Szedł powoli, przechadzając się po obozie. Nagle dostał czymś w głowę, a po jego policzkach skapnęły łzy.
- Igło, nic ci nie jest? - spytał Niezapominajkowa Łapa, podbiegając do przyjaciela. Niebieski pokręcił przecząco głową i zaczął pochylipywać pod nosem.
- Jesteście beksy i nic nie umiecie! - zawołała Krucza Łapa. Bicolorowi zjeżyła się sierść na grzbiecie na słowa siostry. Jak ona śmiała tak o nich mówić!? Syknął w jej stronę, a ona spojrzała na niego zaskoczona takim obrotem sprawy. Prawie nigdy się nie złościł, częściej uciekał lub beczał. Ale tym razem było inaczej. Wziął szyszkę w pysk, wziął rozbieg i odrzucił ją. Celował w środę głowy czarnej, a na jego szczęście przedmiot trafił idealnie.
- Au... - syknęła, a kocurek poczuł nieznane mu dotąd uczucie. Pierwszy raz w życiu był zadowolony ze... zrobienia komuś krzywdy? Kompan spojrzał na niego z lekka zaskoczony, a Iglasta Łapa uśmiechnął się do niego.
***
Nie mógł uwierzyć w to co się stało. Jego mentorka, Karasiowa Łuska odeszła. Siedział w legowisku medyków, czekając aż Smutna Cisza skończy opatrywać mu tylną łapę. Miał tam większą ranę po pazurach. Resztę ciała pokrywały mu mniejsze zadrapania. Po policzkach nadal szczekały łzy smutku. Wyszedł na zewnątrz. W legowisku uczniów siedziała Orzechowa Łapa. Do głowy wpadł mu pewien pomysł.
Podszedł do legowiska lidera.
- Jesionowa G-gwiazdo! - zawołał cicho, a lider klanu nocy wychylił się ze swojej dziupli - M-mam prośbę...
- Tak? - odparł czekoladowy.
- B-bo czy Orzechowa Łapa mogłaby d-dostać jako wojownik na imię O-orzechowy Zmierzch? - spytał.
- Zastanowię się nad tym...
Iglasta łapa westchnął. Podszedł do legowiska i położył się przed nim, na kupce liści. Nie pospał długo, gdyż po chwili podszedł do niego Niezapominajek. W tym czasie zdążył przemyśleć już pewną sprawę.
- Chodź! - zawołał do niego, kierując się w stronę rzeki - Opowiem ci po d-drodze...
Van ruszył nieco zdezorientowany za niebieskim. Weszli na plażę i przepłynęli na drugi brzeg, niezauważenie wymykając się z obozu.
- J-ja uciekam z Klanu... - oznajmił pręgowany.
- Ale czemu? Wszyscy cię tu lubią! - zapytał czarno-biały, zaskoczony, z lekko załamującym się głosem.
- Muszę pobyć trochę s-sam. Obiecaj, że n-nikomu tego nie powiesz... - poprosił.
Zielonooki pokiwał łebkiem.
- A t-teraz pozwól, że już pójdę. M-muszę znaleźć sobie miejsce do spania. - miauknął, po czym odszedł wchodząc pomiędzy krzaki.
<Niezapominajek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz