Jem rybę. Pyszna. Miałem nauczyć się jak je się łowi. A teraz nawet nie złapię nic dla klanu tylko będę jeść. Nie muszę się moczyć w rzece! I nikt nie może mnie przezywać “sucho łapy”. Tyle dobrego w tej całej sytuacji. Kociaki nie widzą o tym, że nie lubię pływać, więc nie mają strasznie złej chyba opinii o mnie. Muszą mnie szanować! Jestem od nich przecież starszy! I to o kilka księżyców! I byłem uczniem, znaczy jestem. Jestem uczniem, ale nie jestem. Ciężki to. Logika dorosłych kotów, w pewnym sensie niedługo będę dorosły, a nadal kociakiem jestem. Znaczy nie kociakiem, uczniem z rangą kociaka? Coraz trudniej to zrozumieć. Brakuje tylko by Wieczornikowa Łapa została mianowana na wojownika to będzie okropnie, ona w moim wieku będzie wojownikiem, a ja nadal kociakiem. Nigdy więcej nie chce już iść na zgromadzenia. Za łatwo coś zrobić za co będą na ciebie źli, albo będą dawać bezpodstawne kary! Ja tylko się kłóciłem, i lizałem medyka. Jednak to wolę wyprzeć z pamięci. Ale nie! Aroniowa Gwiazda musiał mi nadać imię, które będzie mi przypominać o tym! Moją ostatnią nadzieją będzie to, że nie będę “Liżącą Łapą” tylko przywróci moje imię. Wolałbym się nawet nazywać Kałuża niż Lizaczek. Kałuża, choć nie brzmi źle, a moje imię to przeciwieństwo. Kałuża są podobne do mnie w pewnym sensie. Nikt jej nie lubi, rośnie ciągnie, jest takie … czarne? Podobne do koloru w miejscu, w którym nie mam pręg. Kałuże są mokre, za to je jedynie ich chyba nie lubię. Woda, deszcz, i wszystko, co z byciem mokrym związane jest złe. Bardzo złe. A oni mi wmawiają, tym kociakom też, że każdy członek klanu Nocy MUSI umieć pływać. Nie wiedzą co gadają.
***
Siadam obok karmicielki. Powiedziała, że opowie nam jakąś historię. Bardziej jej kociakom, jednak, skoro tutaj jestem to posłuchać mogę. Moja duma nie ucierpi, nie powinna. I tak jestem upokorzony moją rangą obecną. A grzeczne słuchanie jej opowieści, która pewnie będzie ciekawa dość. W końcu jak nie będzie ciekawa to kociaki będą marudzić.
– No dobrze, to opowiem wam historię.- mówi spokojnie Sasankowy Płatek.- Żyły sobie klany, było spokojnie jednak jeden klan postanowił przerwać spokój. Zaatakował silny klan, który był w stanie się świetnie obronić. Wojownicy dzielnie walczyli za swój klan, swoje kociaki, swoje rodziny.
Ziewam cicho. Nudne. Spać mi się chce, czemu jak się słucha historii i do tego wieczorem to spać mam ochotę. Jak jakiś kociak.
– A co było dalej?- kotka patrzy na swoją mamę błagalnie.
– Klan oczywiście się obronił, udało im się uratować takie małe kociaki jak wy.- Niebieska Bengalka liże głowę kociaka. Niech tą miłością mnie nie zarażą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz