Spadł deszcz, co oznaczało, że woda w strumieniu na powrót zapełniła się świeżym piciem. Aż żal było nie skorzystać, więc kiedy ziemia wyschła wystarczająco dobrze, aby mógł skierować się w stronę wody, nie brudząc łap,zrobił to. Nie spodziewał się jednak tego, że za nim ktoś podąży. A była to ta mała, brudna kałuża, zwana Płonącą Łapą. Od ich rozmowy w dole minęło kilka dni. Zgromadzenie okazało się bardzo niefortunne, ponieważ jego siostrzenica zaplanowała spisek, który miał go pokazać w nieprzyjaznym świetle Klanowi Gwiazdy. Po powrocie oczywiście modlił się o wybaczenie, że to nie jego wina, że został polizany przez jakiegoś sierściucha! Oczywiście zapewniał zmarłych o jego wiernej służbie i nie skończeniu jako łamiący kodeks medyk. Nawet obiecał, że jeśli dadzą mu znak, zemści się bardziej na gówniarzu i odeśle go do Miejsca Gdzie Brak Gwiazd. No może nieco przesadzał, ale Klan Gwiazdy przecież nie orzekł, co uznaje za zdradę. A on nie chciał ryzykować, więc złożenie ofiary ze Zbożowej Łapy, było jednym z punktów na jego liście, aby przodkowie mu przebaczyli. A wracając do Płonącej Łapy. Ona zdradziła go! Biła i kopała, a przecież jego ciało było święte! Kto to widział, aby lać medyka! Powinni mieć jeszcze jakąś ochronę, skoro niektóre koty łamią tak zakaz przemocy. Co się dzieję z tym światem!
- Nie idź za mną! - syknął w kierunku rudo-czarnej.
Oczywiście nie posłuchała. Czego on się innego spodziewał? Był jednak na nią obrażony, więc jej obecność, tylko bardziej go irytowała.
- Idę tam gdzie chcę. - miauknęła buntowniczo.
- A gdzie twoja mentorka? Nie możesz wychodzić bez niej z obozu. - próbował oczywiście ją zawrócić.
- A skąd wiesz, czy do niej właśnie nie idę, co? - prychnęła.
Zjeżył sierść na karku. Nie był idiotą, aby nie zorientować się, że łgała. Przeklnął pod nosem, przyspieszając. Kotka jednak nie pozostawała wcale w tyle. Wyglądała jakby śledziła go, aby zrobić coś niecnego.
- Wynocha! - Machnął ogonem, odpędzając ją.
- Idę nad strumień, ogarnij się staruchu. - Przewróciła oczami.
Szła nad strumień. Dobrze. Zwolnił i pozwolił jej się wyminąć. Płonąca Łapa jak nigdy nic, szła dalej, tak jakby naprawdę jej celem była woda, a nie śledzenie trójłapego medyka.
Już miał zamiar się odwrócić i odejść, kiedy usłyszał jakiś pisk. Szybko pokuśtykał w stronę głosu. Okazało się, że to jego siostrzenica, tylko poślizgnęła się na błocie. Uśmiech drwiny wkradł mu się na pysk.
- Teraz jesteś brudna.
Uczennica zrobiła niezadowoloną minę, machając łapą i posyłając w jego kierunku kupkę błota. Szybko odskoczył, ale niestety rozmiękła ziemia nie była zbyt stabilna i runął, wpadając do wody. Chłód sprawił, że wyskoczył z niej szybko, a następnie wepchnął tam córkę swojej siostry. Ta oczywiście jak na złość, uczepiła się jego futerka, przez co oboje wylądowali w wodzie. Tarmosząc się w kipiącej toni, walcząc o oddech, nie zauważyli jednego faktu. Było płytko.
<Płonąca Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz