Z narastającym przerażeniem obserwował Zbożową Łapę, która potraktowała jego siostrę jak zwierzynę łowną. Bezlitośnie rzuciła kotką, wyrywając jej futro i szarpiąc za ucho. Jaskrowa Łapa podniósł się z miejsca, zastanawiając się, czy może by nie interweniować. Nim jednak strach pozwolił mu się spiąć do jakiegokolwiek działania, na bójkę uczennic zwrócił uwagę Poziomkowy Blask i sprawnie je rozdzielił. Kocur odetchnął z ulgą, lecz na miejsce lęku zaraz pojawiła się złość skierowana do młodszej kotki. Co ona sobie wyobrażała? Co dopiero wrócili z bitwy, niesłusznej bo niesłusznej, ale byli zmęczeni i poranieni, a ta jeszcze prowokowała bójki? Gdy Zbożowa Łapa podeszła do nich, po drodze wypluwając z niesmakiem kępki szylkretowego futra, nie odezwał się jednak ani słowem. Czy to strach przed tym, co może sobie pomyśleć i odpyskować przyjaciółka? A może niechęć do wywołania dalszych ewentualnych potyczek, które były teraz najmniej potrzebną Klanowi Nocy rzeczą? Nie wiedział.
— Idiotka — sarknęła, gdy zjawiła się wystarczająco blisko dwójki braci.
Jaskrowa Łapa omiótł łapy ogonem i wbił w nie wzrok, nie mając ochoty na rozmowę, jaka to Zawilcowa Łapa jest beznadziejna. Owszem, sam nie przepadał za siostrą, ale… czy Zbożowa Łapa nie potrafiła nigdy chować języka za zębami? Pokręcił łbem.
— Chyba powinniśmy iść do medyków, żeby opatrzyć rany — zasugerował nieśmiało Wieczornikowa Łapa. Rany całej trójki nie były jednak wcale takie okropne, a Jaskier odniósł wrażenie, że bratu bardziej chodzi o zmianę tematu, niż żeby faktycznie tak bardzo zależało mu na szybkim zajęciu się otrzymanymi w walce obrażeniami.
— Racja — poparł go szybko kocur, unosząc wzrok znad swoich łap. — Chodźmy już, Słodki Język i Truskawkowa Łapa pewnie mają łapy pełne roboty i nieprędko się nami zajmą.— Kątem oka zauważył, jak uczennicy nadymają się policzki na dźwięk drugiego z imion. Miał tylko nadzieję, że znowu nie zacznie tematu. Nie potrzebowali teraz rozwydrzonej i wyzywającej każdego, kto jej się podwinie Zbożowej Łapy, ta sprzed chwili, rozżalona i współczująca była wystarczająca, a wręcz lepsza od tego, co kotka prezentowała sobą na co dzień.
— Tylko Słodki Język może do mnie podejść — burknęła, ale nie zaczęła drążyć tematu.
Cała trójka więc wstała i skierowała niemrawe kroki w stronę legowiska medyków, pod którym zebrał się już niemały tłum. Teraz zdawało się, że cały obóz jest przepełniony masą kotów, znanych i nieznanych. Kocur westchnął ciężko i skrzywiając się lekko, gdy kolejna rana przypomniała o swoim istnieniu, przystanął bliżej tej całej zbieraniny. Widać było, że medycy nie wyrabiają. Co się dziwić? Jakby tak pomyśleć to i tak mieli tylko jednego, pomocnik Słodkiego Języka nie dość, że niesprawny, zdawał się nic nie umieć i wręcz marnować stanowisko, na którym grzał się już niemal kilkanaście ładnych księżyców.
— Nie czuję łap — odezwał się z nutką żalu w głosie Wieczornikowa Łapa, od razu zwracając na to uwagę brata. Emocje tak szargały uczniem, że żal wylewający się z pyska braciszka zdenerwował go znacznie bardziej, niż powinien.
— Żyjesz? Na pewno? — zapytał, próbując dopchać się jak najbliżej brata, gdy kolejne poranione koty wczłapywały się do legowiska.
W końcu i uczniowie wepchali się do środka. Jaskrowa Łapa odetchnął głęboko drążącym nozdrza zapachem ziół i innych medycznych specyfików. Te niestety mieszały się w wonią krwi, która była tu wszechobecna. Kocur rozejrzał się naprędce wokół siebie.
— Ej — wyszeptała nagle Zbożowa Łapa. — Jest tutaj. — Zdezorientowany uczeń spojrzał na nią ze zdziwieniem i dopiero po chwili zrozumiał, o co, a właściwie o kogo chodzi.
Nieznacznie machnął ogonem. Czy ona nawet teraz nie mogła przestać myśleć o tym, jak bardzo nie znosi Truskawkowej Łapy i jak bardzo chce mu dopiec?
— Planujesz coś? — zapytał, również szeptem, przy okazji gryząc się w język. Tym pytaniem pewnie tylko ją nakręcił.
<Zboże?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz