Czując futro siostry ocierające się o jego własne. Prychnął ze śmiechem i liznął ucho Cichej, próbując wydostać się z niespodziewanego przytulasa. Cofnął się o kilka kroków, po czym dumnie położył przed sobą, na ziemi niewielki, opalizujący, trójkątny kamyk. Już miał z zapałem zacząć opowieść o swoim skarbie, ale w czas ugryzł się w język, przypominając sobie, że byłoby to nietaktowne w tym towarzystwie, a w dodatku kompletnie bezsensowne. Spojrzał na Cichą z dumą wymalowaną na pysku.
Znalazł kamyk podczas treningu z Wiewiórczym Susem, przez co lekcja była wyjątkowo krótka, bo jak można znaleźć coś tak ładnego i musieć to zostawić? Zresztą Wiewiórczy Sus nie rzadko pozwalał na takie sytuacje. Oliwek nie miewał problemu z przekonaniem mentora do skrócenia treningu. W sumie Oliwek nie miał z Wiewiórczym Susem prawie żadnych problemów, to mentor miał problemy z nim. Przyjazna natura wojownika sprawiała, że dawał uczniowi naciągnąć się na całą masę głupich próśb i zachcianek. Usilne próby wojownika na polepszenie Oliwkowej Łapie nastroju były co prawda denerwujące, ale kocurek doskonale zdawał sobie sprawę, że nie trafił najgorzej. Na przykład za nic w świecie nie zamieniłby się z Cichą na rolę w klanie! Siedzenie cały dzień w tym kotle, pośród chorych kotów, nie mogąc prawie nic zrobić ze względu na swoje własne niedoskonałości musiało być takie nudneee. Uczeń dziękował przodkom przez cały pierwszy księżyc swojej nauki, gdy dowiedział się o tym, że uniknął ciernia, nie trafiając na listę tych całych “uczniów pomocnika” (oczywiście modlił się też za siostrę, ale nie miał pewności jakie ma zdanie o Mrocznej Puszczy i czy chce mieć z nimi styczność. Na własne szczęście nie miał jak spytać). Było mu naprawdę szkoda Cichej, widząc jak się męczy w tej klatce, więc często odwiedzał ją i próbował w pokraczny sposób przekazywać swoje historie z poza obozu, nie wypowiadając przy tym ani słowa, co dość mocno go męczyło, ale dla rodziny wszystko! Próbował nawet wymyślić jakiś swego rodzaju język migowy, by jego opowieści miały jakikolwiek sens, a nie były tylko zlepkiem niemal losowych znaków, ale nie minęło dużo czasu, zanim odpuścił z frustracji. Od tamtego momentu przychodził po prostu się pobawić lub pochwalić swoimi zdobyczami, jak dziś. Czasem nawet udawało się mu zaciągnąć tu resztę rodzeństwa, na wspólne, rodzinne spędzanie czasu. Nie było to proste, teraz każdy miał jakieś swoje sprawy i gdy jeden miał czas wolny, inny zaczynał trening, ale czas z rodziną jakkolwiek krótki by nie był i tak znaczył wiele, szczególnie pod wieczną nieobecność rodziców.
Siostra przykucnęła i przyjrzała się skarbowi z niezmierną uwagą. Wyglądała, chyba była pod wrażeniem. Oliwka przesunął łapą kamyk w jej kierunku, uśmiechając się na widok zdziwionej miny kotki. Wsunął go pod łapę kotki, dając do zrozumienia, że oddaje jej go w formie prezentu. Sam nie miał w sumie co z nim zrobić, a osobista kolekcja siostry była przynajmniej imponująca. Nie mógł powstrzymać śmiechu, gdy na pysk Cichej jednocześnie wpłynęła cała masa przeróżnych emocji. Nie umiał ich zbyt dobrze interpretować… mógł mieć tylko nadzieję, że wrażenie jest pozytywne, a Cicha umieści go na honorowym miejscu swojego zbioru. Był z własnego znaleziska bardzo dumny, nie wyobrażał sobie, żeby wylądowało gdzieś zapomniane! Gdyby tylko przykładał się do treningu tak bardzo jak do szukania kamieni dla siostry, byłby już wzorowym wojownikiem.
<Cicha?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz