Łabędzi Plusk zmarszczył nos i zacisnął zęby. Ostatnimi czasy unikał klanowych obowiązków jak tylko mógł, a jedynym, z czego w pełni się wywiązywał był trening Szczawiowej Łapy. Tak to zazwyczaj albo gdzieś znikał akurat na czas patrolu czy polowania, albo udawał, że źle się czuje i gnał do medyków. Wiedział, że może zaczynać robić się to podejrzane, ale z drugiej strony, czy którykolwiek wojownik w ogóle zwracał uwagę na tak nieznaczące ogniwo jak on? Miał też to szczęście, że w końcu od zawsze był wycofany z życia społecznego, zamknięty w sobie i nie lubił się angażować w głębsze relacje z innymi z jego własnego klanu, więc na pierwszy rzut oka zmiana w jego zachowaniu mogła być praktycznie niezauważalna. Co innego Aroniowy Podmuch. Jeśli ten czuł się podobnie, pewnie znalazł się w o wiele gorszej sytuacji. Przecież znacząco zły stan odmienny od zwykle gburowatego i zapatrzonego w siebie zastępcy, zauważy praktycznie każdy i dalej może mieć to nieciekawe konsekwencje dla jego pozycji. A może kocur wcale się nie przejmował, już zapomniał, żył sobie sam przepełniony dumą i szczęściem, w ogóle nie wracając już myślami do nieśmiałego, naiwnego wojownika Klanu Klifu? Kocur wysunął lekko pazury i zaorał ziemię, chcąc tym samym się uspokoić. Zmrużył ślepia. Najwyższy czas, żeby przestał się mazać i wrócił do normy. Było, minęło. Nie może przecież do samego końca swych dni zachowywać się tak, jak teraz, jeszcze ktoś faktycznie zacznie to zauważać i kocur tylko narobi sobie większej ilości problemów. Dlatego też tym razem postanowił iść na ten patrol, nieważne, czy będzie musiał do wykonania tego zmusić siebie siłą.
Od tego momentu do faktycznego wyjścia nie minęło dużo czasu. Gdy słońce zaczęło powoli coraz bardziej lgnąc ku zachodowi, wyznaczona grupa powoli zebrała się do drogi. Łabędzi Plusk doczłapał się do trójki wojowników na samym końcu, szybkim ruchem ogona witając się z nimi. Naprawdę chciał pokazać, nie wiedząc, czy klanowi, czy samemu sobie, że jest w pełni zdrowy psychicznie i ciągle tak samo użyteczny, a gdy już wróci, postanowił odetchnąć i zacząć starać się zapomnieć. Powrócić do pełnej sprawności. Tak więc po chwili, bez zbędnej gadaniny patrol opuścił obóz. Wojownik, jak miał to już w zwyczaju, szedł na samym końcu pochodu, starając się nie wdawać w interakcje z całą resztą. Liczył tylko, że nikt nie postanowi go zagadać. Miał po prostu tu być, a nie wplątywać się w niewygodne rozmowy, ale jednocześnie nie zamierzał sprawiać wrażenia podejrzanie przygnębionego i niekontaktowego. Niestety, Łabądek już nie raz i nie dwa przekonał się, jak los potrafi być przekorny.
— No to co, idziemy w stronę Klanu Wilka. Trochę drogi przed nami, więc możemy nastawić się na szybsze tempo — zaszczebiotała Borówkowy Nos nie zwalniając kroku, a wręcz przeciwnie. — A ty, Łabędzi Plusku, co taki smutawy? Podejdź że no bliżej nas!
Czując rosnące niezadowolenie i poczucie bezradności, ale jednocześnie chcąc trzymać się nieudolnego planu "powrotu do normalności", westchnął ciężko i nieco przyspieszył, by zrównać krok z resztą wojowników. Nie powiedziawszy jednak ani słowa, szybko odwrócił wzrok w drugą stronę, udając, że wyjątkowo zafascynował go skaczący po gałęziach jednej z przydrożnych sosen ptak. Naprawdę, o ile jeszcze zniósłby rozmowę o pogodzie czy nawet o obecnej, dość burzliwej, sytuacji politycznej w klanach, tak pogadanka o swoich uczuciach z praktycznie obcymi mu kotami była ostatnim, czego w tym momencie potrzebował.
Borówkowy Nos posłała mu ciepły uśmiech i ku jego uldze zaczęła gawędzić o czymś z Miodową Chmurą. Kocur z wdzięcznością potraktował brak chęci do dalszej ze strony starszej wojowniczki. Tak szybko jak podziękował, tak jednak też szybko pożałował, że został pozostawiony sam sobie, bo wewnętrzny ból i myśli natychmiast wykorzystały tą okazję, by ponownie zasnuć mu umysł. Zamrugał intensywnie, jakby chciał w ten sposób odgonić słabość. A jednak, załzawione, pełne rozpaczy pomarańczowe ślepia po raz niezliczony przewinęły się przez umysł, powodując nieprzyjemne dreszcze. Łabędzi Plusk już sam nie wiedział, co robić. Okropnie żałował swoich słów i reakcji, by zaraz potem zacząć twierdzić, że cała wina leży po stronie Aroniowego Podmuchu i to on powinien teraz najbardziej cierpieć. Po chwili zganiał samego siebie za tak okropne i samolubne myślenie, potem znowu nienawidził, tworząc niekończące się błędne koło. Koło, którego miał już serdecznie dość, które sprawiało mu ogromny ból, a nieważne, jak bardzo się starał, nie potrafił go zatrzymać.
Słońce już niemal całkowicie schowało się horyzontem, gdy dotarli do granicy z Klanem Wilka. Wojownik pomodlił się dziękczynnie w duchu, że wybrano ten kierunek, a nie granicę z Klanem Nocy. Wtedy zapewne nie wytrzymałby już psychicznie. Po szybkim obchodzie wte i wewte oraz odświeżeniu oznaczeń zapachowych, nadszedł czas powrotu. Łabędzi Plusk odetchnął ukradkiem z ulgą. Nie spodziewał się, że patrol okaże się dla niego aż tak wyczerpujący.
— To co, wracamy? Jestem padnięty — mruknął z wyrzutem Kasztanowa Łuska, bezceremonialnie się przeciągając i przy tym donośnie ziewając.
— Wracamy — przytaknął mu Miodowa Chmura.
I dopiero teraz Łabędź dostrzegł jeden, niby nieistotny szczegół. Wymieniane ciepłych słów między kocurami, szeptanie coś sobie na ucho. Jak mógł zapomnieć. Przecież to taka szczęśliwa parka. Poczuł nasilające się ukłucie zazdrości i chyba po raz pierwszy tak naprawdę poczuł, jak cholernie tęskni za ukochanym.
<Aronio?>
Czy już możecie mieć happy end proszę was, nie chcę widzieć więcej smutnego Łabądka:((
OdpowiedzUsuńa co jeśli happy end nigdy nie nadejdzie? :hehe_cma:
UsuńBędę płakusiać :'< (no może nie za Aronia, ale za Łabądkiem 💔)
Usuń💔
Usuń