Orlikowy Szept rozmawiał z Bluszczową
Łapą. Siostra chwaliła się swoimi postępami w treningu i
wydawała się bardziej pewna swego niż zwykle. Z każdym kolejnym
opowiadaniem oczy kotki błyszczały coraz bardziej z wypełniającej
je radości. Biały słuchał jej uważnie, raz po raz wytykając
cynamonce drobne błędy tak samo, jak kiedyś robił to Narcyzowy
Pył. Korzystał ze zdobytej wiedzy, czuł niemałą dumę, iż klan
gwiazdy pozwolił mu na opanowaniu tylu umiejętności w niecałe
pięć księżyców.
Rozmowę przerwało przybycie
Koniczynki, mamusi, mamuni. Rodzeństwo zareagowało radośnie na
widok karmicielki, w końcu zawdzięczali jej tak wiele. Dużo
miłości, spokoju i serdeczności (oraz opowieści o Ostrzeniu).
Rodzicielka polizała po czole Bluszczową Łapę i szepnęła jej
coś na ucho. Biały wojownik, chcąc nie chcąc, usłyszał część
wypowiedzi dorosłej kotki: „Kochanie... bratem... na chwilę?”.
Uczennica zamyśliła się, pokiwała twierdząco głową i udała
się w kierunku Lamparciego Skoku.
- O co chodzi, mamo? - zapytał się
Orlikowy Szept, czując dreszcz przechodzący mu od ogona, przez
kark do uszu. Zastrzygł narządem słuchu, niepokojąc się z
lekka. Na pysku Koniczynki malowała się surowość i...
niezadowolenie?- Wiesz skarbie... rozmawiałam z Sójką i ona powiedziała, że ty i Cętkowany Kwiat macie się ku sobie. Nie zrozum mnie synku źle, jeśli to prawda, to cieszę się twym szczęściem, kochanie, nie zamierzam też wpychać się w twoje sprawy, jednakże wolałabym po prostu mieć pewność, że wiesz co robisz, że z kochającej się kotki i kocura mogą zawitać na świat nieplanowane dzieci – powiedziała cichym tonem cynamonka, bacznie przyglądając się synowi.
Dzieci. To słowo słyszał bardzo często, odkąd zaczął się trzymać bliżej z Cętkowanym Kwiatem. Nie rozumiał tego, było w klanie wiele starszych od niego kocurów, którzy mogliby powiększyć ilość członków. Chociażby umawiając się z którąś z wojowniczek. A tu los zechciał inaczej, każdy mówi mu, że powinien postarać się o potomstwo, gdy nadarzy się okazja.
Orlikowy Szept oniemiał, nie
spodziewał się, że mama dowie się o partnerce tak szybko. Mógł
powiedzieć matce o tym fakcie znacznie wcześniej, ale obawiał się
nastawienia Koniczynki. Cynamonka cieszyłaby się, jednocześnie
paplając z Pląsającą Sójką o sposobach dbania o własne wnuki.
Wieczna królowa rozniosłaby plotkę, bez czyjejkolwiek wiedzy i tym
bardziej prosiliby białego o pomyślenie na temat nowego pokolenia
burzaków.
- Mamo... Nie robiliśmy tego.
Mamy... inne obowiązki. Wiesz... patrole, polowania, ochrona klanu.
I... Cętkowany Kwiat na razie... tego nie chce... znaczy chce mieć
dzieci... ale... no – zamotał się biały, mieszając słowa. Oh,
jak tu powiedzieć tyle rzeczy Koniczynce? Przyprawiła go o niemały
mętlik w głowie.- No co? Potrzebujesz wsparcia? - Cynamonka otuliła ogonem kark syna. - Rozumiem trudy miłości. Dla twojego taty zostawiłam Dwunożnych i wygodne życie. - Koniczynka przez chwilę patrzyła w pustą przestrzeń, z żalem w oczach, jakby zobaczyła ducha partnera. - Możesz na mnie liczyć... Zacznijmy od prostej lekcji. Widzisz tamte kwiaty? - Pokazała nosem rosnące w pobliżu rośliny. - Wyobraź sobie, że to jest Cętkowany Kwiat. Imię nawiązuje do kwiatu, więc nie musisz wysilać wyobraźni. I zobacz. Leci pszczółka. Mała, wesoła, pracowita. Ma czas dla kwiatka. Wlatuje, chwilę tam tańczy i wylatuje. Z tego krótkiego spotkania powstanie dużo pięknych kwiatków.
Orlikowy Szept już znał finał
maminej gadaniny. Wibrysy opadły mu ze wstydu na myśl, że
kiedyś... yh, do tego dojdzie. Umysł mówił nie, emocje próbowały
przekonać się do dzieci, ale... nie.
- Mamo... błagam. Rozumiem to...
nie jestem kociakiem – przerwał Koniczynce wojownik.
- Orliczku, chcę ci uświadomić
pewną rzecz. Dorosłe pszczółki zapylają kwiaty z radości.
Tańczą zadowolone. Ty będziesz taką radosną pszczółką i
zapylisz Cętkowany Kwiat, a ona wyda na świat wasze pociechy.
Tylko podrośnij, młode owady nie zrobią sobie maluszków. -
Uśmiechnęła się cynamonka.
Łatwo jej mówić – pomyślał
Orlikowy Szept. - Wydamy na świat kwiaty... wspaniale.
- Taki owoc waszego związku –
dodała mamusia.
- Cz-czy... to naprawdę konieczne?
<Mamke?>
poczułem zażenowanie orlika xd
OdpowiedzUsuńKoniczynka, matka roku
OdpowiedzUsuń