BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

07 marca 2021

Od Lwiej Grzywy (Lwiej Gwiazdy)

Słońce przyjemnie grzało w grzbiet, mimo iż było jeszcze wcześnie Rudy, kocur już od samego wschodu słońca pracował ciężko, ustalał patrole na cały dzień, po czym sprawdził, jak czują się poszkodowani. W międzyczasie przepytał również mentorów, jak idzie trening dwóch nowych nabytków klanu klifu - Szpaka i Koguta. Niedługo powinni zostać mianowani, tak przynajmniej wnioskował ze słów ich nauczycieli.
Po tym wszystkim udał się w stronę legowiska liderki.
— Berberysowa Gwiazdo? — miauknął, gdy wesołe “proszę” nie zabrzmiało tak, jak zwykle. Wiedział, że liderka jest od jakiegoś czasu nie w sosie, jednak nie sądził, że aż tak. Nie byli przecież kociakami, aby się obrażać i do siebie nie odzywać.
— Berberysowa Gwiazdo? — spróbował jeszcze raz, machając niepewnie ogonem. Znowu odpowiedziała mu cisza. Ostrożnie wszedł do środka.
To, co tam zastał, przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Ciało szylkretki leżało zwinięte w śnie tak jak zwykle. Dopiero po chwili zobaczył na jej pysku czerowanowo-błękitne ślady po jagodach. W łapach trzymała zaś dorodną kiść jagód śmierci, zdolną zabić dwa dorosłe koty, może nawet więcej.
Przełknął ślinę, próbując ją obudzić. Na próżno.
W środku roznosił się tylko jej zapach, był pewien. Dokładnie je przeszukał. Musiała więc popełnić samobójstwo. Jednakże… dlaczego? Pokręcił łbem, nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Zostawiła ich. Tak po prostu.
— Lwia Grzywo? Wszystko dobrze? — strzepnął uchem, słysząc za sobą głos Miętowego Strumienia. Pokręcił przecząco głową.
— Zwołaj zebranie klanu — miauknął cicho — Mam im coś do przekazania.
Syn Pacyfika skinął mu głową, po czym wykonał jego prośbę. W tle słyszał jego krzyki, jednakże myśli kocura skupiły się na ciele przywódczyni. Trącił je raz, drugi, trzeci nosem, nie mogąc nadal uwierzyć w to, co właśnie miało miejsce.
Czuł się jak kociak, którego zostawiła matka. Przycisnął nos do jej grzbietu, wdychając zapach kocicy. Siedział tak, aż nie usłyszał syknięcia rudego wojownika. Czyli wszystko było gotowe. Na drżących łapach wspiął się na pagórek, przeskakując przez korzenie drzewa. Spojrzał na klan, zamykając oczy.
— Klanie Klifu, dzisiaj otrzymaliśmy paskudny cios. Nasza liderka, przyjaciółka, mentorka i matka, Berberysowa Gwiazda, odeszła z tego świata dobrowolnie, podczas gdy my spaliśmy. Nie oceniajmy jej, na pewno jej dusza miała powód, by to zrobić — wziął głębszy wdech, chcąc uspokoić drżenie głosu — Jako jej następca udam się jeszcze dzisiaj w podróż na spotkanie z przodkami, gdzie otrzymam życia. Gdy wrócę, pochowamy ją z należytym szacunkiem.
Zeskoczył na ziemię, obserwując tylko, jak ciało kocicy zostaje wyciągnięte na światło dzienne, po czym ułożone na liściach, na środku obozu. Lew pokręcił łbem, swoje kroki kierując do medyków. Za sobą słyszał płacz bliskich jej kotów.
Z żalem poinformował Firletkowy Płatek o tym, co ich spotkało, po czym zażył zioła.
Gdy słońce było w zenicie, wraz z medyczką rozpoczął podróż. Nie brał ze sobą ani wojowników, ani uczniów, uznał to za nieodpowiedzialne, skoro jeszcze wiele kotów leczyło rany po ogniu oraz walce. Dzięki temu podróż minęła im bardzo szybko i nim się obejrzeli, stanęli przed tunelem, który prowadził do wnętrza góry.
Rudy kocur przecisnął się między skałami, idąc za medyczką, która raz po raz drżała na jakiś głośniejszy dźwięk. Nadal nie potrafił uwierzyć, że tutaj był, to wszystko dla kocura było takie odrealnione, że aż kilka razy ugryzł się w dolną wargę, by sprawdzić, czy to nie sen. Echo kapiącej wody dodawało całej sytuacji swego rodzaju mistycyzmu, a światło, które powoli stawało się silniejsze i silniejsze było przepiękne. Gdzieś w tle dało się usłyszeć świst wiatru, który hulał w korytarzu, wilgoć oraz zimno również im towarzyszyło. 
Lew zrobił krok do przodu, gdy przed nim ukazał się cały kamień w okazałości, niebieskawo biała skała lśniła w ciemności. Kocur musiał przyznać, że to był najpiękniejszy widok, jaki w życiu miał okazję zobaczyć.
— Dotknij kamienia — Firletka miauknęła cicho, siadając obok. Kropla wody skapnęła na nos kocura, który ostrożnie podszedł, po czym polizał kamień. Słonawo-metaliczny smak rozszedł się po języku. Przysunął się bliżej, dotykając skały nosem, po czym ogarnęła go błogość.
Nieskończona polana rozświetliła się srebrnym blaskiem, rażąc kocura w oczy. Przymknął je na dłuższą chwilę, po czym ostrożnie otworzył. Tym razem było lepiej, bardziej znośnie. Rozglądając się dookoła, spostrzegł, że nie jest sam, kilka postaci podążało w jego kierunku, gdy zrozumiał, kim są - otoczyły go.
— Dobrze cię widzieć, Lwia Grzywo. Trochę urosłeś, od kiedy ostatnio cię widziałam. Jestem z ciebie dumna — niebieska kocica zamruczała cicho, wychodząc przed szereg. Na jej pysku gościł ten sam, co zawsze, wściekły grymas, jakby miała ochotę komuś rozwalić pysk, mimo wszystko wiedział, że się uśmiecha. Rudzielec przykucnął, a zmarła wojowniczka stanęła na tylnych łapach, by dotknąć jego czoła — Z pierwszym życiem chcę ci dać zdolność logicznego i trzeźwego myślenia, nawet pod wpływem ciężkich emocji. Nie daj się nikomu omamić i pamiętaj - uważaj na łysole o szpetnych mordach po drugiej stronie strumyka. Bo skończysz jak ja — mówiąc to, dotknęła go nosem. Nie poczuł jednak nic, jedynie dreszcz przebiegający po jego grzbiecie — Jeszcze jedno, uważaj na młodych. Czasem mają pstro w łbach — mówiąc to, zniknęła we mgle.
— W-witaj — uśmiechnął się, gdy przed nim pojawiła się liliowa kupa futra, pochylił głowę — Z-z tym życiem d-daję c-ci o-o-odwagę. Ż-żeby-yś n-nie b-bał s-się p-podąż-żać z-za s-swoim s-sercem — wymamrotał, znikając zaraz. Lew ukradkiem otarł łzę, spływającą po jego policzku. Tęsknił za swoim przybranym bratem… Z tchnieniem w niego drugiego życia ponownie nic nie poczuł.
Mgła zrobiła się jeszcze gęstsza, widział jednak jak srebrna, otoczona gwiazdami postać podchodzi w jego kierunku.
— P-pójdźka? — szepnął na jednym wdechu, nie potrafiąc powstrzymać łez. Jego kochana uczennica — P-pójdźkowy Śnie! — sapnął, przytulając się do duszy kotki. Ta uśmiechnęła się słabo. Wyglądała na… wolną, szczęśliwą. Ostrożnie ułożyła swoje łapy na jego barkach.
— Z twoim trzecim życiem chciałabym dać ci spokój ducha i cierpliwość. Ucz innych tak, jak uczyłeś mnie a będzie dobrze. Chociaż… to już pewnie wiesz, byłeś dobrym nauczycielem — cynamonka uśmiechnęła się łagodnie, po czym dotknęła jego głowy i rozpłynęła się pośród gwiazd.
Ponownie został sam, wiatr poruszał srebrzystą trawą, z której spadały lśniące gwiazdy, z każdym kolejnym otrzymanym życiem ubywało kotów w kręgu, który go otaczał.
Kolejnym duchem, który kroczył w jego stronę, był ktoś, kogo dawno temu ukochał ponad wszystko. Ze łzami w oczach przylgnął do niej, nie potrafiąc opanować emocji ani drżenia ciała. Borówkowy Nos. Jego ukochana, która wiele księżyców temu odeszła… Pociągnął nosem, gdy ta zetknęła się z nim pyszczkiem. Tak bardzo tęsknił…
— Wiedziałam, że będziesz kiedyś kim wielkim — zamruczała, wtulając się w jego klatkę piersiową — Żałuję tylko, że nie mogłam zobaczyć tego za życia — westchnęła cicho, odsuwając się na krok. W jej oczach nadal płonęła żarliwa miłość — Od siebie chcę ci dać miłość oraz pamięć. Kochaj swój klan i wszystkich bliskich, jednak nie zapomnij o tych, którzy już odeszli — chciał ubłagać ją, żeby jeszcze trochę została, jednakże z jego pyska nie uciekł żaden, nawet najcichszy pisk. Położył po sobie uszy ze smutkiem.
— I co się mazgaisz gnojku? — zaśmiał się gorzko, słysząc głos Szybującej Mewy.
— Dobrze cię widzieć, bracie. Nadal jesteś stetryczałym, zrzędzącym wrzodem na tyłku? — bury obruszył się, jednakże na jego pysku zakwitł łagodny uśmiech.
— No innej opcji nie ma — były medyk podszedł do niego, kładąc nos na jego czole — Wraz z piątym życiem przyjmij ode mnie sprawiedliwość oraz praworządność. Żebyś mógł należycie egzekwować starożytne prawa — Szybek przymknął oczy, uśmiechając się pod nosem — Zrób coś jeszcze dla mnie, pilnuj tych gnojków tam na ziemi. Pozwalają sobie na zbyt wiele, sam byłem jako medyk zakochany, ale nie złamałem zasad. Wiedzą, na co się piszą, więc jak coś to kopnij ich w dupę — kocur machnął ogonem, po czym rozpłynął się w powietrzu. Po jego obecności pozostało tylko kilka bladych gwiazd.
Lwia Grzywa strzepnął ogonem, wzdychając cicho. Zawsze słyszał, że lider obdarowywany każdym kolejnym życiem czuje coś, co nawiązuje do daru. Tylko że… on nie czuł nic, żadnego bólu, rozpaczy, miłości. Po prostu pustkę. Może tamte opowieści były tylko bajkami dla kociąt? Może tak miało być?
— Dawnoś żeśmy się nie widzieli, co tato? — z blasku gwiazd wyłonił się Kasztanowy Pień, natychmiast wtulając się w klatkę piersiową. Jego synek… Jego kochanie. Lew przytulił z całej siły wojownika. Przed oczami miał cały czas jego pozbawione życia, zamarznięte ciało.
— Tak mi przykro synku… — sapnął przez łzy — Przepraszam, że nie protestowałem, gdy miałeś odbyć czuwanie w takim mrozie — wydukał, przez zaciśnięte szczęki. W oczach kocura nie widział jednak pretensji.
— Nic się nie stało, skąd miałeś wiedzieć, nie? — jego syn jak zawsze był radosny i beztroski — A teraz dawaj czoło, mam życie do przekazania! — zamruczał rozbawiony, trochę zbyt mocno uderzając pyskiem w głowę przyszłego lidera — Ode mnie dostaniesz radość i lekkość ducha. Pozwól sobie czasem na jakieś swawole, bo mi zdziadziejesz — arlekin przymknął niebieskie ślepia na kilkanaście uderzeń serca — Kocham cię, tato — mówiąc to, stanął obok swojej matki, po czym rozmył się w nicość.
— Lwia Grzywo!
Sierść stanęła mu dęba, nigdy nie spodziewał się, że jedno z żyć podaruje mu syn tyrana. Świszcząca Wichura wyglądał dumnie, z każdym jego krokiem z wąsów spadały małe, pojedyncze gwiazdy, a sam kocur wyglądał tak, jakby właśnie zszedł z drogi mlecznej.
— Z twoim siódmym życiem pragnę ci dać empatię, odwagę oraz wiarę. Wierzę, że dzięki nim będziesz w stanie postawić się w sytuacji nawet najgorszego wroga. Z żarem w twoim sercu nie będziesz się bał wskoczyć w wir bitwy za tych, których kochasz. Wierz w swoich członków klanu i ufaj im, często mają mądre rzeczy do powiedzenia — mówiąc to, skinął mu głową, a srebrny wiatr sprawił, że po kocurze została tylko biała łuna.
Jeszcze tylko dwa życia.
Lew przystąpił z łapy na łapę, oddychając chrapliwie, czuł, jak powoli jego ciało się wybudza, musiał się spieszyć, jeśli chciał otrzymać wszystkie żywoty lidera.
Jeszcze.
Tylko.
Dwa.
Ostrożne, ciche kroki przykuły jego uwagę. Tęczowa Zatoczka. Kocica o dobrym sercu, która zmarła nieszczęśliwie. W sercu ukuł go żal na jej widok, nie zasłużyła, by tak zginąć.
— Witaj — jej pyszczek wykrzywił się w łagodnym uśmiechu — Dobrze cię widzieć — jej sylwetka nie była już koścista. Futerko lśniło, oczy były pełne życia — Wraz z dziewiątym życiem przyjmij proszę siłę, wolę walki oraz opiekuńczość. Broń swojego klanu i członków tak, jak matka broni swoich kociąt, bądź jednak dla nich dobroduszny i dbaj o każdego wojownika czy kociaka z osobna. Wierzę, że dasz radę — szepnęła, zaraz jednak otworzyła mordkę — Przekaż proszę Koperkowi i Olsze, że razem z Rubinką jesteśmy z nich dumne.
Skinął jej głową z szacunkiem.
Teraz pozostało mu przyjąć ostatnie i zarazem dziewiąte życie. Nim jednak jakakolwiek dusza zdążyła do niego podejść, wszystko rozmyło się w nicość jak za machnięciem łapy. Czarna pustka ogarnęła go ze wszystkich stron, już nie było srebrzystej polany, tylko nieograniczona ciemność.
— Lwia Gwiazdo — z płuc uciekł mu oddech, gdy głośny, mocny głos rozległ się echem. Zadrżał, widząc przed sobą białe światło.
— K-kim jesteś?
— Jesteśmy pierwszymi członkami klanu gwiazdy. To, kim byliśmy za życia i to, kim jesteśmy teraz, jest nieistotne.
— Czego ode mnie chcecie? — kolejny raz miał wrażenie, że traci oddech. Białe światło błysnęło czerwienią, duszne powietrze wypełniło jego płuca. Nie wiedział, czy to halucynacje, czy prawda, przed oczami jednak miał przelaną krew niewinnych ofiar wojny.
Odruchowo spojrzał na swoje łapy, również skąpane w czerwieni.
— Grzechy Lisiej Gwiazdy nie zostały jeszcze spłacone. Dopóki żyje jakikolwiek jego poplecznik, a także potomkowie, klan klifu będzie nękany karami, nie zaznacie ukojenia, a liderzy nie otrzymają żyć! Będziecie cierpieć, pokolenie za pokoleniem, dopóki wszyscy o jego więzach krwi nie wymrą.
— Ale co ja mogę zrobić?
— Nakłoń ich, aby wyrzekli się jego ducha, nieważne czy łączą ich więzy krwi, czy cokolwiek innego. Muszą się wyrzec. To jedyne wyjście, prócz śmierci. Dopiero wtedy klan gwiazdy zdecyduje, czy zaznacie spokoju.
Wszystko zniknęło, natomiast on sam obudził się z wrzaskiem już w swoim ciele. Rozbieganymi ślepiami spojrzał na Firletkowy Płatek.
Wiedziała.
Nie dostał żyć.
Nie mógł być pełnoprawnym liderem.
Wiedział jednak, że musi. Dla klanu.
Powrót do domu okraszony był grobową atmosferą. Łapa za łapą szli drogą powrotną, mijając ich stary obóz. To był moment, kiedy Lew cieszył się, że na wyprawę udał się tylko on i medyczka, przynajmniej mieli pewność, że nikt inny poza nimi nie wiedział o tym, co zaszło w grocie. Ustalili też, że te informacje nie będą udzielane nikomu. Ani nowemu zastępcy, ani kolejnemu medykowi.
Przekroczywszy wejście obozu, czuł na sobie spojrzenia wszystkich klanowiczów. Z uśmiechami na pyskach witali go, jako lidera. Uniósł wysoko głowę oraz ogon, pokazując swoją dumę, po czym wskoczył na miejsce, z którego niegdyś przemawiała Berberysowa Gwiazda.
— Klanie Klifu! Wyruszyłem z naszego obozu jako Lwia Grzywa, wróciłem jednak jako Lwia Gwiazda wraz z dziewięcioma żywotami! — miauknął donośnie, biorąc więcej powietrza w płuca — Przysięgam poświęcić całe swoje życie, by klan klifu znów był potęgą, a lojalność jego wojowników znana będzie we wszystkich klanach! — położył po sobie uszy, by stłumić wrzaski radości — Od dzisiaj moim zastępcą będzie Miętowy Strumień! Wierzę, że nasza współpraca przyniesie dorodne owoce! Lecz! Zanim się rozejdziecie, chciałbym jeszcze coś ogłosić… Ja, Lwia Gwiazda, niniejszym ściągam wszystkie zakazy i dotychczasowe prawa ustawione przez Berberysową Gwiazdę, Lisią Gwiazdę i pozostałych liderów! Oznacza to, że wszelkie zakazy chodzenia na zgromadzenie, czy zakaz posiadania ucznia od tej chwili już NIE OBOWIĄZUJĄ! To tyle, jutro odbędzie się mianowanie uczniów. Teraz zbierzmy się wszyscy, by pożegnać naszą drogą liderkę.
Tak jak powiedział, tak też zrobił. Zeskoczył na ziemię, kucając przy ciele zmarłej, po czym zatopił w jej futrze pysk.
Rankiem Berberysowa Gwiazda została pochowana pod młodą wierzbą.

1 komentarz: