— Powitajcie swojego mistrza.
Te słowa rozbrzmiały mu miło w uszach. Nie spodziewał się, że ojciec wymyśli dla niego rangę. Poczuł się wyróżniony. Jego trud zyskał docenienie. Wystąpił do przodu, słuchając jak tłum skanduje jego imię. Nie to karne, lecz te prawdziwe, które roznosiło się po lesie z siłą i mocą.
To było... Coś wspaniałego. Już wiedział jak czuł się ojciec. Ta władza jaką dzierżył w łapach była satysfakcjonująca.
Nadchodziła nowa era, której był początkiem.
***
Wojownicy zebrali się w jednym miejscu, gdzie miały odbyć się ćwiczenia. Było ich sporo. Musiał jednak każdego po kolei ogarnąć. Trening miał zająć chwilę, by przywykli do nowej rutyny. Miejsce też nie było takie sobie. Znajdowało się poza obozem, lecz z łatwością dało się szybko do niego wrócić, gdyby sytuacja tego wymagała. Las i masa wojowników nie było dobrym rozwiązaniem. Bardziej przydałby się do tego otwarty teren, lecz nie mieli polany, która osłonięta by była przed ciekawskim wzrokiem innych klanów. To było jednak ich terytorium, zadrzewione, zakrzewione miejsce, które z czasem stanie się zadeptane przez trenujące koty.
Wspiął się na drzewo, siadając na najniższej gałęzi, aby każdy mógł go widzieć. Zrobił to z łatwością, ponieważ słynął z polowania z gałęzi na ptaki, które poznał jeszcze będąc klifiakiem. Szepty rozbrzmiewały na dole, a wlepiające się w niego ślepia, odbierały odwagi. Nie mógł jednak dostać tremy. Trzeba było zająć się nimi wszystkimi, tak jak ustalał z Mroczną Gwiazdą.
— Słuchajcie uważnie! Odtąd będziemy trenować razem, więc liczę na wasze pełne zaangażowanie. Każdego dnia będziemy ćwiczyć co innego, więc szykujcie się na różnorodność. Dzisiejsze zajęcia pokażą mi wasz poziom umiejętności. Zobaczę jak idzie wam współpraca oraz walka w obronie klanu. W tym celu podzielicie się na dwa zespoły. Jeden niech stanie po mojej lewej, a drugi po mojej prawej — Wskazał ogonem kierunki.
Obserwował jak wojownicy dzielą się dość gwarno. Widział jak przepychali się, zastanawiali, a niektórzy nawet wcale nie ruszyli się z miejsca. Rzucił chłodne spojrzenie Szczurzemu Cieniowi, który na to szybko umknął do jednej z grup. Nie zależało mu na tym, by było ich po równo. W walce nie znało się przewagi przeciwnika.
— Waszym celem będzie odebranie oraz ochrona tego pióra — Wyciągnął z dziupli wcześniej uszykowany przedmiot. Pokazał im, po czym schował z powrotem do wnętrz drzewa. — Ta grupa, która pierwsza je chwyci, zostaje obrońcami. Nie możecie pozwolić, by przeciwnik go wam odebrał. Nie będzie czasu na myślnie nad taktyką. Idziecie na żywioł. Zobaczymy jak sobie radzicie w zwarciu, ale też w komunikacji. Jeżeli przeciwna drużyna zabierze wasz skarb i uda im się dobiec z nim do mnie, wygrywa. Wszystkie chwyty dozwolone. Pamiętajcie. To wojna — Nie czekając na ich pewnie liczne pytania, czy też komentarze, wyrzucił pióro, obserwując jak leniwie opada ku ziemi.
Krzaczasty Szczyt pierwszy rzucił się na przedmiot, podchwycając go w pysk i biegnąc do swojej drużyny. Prawa strona broniła, lewa atakowała. Widział jak kremowy rzuca rozkazy, próbując się od niego oddalić, wiedząc że bliskie spotkanie z jego osobą, może zapewnić wygraną przeciwników. Myślał, to dobrze. Obserwował z góry jak koty rzuciły się na siebie, próbując przedostać przez obronę. Trudno było zapanować nad takim tłumem, lecz jego bystre oko wychwytywało niuanse.
Dzicza Siła starała się okrążyć przeciwników, by dostać się do przedmiotu od tyłu. Mysikróliczy Ślad jednak ją zaskoczył, ciągnąc za ogon i odpędzając. Ich styl kulał. Chociaż niektórzy radzili sobie całkiem, całkiem, to innym wiele brakowało. Jednak dało się to wypracować. Wystarczyło tylko kilka powtórzeń i naprawa błędów, a dojdą do jakiegoś przyzwoitego poziomu. Przyznał jednak, że nie byli najgorsi. W końcu byli wojownikami, a nie jakimiś zielonymi uczniakami.
Widząc jak Oszronione Słońce biegnie w jego stronę, wyprostował się bardziej. Nie dotarł jednak do celu, bo został powalony przez Liściasty Krzew i Sosnową Igłę. Szarpali się trochę, a pióro wyleciało im z pomiędzy łap, co wykorzystała Jaszczurzy Syk, dopadając do drzewa. Problem był taki, że nie udało jej się wspiąć, bo została pociągnięta za ogon. Przedmiot pofrunął, osiadając na pysku Szczurzego Cienia, który został od razu przygwożdżony przez Nocną Taflę i Tchórzliwy Upadek. Było zabawnie.
Ostatecznie jednak drużyna atakująca wygrała, gdy Trójoka Wrona dostał się na drzewo tuż obok niego.
— Koniec! — ogłosił, patrząc na zdyszane koty. Z niektórych ciekła krew. To dobrze. Mieli w końcu nikogo nie oszczędzać. Większość jednak wydawała się mało obita. — Widzę, że sobie radziliście, ale to nie ten poziom jaki pragniemy osiągnąć.
— Koniec! — ogłosił, patrząc na zdyszane koty. Z niektórych ciekła krew. To dobrze. Mieli w końcu nikogo nie oszczędzać. Większość jednak wydawała się mało obita. — Widzę, że sobie radziliście, ale to nie ten poziom jaki pragniemy osiągnąć.
Dał znać czarnemu kultyście, a ten zszedł z drzewa, pozostawiając go na nim samego. Chcąc dać im nieco odsapnąć po walce, postanowił wprowadzić im sygnały, którymi mieli się odtąd komunikować. Niektóre były proste, bo każdy głupi potrafi wrzasnąć, by ostrzegł klan przed wrogiem. Jednakże chciał dodać coś jeszcze. Tajne, które pozwolą na komunikacje, gdy nie będzie możliwości się głośniej odezwać. Mowa ciała, coś co na co dzień wchodziło im w krew, miała teraz w tym przypadku inne znaczenie.
W tym celu zszedł z drzewa, każąc im się ustawić w kole, by mógł zaprezentować im sygnały, które każdy powinien znać.
— Te sygnały pozwolą nam komunikować się w sposób niewerbalny. Łatwo coś powiedzieć, a przy tym zwrócić uwagę wroga. Szepty są też dobrze słyszalne, zwłaszcza gdy jest cicho. Pokaże czego oczekuję. Potrenujecie to, a potem zrobimy kolejną symulację, w której będziecie zakradać się do wrogiej grupy tak, by was nie zauważyła — miauknął, po czym pokazał im proste komunikaty, takie jak "na ziemię" - jako ruch uniesionego ogona, który opada na ziemię, "zatrzymajcie się" - jako uniesienie go, jakby w gotowości. "Cicho" - machnięcie kitą w lewo. I to wszystko w przykucniętej pozycji. "Naprzód" - wstanie na łapy i uniesienie ogona ku górze, "w prawo" - machnięcie w prawo, "w lewo" - machnięcie w lewo. "Wyczuwalny zapach, który sygnalizował, że niebezpieczeństwo czaiło się za rogiem", jako dotknięcie ogonem pyska. No i oczywiście "atak" - jako ugryzienie powietrza. Dodatkowo wprowadził pazury, na których pokazywano liczebność wroga oraz "biegnij po pomoc" - jako machnięcie głową w bok. Na ten moment powinno im to wystarczyć. To były podstawy.
— Te sygnały pozwolą nam komunikować się w sposób niewerbalny. Łatwo coś powiedzieć, a przy tym zwrócić uwagę wroga. Szepty są też dobrze słyszalne, zwłaszcza gdy jest cicho. Pokaże czego oczekuję. Potrenujecie to, a potem zrobimy kolejną symulację, w której będziecie zakradać się do wrogiej grupy tak, by was nie zauważyła — miauknął, po czym pokazał im proste komunikaty, takie jak "na ziemię" - jako ruch uniesionego ogona, który opada na ziemię, "zatrzymajcie się" - jako uniesienie go, jakby w gotowości. "Cicho" - machnięcie kitą w lewo. I to wszystko w przykucniętej pozycji. "Naprzód" - wstanie na łapy i uniesienie ogona ku górze, "w prawo" - machnięcie w prawo, "w lewo" - machnięcie w lewo. "Wyczuwalny zapach, który sygnalizował, że niebezpieczeństwo czaiło się za rogiem", jako dotknięcie ogonem pyska. No i oczywiście "atak" - jako ugryzienie powietrza. Dodatkowo wprowadził pazury, na których pokazywano liczebność wroga oraz "biegnij po pomoc" - jako machnięcie głową w bok. Na ten moment powinno im to wystarczyć. To były podstawy.
Gdy zakończył prezentację, przechadzał się wśród wojowników, którzy w ciszy starali się odtworzyć to wszystko, co im zaprezentował. Widział jak Sosnowa Igła warczy pod nosem, niezbyt zadowolona z tego, że nie mogła sobie powrzeszczeć. W zasadzie... Mogła. Ale wtedy dostałaby pazurami po tyłku, jak spotkało to Tchórzliwy Upadek, który zaczął psioczyć pod nosem, że nie rozumie, co Sarni Krok chciała mu przekazać.
— No dobrze — zwrócił na siebie uwagę. — To teraz praktyka. Ta sama strategia. Pióro, obrońcy i atakujący. Tym razem macie wykraść je w całkowitej ciszy. Ci co bronią, również mogą dawać sobie znaki, gdyby zauważyli coś podejrzanego. No do dzieła. Ten sam skład. Ruchy! — pogonił ich.
Wścibski Nochal prychnęła na te słowa, przechodząc obok i dając mu kitą po pysku.
— A podobno byłeś taki wyszczekany. To chyba nie dla ciebie prowadzić coś takiego, co małolacie?
— A podobno byłeś taki wyszczekany. To chyba nie dla ciebie prowadzić coś takiego, co małolacie?
Powalił ją na ziemię, przyciskając jej pysk do zmrożonego gruntu.
— Zapomniałaś już jak się wygłupiłaś przed klanem? Mam ci dać jeszcze raz nauczkę? — wysyczał jej do ucha.
— Zapomniałaś już jak się wygłupiłaś przed klanem? Mam ci dać jeszcze raz nauczkę? — wysyczał jej do ucha.
Kocica próbowała się wyszarpnąć, ale wbił tylko mocniej pazury w jej ciało, powodując że przestała walczyć. Uniósł łeb i spojrzał wszystkim w oczy. Jego ogon obijał się na boki, a wzrok wręcz mordował każdego, kto tylko utrzymał z nim dłuższy kontakt wzrokowy.
— Ktoś też tak uważa? — zwrócił się do zebranych.
— A ja — Sosnowa Igła zabrała głos. Wyprostował się, dalej stojąc na srebrnej, kierując wzrok ku burej kultystce. Naprawdę rzucała mu wyzwanie? Przecież ojciec jasno im wytłumaczył jak się sprawa miała. Nie mogła znieść, że taki szczyl się rządził? — Pamiętam jak darłeś się na cały obóz, gdy z Mroczną Gwiazdą miałeś te swoje utarczki. Trudno coś takiego wyrzucić z pamięci.
— To zapraszam do tańca, Sosnowa Igło — Zrobił krok w jej stronę. To było jak zaproszenie, z którego kocica skorzystała. Spletli się w uścisku. Wścibski Nochal umknęła w tłum, a wojownicy zebrali się w kole, obserwując tą próbę zdominowania ich mistrza. Nie miał zamiaru dawać się upokorzyć przed całym klanem. Kotka była głupia. Go szkolił sam lider, przerósł go, więc ta na co liczyła? Że udowodni, że nie nadawał się na tą pozycję? Że może to jej się należała? Wściekłość w nim zawrzała. Wojowniczka może i była sprytna oraz doświadczona, lecz on miał talent, który wykorzystał. Wykorzystał jej ciało przeciwko niej, powodując że ta zamiast wgryźć się w niego, zderzyła się z drzewem, a następnie ciągnąc za jej ogon, wepchnął jej go w pysk, kładąc łapę na jej głowie, by go nie wypluła. Rozległ się jej pełen boleści krzyk, gdy jej zęby zacisnęły się na swojej własności.
Rzucił okiem w tłum, oczekując na kolejnego śmiałka, zatrzymując dłużej wzrok na kultystach. Skoro i oni go nie uznawali, to naprawdę musiał się postarać, by im udowodnić, że jego tytuł nie był fikcją.
— Ktoś jeszcze? — rzucił w przestrzeń.
Ujrzał jak Tchórzliwy Upadek się krzywi, ale nie mieszał się w nic, co go cieszyło. Zszedł z obolałej kotki, po czym wrócił do kontynuowania przerwanego zadania.
— Do roboty, już! — wydarł się na nich, obserwując jak zajmują pozycję.
Broniąca drużyna chwyciła pióro i zaczęła nerwowo przeczesywać teren wzrokiem. Wspiął się ponownie na drzewo, kładąc na gałęzi i obserwując wszystko z góry. Nie było mowy, by im odpuścił. Musieli się tego nauczyć.
***
Podłożył nogę Tchórzliwemu Upadkowi, który przewrócił się na pysk, gdy wrócili do trenowania walki. Skradanie w ciszy nie poszło najlepiej, bo nie musiał się wysilać, by słyszeć jak niezgranie łapy, tuptają po chrupkim śniegu, podając z łatwością swoją pozycję. No ale przynajmniej się starali.
— Źle trzymasz łapy, kto cię uczył takiej postawy? — zwrócił się do syna Zakrzywionej Ości.
— Źle trzymasz łapy, kto cię uczył takiej postawy? — zwrócił się do syna Zakrzywionej Ości.
— Twoja siostra — syknął, plując mu pod łapy, za co dostał solidne uderzenie w pysk.
Nie będzie go tak lekceważył, bachor jeden.
— To najwyraźniej dobrze nie uważałeś, gdy ci to tłumaczyła — prychnął, odchodząc od tego lisiego bobka.
Czas było już to wszystko kończyć. Wspiął się ponownie na gałąź, po czym ogłosił zakończenie dzisiejszego treningu. Widział, że wielu było wymęczonych intensywnymi ćwiczeniami, ale o to chodziło. Musieli się wzmocnić.
Gdy wojownicy powrócili do swoich codziennych spraw, skierował kroki ku ojcu, by złożyć mu raport. Bardzo mu się podobało to rządzenie. Szkoda tylko, że co niektórzy mieli dalej co do tego problem. Będzie musiał się postarać, by zdobyć ich szacunek. Jednak... Nie było chyba tak źle?
— Ojcze — przywitał się z kocurem, siadając przed nim. — Dzisiejsze szkolenie zostało zakończone. Stawili się na nim wszyscy i poszło dość sprawnie. — złożył raport.
— Wiem — miauknął, jak gdyby nigdy nic. — Widziałem. Sądziłem, że pójdzie ci gorzej.
Podglądał go? Mógł się tego spodziewać. Dziwne jednak, że go nie zauważył. Możliwe, że za bardzo skupił się na obowiązku, że przeoczył jego sierść w masie kłębiących się pod drzewem kotów.
— Nie wierzyłeś, że sobie poradzę? Przygotowałeś mnie przecież na to. Udowodniłem, że potrafię wykorzystać twoje rady. Chociaż... Mógłbyś ogarnąć Sosnową Igłę. Nie spodziewałem się, że wystąpi przeciwko mnie.
— Mówiłem ci już raz. Dobry wojownik nie zawsze będzie dobrym nauczycielem. Zwłaszcza, że słyniesz z swojej tremy przed publiką. Jak na to... Dobrze sobie poradziłeś — przyznał. Na drugą część jego wypowiedzi westchnął jedynie, przewracając wolno oczami. — Ugodziłeś jej wysokie mniemania o sobie. Nauczyła się, że dostaje taryfy ulgowe ze względu na to, że należy do kultu. Nie mogła znieść myśli, że był nad nią ktoś dużo młodszy i pozornie mniej doświadczony, a przy czym musiała robić dokładnie to samo, co cała reszta, nie dostając żadnej premii. Kocia psychika bywa schematyczna i przewidywalna. Sosna zawsze taka była, kierowała się prędzej tym co podsunęły jej pod nos emocje, niżeli zdrowy rozsądek. Kiedy jeszcze byłem kociakiem, dała się przyłapać na morderstwie tylko dla swoich zachcianek i wywołała tym ambaras na cały klan. Gdyby rządził kto inny, nie byłoby już jej tutaj, ale Jastrzębia Gwiazda pozwolił jej zostać. Widzę, że niewiele nauczyła się od tamtego czasu.
Zastrzygł uszami. Nawet o tym nie wiedział. Teraz miał na burą haka, jakby znów chciała podskakiwać. Jeżeli chciała się z nim droczyć, to mógł odwrócić to przeciwko niej. Może wtedy się ogarnie. Taka stara, a miała pstro we łbie.
— Mam nadzieję, że jasno wyraziłem jej granicę. Może i jest kultystką, ale brak jej jakiegoś planu na atak. Bardziej rzuca się w szale, mając wszystko inne gdzieś. — podzielił się z nim swoimi spostrzeżeniami. — Cieszy mnie to, że nie zawiodłem twoich oczekiwań. Przyznam szczerze, że nawet mi się to podobało.
— Furia w walce to przydatny pomocnik, ale nie należy oddawać się jej całkowicie — zauważył Mroczna Gwiazda. — Dobrze. Powinno ci się podobać. Teraz jesteś mistrzem. To ważny obowiązek. Od ciebie zależy powodzenie naszej armii w walkach. Twoje łapy niosą wagę dziesiątek żyć.
Nie brzmiało to ciekawie, bo jeżeli ktoś z własnej winy zawali i przegrają ewentualne starcie, cała odpowiedzialność spadnie na niego. Nie mógł się jednak już z tego wycofać. Zrobi co będzie mógł, aby nikt nie zginął bezsensowną śmiercią, nie zabierając ze sobą w zaświaty, przynajmniej jednego wroga.
— Jestem tego świadomy. Gdy nadejdzie odpowiednia chwila, zobaczymy ile im pozostało w głowach. Muszę wprowadzić większy element stresu, by nie brali tego za zabawę. — Podszedł i otarł się o niego łbem.
<Tato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz