Było mu dobrze tam, gdzie był i wcale nie pchał się na ten cały „wielki świat”.
Dlaczego zmuszono go do opuszczenia bezpiecznej kryjówki? Tam nie brakowało mu niczego. Cudowne ciepełko, smaczny pokarm, uspokajający szum – trzy najważniejsze rzeczy, których miał pod dostatkiem w tej dziwnej, maleńkiej krainie. Nie musiał przejmować się ani zimnem, ani głodem, gdyż nie miał pojęcia o tak przerażających rzeczach. Gdyby mógł, jak najszybciej powróciłby do środka, by nigdy się o nich nie dowiedzieć.
Obecnie wierzgał się między dziwnie pachnącymi łapami, piskliwie skomląc i starał się odnaleźć krępymi kończynami powrotną drogę do utraconego schronienia. Przeszywające zimno sprawiało, iż w kącikach zamkniętych ślipek pojawiły się pierwsze łzy, lecz zostały one prędko wylizane przez nieznaną, gorącą rzecz. Zdezorientowany kocurek, czując ciepło rozchodzące się od owej dziwności, zaczął domagać się więcej. Jakimś cudem zdołał przylgnąć do czarnego futra na brzuchu matki, łaknąc spróbowania mleka, które skutecznie zaspokoiło wiercące uczucie głodu i strachu.
W podobny sposób zaczęły mijać kolejne wschody słońca, podczas których świeżo upieczony członek Klanu Wilka poznawał coraz to wspanialsze niuanse otoczenia. Jego maleńkie uszka przyswajały nowe informacje, dzięki czemu poznał swoje imię – Wilczek. Racja, nie zdawał sobie sprawy, czemu mama wybrała akurat to miano, ale mu to nie przeszkadzało. Dodatkowo, te dziwne kulki futra mruczące obok niego to były siostry! Jeśli dobrze pamiętał, nazywały się Złota i Czereśnia. Pokochał je ot tak, bez żadnego większego powodu.
Wtedy nastąpiła ogromna zmiana.
Przysiągł sobie, iż na zawsze zapamięta to wspaniałe uczucie, gdy po raz pierwszy otworzył niewybarwione ślipia. Chociaż przez pierwsze dni rozpoznawał jedynie kolorowe plamy, to nie tak długo po tym zobaczył pyszczki rodziców, sióstr i paru wojowników. Spodobało mu się to.
Ze zdziwieniem odkrył, że na pręgowanych łapkach można się utrzymać i nawet poruszać, więc ostatnie wschody słońca spędził właśnie na doskonaleniu tej czynności. Mozolnie, lecz z uporem, zataczał coraz większe koła, aż w końcu dotarł na skraj jaskini będącej żłobkiem Klanu Wilka. Ostre światło słoneczne z początku nieco ostudziło jego zamiary, ale i tak nie było w stanie powstrzymać go przed próbą ucieczki z kociarni. Kiedy dotarł do momentu, w którym delikatną poduszeczką dotknął twardego gruntu, ogromny uśmiech wstąpił na jego pyszczek.
— Pilnuj to przebarwione dziwactwo, Skowronkowy Trzepocie — rozległo się nieprzyjemne charknięcie gdzieś na górze, przez co Wilczek z grozą uniósł orzechowe ślipia. Dostrzegając liliowy pysk nieznanego mu dotąd kocura, prędko wstał na chwiejące się łapki i wyprostował ciemny ogonek.
— Nie powinnaś pozwalać mu na tyle. Czym kocię za młodu nasiąknie, tym na starość zostanie — mruknął naburmuszony medyk, posyłając kociakowi nieprzychylne spojrzenie. Zaraz jednak srogość zielonych oczu ustąpiła miejsca niecodziennej ciekawości. Zauważając dziwny błysk w oczach starszego, Wilczek głośno przełknął ślinę.
— Muszę dokładnie zbadać Wilczka i Złotą. Czereśnia ma normalne, białe futro. Ta dwójka natomiast wygląda jakb — nagle cętkowany przerwał swoją wypowiedź, głośno sycząc z niespodziewanego bólu. Z furią spojrzał na swoje łapy.
Wilczek, uparcie zaciskając ząbki na patykowatej kończynie medyka, posłał mu drwiący uśmieszek.
<Potrójny Kroku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz