Jej rozmyślanie przerwał świergot ptaka dobiegający z pobliskiego drzewa.
Skrzywiła się na ten widok. Głupi ptaszor wyglądał, jakby wręcz sobie z niej
kpił, spoglądając prosto na nią małymi, czarnymi oczkami i świszcząc wesołą
melodię. Uczennica zmrużyła oczy, świdrując wróbla wściekłym spojrzeniem. Jej
pazury mimowolnie się wysunęły. Chyba szybkie polowanie nie zaszkodzi? Podkradła
się pod pień, i mimo, że wróbel w pełni zdawał sobie sprawę z jej obecności,
nie drgnął, tylko przekrzywił swój ohydny łeb. Jarzębinka już dopilnuję, aby za
chwilkę go nie miał. Napięła mięśnie, ignorując palący ból dochodzący z
otwartych ran, którym stały ruch z pewnością nie pomagał w leczeniu się. Pomimo
zmęczenia i ciągłego pieczenia, nie da jakiemuś kawałku mięsa sobie z nią
igrać. Po chwili wyskoczyła w górę, jednak jej prawe ramię ją zawiodło, nagle
załamując się pod nią. Zasyczała wściekle i upadła, oddychając ciężko. A ptak rzucił
jej ostatnie spojrzenie i odleciał, jakby nigdy nic. Kocica prychnęła i przeklęła
pod nosem, próbując wstać. Za pierwszym razem ponownie runęła na ziemie, po raz
kolejny przeżywając niewielki wstrząs spowodowany przez wszechobecny w jej
ciele ból. Po paru próbach i fali przekleństw, w końcu się podniosła, ale jej prawa
łapa kompletnie nie nadawała się teraz do chodzenia. Nie dość, że straciła
czas, to teraz została jeszcze bardziej spowolniona. Świetnie. To wszystko
przez tego cholernego ptaka. Liliowa poprzysięgła sobie w duchu, że od dzisiaj
zniszczy każde wróble gniazdo które napotka na swojej drodze, wybije całą populację
jeśli będzie trzeba.
Uczennica potrząsnęła głową. Słońce nie było jeszcze widoczne, ale niebo prezentowało się odcieniami różnych szarości. Poranek był już blisko, musiała się pospieszyć. Ruszyła przed siebie, co parę kroków wydając z siebie sfrustrowane warknięcia. Poruszanie się na trzech kończynach przy takim zmęczeniu naprawdę było niezłym wyzwaniem.
I w końcu dotarła do obozu. Wspinaczka po stromym zboczu była chyba najtrudniejszą częścią podróży, ale jej się udało. Rozejrzała się po kamieniach i paprociach otaczających wejście, zdawało się, że nikogo tam nie było. Najszybciej jak tylko była w stanie, weszła do obozu, od razu kierując się w stronę legowiska uczniów, wciąż trzymając się krawędzi zbocza. Spojrzała na główną polanę przez ramię, chcąc mieć pewność, że nikt jej nie przyłapał. Żadnego kota tam nie było. I gdy była już pewna, że uda jej się umknąć niezauważoną, wpadła na coś, a dokładniej na kogoś. Wydała z siebie pełne irytacji prychnięcie, odwracając głowę w bok, nawet nie patrząc na swoją przeszkodę.
- Jarzębinowa Łapo? – zabrzmiał znajomy głos.
Uczennica potrząsnęła głową. Słońce nie było jeszcze widoczne, ale niebo prezentowało się odcieniami różnych szarości. Poranek był już blisko, musiała się pospieszyć. Ruszyła przed siebie, co parę kroków wydając z siebie sfrustrowane warknięcia. Poruszanie się na trzech kończynach przy takim zmęczeniu naprawdę było niezłym wyzwaniem.
I w końcu dotarła do obozu. Wspinaczka po stromym zboczu była chyba najtrudniejszą częścią podróży, ale jej się udało. Rozejrzała się po kamieniach i paprociach otaczających wejście, zdawało się, że nikogo tam nie było. Najszybciej jak tylko była w stanie, weszła do obozu, od razu kierując się w stronę legowiska uczniów, wciąż trzymając się krawędzi zbocza. Spojrzała na główną polanę przez ramię, chcąc mieć pewność, że nikt jej nie przyłapał. Żadnego kota tam nie było. I gdy była już pewna, że uda jej się umknąć niezauważoną, wpadła na coś, a dokładniej na kogoś. Wydała z siebie pełne irytacji prychnięcie, odwracając głowę w bok, nawet nie patrząc na swoją przeszkodę.
- Jarzębinowa Łapo? – zabrzmiał znajomy głos.
<Tańcząca Pieśń?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz