*Pora Nagich Drzew*
Podróż do Księżycowego Kamienia minęła im w spokoju. Jesionowy Wicher pierwszy raz kierował kroki w stronę jaskini, z której przemawiają przodkowie. To tam również medycy chodzili na swoje spotkania. Zbliżając się do gór zapamiętywał drogę. Musiał przyznać, że ta jaskinia znajdowała się daleko od terenów Klanu Nocy. W nos drażnił go smród Klifiaków. Brakowało im tylko spotkania ich po drodze. Na szczęście podróż minęła sprawnie i bez zbędnych komplikacji. Wujek zniknął w środku jaskini, nakazując mu zostać. Usiadł i zaczął rozglądać się po otoczeniu. Ta cisza... Potrzebował jej. Tyle się działo w jego życiu, tyle nerwów i bólu, że teraz zaczął doceniać tą krótką chwilę spokoju. Dodatkowo ciekawiło go czy Aroniowa Gwiazda spotka wśród kotów jego bliskich. W końcu był pewien, że jego bracia i rodzice siedzą na Srebnej Skórze. Miło byłoby mieć od nich jakieś wieści. Jak się czują i czy obserwują go z gwiazd.
Szybciej usłyszał niż zobaczył jak wujek wraz z Mglistą Łapą wychodzą z jaskini przodków.
— Jak było? — zapytał Jesionowy Wicher. Aroniowa Gwiazda uniósł łeb.
— Męcząco.
Zastępca zerknął w jego kierunku.
— Kogo spotkałeś? — zapytał czekoladowy nieco niepewnie, jakby nie wiedział czy mógł.
Mglista Łapa także nastawiła uszu. Aroniowa Gwiazda westchnął. .
— Dziwne koty. Większości nie znacie. Za młodzi jesteście. — mruknął szybko, widząc wzrok Jesiona, dodał po chwili. — Twoich rodziców nie spotkałem, ani rodzeństwa.
Nie spotkał? Cała energia z niego wyparowała. Ten nikły cień nadziei zniknął. Chyba lepiej czułby się ze świadomością, gdyby jego bliscy przynajmniej mignęli wujkowi w tle. Mógłby czuć się spokojny wiedząc, że ci obserwują go, są bezpieczni i czują dumę. Właśnie. Musiał przestać myśleć o nich jak o żywych. W końcu nie umrą drugi raz.
Z rozmyślań wytrąciło go ukłucie w bok.
- Wracamy. Nie bujaj w obłokach - miauknął wujek, kierując kroki z powrotem na ścieżkę, którą przybyli.
Ruszył powoli za nim. Znów czekała ich praca. Miał nadzieję, że Kaczorek i Malinka będą grzeczni. O Jesiotra nie musiał się martwić. Widać było, że kociak stara się go odciążyć.
- Musimy się rozerwać... - Kocur spojrzał zaskoczony na bicolora, który wbijał w niego swoje pomarańczowe ślepia.
- Co takiego?
- Rozerwać. Brakuję ci chyba tego, co nie?
No... Rzeczywiście... Mało kiedy mógł się rozluźnić i odpocząć. Odkąd został zastępcą, miał więcej obowiązków. Na dodatek nie radził już sobie z kolejną informacją o śmierci przyjaciela. Westchnął i kiwnął głową. Wujek znał się na rzeczy, więc się zgodził. Tylko co miał na myśli? Jak lider i jego zastępca mogą sobie odpocząć i poczuć się swobodnie?
- W jaki sposób chcesz... - Ogon Aroniowej Gwiazdy zatkał mu pysk.
- Kocimiętka - szepnął, aby Mglista Łapa nie usłyszała ich knowań.
Rozszerzył oczy. Kocimiętka? Pamiętał jak dawno temu, wybrali się z kocurem na poszukiwania tego ziela. Zawędrowali aż na teren Dwunożnych, do Zamkniętego Świata. Tam też Aronia zachęcił go do spróbowania rośliny. Co było potem... Miał zamazane i niejasne wspomnienia.
- Jeżeli nie wpadniemy po tym do zamarzniętej rzeki, to dobrze. - odszepnął.
Nie chciał przechodzić dwa razy przez to samo.
***
Kiedy wrócili od razu przeszli do rzeczy. Mglista Łapa udała się odpocząć do legowiska medyka, a on z czarno-białym udali się w ustronne miejsce. Wcześniej jednak lider zniknął na jakiś czas, wracając z pięknie pachnącymi listkami. Czekoladowy przełknął ślinę. Nagle dopadły go wątpliwości czy powinien... Zachęcający ruch łapy kocura przekonał go jednak do jednego gryza. Po tym powinno być w porządku, prawda?
Smak rośliny wypełnił jego pyszczek. Zamknął oczy, delektując się tym uczuciem, przełykając. Lider poszedł w jego ślady i za jakiś czas mógł śmiało stwierdzić, że czuł się od razu o wiele lepiej. Parsknął śmiechem z byle powodu. O tak jakoś humor mu się poprawił. Napięcie zniknęło, a jego mięśnie w końcu się rozluźniły.
Nie skończyło się tylko na listku, a dwóch, trzech, pięciu. Wujek jednak go przystopował, pamiętając jak za pierwszym razem zareagował na tą roślinę.
- No i ja do niej czy ma rybę, a ta kręci głową. No to poszliśmy i zniknęliśmy - bredził bez sensu.
- Za dużo wciągnąłeś. Idź lepiej już spać - Wujek popchnął go łapą, przez co opadł plackiem na ziemię.
- Noc jest jeszcze młoda. Dawaj. Chodź się poślizgać! - Złapał lidera za ogon, ciągnąc w stronę lodu.
- Nie ciągnij! Poradzę sobie! - i mówiąc to kocur wszedł na pierwszą z warstw, która załamała się pod jego ciężarem.
- Tu jest cienki lód. Dalej wejdź - Jesionowy Wicher powoli stanął na śliskiej powierzchni, a gdy ta utrzymała go, zaczął się ślizgać, śmiejąc jak kociak.
Brakowało mu takiej zabawy.
<Aroniowa Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz