła się wić, nie mogąc jednak z paniki prawie że się ruszyć.
- Z-zostaw mnie!
Leżała tak w miejscu, a on się zaczął skradać. Jak myśliwy po zwierzynę. Powoli, czujnie… Czuła się jak ofiara, którą czekał straszny koniec. Ból i kolejna dawka strachu.
- Nie mogę. Jesteśmy razem, zapomniałaś?
Szlochając spróbowała wstać, jednak znowu wywaliła się na ziemię. Była strasznie niezdarna, co nie poprawiało jej obecnej sytuacji.
- N-nie z-zapomniałam, a-ale... N-nie chcę!
- Ale ja chcę. Jesteś bardzo niemiła. Ranisz moje serce, a tak się staram, by było nam dobrze - dalej się zbliżał. A jej przerażenie wzrastało z każdym momentem. Rozumiała, że chciał dla nich jak najlepiej, ale… To nie było przecież nic fajnego. Nie chciała go zranić odmową przecież, to nie było celowe!
- P-przepraszam, j-ja... N-nie w-wiedziałam... Ż-że cię r-ranię...
- To teraz wiesz. Smutno mi z tego powodu. A tyle dla ciebie robię. Daje ci szczęście, ochronę i pragnę byś nie została wygnana z klanu - wymieniał. Położyła po sobie uszy. Miał rację. Dawał jej wszystko to na co nie zasługiwała. Dawał jej to ciepło, troskę… I czasem był dla niej niemiły, ale… To było najwyraźniej w dobrym celu…
- J-ja... P-przepraszam, t-to n-nie t-tak... N-nie chciałam ż-żebyś b-był s-smutny...
- To zechcesz mnie uszczęśliwić Paskudo? Dasz mi to czego chcę?
Spuściła wzrok. Chciał jej krzyków. Cierpienia. Płaczu. Czemu tak to lubił?
- T-tak...
Uśmiechnął się szeroko, siadając obok niej. Mogła się nie zgadzać, ale… Tak było lepiej. Robiła to dla niego, kota, który się nią tak opiekował w końcu…
- Cieszę się, że zmieniłaś zdanie. Wiele dla mnie to znaczy - polizał ją w policzek. Skrzywiła się, trochę bardziej się kuląc. Miała nadzieję, że się przyzwyczai do tych całusów.
- T-tak... M-mam nadzieję, ż-że n-nie b-będziesz smutny...
- Z tobą nigdy nie jestem, o ile jesteś grzeczna - zamruczał, łasząc się o jej sierść. Położyła łapy na pysk, zaczynając się lekko trząść w obawie, co będzie chciał robić Nastroszony. Znowu lizać? Nie… Chciał bólu. Ale wolała już to niż jakieś rękoczyny. Może zmieni zdanie?
- T-to... D-dobrze... Ch-chyba.
<Nastroszony?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz