— Jak się miewają nasze panie? — wszedł do legowiska Omen, rozglądając się.
Chryzantema zaszczyciła go jedynie pustym spojrzeniem.
Jego spojrzenie przetoczyło się z niebieskiej na burą, ułożoną obok Wiśniowego Świtu, która odpoczywała, najwyraźniej zmęczona wychowaniem miotu, mimo iż niewielkiego.
* * *
podczas wędrówki
Przycisnął łapą mysz, która usilnie próbowała zwiać mu spod pyska. Rozkazawszy swojej uczennicy zbliżyć się, nachylił pysk i złapał żywe jeszcze stworzonko w zęby, zaciskając je na karku. Rozległ się chrzęst kości.
— Złap dwie takie i możemy wracać do reszty klanu — miauknął. Spędził już tutaj sporo czasu, ucząc ją zachowania pozycji łowieckiej, a i tak popełniała mnóstwo błędów. Mógł jeszcze to z nią utrwalić, ale nie mogli zbyt długo czekać. Postój trwał wystarczająco długo. Musieli dalej ruszać w drogę.
Skinął głową, gdy po dobrych kilkunastu minutach niebieska ułożyła mu pod łapami drugą mysz. Machnął lekko ogonem.
— Jak na pierwsze dni nie idzie ci źle. Bywali gorsi uczniowie — stwierdził, lustrując ją wzrokiem, na co kotka jedynie pokiwała wolno łbem.
— To dobrze.
— Ale musisz opanować sztukę polowania. I szybko zabijać małe gryzonie i wszystko, co zdatne do spożycia. Przyda ci się to w przyszłości. A wciąż kiepsko z tym stoisz — postawił uszy, gdy niedaleko zaczęły nachodzić ich szmery. — Będziemy się zbierać. Weź to i wracamy do nich, nie możemy tu stać wiecznie.
* * *
— Musisz uważnie obserwować swojego przeciwnika. Wyłapywać każdy najmniejszy jego ruch i każdą oznakę słabości. Nie możesz przeceniać swoich umiejętności, ale nie możesz też zaniżać umiejętności wroga. To sprowadzi na ciebie zgubę. Oczekuj wszystkiego. Bądź przygotowana na każdy możliwy ruch. Wykorzystaj aparycję kota, z którym walczysz przeciw niemu. Czy tego chcemy, czy nie, każdy posiada jakieś słabości fizyczne, mniej lub bardziej oddziałowujące na to, jak walczymy. Wystarczy je poznać. Walka to zabawa, w której musimy dowiedzieć się, jak daleko możemy się posunąć, by poznać czyjś czuły punkt.
Tłumaczył to już któryś raz z kolei. Nie spuszczał z córki wzroku. Walczyła lepiej co każdą próbę, ale szybko się rozpraszała.
Rzucił się do skoku. Kotka odepchnęła go tylnymi łapami i przebiegła kawałek, wkrótce odwracając się w jego stronę. Szarżując, wysunęła łapę, gotowa go uderzyć, jednak zblokował jej ruch. Umięśniona biała łapa lidera odepchnęła tą należącą do kotki. Nie zawiódł się jednak na jej zwinności. Skoczyła na niego od tyłu, łapami chwytając kark. Kocur odwracając częściowo łeb, chwycił ją za łapę, usiłując ją ściągnąć. Gdy to nie pomogło (ponieważ niezbyt zależało mu, by zrobić z córki kalekę na tym etapie życia), uderzył z całej siły bokiem w drzewo, zmuszając kotkę do zejścia. Przycisnął ją obiema łapami do ziemi, mimo że starała się wyśliznąć. Nie pozwalała dać za wygraną. Skrzywił się, gdy dostał od niej łapą po pysku. Wystarczyło jednak, że przyszpilił jej głowę do ziemi, by wygrać walkę. Gdy z niej zszedł, krótko wyjaśnił jej, jakie popełniła błędy. Mimo, że praktycznie skończyli na dzisiaj, chciał z nią obgadać jeszcze teorię, dotyczącą tego, do czego tak naprawdę została stworzona.
— Będziemy zwracać szczególną uwagę na walkę. Musisz to potrafić. Wiesz, że twoja przyszłość należy do kultu. Będziesz musiała mieć dużą sprawność fizyczną, żeby polować na samotników. Matka już ci opowiadała.
Chryzantema skinęła głową.
— Nie zawiedź nas.
* * *
po dotarciu na nowe tereny
Szło jej chujowo.
Bielicze Pióro ukończyła szkolenie dużo wcześniej od swojej siostry. A Chryzantema? Niemal nie miał już co jej uczyć. Szedł na trening zirytowany. Już Chłód uczył się lepiej, a był oporny jako terminator.
Próbował zachować cierpliwość, ale im dłużej siedział z nią, obrabiając te same tematy, coraz mniej zależało mu na tym, by jej nie skrzywdzić.
Gdy spartaczyła kolejne z rzędu polowanie, prychnął wreszcie, wstając na łapy.
— Co ci kurwa mówiłem przed chwilą? — warknął, całkiem ignorując fakt, że niebieska nastroszyła futro, wbijając w niego niepewne spojrzenie.
Cisza.
Wysunął pazury, marszcząc pysk.
— Już ropucha poradziłaby sobie lepiej od ciebie — syknął. — Ile można ci wbijać do łba jedną banalną rzecz? Twoja siostra już dawno jest wojowniczką. A ty jak zwykle. Jedyne co robisz, to opierdalasz się jak popielica. A potem nie potrafisz po mnie powtórzyć nic — rzucił. — Lepiej, żebyś przestała być takim zawodem, bo przestanę być delikatny.
<Córko?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz