Wylizywałem kark Spotted. Miała szorstkie futro, jak u każdego normalnego wojownika, lecz miało kompletnie inny smak. Smakowało jak jesienna trawa. Wyplułem sierść przyjaciółki.
- W jakich ty się trawach tarzałaś? - zapytałem ironicznie. Spotted wyglądała na rozbawioną i jednocześnie zdziwioną.
- W żadnych, a co?
Przyłapałem siebie na tym, że po pysku rozlewa mi się rumieniec.
- Ugh, nieważne.
Kotka zaśmiała się, a jej barki zatrzęsły się. Wstała po czym otarła się pyszczkiem o mój policzek.
- Chodź, świerzuchu. Przyniesiemy trochę jedzenia dla klanu.
Prychnąłem, wyskakując z siadu jednym susem.
- Zobaczymy kto tu zostanie świerzuchem w teorii.
Wyprzedziłem ją szybko, wychodząc z obozu. Jako iż zima ustała, śnieg stopniał, zostawiając tylko małe, neutralne kopczyki pod drzewami w cieniu. Trawa była blada, słońce świeciło blado. Lecz ptaki dawno wróciły do kraju, a zwierzyna wystawiła noski z norek. Idealny czas na polowanie.
Zawędrowaliśmy pod Suche Drzewo. Gdy śnieg znikł, wyglądało całkowicie inaczej. Wciągnąłem w nozdrza znane zapachy za czasów ucznia. Za czasów Wolfstara...
Zgubiłem wydech i zatrzymałem się. Poczekałem na Spottedtail, która ociągała się z tyłu. Odetchnęła.
- Szybki jesteś.
- Wiem - uśmiechnąłem się pod wąsem. Kotka pacnęła mnie łapą.
- Rozejrzyjmy się. Jestem pewna, że będzie tu dużo zwierzyny.
- Powodzenia - odparłem krótko. Wyskoczyłem szybko i schowałem się w krzakach. Od razu uderzył mnie zapach pierwszej ofiary - wróbel. Przysiadł niedaleko, aby poszukać ziaren w ziemi. Schyliłem się do pozycji skradania, opadając nisko na barki, po czym zacząłem szybko poruszać się w stronę ptaka, wyciągając kroki jak najdalej. Gdy byłem kilka metrów od niego, wyskoczyłem z tylnych łap, jak najwyżej. Rozwarłem pysk, w momencie gdy wróbel spłoszony zatrzepotał gwałtownie skrzydłami. Agresywnie zacisnąłem szczęki na zdobyczy. Gdy pozbawiłem go możliwości latania, uderzyłem nim brutalnie o ziemię, po czym dobiłem łapą. Podniosłem wygięte stworzenie z ziemi. Skierowałem się w stronę Drzewa, aby zobaczyć jak poszło koleżance.
Kotka właśnie wracała.W pysku trzymała nornicę, lekko zabrudzoną.
- Dobra robota świerzuchu. - pochwaliła mnie. Położyła swoją zdobycz na łapach, i zaczęła wylizywać pazurki od krwi. Ja również przygniotłem swoją ofiare (jakby miała zamiar nagle ożyć) i zacząłem czyścić sobie pyszczek z posoki. O dziwo tryskająca krew wróbla ubrudziła również uszy, gdzie nie mogłem dosięgnąć. Westchnąłem tylko, i podniosłem wróbla na znak, że możemy iść.
- Poczekaj brudasie - mruknęła Spotted. - Ja to zrobię.
Zaczęła lizać moje uszy. Spłonąłem rumieńcem.
- H-hej, c-co ty robisz? - odparłem zmieszany.
- Nie ma za co. - chwyciła swoją nornicę. - Idziesz?
Siedziałem przez chwilę w tej samej pozycji, gapiąc się jak głupi w przestrzeń. Po chwili otrząsnąłem się, a na mój pysk wróciło zdecydowanie.
- Chciałem się zapytać o to samo. Tylko nie wlecz się znowu za mną, księżniczko.
- Księżniczko? - prychnęła żartem. - To przezwisko nie pasuje do mnie.
- A do mnie jakie?
< Spotted?>
- W jakich ty się trawach tarzałaś? - zapytałem ironicznie. Spotted wyglądała na rozbawioną i jednocześnie zdziwioną.
- W żadnych, a co?
Przyłapałem siebie na tym, że po pysku rozlewa mi się rumieniec.
- Ugh, nieważne.
Kotka zaśmiała się, a jej barki zatrzęsły się. Wstała po czym otarła się pyszczkiem o mój policzek.
- Chodź, świerzuchu. Przyniesiemy trochę jedzenia dla klanu.
Prychnąłem, wyskakując z siadu jednym susem.
- Zobaczymy kto tu zostanie świerzuchem w teorii.
Wyprzedziłem ją szybko, wychodząc z obozu. Jako iż zima ustała, śnieg stopniał, zostawiając tylko małe, neutralne kopczyki pod drzewami w cieniu. Trawa była blada, słońce świeciło blado. Lecz ptaki dawno wróciły do kraju, a zwierzyna wystawiła noski z norek. Idealny czas na polowanie.
Zawędrowaliśmy pod Suche Drzewo. Gdy śnieg znikł, wyglądało całkowicie inaczej. Wciągnąłem w nozdrza znane zapachy za czasów ucznia. Za czasów Wolfstara...
Zgubiłem wydech i zatrzymałem się. Poczekałem na Spottedtail, która ociągała się z tyłu. Odetchnęła.
- Szybki jesteś.
- Wiem - uśmiechnąłem się pod wąsem. Kotka pacnęła mnie łapą.
- Rozejrzyjmy się. Jestem pewna, że będzie tu dużo zwierzyny.
- Powodzenia - odparłem krótko. Wyskoczyłem szybko i schowałem się w krzakach. Od razu uderzył mnie zapach pierwszej ofiary - wróbel. Przysiadł niedaleko, aby poszukać ziaren w ziemi. Schyliłem się do pozycji skradania, opadając nisko na barki, po czym zacząłem szybko poruszać się w stronę ptaka, wyciągając kroki jak najdalej. Gdy byłem kilka metrów od niego, wyskoczyłem z tylnych łap, jak najwyżej. Rozwarłem pysk, w momencie gdy wróbel spłoszony zatrzepotał gwałtownie skrzydłami. Agresywnie zacisnąłem szczęki na zdobyczy. Gdy pozbawiłem go możliwości latania, uderzyłem nim brutalnie o ziemię, po czym dobiłem łapą. Podniosłem wygięte stworzenie z ziemi. Skierowałem się w stronę Drzewa, aby zobaczyć jak poszło koleżance.
Kotka właśnie wracała.W pysku trzymała nornicę, lekko zabrudzoną.
- Dobra robota świerzuchu. - pochwaliła mnie. Położyła swoją zdobycz na łapach, i zaczęła wylizywać pazurki od krwi. Ja również przygniotłem swoją ofiare (jakby miała zamiar nagle ożyć) i zacząłem czyścić sobie pyszczek z posoki. O dziwo tryskająca krew wróbla ubrudziła również uszy, gdzie nie mogłem dosięgnąć. Westchnąłem tylko, i podniosłem wróbla na znak, że możemy iść.
- Poczekaj brudasie - mruknęła Spotted. - Ja to zrobię.
Zaczęła lizać moje uszy. Spłonąłem rumieńcem.
- H-hej, c-co ty robisz? - odparłem zmieszany.
- Nie ma za co. - chwyciła swoją nornicę. - Idziesz?
Siedziałem przez chwilę w tej samej pozycji, gapiąc się jak głupi w przestrzeń. Po chwili otrząsnąłem się, a na mój pysk wróciło zdecydowanie.
- Chciałem się zapytać o to samo. Tylko nie wlecz się znowu za mną, księżniczko.
- Księżniczko? - prychnęła żartem. - To przezwisko nie pasuje do mnie.
- A do mnie jakie?
< Spotted?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz