Rozbudził się nieco, czując coś w pysku. Chciał to wypluć, ale był jeszcze za bardzo zaspany, by zrozumieć co się działo. Może dalej to był jakiś sen? Przełknął ślinę powodując, że to dziwne uczucie zniknęło z czego się ucieszył. Oblizał pysk, dalej leżąc, aż nie wyczuł jak ktoś nim potrząsa.
Zamrugał zaskoczony tym nagłym bodźcem, który wyrwał go z otępienia. Kaszlnął, zwracając zdziwiony wzrok na Miodunkę.
- Miodunka? Gdzie my... jesteśmy? Gdzie klan? - rozejrzał się po okolicy, ale byli tu sami, we dwoje.
Czyżby wszyscy już wyruszyli w drogę i o nich zapomnieli?
- O oł... My... Nikt my poszliśmy na polowanie i zapomnieliśmy, cały dzień byliśmy tutaj i nic nie złapaliśmy... A reszta mogła już pójść! O jejusiu, o rety! I co my teraz zrobimy? - spytała przerażona.
Dziwne, ale nie przeraził się na te wieści. Czuł dziwny spokój i rozluźnienie. Coś czego od dawna pragnął, ale nie potrafił się nijak odprężyć, by to zdobyć. Powoli podniósł się na łapy, lekko się chwiejąc.
- Może jeszcze są. Chodźmy... Dogonimy ich nieco - miauknął, opierając się o jej bok. - M-mogę tak? Dziwnie się czuje.
- Oczywiście, że możesz. Po drodze zgarniemy jeszcze Skorupka... - powiedziała, ruszając wraz z nim w stronę miejsca postoju Owocniaków.
Gdy dotarli na miejsce, klanu nie było. Rozejrzał się dookoła, po czym dojrzał odległe sylwetki, które kierowały się dalej przed siebie.
- Są, ale tam! - Wskazał łapą. - Musimy ich dogonić.
- Dobrze, tylko wezmę Skorupka - Podeszła do ich legowiska, po czym chwyciła ślimaka. - Szyfko, chofmy! - wymiauczała biegnąc w stronę reszty owocniaków.
Ruszył za nią nieco wolniej, bo rozluźnienie mięśni wręcz nie pozwalało na taki szybki bieg, lecz udało im się dotrzeć i dogonić resztę. Idąc na końcu pochodu, ponownie oparł się o kotkę, splatając z nią ogon, by nie upaść. Nie wiedział co się z nim działo. Czuł się chory lub zbyt odprężony, by to mogłoby być normalne. Może to wina tego ciągłego marszu? Coś mu się stało?
Kotka przytuliła się do niego, mrucząc, poruszając się dalej do przodu.
Dziwnie się czuł. Nie rozumiał dlaczego, ale nie czuł strachu, a zadowolenie. Dziwiło go to, lecz musieli iść przed siebie, co było dla niego dość ciężkie. Skupiał się, by dobrze stawiać łapy. W pewnej chwili potknął się i prawie wywrócił, lecz asekuracja spowodowana ogonem kotki jak i jej ciałem, go od tego uratowała. Odetchnął z ulgą.
To będzie ciężka podróż...
***
*dalej przed dotarciem na nowe tereny*
Zatrzymali się ponownie z czego był wdzięczny. Usiadł ciężko na ziemi, kładąc się na niej jak długi, a zaraz jego śladami poszła Miodunka, która od razu się do niego przytuliła.
- Hej, nic ci nie jest? - spytała.
Czyli zauważyła, że nie było z nim najlepiej?
- Nie wiem... Dziwnie się czuje... - wyznał. - Czuje się rozluźniony... i zadowolony, ale... ale to takie dziwne uczucie - wyjaśnił.
Nie żeby mu się nie podobało, ale jednak... Było dziwne.
- Może...może po prostu jesteś zmęczony tą całą podróżą? W końcu łazimy tak już parę księżyców... A ty nigdy nie jadłeś jakoś dużo...Więc może nie masz energii? - zasugerowała.
Też o tym myślał. Łapy nie były już tak silne jak kiedyś. Musiało im być bardzo ciężko. A jeszcze Komar narzucił takie tempo, że ledwo nadążał za wszystkimi podążać. Jeżeli to potrwa dalej, to wątpił, czy uda mu się dotrzeć na te nowe tereny.
- M-może masz rację. Może to, to... Głodny jestem - Pochylił łeb, czując burczenie w brzuchu.
- Zgarnę coś dla ciebie ze stosu - Wojowniczka wstała, znikając mu na moment z oczu, a zaraz chwilę później wróciła z tłustą, dorodną myszą, kładąc mu ją przed pyskiem, z uśmiechem.
Patrzył na posiłek dość tępo. Jakoś... Nie miał apetytu, pomimo tego, że wcześniej czuł głód. Nie podniósł jej, nie skubnął nawet kawałka, za to przytulił się do boku kotki.
- Jednak nie chcę... - Przymknął oczy.
Poczuł jak Miodunka ułożyła się obok niego, tuląc go do siebie.
Leżał tak przez jakiś czas, aż głód nie zaczął się dopominać o pokarm. Nie miał jednak sił zjeść myszy. Czuł się tak bardzo wyczerpany. Przewrócił się na grzbiet, trącając kotkę łapą.
- Am, am - Otworzył buzie, chcąc by kotka mu pomogła. Nie myślał teraz trzeźwo. Czuł się dziwnie, a wczorajsze sny ponownie go nawiedzały. A może to nie były sny? Może to była prawda?
Kocica widząc to, zachichotała, po czym chwyciła piszczkę w zęby, a następnie włożyła ją do pyszczka ukochanego, stykając się z nim przy okazji nosami. Zaczął memlać mysz, zjadając ją ze smakiem w całości. O tak... Jednak bardzo był głodny. Teraz jednak czuł przyjemną sytość w żołądku, chociaż niemoc w jego ciele dalej pozostawała. Oblizał pysk, muskając przy tym ten Miodunki, lekko się uśmiechając.
- No co? - zapytał, widząc jej minę na ten jego drobny gest.
- Kocham cię - wyznała, liżąc go po policzku z pomrukiem radości.
- Wiem... Mówisz to ciągle - Przymknął oczy, wtulając pysk w jej futro.
Bardzo źle się czuł, lecz obecność kotki pomagała mu chociaż przez chwilę wypocząć, zwłaszcza że Miodunka oplotła wokół niego swój ogon, pozwalając mu, by poczuł się bezpiecznie.
Leżał tak chwilę, aż dziwna słabość nie zaczęła go powoli opuszczać. Zamrugał nieco przytomniejszym wzrokiem, rozglądając się po terenie. Na szczęście teraz nikogo nie zgubili, bo każdy odpoczywał.
Widząc wojowniczkę tak blisko niego, serce mu szybciej zabiło. Uniósł łeb, przypominając sobie tą całą sprawę z Plusk. Dobrze było wiedzieć, że już przestała się na niego gniewać, ale i tak budziła w nim strach. Nie ruszył się jednak z miejsca obawiając się, że ta zaraz to jakoś wyczuje i znów zechcę skrzywdzić jego siostrę. Łzy poleciały mu po policzkach. Jego mentor miał rację! Związki tylko krzywdziły! Po co on w to się wplątał?!
- Ej? Co się dzieje? - spytała, ścierając z jego polika łzy, gdy tylko to zauważyła.
Załkał bardziej, chowając pysk w jej futrze i bełkocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Był taki okropny! Nie potrafił poradzić sobie z problemem! Już nigdy nie odzyska wolności. W zasadzie... Czy kiedykolwiek tak naprawdę ją posiadał? Nie. Zawsze ktoś go rozstawiał po kątach, a on nie miał nawet sił się temu przeciwstawić.
- Hej... Hej... Spokojnie... - Polizała go delikatnie zdziwiona jego zachowaniem.
Zadrżał, wybuchając bardziej płaczem.
- D-dlaczego? D-dlaczego musisz mnie kochać? - pisnął bardziej zrozumiale. - Z-zniszczyłem ci przecież rodzinę... Cz-czemu na mnie się za to nie wściekasz?
Bo to była prawda. Skłócił ją i Plusk. Skłócił i z Lukrecją. Nic tylko niszczył każdego dookoła. Nie zasługiwał na kogoś takiego jak ona.
- Bo...bo póki jesteś przy mnie...To...To czuję się mimo wszystko... Dobrze... A gdybym...gdybym cię nie miała...to...to...to pewnie rzuciłabym się z urwiska, po tym, c-co p-p-powiedziała P-plusk. Dla mnie jeste-jesteś...wszy-wszystkim - wyjaśniła.
Te słowa rozpaliły coś w jego sercu. Żyła dla niego? Chciała się rzucić w przepaść, gdyby nie on? Zacisnął oczy, próbując powstrzymać cieknące mu po policzkach łzy. Czemu tak reagował? Co się z nim działo?
- A-ale to ja ci zniszczyłem życie. Skłóciłem z mamą i bratem. Kto będzie kolejny? D-dlaczego dalej mnie kochasz? - zapytał, chcąc dowiedzieć się prawdy.
On nigdy by nie chciał dalej trwać przy kimś takim. Obraziłby się pewnie i wyrzucał na każdym kroku, jakim ten kot był okropnym przyjacielem.
- Bo...bo...b-b-bo p-p-po prostu...ci-cię koch-kocham... P-przy to-tobie...czu-czuję się...d-dobrze...cz-czuję si-się....szcz-szczęśliwa... - wyznała.
- A-ale co sprawia to szczęście. J-ja tego nie rozumiem... - Położył po sobie uszy.
Jak to była szczęśliwa? Z nim? Takim wyrzutkiem? Ofiarą losu? To przeczyło wszystkiemu.
- M-my-myślisz...ż-że...ja-jaki kol-kolwiek kot na-naprawdę rozumie...ską-skąd bierze się mi-miłość? - spytała.
- N-nie wiem... J-ja... Nikt mnie nie kochał nigdy... N-n-nie rozumiem tego uczucia... - Zwiesił po bokach smętnie uszy.
- Ża-żaden ko-kot pewnie ni-nie wie sk-skąd mi-miłość si-się bierze...ale...al-ale jest...i...i ona ni-nie daje o-o so-sobie zapom-zapomnieć...spraw-sprawia, ż-że bez t-t-tego k-kota które-którego ni-nią daż-dażysz...cz-czuj-czujesz...si-się...źl-źle...
- R-rozumiem... D-dlatego mi grozisz i zastraszasz, bo... Bo tak każe ci miłość? - próbował to zrozumieć.
- T-t-tak...b-b-bo...j-jak t-t-tylko...jak tylko...jestem bez ciebie...j-j-j-jak nie jesteśmy r-r-razem...to...to czuję się...j-jakbym umi-umierała... - wychlipała, tuląc się w niego.
Ten widok łamał mu serce. Nie spodziewał się, że był dla niej taki destrukcyjny. Że jego zachowanie ją aż tak krzywdziło, że ta mogła umrzeć.
- A... A ja... Ja czuję się jakbym umierał, będąc z tobą... - Wziął głębszy oddech - C-coś mi się dzieję... Nie wiem co... Zauważyłem to teraz. Nie rozumiem swojego zachowania i tego co widzę. Chyba jestem chory. Może pójdę do Plusk? - miauknął sam do siebie, ale także i do kotki.
Potrzebował może jakichś ziół na wzmocnienie? Czuł się nieco tak, jakby jego umysł był wciąż zasnuty przez mgłę. Chciał się jej pozbyć, by móc odetchnąć pełną piersią.
<Miodunko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz