Mysiej Łapy nie trzeba było dwa razy pytać, znudzony trudnymi treningami Węgorzewo Grzbietu marzył o rozrywce. A co mogło być lepsze niż pogonienie tej rudej mysiej strawy po raz drugi.
— Jasne — odpowiedział bratu, podekscytowany na myśl o nowej przygodzie.
Tylko oni we dwoje. Prawdziwa męska i braterska przygoda. Tak, wizja ich jako niepokonanych wojowników rozświetlała umysł Myszka.
— To do wieczora — miauknął zadowolony Szczawik. — Tylko nie zaśnij wcześniej! — burknął na brata.
Mysia Łapa kiwnął łbem, udając, że jego ostatnie zaśnięcie przed wielką przygodą nie miało miejsca.
* * *
Odgonił sennie łapą, łażącą mu po nosie muchę. Lecz ta za każdym razem powracała, coraz bardziej denerwując kremowego. W końcu zdenerwowany otworzył ślipia. Zamiast wstrętnej muchy na czubku jego nosa spoczywał liliowy ogon.
— No w końcu — miauknął zniecierpliwiony Szczawik. — Miałeś nie zaspać i co Popielico?
Mysia Łapa przeciągnął się leniwie, ziewając.
— Gdyby i ciebie uczył Węgorzowy Grzbiet też zasypiałbyś w sekundę — stwierdził pewnie kremowy. — Nawet nie wiesz co ostatnio kazał mi robić... — urwał, bo brat przyłożył mu łapę do pyska.
Myszke spojrzał na niego z wyrzutem. Liliowy ogon prędko wskazał na kręcącą się Rumianek. Ostatnie czego chcieli obydwoje to jakiejś samicy na ich wielkiej męskiej przygodzie. Po cichu wyszli z legowiska, by następnie udać się do wyjścia z legowiska. Stojąca na straży Mglista Ścieżka ich nie zauważyła. Srebrna kotka zdawała się nie pałać do nich wielką miłością. Tata co prawda im tłumaczył, że bardzo się nie lubiła się z ich babcią, ale Myszek stwierdził, iż kotka jest po prostu wrednym babsztylem.
— Którędy się wymykamy? — szepnął Szczawik, spoglądając na brata.
Mysia Łapa rozejrzał się uważnie po obozie. Ostatnio wojownicy zablokowali niewielką szczelinę w ogrodzeniu, zamykając tym samym jego ulubioną drogę na nocne wędrówki. I jedyną. Mieli tylko jedno wyjście.
— Kogo złapie Mglista Wariatka ten Lider Wilczaków — zawołał Mysia Łapa, puszczając się pędem w stronę wyjścia z obozu.
Szczawiowa Łapa podążył tuż za nim, a zaskoczona Mglista Ścieżka dopiero po chwili zorientowała się co się dzieje. Wściekła ruszyła za nimi, lecz bracia byli szybsi niż wojowniczka bez piątej klepki. Szybko zgubili ją wśród leśnych zakamarków. Schowani w powalonym pnie przyglądali się, jak ta próbuje ich wytropić po czym wzdycha ciężko. Pewnie zastanawiała się, czy budzić Lisią Gwiazdę, by poinformować go, że zgubiła kociaki jego ukochanej zastępczyni. Widząc jej minę, kocurki jasno stwierdziły, że uda, że nic nie widziała. Zadowoleni odczekali jeszcze chwilę, by znów ruszyć. Wesoło krocząc lasem, nawet nie spostrzegli się, że podążają w złym kierunku. Dopiero zapach ryb uświadomił to braciom. Dotarli na skraj granicy z Klanem Nocy. Tymi śmiesznie zawsze złymi kotami. Mysia Łapa zawsze się zastanawiał, czemu te tak zabawnie na niego prychają na zgromadzeniu.
— I co teraz? — zapytał Szczawika. — Może jakiś Rybojad też się nada? — zaproponował z lekkim uśmiechem.
<Szczawiku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz