nim Czapla padł
Dni w obozie rybnych śmierdzieli mijały powoli i nazbyt spokojnie. Szkarłatna Łapa przyglądał się każdemu z nocniaków, nie mogąc uwierzyć, że ten milczący i praktycznie nic nie robiący klan powalił klan lisa na łopatki. Coś musiało tkwić w tej społeczności, co pozwoliło im podjąć brutalną walkę.
Pamiętał tę noc, tuż przed zalaniem miejsca narodzin. Krzyki, wściekłe syki, krew nadająca sierści nową, dojrzalszą barwę. Martwe ciała, leżące jeden na drugim. I lęk, połączony z tęsknotą za bezpieczeństwem. Szkarłatna Łapa był zaledwie kociakiem i nie pojmował w pełni dzieła zniszczenia, dokonanego przez podległych Pstrągowej Gwieździe.
Gdyby klan lisa, a raczej nędzne dobitki, wzięły się za siebie, pokonałyby klan nocy od razu. Nienawidził tych kotów, czuł wobec nich odrazę, ale podpiął się pod kłamstwo Czermieniowej Łapy, załapując się na mianowanie na uczniów. To mogło pozwolić mu zacząć nową drogę. Tylko... Jaką? Rudy kocurek sam nie wiedział, dopiero szukał celu, którego mógłby się podjąć, bo nie pragnął żyć, motywowany tylko chęcią dobicia czarnego wroga.
Spokojne myślenie przerwało głośne mlaskanie Czapli. Grubego i wiecznie głodnego kociaka. Jadł, a każda fałdka przerośniętego ciałka drgała z zadowolenia.
Szkarłatna Łapa spojrzał z obrzydzeniem na ryby, które pochłaniał lisiak raz za razem. Rudy nie rozumiał konieczności przepełniania żołądka. Zwykły narząd, trawiący pożywienie. I na tym powinno się kończyć, a niektóre koty głodowały bezcelowo bądź napychały się po brzegi, narzekającą potem na ból brzucha. Nie liczyło się żyć dla jedzenia, jadło się, aby przetrwać. Niebieskooki zrozumiał to po kilku mlecznych posiłkach. Do brzucha Muszelko gnał go głód, a po zaspokojeniu nie dopijał resztek, starczyło mu tylko tyle, ile pragnął organizm. Nadwyżka sporo kosztowała.
Szkarłatna Łapa, zirytowany mlaskaniem Czapli, podszedł do niego i położył łapę na martwej rybie.
- Posłuchaj, wypierdku - zwrócił się do grubaska. - Smakuje ci ta strawa dla biedaków, prawda? - zapytał się.
Kocurek skrzywił się i spoglądał raz na rudego, raz na mięso. Oczy wiecznie głodnego wpatrywały się w łuski ryby z pragnieniem i chciwością.
- Moja ryba. Moja ryba. Moja ryba - odpowiedział, pogrążony w amoku. - Nie twoja.
- Chcesz rybę? - Szkarłatna Łapa wbił pazury w miękkie ciało, przebijając cienką skórę. Podniósł śmierdzące stworzenie rzeczne i zaczął machać nim przed wyłupiastymi oczami Czapli. - No kto chce rybkę? No kto?
Grubasek, zamiast wydać jakiś dźwięk, patrzył jak zaklęty na pożywienie.
- JA - miauknął głośno. - DAJDAJDAJDAJ MIII
Szkarłatna Łapa skrzywił się. Piskliwy głos dzieciaka podrażnił mu słuch, co tym bardziej uświadczyło go w przekonaniu, iż mały lisiak zasługiwał na karę.
- To mnie złap, mysia strawo - rzucił szybko, wziął rybę w pysk i zaczął biec do legowiska uczniów.
- ODDAWAJ MI JEDZENIE - wydarł się Czapla, drepcząc szybko za rudym.
Uczeń dobiegł na miejsce. Wdrapał się zwinnym susem na korzeń drzewa, rosnącego na terenie obozu nocniaków. Usiadł wygodnie, łapiąc oddech. Ze swojego miejsca widział, jak Czapla po chwili szybkiego chodzenia, padł wykończony na ziemię.
- Chodź tutaj! Inaczej rybka zrobi ci pa pa i nigdy nie wróci - miauknął głośno Szkarłatna Łapa tak, by do tępego umysłu Czapli dotarł jakikolwiek przekaz.
Grubasek podniósł się i... zaczął biec w kierunku rudego.
- Szybciej, szybciej, szybciej! Karmicielka cię nie wykarmiła, że tak się guzdrzesz! Raz, dwa, raz, dwa! - darł się rudy. Machał wojowniczo ogonem. Przebiegł przez niego strumień energii. Czapla podporządkowywał się jego słowom, tak miał czynić. Niebieskoogi uśmiechnął się z drwiną, gdy zdyszany tłuścioch dotarł do korzenia, na którym siedział uczeń.
- Ryba... Ryyyybaaaa - miauknął zdyszany patrząc na posiłek.
- Skoro tak bardzo zależy ci na jedzeniu, wejdź tutaj. Udowodnij, żeś czegoś wart - odpowiedział uczeń, patrząc na młodszego z góry.
- Rybaaaaa... Ryyyybaaaa mnie chceeee - powiedział Czapla, patrząc oczarowany na mięso ogromnymi jak spodki kosmiczne oczami.
Szkarłatna Łapa westchnął. Czy naprawdę ten lisi wypierdek myślał cały czas o jednym? Wyglądał na głupiego i nieprzydatnego, ale w rzeczywistości okazał się jeszcze bardziej tępy. Widać trzeba zastosować inną strategię.
Rudy wsunął pazury w otwarte usta ryby.
- O nieeee - rzekł wyższym tonem niż zazwyczaj, rozwierając i zwężając otwór gębowy ryby. Sam nie wierzył, że właśnie udaje gadające rybiszcze. - Nikt mnie nie chce zjeść. Nawet ten obiecujący kociak na dole. Oj, gdyby tylko chciał tu wejść i skusić się na moje pyszne, pyszne, pyszne mięsko, byłabym przeszczęśliwa. A teraz mi tak smutnooo...
Oczy Czapli lekko zwęziły się.
- Ryba smutna... Bo ja... Wejść tam? - zapytał się, patrząc na Szkarłatną Łapę.
- Tak! I nie dyskutuj! Ani ja, ani ryba nie będziemy się powtarzać! Właź tu, lisi bobku! - miauknął wrogo rudy. Czapla posłusznie zaczął wchodzić na korzeń. - Raz, dwa. Prawa łapa, lewa łapa. Szybciej! Wyżej! Już! - darł się lisiak na młodszego od siebie.
Gruby kocurek, po dotarciu na szczyt, położył się plackiem i oddychał ciężko. Rudy rzucił mu w pysk rybą.
- Oto twa nagroda, wypierdku. Nie śmiej mi się pokazywać na oczy do końca tego dnia - dodał na koniec rudzielec, zrzucając z korzenia Czaplę.
Szkarłatna Łapa udał się w inny kąt obozu, słysząc za sobą smutne pojękiwania Czapli, zmieszane z mlaskaniem.
ODDAWAJ CZERMIENIA
OdpowiedzUsuńTaaaak. Oddawaj gobonu dnooooo a twoj zoofil nie potrzebny xdddd
OdpowiedzUsuń