*dalej Porą Opadających Liści*
Nienawidził jej. Ten jej zdradziecki język, kąsał go, powodując że coraz trudniej było mu się powstrzymać, przed łapoczynami. Wstyd jaki czuł przez to co mu zrobiła, tylko się wzmógł. Nie chciał już z nią trenować. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego!
- Wiesz, że mnie tym bardziej zniechęcasz?! Jeżeli chcesz bym wszedł i pływał, zamknij ryj! - rozkazał.
- Nie obrażaj się już tak. Przestań.
- To ty przestań! - syknął, wchodząc do wody i zaczynając trening pływacki. Nie miał zamiaru zawracać sobie głowy Szyszkiem i tym co obaj zrobili. Wcale nie uratowałby go tak, jak mówiła Echo! Mimo to, co ruszał łapami, ciągle o tym myślał, czując obrzydzenie do samego siebie. Jak mógł... Jak mógł... Nie wiedział czym kotka go naćpała, ale nie mógł pozwolić, by to się powtórzyło ponownie.
- Pięknie pływasz, na pewno wyłowiłbyś swojego pięknego chłopaka...
No i w tym momencie zniknął pod wodą. Na szczęście w porę złapał oddech, przez co nie utonął jak początkujący pływak. Wynurzył głowę, kaszląc i zbliżając się do brzegu. Nie ma mowy. Nie będzie pływał w takich warunkach, gdy ta jędza wciąż i wciąż otwierała swój pysk!
- Czemu wracasz? Miałeś ćwiczyć, na wypadek gdyby twój kochanek tonął...
- Nie ma mowy! Prawie sam utonąłem przez te twoje komentarze! Teraz ty idź pływaj, by ratować swojego ukochanego Orzecha - syknął, otrzepując się z wody.
Naburmuszyła się nieco.
- Orzech to mógłby utonąć. Nienawidzę go, więc odmówię.
- Ja też nienawidzę Szyszka, więc przestań mówić, że jesteśmy parą! - warknął.
- Jak to nienawidzisz... Przecież go całowałeś i wyznawałeś miłość! - rzekła zdziwiona.
Krew w nim zawrzała, a wstyd spalił mu czubki uszu. Dlaczego do tego doszło? Czemu świat go tak nienawidził? Na samą myśl czuł obrzydzenie do swojej osoby. Gdyby nie to, że cenił swoje życie, pewnie zrzuciłby się ze skarpy.
- To. Nie. Było. Świadome! Naćpałaś mnie! Nigdy bym tego nie zrobił! - Chlapnął w jej stronę wodą, rozeźlony.
Skrzywiła się lekko, gdy woda osiadła na jej pysku.
- Zachowujesz się jak dziecko. Powiedziałeś, to powiedziałeś. Nie musisz się tego wstydzić...
- Przestań! To nie jest normalne! - pisnął. - Upokorzyłaś mnie z tym gejem! Zmolestował mnie!
- Nie molestował cię. A jeżeli tak, to ty go również.
Spalił buraka pod sierścią, wracając do wody, by ochłonąć i nie słuchać tego co kotka dalej gderała. Prawda. Dopuścił się tego. Przelizał się z kocurem! Jaki wstyd! Powinien też zdechnąć. Jego ciało go zdradziło! Nie sądził, że byłby do tego zdolny, a wystarczyły tylko jakieś głupie roślinki, by odebrać mu rozum!
Znów zaczął pływać.
- Pięknie Napalony, pływaj po swojego kochanka!
Słysząc co ona powiedziała, znów się zdekoncentrował, wpadając pod wodę. Może to czas by się utopić? Wtedy nie musiałby słuchać tych jej okropnych słów. Wynurzył się ponownie, kaszląc i wychodząc na brzeg. Echo go topiła z odległości! Nienormalna wariatka. Na drżących łapach, nawiał. Czując palący go wstyd. Nie było mowy by wrócił do obozu, a zwłaszcza zawrócił z powrotem na trening. Musiał pobyć sam i przełknąć to upokorzenie jak mężczyzna.
***
Wstał wcześnie po to, aby uniknąć spotkania z mentorką. Ukrywał się przed nią, nie chcąc słuchać jej przytyków. Była górą. Widziała co zrobił. Nigdy mu tego nie zapomni! Nienawidził swojego ciała i tej słabości jaka go ogarnęła! Na dodatek Szyszek wciąż go zaczepiał, przez co go spławiał raz za razem. Nie rozumiał słów nie?! Najwyraźniej tak.
- Wstawaj homosiu! Nie ukrywaj się! - Kocica chodziła po obozie, próbując go odszukać.
No co za menda! Jeszcze wołała tak na niego publicznie! Zaraz każdy się dowie co zrobił! Wyskoczył z kryjówki, mordując ją wzrokiem.
- Zamknij się! Nie wołaj tak po obozie! Bo wszyscy się dowiedzą! - pisnął, rozglądając się zaniepokojony na boki.
- Bo wszyscy się dowiedzą? Czyli jednak jesteś gejem... Nie ukrywaj się tak z tym, to, że ktoś się dowie to wiesz... Nic się nie stanie.
- Nie jestem! - Złapał ją za sierść i zaczął ciągnąć poza obóz, by nie rozmawiać na te tematy w miejscu, gdzie roiło się od kotów. - Plotki tworzysz ot co! Nie wołaj tak na mnie, jasne? Dajesz nadzieję tylko temu gejowi, a ja z każdą chwilą jak go widzę, to chcę go zamordować na środku obozu, nawet jeśli zostałbym przez to wygnany!
- Nie tworzę plotek, sam to przed chwilą przyznałeś.
- Nic nie przyznałem! - spalił się pod sierścią ze wstydu. - Nie chce tylko, by ktoś dowiedział się o tym i uznał za fakt! A to plotka! Daj mi z tym spokój!
- Lizałeś się z kocurem... To czyni cię gejem. Nie musisz się tego wstydzić.
Wziął głęboki oddech. Tylko spokojnie, spokojnie. Nie no, co się oszukiwał! Mentorka brzmiała jak zdarta płyta, a mu się powoli zbierało na zejście z tego świata.
- Dobra! Lizałem się z kocurem, przyznaje. Ale nie jestem i nie będę gejem! Nie będę tego kontynuować ani praktykować. Daj mi spokój! - Zacisnął mocno pysk, próbując opanować chęć rozryczenia się.
- Nie okłamuj mnie, wiem, że marzysz o kolejnej randce... A jeszcze gdyby taki kocur cię przeleciał...
- Nie ma mowy! Nie chcę by mnie ten zbok przeleciał! Jesteś zboczona i sama napalona, skoro masz takie myśli! Wiem, że o tym marzysz, ale ja nigdy nie pozwolę na to! - zawarczał, tupiąc ze złości łapami.
- Czemu próbujesz zmienić swoją naturę? Właśnie zostałeś gejem, chcesz tego - dalej się z niego nabijała.
- Nie chcę! - zaskrzeczał już u kresu sił. - Ty za to chcesz! Może namówię jakiegoś kocura, by cię zgwałcił. Chcesz tego? Uwierz, że jestem do tego zdolny, więc zamknij się! - zagroził.
Coraz bardziej korciło go, by mentorka poczuła jego ból. Chciał ją naćpać i wsadzić do krzaków z jakimś kocurem. Poczucie zemsty, nakręcało go tylko, by spełnić swoje groźby i upokorzyć tą wronią strawę.
- Nie jesteś do tego zdolny. Nie zrobisz tego. Ja to wiem. - miauknęła.
- Prawda... Nie zrobię, bo w klanie nikt, by nawet cię nie tknął. Ale... może znajdę jakiegoś samotnika, który z chęcią to zrobi! - Posłał jej spojrzenie spod byka.
Wytrzeszczyła oko.
- Ty... Nie zrobisz tego. Nikt mnie nie zgwałci, bo ty sobie tak wymyśliłeś!
- Skoro ty wymyśliłaś sobie, że zamienisz mnie w geja i przygotowałaś plan, który powiódł się przez to, że przelizałem się z Szyszkową Łapą, to uwierz, że to zrobię, bo zależy mi na twoim upokorzeniu.
Wojowniczka zadrżała lekko.
- Nie uda ci się to, nikt nie będzie się ciebie słuchał jak posłusznego psa, tym bardziej jakiś samotnik!
- Och uwierz. Sądzę, że nie jeden znajdzie się chętny na zaliczenie klanowej kotki - zaśmiał się paskudnie. - Kocury takie są. Lubią brać i zdobywać...
Zmarszczyła brwi.
- Nie wierzę ci. Gdyby jeszcze do zaliczenia była jakaś ładna, młoda kotka... To może. Ale nikogo nie namówisz, by przeleciał kotkę bez oka z wieloma księżycami na karku.
- Założymy się? Jeżeli mi się uda znaleźć kocura, który cię przeleci, dajesz mu dupy w krzakach. Jeżeli mi nie wyjdzie, to... To będę przychodził na nasze treningi i nie wyzywał cię. Stoi?
- Stoi - miauknęła pewna siebie. - O ile jeszcze przyznasz, że jesteś gejem. A może nawet znowu pójdziesz na randkę z Szyszkiem...
Była taka pewna siebie? Zobaczymy jak uda mu się przekonać jakiegoś samotnika do przelecenia jej. Wierzył, że miał szansę.
- Dobra - rzucił z pewnością w głosie, wierząc że i tak już wygrał. - Daj mi kilka dni. Przyprowadzę ci twojego ukochanego! - Uśmiechnął się perfidnie.
Upokorzy ją i zniszczy. Będzie żałować, że w ogóle z nim zadarła.
Prychnęła jedynie z uśmiechem.
- Powodzenia w twoim bezowocnym szukaniu zboków - powiedziała jedynie, wracając do obozu.
***
Mijały dni. Szukał wciąż samotników, którzy byliby idealni dla Echo. Pech chciał, że było trudno jakiegoś znaleźć. Nie wiedział też gdzie szukać. Raz jednak, tropiąc, wyczuł obcy, koci zapach. Natrafił tam na samotniczkę, ale nie była kocurem. Mimo to spróbował ją wypytać, czy ma jakichś znajomych. Uciekła nie obdarzając go nawet małą informacją w tym temacie. Przez to chodził poddenerwowany, bo termin zbliżał się wielkimi krokami, a on nadal nie odnalazł odpowiedniej partii dla mentorki. Zaczął nawet wypytywać patrole, czy kogoś przypadkiem nie widzieli, ale nic nie docierało do jego uszu. Zdenerwowany siedział w obozie, myśląc i obijając ogonem o ziemię. Jutro mijał czas zakładu. Co miał zrobić?! Paląca porażka się zbliżała! Nie mógł przyznać się do bycia gejem i iść na randkę z Szyszkową Łapą!
Widząc mentorkę, skrzywił się, znikając szybko jej z oczu. Ostatnia szansa na znalezienie jej chłopa. Ostatnia. Wyruszył na ostatnie poszukiwania.
***
*dalej Pora Opadających Liści*
- Błagam Orzech zrób to - jęczał wojownikowi nad uchem. Ten odmawiał i zapierał się przed tym, by przelecieć Echo. No ale... ale zakład! - Przez ciebie przegram zakład! - biadolił mu.
- Mam w nosie twój zakład, daj mi spokój - warknął odchodząc i zostawiając go samego z niezadowoloną miną.
- Lisie łajno - syknął pod nosem, kopiąc z całych sił kamień.
Nastroszył się, psiocząc na niego pod nosem, dostrzegając Zanikające Echo, która widząc w jakim był nastroju, uśmiechnęła się.
- To co, pokażesz mi tego kocura?- powiedziała ze śmiechem.
Co miał teraz zrobić?! Panika odbijała się w jego oczach, lecz nie mógł dać się przycisnąć do ziemi.
- A tak... Czeka na ciebie w Brzozowym Zagajniku - mruknął, próbując uratować się kłamstwem.
<Też cię nienawidzę>
[przyznano 5%]
wtf co tu sie dzieje
OdpowiedzUsuńNie pytaj...
UsuńI'm very uncomfortable with the energy we've created in the studio today
OdpowiedzUsuń