*Pora Opadających Liści*
Jastrzębi Podmuch nie mogła w to uwierzyć. Jej umysł krzyczał, że coś musi się stać. Przodkowie nie mogli tak tego zostawić! Nie mogli dać kocicy żyć, nie mogli zgadzać się na jej rządy! Była potworem!
Nie rozumiała nic z tego, co się działo. Ale nie miała zamiaru tak tego zostawić.
Nie wierzyła w ani jedno z wypowiedzianych przez Borsuczy Krok słów. Ani w bajeczkę o śmierci Wróblowej Gwiazdy, ani w odbiór przez nią żyć. To po prostu nie mogła być prawda! Najeżyła futro. Policzek, który bura jej wymierzyła, dalej piekł wstydem i wściekłością.
Wiedziała, co robić. Zakradła się pod legowisko liderów. Jeśli Borsuczy Krok coś ukrywała, odkryje to.
O tym, że nowa liderka jest w środku świadczył tylko regularny dźwięk oddechu. Spała? Jastrzębi Podmuch zamachała wściekle ogonem. Nie, nie miała zamiaru się poddać.
Gdzieś za nią rozległy się kroki. Odskoczyła nerwowo od wejścia, udając że tylko przechodziła. Tak na wszelki wypadek.
- Krocząca Gwiazdo? - Liliowy kocur stanął w wejściu do legowiska. - Mogę?
Z wnętrza wydobył się niezadowolony pomruk.
- Mówiłam, że wszystkim zajmuje się Jastrzębi Cień - jej głos był jeszcze bardziej chrapliwy niż zwykle.
- Ale… - zająknął się Kolczasta Skóra. - Nie mogłem go znaleźć, więc…
- To poszukaj jeszcze raz - przerwała mu. - Ktoś umiera?
- Nie, ale…
- Żegnam.
Wojownik przez chwilę wpatrywał się z niedowierzaniem w wejście do legowiska. W końcu potrząsnął łbem i odszedł.
Z wnętrza legowiska dobiegło ciche westchnięcie. I odgłos przewracania się na drugi bok.
Jastrzębi Podmuch wysunęła pazury. Lisie łajno nie liderka. Nie miała zamiaru się poddać.
Chodziła na patrole, trenowała Wampirzą łapę, polowała. A później każdą wolną chwilę poświęcała na obserwowanie Borsuczego Kroku. I jeszcze nie zauważyła, żeby kocica wychodziła z legowiska. Jej jedynym gościem był Potrójny Krok, zmieniający opatrunki na jej poranionych łapach.
Jastrzębi Podmuch obudziła się przed wschodem słońca i jej pierwszą myślą było sprawdzenie, co robi Borsuczy Krok. Podniosła się i tak cicho, jak tylko mogła, wyszła z legowiska. Chłodne powietrze owiało ją i przeniknęło do szpiku kości. Nadchodziła Pora Nagich Drzew.
Zrobiła krok w stronę legowiska i zamarła. W wejściu pojawiła się ciemna sylwetka. Skoczyła w bok, kryjąc się za krzewem. Teraz mogła ją obserwować, sama pozostając niewidoczna.
Krocząca Gwiazda stała w wejściu, jakby się wahając. Zrobiła krok do przodu, pokazując się oczom Jastrząb w całej okazałości.
Długie futro było splątane i brudne. Wisiało na kocicy jak zrobione na kogoś większego. Jej przednie łapy szczelnie pokrywały pajęczyny. Rozejrzała się, a w jej ciemnych oczach malowała się niepewność. Ruszyła w stronę stosu ze zwierzyną, kulejąc. Powoli. Krok za krokiem. Krzywiąc się za każdym razem, gdy stawiała odarte ze skóry łapy na ziemi.
Oto co zostało z najpotężniejszej wojowniczki Klanu Wilka.
Grymas obrzydzenia wykrzywił pysk Jastrzębiego Podmuchu. W jej ślepiach zamigotała pogarda. I litość. Podniosła się i nie dbając o to, czy liderka ją usłyszy, ruszyła w stronę legowiska wojowników.
Były kwita. Przynajmniej za policzek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz