Bunt. Walki. Tym żył klan wilka w ciągu ostatnich kilku tygodni. Ostrokrzewiowy Cierń, wraz z grupą wojowników, wzniecił rebelię, w wyniku której zginęło kilka kotów. Iglasta Gwiazda, Wilcze Serce i masa kociąt ze swoimi matkami zabarykadowała się w żłobku. Mentor lynxa chodził poddenerwowany, jednocześnie wydawał się być... jakiś nieobecny. Uczeń pytał się często swojego nauczyciela o przyczynę przebywania w innym świecie. Kremowy kwitował to milczeniem, albo odganiał od siebie lynxa wściekłym sykiem. Z czasem zrezygnował z regularnego zagadywania nauczyciela, czuł, że to rujnowało cienką relację między nimi.
Świtająca Łapa leżał sam w legowisku. Bitewna zawierucha opadła, zapanował spokój. Względny spokój. Świt czuł codzienne napięcie, panujące między klanowiczami. Często obce mu koty pytały się o Ostrokrzewiowego Ciernia, o dalsze ruchy kremowego. Jedni krytykowali działania kocura, inni szczegółowo pragnęli dowiedzieć się o intencjach mentora syna Trzcinowego Brzegu. A uczeń nie wiedział nic, odprawiał zainteresowanych z kwitem. Tłumaczył milczenie i brak odpowiedzi zwykłą prywatnością.
Myślał o Konwaliowym Sercu. Dawno nie widział się z medyczką, a szalejące uczucie rosło z dnia na dzień. Słyszał jej głos w każdym powiewie wiatru. Zapach ziół już nie kojarzył mu się z kuzynem, Potrójną Łapą, a z czarną kotką i białymi płatami sierści na jej ciele. W ciemności zdawało mu się dojrzeć kontur żółtych oczu. Śnił o drugiej połówce. Bunt odciął ich od siebie. Gdy wychodził cicho z legowiska i zbliżał się do granic obozu, nie zostawiając nigdzie swojego zapachu, zawsze dostrzegał patrole. Nasilone i częstsze niż kiedyś. Kusiła go ucieczka do klanu burzy, chociaż na chwilę, ale niw mógłby wrócić. Kodeks kazał Świtającej Łapie chronić klan wilka. Zresztą... Poza kodeksem, w klanie nie trzymało lynxa nic. Nie posiadał nikogo, komu mógłby w pełni zaufać. Potrójna Łapa ciagle chciał plotkować i nawijać o ziołach, a nawet nie podzielił się z kuzynem swoimi wynalazkami. Wróbelek był za młody na zrozumienie pewnych rzeczy. Leszczynowa Bryza... przy nim lepiej uważać, byle jakie słowo potrafiło wywołać płacz u rudego (co nie oznacza, że lynx go nie lubił). Ojciec zadawał masę pytań, zamiast opowiedzieć coś ze swojego życia. Matka ciągle się dystansowała się i stawiała mur między sobą a synem. Ostrokrzewiowy Cierń, mimo wspólnych treningów, zdawał się zagubiony.
Konwaliowe Serce. Dla czarnej piękności stracił głowę. Dzięki temu uczuciu zrozumiał, że zasady zostały stworzone do manipulacji, nie dla zachowania porządku.
- Synku? Mogę ci w czymś przeszkodzić? - usłyszał głos Sójczego Gniazda, który wszedł powoli do legowiska. Świtająca Łapa podniósł głowę, wyrwany z zamyślenia.
- Coś nie tak? - zapytał się, wstając i otrzepując z pyłu ziemi.
- Ostrokrzewiowy Cierń cię wzywa do siebie w trybie natychmiastowym - rzekł rodzic, uśmiechając się nieśmiało.
Lynx, bez zbędnych pytań udał się do mentora. W klanie panowała cisza, słońce powoli zachodziło. Ze żłobka dochodziły ciche rozmowy kociąt z ichnymi matkami.
W legowisku kremowy kocur siedział i przyglądał się wejściu. Na widok własnego ucznia lekko się rozluźnił.
- Świtająca Łapo... Masz już jedenasty księżyc... Sądzę, że to odpowiednia chwila na twoje mianowanie... Mimo nieciekawej sytuacji - miauknął Ostrokrzewiowy Cierń.
Lynx potrzebował chwili na zrozumienie zaistniałej sytuacji. Miał zostać... Wojownikiem? Że teraz? Że w tej chwili? Nie uwierzył w to. Nie potrafił. Bycie wyżej w hierarchii umożliwi mu zgłoszenie się na nocny patrol i spotkane z Konwaliowym Sercem.
- T-to doskonała wiadomość! Tylko... Nikogo nie ma? - zdziwił się Świtająca Łapa. Każde mianowanie zbierało tłumy kotów, wszyscy świętowali przyjęcie nowego ucznia w grono wojowników.
- Nie chciałem robić tego publicznie. Atmosfera nadal jest niespokojna... - odpowiedział kremowy. - Zacznijmy więc...
Wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam wam go jako kolejnego wojownika - zaczął cichą ceremonię Ostrokrzewiowy Cierń. - Świtająca Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Przysięgam - powiedział lynx, będąc świadomym, że już złamał zasady kodeksu.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika, Świtająca Łapo, od tej pory będziesz znany jako... - Kremowy zawachał się, mianowanie okazało się spontaniczną decyzją mentora-... Świtająca Maska. Klan Gwiazdy ceni twoją lojalność i zapał oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Wilka... To wszystko. Udaj się na nocne czuwanie. Wróć później i zdaj raport - zakończył mianowanie Ostrokrzewiowy Cierń.
Nowy wojownik udał się do wyjścia. Stanął i odwrócił głowę w kierunku kremowego.
- W... W razie czego możesz na mnie liczyć - miauknął przelotnie i udał się na granice obozu.
W nocy czuwał.
I tęsknił.
Świtająca Łapa leżał sam w legowisku. Bitewna zawierucha opadła, zapanował spokój. Względny spokój. Świt czuł codzienne napięcie, panujące między klanowiczami. Często obce mu koty pytały się o Ostrokrzewiowego Ciernia, o dalsze ruchy kremowego. Jedni krytykowali działania kocura, inni szczegółowo pragnęli dowiedzieć się o intencjach mentora syna Trzcinowego Brzegu. A uczeń nie wiedział nic, odprawiał zainteresowanych z kwitem. Tłumaczył milczenie i brak odpowiedzi zwykłą prywatnością.
Myślał o Konwaliowym Sercu. Dawno nie widział się z medyczką, a szalejące uczucie rosło z dnia na dzień. Słyszał jej głos w każdym powiewie wiatru. Zapach ziół już nie kojarzył mu się z kuzynem, Potrójną Łapą, a z czarną kotką i białymi płatami sierści na jej ciele. W ciemności zdawało mu się dojrzeć kontur żółtych oczu. Śnił o drugiej połówce. Bunt odciął ich od siebie. Gdy wychodził cicho z legowiska i zbliżał się do granic obozu, nie zostawiając nigdzie swojego zapachu, zawsze dostrzegał patrole. Nasilone i częstsze niż kiedyś. Kusiła go ucieczka do klanu burzy, chociaż na chwilę, ale niw mógłby wrócić. Kodeks kazał Świtającej Łapie chronić klan wilka. Zresztą... Poza kodeksem, w klanie nie trzymało lynxa nic. Nie posiadał nikogo, komu mógłby w pełni zaufać. Potrójna Łapa ciagle chciał plotkować i nawijać o ziołach, a nawet nie podzielił się z kuzynem swoimi wynalazkami. Wróbelek był za młody na zrozumienie pewnych rzeczy. Leszczynowa Bryza... przy nim lepiej uważać, byle jakie słowo potrafiło wywołać płacz u rudego (co nie oznacza, że lynx go nie lubił). Ojciec zadawał masę pytań, zamiast opowiedzieć coś ze swojego życia. Matka ciągle się dystansowała się i stawiała mur między sobą a synem. Ostrokrzewiowy Cierń, mimo wspólnych treningów, zdawał się zagubiony.
Konwaliowe Serce. Dla czarnej piękności stracił głowę. Dzięki temu uczuciu zrozumiał, że zasady zostały stworzone do manipulacji, nie dla zachowania porządku.
- Synku? Mogę ci w czymś przeszkodzić? - usłyszał głos Sójczego Gniazda, który wszedł powoli do legowiska. Świtająca Łapa podniósł głowę, wyrwany z zamyślenia.
- Coś nie tak? - zapytał się, wstając i otrzepując z pyłu ziemi.
- Ostrokrzewiowy Cierń cię wzywa do siebie w trybie natychmiastowym - rzekł rodzic, uśmiechając się nieśmiało.
Lynx, bez zbędnych pytań udał się do mentora. W klanie panowała cisza, słońce powoli zachodziło. Ze żłobka dochodziły ciche rozmowy kociąt z ichnymi matkami.
W legowisku kremowy kocur siedział i przyglądał się wejściu. Na widok własnego ucznia lekko się rozluźnił.
- Świtająca Łapo... Masz już jedenasty księżyc... Sądzę, że to odpowiednia chwila na twoje mianowanie... Mimo nieciekawej sytuacji - miauknął Ostrokrzewiowy Cierń.
Lynx potrzebował chwili na zrozumienie zaistniałej sytuacji. Miał zostać... Wojownikiem? Że teraz? Że w tej chwili? Nie uwierzył w to. Nie potrafił. Bycie wyżej w hierarchii umożliwi mu zgłoszenie się na nocny patrol i spotkane z Konwaliowym Sercem.
- T-to doskonała wiadomość! Tylko... Nikogo nie ma? - zdziwił się Świtająca Łapa. Każde mianowanie zbierało tłumy kotów, wszyscy świętowali przyjęcie nowego ucznia w grono wojowników.
- Nie chciałem robić tego publicznie. Atmosfera nadal jest niespokojna... - odpowiedział kremowy. - Zacznijmy więc...
Wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam wam go jako kolejnego wojownika - zaczął cichą ceremonię Ostrokrzewiowy Cierń. - Świtająca Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Przysięgam - powiedział lynx, będąc świadomym, że już złamał zasady kodeksu.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika, Świtająca Łapo, od tej pory będziesz znany jako... - Kremowy zawachał się, mianowanie okazało się spontaniczną decyzją mentora-... Świtająca Maska. Klan Gwiazdy ceni twoją lojalność i zapał oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Wilka... To wszystko. Udaj się na nocne czuwanie. Wróć później i zdaj raport - zakończył mianowanie Ostrokrzewiowy Cierń.
Nowy wojownik udał się do wyjścia. Stanął i odwrócił głowę w kierunku kremowego.
- W... W razie czego możesz na mnie liczyć - miauknął przelotnie i udał się na granice obozu.
W nocy czuwał.
I tęsknił.
Gratulacje!
OdpowiedzUsuń~~ps: prawie się popłakałam przy końcówce~~
UsuńGratulacje, Świt ^^
OdpowiedzUsuńSmutno mi przez końcówkę, ale gratulacje ❤️
OdpowiedzUsuńPoza tym "spotkanie z Konwaliowym Sercem" mraw 😏