tw; bullyingowanie czekokota
Raz za razem jego głowa znikała pod wodą dostającą się do jego małego pyszczka. W tle słyszał śmiechy starszych kotek, które z radością znęcały się nad przyszłym medykiem.
A wszystko zaczęło się, kiedy Topikowa Łapa poinformował Strzyżykowy Promyk odnośnie tego, że pójdzie zebrać zioła rosnące przy brzegu. Kotka zgodziła się i puściła ucznia samego. Nawet nie zaproponowała mu tego, że się z nim uda, w końcu miała ważniejsze sprawy na głowie, niż ciągłe pilnowanie czekoladowego. Zresztą co złego mogłoby mu się stać na terenie klanu?
Kocurek uporałby się z uzupełnieniem zapasów raz dwa, jednak zrywając pierwszą roślinę dostrzegł czarno-białe sylwetki zmierzające w jego kierunku. Spanikowany zaczął się rozglądać w poszukiwaniu chociażby jednego wojownika, do którego mógłby czmychnąć w celu ukrycia się przed nimi. Niestety nikogo takiego nie było w pobliżu. A córki Sroczego Lotu wręcz go osaczyły z obu stron. Nerwowo zacisnął swój pyszczek gryząc trzymaną łodyżkę rośliny.
— Zjeżdżaj stąd pokrako, to jest nasze miejsce do ćwiczeń! Nie masz prawa tu przebywać!
— J-już idę — wymamrotał ledwo słyszalnie kuląc ogon pod siebie
— Hej, ale tę roślinę to ty zostaw. Nie pozwoliłyśmy ci zabrać jej. A tym bardziej zerwać.
— Słucham? — spytał odkładając roślinkę, nie rozumiejąc czemu miałby oczekiwać na ich pozwolenie. Nawet nie były medyczkami, więc nie powinny się wtrącać w sprawy, które zostały mu powierzone. — Strzyżykowym Promyk poprosiła mnie, abym ...
— No i co z tego? Naprawdę myślisz, że zostaniesz medykiem? Jesteś chłopcem na posyłki, przynieś, zanieś, posprzątaj... Strzyżyk na pewno nie pozwoli ci zostać asystentem medyka, na pewno zaraz znajdzie innego ucznia na twoje miejsce i tylko będziesz mógł patrzeć jak ktoś spełnia swoje marzenia, a ty nie. W Klanie Nocy nie ma miejsca dla kogoś takiego jak ty!
— To ja zostanę asystentem medyka, a później będę głównym medykiem! — uniósł głos, po raz pierwszy stawiając się starszym uczennicą, który wymieniły ze sobą znaczące spojrzenia.
To był błąd.
Trudno mu było zliczyć ile razy nurkował i był wyławiany, mogąc na chwilę zaczerpnąć powietrza, po tym jak odkasłał zalegającą mu wodę. Łzy zmieszały się z kroplami wody cieknącymi po jego pysku, więc nie wiadomo było które krople faktycznie były oznaką jego żalu i bólu. W pewnym momencie nawet do znęcania dołączyły dwa kocury. Może osobiście nie wpychali łapą jego głowy pod taflę wody, za to komentowali, że mu się to należy. Bo w końcu był synem mordercy. I nie miał prawa uśmiechać się, gdy oni cierpieli.
Nastała dłuższa przerwa w trakcie której Topik przemoknięty do suchej nitki leżał zwinięty na brzegu, osaczony przez swoich oprawców. Z jego pyska nie padło żadne słowo. Dygotał z zimna, jak i przez towarzyszący mu strach. Był wymęczony, zdawał sobie sprawę, że jeśli ta zabawa będzie miała dłużej miejsce, to jak nic umrze. Jednak czy wtedy nie zaznałby ulgi? Nie zrobił nic złego, więc raczej to Klan Gwiazd by go do siebie przygarnął, nawet jeśli był na nich zły, że nie wysłuchali poprawnie jego wszystkich próśb, prosto z jego małego serduszka. Zmrużył oczy, starając się opanować bicie serca, jak i unormować oddech. Ledwo co słyszał otaczające go głosy. Uczniowie jednak nie odpuścili nadal, wciąż wyczuwał ich obecność wokół siebie.
— Co robicie?
Chciał się rozpłakać ze szczęścia, gdy usłyszał znajomy głos Kaczuszki. Może i jego siostra, go nie darzyła sympatią jakąś wielką, ale raczej nie pozwoli na jego śmierć? Nawet jeśli nie raz żartowała by przepadł, zaginął, nigdy nie wrócił.
— K-kaczuszko! — wychlipiał unosząc się na swych słabych przednich łapkach by móc spojrzeć na siostrę
— Bawimy się z twoim bratem! Uczymy go pływać. W końcu jest Nocniakiem, powinien to potrafić, prawda?
Bura koteczka przyglądała się uważnie uczniom w ciszy, jakby analizowała ich słowa. Po dłuższym czasie z uśmiechem przytaknęła głową, pozwalając im na terroryzowanie swojego brata.
— P-proszę... nic wam nie zrobiłem. Ja chcę tylko być medykiem, by móc wam pomagać... Nie jestem waszym wrogiem.
Cieszył się, że w tej szopce nie towarzyszyły kocięta Zajęczej Troski, bo były jeszcze na to za małe. Jednak gdyby nie to, jak nic siostra Śledzia dołączyłaby do tej "zabawy". Może nawet i jego przyjaciel by dołączył do podtapiania go chcąc zadowolić Kruczą?
— Hej, dzieciarnia. Co wy wyrabiacie?
Głos kotki, która uratowała go przed przepadnięciem w toni, brzęczał mu w uszach. Nawet jeśli to była ta kotka, która również nim pogardzała, był jej w tej chwili wdzięczny jak jeszcze nigdy. Dzięki niej koty odstawiły go na piasek.
— Pozbywamy się śmieci! — odrzekła swojej mentorce czarna koteczka — Pomożesz nam?
Borsuczy Język zmierzyła wzrokiem gromadę uczniów, przeleciała wzrokiem również po uczniu medyka. Kocurek dostrzegł na pysku starszej kpiący uśmiech. No tak, wyglądał żałośnie.
Wojowniczka usiadła na ziemi skupiając swój wzrok na swej wychowance.
— Nie możesz się ode mnie oddalać bez słowa Kacza Łapo, rozumiemy się? — skarciła swą uczennicę — Lepiej poczekajcie, aż oficjalnie zrobi jakiś błąd. Wtedy nie będę przeszkadzać wam w zabawie nad pokazywaniem miejsca kotom jego pokroju. — zwróciła się do wszystkich, a po chwili zwróciła się osobiście do czekoladowego — Oficjalnie wpadłeś sam do wody w trakcie zbierania ziół, słyszysz? Chodźcie, nie traćcie czasu na tę wronią strawę... Jeszcze złapiecie jakieś robaki od niego, czy inne świństwo.
Został sam.
Odetchnął z ulgą, po czym rozpłakał się jak małe kocię. Tym razem jednak że szczęścia, że wciąż żył. Wierzył w to, że Gwiezdni czuwali nad nim. Szlochał dłuższą chwilę, nim w końcu zabrakło mu łez. A gdy to nastało, podniósł się. Wziął w pyszczek zebrane zioła, po czym pomału skierował się do legowiska medyka. Strzyżyk nie ukrywała zaskoczenia widząc w jakim stanie jej pomocnik jest, a na pytanie co takiego się stało, odparł że był to wypadek przy pracy. Najważniejsze było i tak to, że wykonał powierzone zadanie, nie ważne jakim kosztem.
[927 słów trening med]
[Przyznano 19%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz