Młodzik dziwnie się zachowywał. Wydawał się jakiś przygaszony. Czułam zapach kotów z mojego klanu więc jakoś było mi raźniej, jednak świadomość iż ich nie widziałam przyprawiała mnie o uczucie strachu. Powoli podeszłam do suchego drzewa. Położyłam na nim łapkę. Kora była sucha i szorstka, normalne. Stuknęłam w nie i przyłożyłam ucho. Drzewo częściowo było zjedzone przez korniki. Z zasuszonych gałęzi spadały małe płatki śniegu które oprószyły mi nosek. Strząchnęłam je i usiadłam pod drzewem. Wciągnęłam mroźne powietrze i wypuściłam je. Mistypaw usiadł obok mnie. Jego futerko było mięciutkie, nawet jak na dzikiego kota. Czułam jak leciutko drgnął.
- Zimno ci Mistypaw?- zapytałam tak dla kontroli.
- Nie! Jestem wojownikiem, mi nie straszne takie temperatury!- żachnął się kotek i cichutko fuknął na mnie przyjaźnie. Zaśmiałam się i podniosłam głowę w górę. Popatrzyłam na niebo zasłonięte ciężkimi chmurami z których zazwyczaj spadał śnieg, w sumie chyba właśnie na niego się zbierało. Chodź słońce jeszcze było na niebie to ja wolałam już wrócić. Obawiałam się, że złapie nas śnieżyca. Wstałam z miejsca i otrzepałam ogon ze śniegu. Kiwnęłam głową na Mistypaw.
- Chodź. Chmury zaczynają się zbierać, jak nic spadnie śnieg- rzuciłam do niego. Kotek popatrzył na mnie z niedowierzaniem, ale po chwili podskoczył do mnie.
- A ty skąd to wiesz? Masz jakieś zdolności?!- spytał zdziwiony. Wyczułam nutkę zaintrygowania. Wyszczerzyłam zęby w uśmiech.
- Nie, po prostu znam się na pogodzie- szturchnęłam go łapką i zaczęłam iść w stronę obozu. Śnieg cicho skrzypiał pod moimi łapkami. Zimowy wiatr hulał na pustym polu, nie mając o co się rozbić. Zmrużyłam oczy pod jego naporem. Już niedługo będziemy w obozie. Wnet zerwała się nawałnica. Na początku było dość spokojnie, trochę śniegu i mocniejszy wiaterek. Lecz im później tym gorzej. Śnieg wręcz zaczął spadać kulami z nieba, a wiatr zerwał się tak wielki, że sama ledwo stałam na łapach. Nagle przypomniałam sobie, że jest ze mną Mistypaw. Odwróciłam głowę i spojrzałam za siebie.
- Mistypaw!- krzyknęłam. Kociak w odpowiedzi miauknął. Rzuciłam się skokiem do tyłu i okryłam go własnym futrem.
- Nie potrzebuje!- warknął kotek. Udałam, że tego nie słyszę.
- Chodź młody, do drzewa! Chyba, że chcesz zamienić się w lód- odparłam i zaczęłam się czołgać. Mistypaw poszedł w moje ślady. Kilka chwil potem byliśmy razem przy drzewie. Znalazłam w nim małą dziuplę w której się zmieściliśmy. Było dość ciepło, jednak my byliśmy skostniali. Przysunęłam się do Mistypaw i lekko nakryłam go ogonem. Spojrzał tylko w moje oczy. Sam przysunął się bliżej i wtulił w moje futro. Spróbowaliśmy razem się ogrzać. Co rusz patrzyłam czy śnieżyca przypadkiem nie przeszła. Nagle zauważyłam, że Mistypaw zasnął. Było już ciemno, jednak śnieg nadal sypał. I mnie sen zaczął łapać w swe objęcia. Powieki same mi się zamknęły a głowa niczym kamień puszczony w wodę pomknęła na dół gdzie napotkała łepek kociaka. Zasnęłam, a na dworze zaczęły pokazywać się gwiazdy. Śnieżyca ustała.
Pośród cichego szmeru wiatru dało się dosłyszeć ciche oddechy dwóch kotów, które dochodziły z Suchego Drzewa pełniącego ich schronienie.
<< Mistypaw, kociaku? :3>>
- Zimno ci Mistypaw?- zapytałam tak dla kontroli.
- Nie! Jestem wojownikiem, mi nie straszne takie temperatury!- żachnął się kotek i cichutko fuknął na mnie przyjaźnie. Zaśmiałam się i podniosłam głowę w górę. Popatrzyłam na niebo zasłonięte ciężkimi chmurami z których zazwyczaj spadał śnieg, w sumie chyba właśnie na niego się zbierało. Chodź słońce jeszcze było na niebie to ja wolałam już wrócić. Obawiałam się, że złapie nas śnieżyca. Wstałam z miejsca i otrzepałam ogon ze śniegu. Kiwnęłam głową na Mistypaw.
- Chodź. Chmury zaczynają się zbierać, jak nic spadnie śnieg- rzuciłam do niego. Kotek popatrzył na mnie z niedowierzaniem, ale po chwili podskoczył do mnie.
- A ty skąd to wiesz? Masz jakieś zdolności?!- spytał zdziwiony. Wyczułam nutkę zaintrygowania. Wyszczerzyłam zęby w uśmiech.
- Nie, po prostu znam się na pogodzie- szturchnęłam go łapką i zaczęłam iść w stronę obozu. Śnieg cicho skrzypiał pod moimi łapkami. Zimowy wiatr hulał na pustym polu, nie mając o co się rozbić. Zmrużyłam oczy pod jego naporem. Już niedługo będziemy w obozie. Wnet zerwała się nawałnica. Na początku było dość spokojnie, trochę śniegu i mocniejszy wiaterek. Lecz im później tym gorzej. Śnieg wręcz zaczął spadać kulami z nieba, a wiatr zerwał się tak wielki, że sama ledwo stałam na łapach. Nagle przypomniałam sobie, że jest ze mną Mistypaw. Odwróciłam głowę i spojrzałam za siebie.
- Mistypaw!- krzyknęłam. Kociak w odpowiedzi miauknął. Rzuciłam się skokiem do tyłu i okryłam go własnym futrem.
- Nie potrzebuje!- warknął kotek. Udałam, że tego nie słyszę.
- Chodź młody, do drzewa! Chyba, że chcesz zamienić się w lód- odparłam i zaczęłam się czołgać. Mistypaw poszedł w moje ślady. Kilka chwil potem byliśmy razem przy drzewie. Znalazłam w nim małą dziuplę w której się zmieściliśmy. Było dość ciepło, jednak my byliśmy skostniali. Przysunęłam się do Mistypaw i lekko nakryłam go ogonem. Spojrzał tylko w moje oczy. Sam przysunął się bliżej i wtulił w moje futro. Spróbowaliśmy razem się ogrzać. Co rusz patrzyłam czy śnieżyca przypadkiem nie przeszła. Nagle zauważyłam, że Mistypaw zasnął. Było już ciemno, jednak śnieg nadal sypał. I mnie sen zaczął łapać w swe objęcia. Powieki same mi się zamknęły a głowa niczym kamień puszczony w wodę pomknęła na dół gdzie napotkała łepek kociaka. Zasnęłam, a na dworze zaczęły pokazywać się gwiazdy. Śnieżyca ustała.
Pośród cichego szmeru wiatru dało się dosłyszeć ciche oddechy dwóch kotów, które dochodziły z Suchego Drzewa pełniącego ich schronienie.
<< Mistypaw, kociaku? :3>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz