Obóz był praktycznie gotowy. Fałszywy pomagał starszym rangą. Nie był uczniem, bo przez pożar jego, jak i rodzeństwa mianowanie zostało opóźnione. Nie żeby narzekał. Nie spieszyło mu się do grania roli przykładnego ucznia.
Niósł właśnie świeży mech, by położyć go w uczniowskim legowisku. Poprzedni obóz, mimo, że tak krótko go znał, był dużo gorszy od tego. Nowy wydaje mu się większy, zrobiony z precyzją, z wieloma nowymi rzeczami. Co prawda nie zwiedził poprzedniego dokładnie, ale jednak.
Odłożył mech, uklepując go łapą. Rozejrzał się po wnętrzu legowiska. Jak zostanie uczniem, będzie spał pod ścianą. Już sobie wybrał miejsce i zamierzał o nie walczyć, jeśli było zajęte.
Trzepnął ogonem, wychodząc. Nagle stanął wpół kroku. Musiał biec w krzaczki!! Już teraz!
- Hej, Fałszywy - usłyszał nad uchem jakiegoś wojownika.
Posłał mu wściekle spojrzenie.
- Złaź mi z drogi! - Syknął, wymijając go i biegnąc jak najszybciej się ukryć.
W krzakach, na spokojnie załatwił potrzebę. Zastanawiało go tylko, dlaczego nagle tak się poczuł? Czyżby coś, co zjadł było nie świeże? Albo ktoś zrobił mu ciulowy żart.
Prychnął pod nosem. No nic, teraz już jest okej, więc może kontynuować swoje zajęcia.
Kiedy jednak docierał do rodzeństwa, znowu go złapało. Stanął jak wryty. Spanikowany, ale też wkurzony zawrócił się. Byle do krzaków! Niech zdąży, proszę, klanie gwiazd! Nie każ mu srać pod siebie!!
Uff, zdążył. Ledwo, bo już mu po lapach ciekło. Z ulgą załatwił potrzebę. Zakopał wszystko pięknie, wychodząc z zarośli.
Wszedł do legowiska medyków. Pachniało ziołami, które leżały, czekając na zabranie do schowka. Chyba dopiero co wrócili ze zbierania.
- Jest tu kto? - Zapytał bezpośrednio. - Potrzebuję ziół.
- Bursztyn na chwilę wyszedł, ale Firletka jest - usłyszał głos. Spojrzał w tamtym kierunku, dostrzegając jakiegoś kocura.
- A ty to? - Uniósł brew.
- Miodowa Chmura. Firletkowy Płatek poszła po zioła dla mnie. - Oznajmił z entuzjazmem.
Fałszywy kiwnął głową, siadając na uboczu. Miodowa Chmura był gruby i stary, pewnie dlatego wylądował u medyka. Jak mu się przyjrzał, widział, że ten miał jakieś problemy z oddychaniem. Nie znał się aż tak dobrze, ale no, nawet ślepy by zauważył!
Nagle do legowiska weszła kotka, dziwnie skrzywiona. Miała jednak szeroki uśmiech na pyszczku.
- A tobie co? - Zapytał z nutką ciekawości.
- Oh, to nic takiego, haha! - Miauknęła, rozglądając się za medyczka.
Kiedy Firletka finalnie przyszła, od razu do niej podeszła.
- Masz wybity bark - oznajmiła niebieska.
- O! Więc to dlatego tak dziwnie mi się tu szło! - Zaśmiała się uczennica.
Porąbana jakaś. To nie bark jej się wybił, tylko mózg. Fałszywy był pewien, że jej go brakuje.
Wrócił uczeń medyka. Od razu rozdziawił paszczę, gadając o jakichś pierdołach. Głośny, do tego pachniał dziwnymi ziołami. Pewnie żarł coś na boku, jak Firletka nie patrzyła.
Nastawili we dwójkę bark kotki, która nagle wydarła pizde, jakby ją ze skóry obdzierali. Fałszywy zatkal uszy łapami, kładąc pysk na ziemi. Poczuł nagle kolejną falę, którą musiał ogarnąć w krzaczkach, z dala od tych pajaców.
Wybiegł czym prędzej, mijając ich w pośpiechu. Tu toczyła się walka o jego renomę w klanie! W końcu jeśli by popuścił na środku obozu, Lwia Grzywa na pewno by go wrzucił do rzeki albo coś! Wstyd i hańba.
W ostatniej sekundzie udało mu się dotrzeć. Załatwił sprawę z towarzyszącym mu bólem dupy.
Syknął, pod nosem powtarzając niecenzuralne słowa, których nauczył się od matki, kiedy jeszcze żyła.
Wrócił do medyków. Kremowy kocur jak i kotka wariatka zniknęli. Był tylko on, rozgadany medyk, oraz ta główna mądra.
Podszedł do niej na puchatych łapkach.
- Dobry. - Oznajmił, przywołując do siebie dobry humor, by kotka zgodziła się mu pomóc. - Mam problem, proszę pani.
- Oh - drgnęła zaskoczona jego obecnością. - Jaki?
- No nie wiem, pani powinna - zauważył kulturalnie.
- Ta... - Odwróciła wzrok od niego i spojrzała na zioła. - A co ci dolega? Może coś cię boli?
- Dupa mnie boli, proszę pani - odparł.
- Uderzyłeś się?
- Sram dalej, niż dupę mam. - Wyjaśnił dokładniej.
Bursztyn z tyłu turlał się ze śmiechu, podczas, gdy mina Firletki była z lekka zniesmaczona. A co to za gówniak, który przyszedł i używa brzydkich słów?
Poszła po zioła, a Fałszywy słuchał salw śmiechu i jakichś komentarzy młodszego z medyków. Miał ochotę wypchać mu pysk mchem. Był zirytowany. Nie zamierzał jednak zaprzestawać udawania miłego kociaka. Inaczej Firletka by mu nie pomogła.
Gdy szylkretka wróciła z ziołami, powiedziała mu co i jak. Zażył je, licząc na magiczne działanie.
- Daj im czas. - Oznajmiła. - Zioła muszą zadziałać, to chwilę trwa.
- Nie mam go. - Miauknął. - Nie chcę, żeby moja dupa wybuchła.
Firletka przewróciła oczami, a Fałszywy wyczuł, że tylko ją wkurzał. I vice versa, śmierdzielu!
Odwrócił się, by wyjść. Minął Bursztyna, który próbował zagaic do niego jakiś temat. Zgromił go kocięcymi oczami i z wysoko uniesionym ogonem wyszedł.
~*~
Został wyleczony! Nie musiał już latać w krzaki jak mucha do zwłok. Z ulgą cieszył się spokojem, kiedy usłyszał wołanie lidera. O, Lwia Grzywa. Poprzedniego dnia zdjął jakieś zakazy, jednak Fałszywy nie wiedział, o co mu chodziło.
Gdy usłyszał swoje imię ruszył zadek. Lider stanął przed nim, oraz jego rodzeństwem, które płakało za plecami liliowego.
Najpierw wywołany został Drozd. Lider wypowiedział jakieś słowa... Mianowany? Na Droździą Łapę? Czyli on też...?!
- Fałszywy, ukończyłeś sześć księżyców i nadszedł czas, abyś został uczniem. Od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Falszywa Łapa. Twoim mentorem będzie Zimorodkowy Blask. Mam nadzieję, że Zimorodkowy Blask przekaże ci całą swoją wiedzę.
Fałszywy nie wierzył, że to się dzieje. Był podekscytowany! Jak wyglądał jego mentor? Był silny, odważny, mądry?? Na pewno będzie siać postrach i nauczy go walczyć najlepiej ze wszystkich w klanie!
Jego oczom ukazał się wysoki, puchaty kocur. Miał żółte oczy, które nie świeciły wybitną inteligencją, ale cóż, może to tylko taki pozór.
- Zimorodkowy Blasku, jesteś gotowy do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałeś od swojego mentora, Tańczącej Pieśni doskonałe szkolenie i pokazałeś swoją sprawność i wiedzę. Będziesz mentorem Fałszywej Łapy, mam nadzieję, że przekażesz mu całą swoją wiedzę.
Stykneli się nosami. Ten cały Zimorodek... Jakoś dziwnie pachniał.
Fałszywy zszedł z kamienia, kiedy skończyło się skandowanie jego imienia, a Aronia została mianowana. Był z nich dumny. Chociaż widział, że są totalnie przerażeni.
Poszukał mentora wśród kotów. Odnalazł go.
- Ej ty - zaczął. - Naucz mnie być silnym wojownikiem!
<Zimorodek? >
Wyleczeni: Fałszywy, Miodowa Chmura, Słoneczna Łapa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz