— No i co? Mam cię! — zaśmiał się donośnie, spoglądając na liliową z góry.
— Uść mnie, plose! — zawołała w końcu, próbując wyrwać ogonek z uścisku łapek Kolca.
— To... odwołaj, że jestem tą chmurą! — miuaknął Kolec, wciąż utrzymując swoją dumną pozycję.
— Ale naprawde tak wyglodasz! — pisnęła Fasoklka uparcie, powstrzymując się od śmiechu. Kolec był taki śmieszny jak się gniewał! Z drugiej strony kotka nie chciała się już dłużej z niego nabijać, bo jednak jej krótki ogonek zaczynał polowi drętwieć przez ciężar kocurka. Gdy zobaczyła, jak ten mierzy ją gniewnym spojrzeniem, po krótkiej chwili namysłu uznała, że może lepiej jednak trochę odpuścić... tym razem.
— No dobze, pseplasam, nie wyglądasz aż tak... pociągle. — wymruczała, próbując udobruchać Kolca metodą na ładne oczka i przepraszający ton. Liliowy zmarszczył brwi i w końcu uwolnił jasny ogon młodszej kotki. Kotka szybko podciągnęła go pod siebie, by już więcej nie musiał być zniewolony przez tak długi czas.
— To... ja teraz ide do mamy, ale mozemy sie potem pobawić! — zamruczała wesoło i kiwnąwszy na pożegnanie Kolcowi główką, niezdarnie podreptała do płowej karmicielki.
*zaraz po zamieszkach*
Fasolka usilnie wciskała się w futro Miedzianej Iskry, delikatnie drżąc z niepokoju zmieszanego z strachem. Nie wiedziała, co się dzieje. Nie rozumiała tego całego zamieszania. Dlaczego członkowie jej klanu się nawzajem krzywdzili? I chociaż we wcześniej tak przepełnionym żłobku znowu się rozluźniło, to wszyscy czuli tą przytłaczającą atmosferę. Dopiero po którymś dniu wciąż trwającego niepokoju, Fasolka zaczęła się powoli uspokajać. Wciąż trzymała się blisko Miedzi i rzadko odchodziła od karmicielki nawet na kilka kroków. Młoda miała wrażenie, że ze wszystkich kociąt najbardziej są przejęci Kolec, Wawrzyn i Szczurek. Dodatkowo prawie cały czas spędzali z Cętką, która chyba nie była ich prawdziwą mamą z tego co Fasolka się dowiedziała. Chciała nawet zapytać Kolca, o co chodzi, jednak uznała, że mogło by być to nie miłe. Widząc jednak jak trójka kociąt jest jednak trochę "odstająca" od reszty, kotka uznała, że trzeba przezwyciężyć ten niepokój cały czas przylepiający ją do Miedzi i chociaż troszkę pocieszyć chłopaków. Najbliżej niej siedział liliowy Kolec, więc Fasolka powoli się do niego przesunęła, z delikatnym uśmiechem.
— Hej. — zamruczała cicho starając się użyć jak najbardziej przyjemnego głosu. — Jak się czujesz?
< Kolec? >
— Ale naprawde tak wyglodasz! — pisnęła Fasoklka uparcie, powstrzymując się od śmiechu. Kolec był taki śmieszny jak się gniewał! Z drugiej strony kotka nie chciała się już dłużej z niego nabijać, bo jednak jej krótki ogonek zaczynał polowi drętwieć przez ciężar kocurka. Gdy zobaczyła, jak ten mierzy ją gniewnym spojrzeniem, po krótkiej chwili namysłu uznała, że może lepiej jednak trochę odpuścić... tym razem.
— No dobze, pseplasam, nie wyglądasz aż tak... pociągle. — wymruczała, próbując udobruchać Kolca metodą na ładne oczka i przepraszający ton. Liliowy zmarszczył brwi i w końcu uwolnił jasny ogon młodszej kotki. Kotka szybko podciągnęła go pod siebie, by już więcej nie musiał być zniewolony przez tak długi czas.
— To... ja teraz ide do mamy, ale mozemy sie potem pobawić! — zamruczała wesoło i kiwnąwszy na pożegnanie Kolcowi główką, niezdarnie podreptała do płowej karmicielki.
*zaraz po zamieszkach*
Fasolka usilnie wciskała się w futro Miedzianej Iskry, delikatnie drżąc z niepokoju zmieszanego z strachem. Nie wiedziała, co się dzieje. Nie rozumiała tego całego zamieszania. Dlaczego członkowie jej klanu się nawzajem krzywdzili? I chociaż we wcześniej tak przepełnionym żłobku znowu się rozluźniło, to wszyscy czuli tą przytłaczającą atmosferę. Dopiero po którymś dniu wciąż trwającego niepokoju, Fasolka zaczęła się powoli uspokajać. Wciąż trzymała się blisko Miedzi i rzadko odchodziła od karmicielki nawet na kilka kroków. Młoda miała wrażenie, że ze wszystkich kociąt najbardziej są przejęci Kolec, Wawrzyn i Szczurek. Dodatkowo prawie cały czas spędzali z Cętką, która chyba nie była ich prawdziwą mamą z tego co Fasolka się dowiedziała. Chciała nawet zapytać Kolca, o co chodzi, jednak uznała, że mogło by być to nie miłe. Widząc jednak jak trójka kociąt jest jednak trochę "odstająca" od reszty, kotka uznała, że trzeba przezwyciężyć ten niepokój cały czas przylepiający ją do Miedzi i chociaż troszkę pocieszyć chłopaków. Najbliżej niej siedział liliowy Kolec, więc Fasolka powoli się do niego przesunęła, z delikatnym uśmiechem.
— Hej. — zamruczała cicho starając się użyć jak najbardziej przyjemnego głosu. — Jak się czujesz?
< Kolec? >
:3
OdpowiedzUsuń