- Niżej na barkach - upomniał mnie mój mentor, lider klanu Wilka, Wolfstar. - Zbyt bardzo jesteś "do przodu" i nie przejmujesz się techniką. Działasz pod wpływem impulsów, lecz wykonanie też jest ważne, bo nic ci nie spadnie z nieba.
Obniżyłem barki, przenosząc ciężar na uda. Przede mną, kilka metrów dalej, wił się ogon myszy, którą dostrzegłem chwilkę temu. Wolfstar stał niedaleko i doradzał mi co do techniki. Chociaż chciałem się wiele nauczyć, odnosiłem wrażenie, że ta cała technika jest nudna i niepotrzebna. Gdyby nie ona, dawno bym się już rzucił na ofiarę.
- Niżej, niżej! - miauknął zirytowany mentor. - Nie unoś tak dupska do góry.
Obniżyłem kręgosłup po raz kolejny i poczułem lekki dyskomfort. Mysz poruszyła się nieznacznie, co dało mi kolejny mocny impuls, niczym kopniak w piszczek. Zacząłem drżeć od adrenaliny.
- Dobrze, atakuj - szepnął Wolfstar i wycofał się bezszelestnie. W końcu! Wybiłem się z tylnych kończyn, wyrzucając ciało do przodu. Pazury skierowałem w stronę ofiary, która widząc mnie czmychnęła czym prędzej. Wylądowałem na przednich łapach, po czym wybiłem się po raz kolejny, robiąc ostry zakręt. Wywróciłem się na bok, ryjąc ciałem mały rów w ziemi, lecz między zakleszczonymi pazurami szamotała się mysz. Intensywny skurcz przeszedł mój żołądek, niczym wbijające w niego szpony. Wijące się ciało myszy, sprawiło, że poczułem satysfakcje. Ugryzłem ją w kark, po czym wyrzuciłem w powietrze. Upadła z głośnym pacnięciem, wzbijając kłęby kurzu w powietrze. Towarzyszył temu chrup łamanych kości. Podrzuciłem ją raz jeszcze, po czym chwyciłem zdobycz w pysk i zaniosłem z radością do mentora.
Wolfstar uśmiechał się. Trącił mnie nosem, co oznaczało pochwałę.
- Teraz wracamy do obozu - podniósł dumnie głowę, lekki wiatr szarpnął jego włosiem. Krótki ogon poruszył się nieznacznie. - Musimy zanieść pożywienie dla starszych i reszty klanu.
Ochoczo ruszyłem podskokami. Chciałem pochwalić się innym uczniom co udało mi się zdobyć.
Biegliśmy przez las. "Już niedaleko", myślałem sobie. Minęło kilka intensywnych dni odkąd stałem się uczniem. A pomyśleć, że niedawno byłem małym kociątkiem, któremu nie wolno było wyjść poza teren, próbującym polować na żuki i przybrane rodzeństwo.
W końcu pokonaliśmy zarośla odgradzające obóz od reszty świata. Jak zwykle tętnił życiem - przeplatany miauknięciami kotów, prychaniem i zgrzytu pazurów. Zauważyłem, że pare uczniów już wróciło. Badgerpaw trzymał w pysku potężnego wróbla, Owlpaw również mysz, a Deerpaw małą jaszczurkę. Reszta widocznie wróciła wcześniej. Położyliśmy swoje zdobycze na kupce. Pachniało cudownie, aż żołądek skurczył się z głosu.
- Zanieście jedzenie najpierw starszym, potem kociętom, potem wojownikom, na końcu możecie posilić się wy - odparł Wolfstar.
Chwyciłem mysz z powrotem, po czym zaniosłem do jaskini starszych.
(...)
Gdy ukończyliśmy swoje obowiązki, usiadłem w jaskini. Byłam nabuzowany energią, miałem ochotę polować jeszcze raz!
< Ktoś? Któryś z uczniów? Wolfstar? >
Obniżyłem barki, przenosząc ciężar na uda. Przede mną, kilka metrów dalej, wił się ogon myszy, którą dostrzegłem chwilkę temu. Wolfstar stał niedaleko i doradzał mi co do techniki. Chociaż chciałem się wiele nauczyć, odnosiłem wrażenie, że ta cała technika jest nudna i niepotrzebna. Gdyby nie ona, dawno bym się już rzucił na ofiarę.
- Niżej, niżej! - miauknął zirytowany mentor. - Nie unoś tak dupska do góry.
Obniżyłem kręgosłup po raz kolejny i poczułem lekki dyskomfort. Mysz poruszyła się nieznacznie, co dało mi kolejny mocny impuls, niczym kopniak w piszczek. Zacząłem drżeć od adrenaliny.
- Dobrze, atakuj - szepnął Wolfstar i wycofał się bezszelestnie. W końcu! Wybiłem się z tylnych kończyn, wyrzucając ciało do przodu. Pazury skierowałem w stronę ofiary, która widząc mnie czmychnęła czym prędzej. Wylądowałem na przednich łapach, po czym wybiłem się po raz kolejny, robiąc ostry zakręt. Wywróciłem się na bok, ryjąc ciałem mały rów w ziemi, lecz między zakleszczonymi pazurami szamotała się mysz. Intensywny skurcz przeszedł mój żołądek, niczym wbijające w niego szpony. Wijące się ciało myszy, sprawiło, że poczułem satysfakcje. Ugryzłem ją w kark, po czym wyrzuciłem w powietrze. Upadła z głośnym pacnięciem, wzbijając kłęby kurzu w powietrze. Towarzyszył temu chrup łamanych kości. Podrzuciłem ją raz jeszcze, po czym chwyciłem zdobycz w pysk i zaniosłem z radością do mentora.
Wolfstar uśmiechał się. Trącił mnie nosem, co oznaczało pochwałę.
- Teraz wracamy do obozu - podniósł dumnie głowę, lekki wiatr szarpnął jego włosiem. Krótki ogon poruszył się nieznacznie. - Musimy zanieść pożywienie dla starszych i reszty klanu.
Ochoczo ruszyłem podskokami. Chciałem pochwalić się innym uczniom co udało mi się zdobyć.
Biegliśmy przez las. "Już niedaleko", myślałem sobie. Minęło kilka intensywnych dni odkąd stałem się uczniem. A pomyśleć, że niedawno byłem małym kociątkiem, któremu nie wolno było wyjść poza teren, próbującym polować na żuki i przybrane rodzeństwo.
W końcu pokonaliśmy zarośla odgradzające obóz od reszty świata. Jak zwykle tętnił życiem - przeplatany miauknięciami kotów, prychaniem i zgrzytu pazurów. Zauważyłem, że pare uczniów już wróciło. Badgerpaw trzymał w pysku potężnego wróbla, Owlpaw również mysz, a Deerpaw małą jaszczurkę. Reszta widocznie wróciła wcześniej. Położyliśmy swoje zdobycze na kupce. Pachniało cudownie, aż żołądek skurczył się z głosu.
- Zanieście jedzenie najpierw starszym, potem kociętom, potem wojownikom, na końcu możecie posilić się wy - odparł Wolfstar.
Chwyciłem mysz z powrotem, po czym zaniosłem do jaskini starszych.
(...)
Gdy ukończyliśmy swoje obowiązki, usiadłem w jaskini. Byłam nabuzowany energią, miałem ochotę polować jeszcze raz!
< Ktoś? Któryś z uczniów? Wolfstar? >
Zapomniałam ;___________; Wybacz! *pada na kolana i wali czołem w podłogę*
OdpowiedzUsuń~ Misty z konta Luka
A może to hołd dla przenajwiększego i najpotężniejszego Gwiezdnego Klanu?
OdpowiedzUsuń