Z całego serca żałowała, że nie porozmawiała kilka księżyców temu z Pszczelą Dumą. I tylko z nią. Gdyby z nią może porozmawiała to udałoby się wybić z jej głowy pomysł o posiadaniu kociąt. Może by się nie speszyła tak jak Mak to sugerowała? Dzięki temu nie doszłoby do tego co miało się zaraz wydarzyć.
— O-oczywiście — odpowiedziała niemal od razu.
Skinęła starszej głową, po czym oddaliła się starając się znaleźć kocura. W głowie chuczało jej od przeróżnych myśli, nie tylko związanych z tą sytuacją. Musiała jakoś to rozegrać, żeby Jagodowy Gąszcz udał się z nią nad rzekę niczego się nie domyślając. Wątpiła czy od tak z nią pójdzie, w końcu rzadko mieli okazję rozmawiać, jeśli sytuacja tego nie wymagała. Już uniesiona sierść Kawczego Serca zdradzała jej podenerwowanie. Dostrzegła rządzę mordu w spojrzeniu ciotki, gdy ta kazała odnaleźć srebrnego. Wątpiła w to, czy rozmowa pomiędzy rodzeństwem skończy się na wyjaśnieniu kocurowi, że ma się trzymać z dala od szylkretki.
Chwilę zajęło jej znalezienie Jagodowego Gąszczu, który promieniował blaskiem, jakby to on był w ciąży, a nie Pszczela Duma. Dostrzegając jednak Kawcze Serce mina mu zrzedła, w końcu nie miał zielonego pojęcia o tym, że zarówno ona jak i Mak znały ojca kociąt, które za dwa księżyce miały się narodzić.
— Jagodowy Gąszczu, jesteś zajęty? — spytała równając z nim kroku, kocur właśnie wrócił z polowania i udało mu się złowić pokaźnych rozmiarów rybę.
Wiedziała komu niesie ten podarunek, a przynajmniej niósł, bo już po chwili odłożył zdobycz na stosie zwierzyny. W milczeniu przyglądał się Kawce, a jego podejrzliwy wzrok świdrował kotkę.
— O co chodzi, Kawcze Serce?
Czarna rozejrzała się po wojownikach znajdujących się w obozie. Miała zachować dyskrecję, a przy tych wszystkich gapiach i plotkarzach, raczej wątpiła, że jej się to uda. Musiała już poza obozem poinformować kocura o tym, że jego siostra ma z nim do pogadania. A może najlepiej wcale, może po prostu go zaprowadzi w umówione miejsce i sobie pójdzie. Za dużo już i tak wiedziała niż powinna, kolejny raz wmieszała się w sprawę, która jej nie dotyczyła.
— Potrzebuję pomocy kocura. Twojej pomocy — miauknęła starając się panować nad towarzyszącymi jej nerwami, uśmiechnęła się
— Oh, naprawdę? — Mimo zdziwienia, na jego pysku pojawił się uśmiech — A myślałem, że w Klanie Nocy to wszystkie kotki są samowystarczalne. To miłe móc pomóc, odskocznia od bycia ciągle zbywanym.
Ty to już się biedaku za bardzo przydałeś, i to niepotrzebnie.
— Tak. Wstyd mi o tym mówić, jednak kotki mają swoje ograniczenia. — szepnęła przykładając łapkę do pyszczka. — Na patrolu odkryłam, że bobry zaczęły budować tamę u góry rzeki. Trzeba ją zburzyć jeśli nie chcemy przez kolejne księżyce głodować, jednak nie jestem w stanie sama sobie z tym poradzić. Zechcesz mi pomóc? Jesteś silny, a ja sama nie byłam w stanie rozwalić ich budowli... — zmierzyła go wzrokiem, że też wcześniej nie dostrzegła brzydoty Jagodowego Gąszczu, miała nadzieję, że kocięta nie odziedziczą w całości urody po ojcu
On i Makowe Pole to były dwa inne światy. Jedyne co ich łączyło to pokrewieństwo wynikające z posiadywania tych samych rodziców, jak i to samo umaszczenie, tylko z innym pręgowaniem. Poza tym byli tak różni od siebie, ciotka była wzorem do naśladowania, a on przestrogą by nie stać się kimś jego pokroju.
— Oczywiście. Nie możemy sobie pozwolić na braki pożywienia, gdy okazało się, że Pszczela Duma spodziewa się kociąt. Prowadź. — polecił
Tak też Kawcze Serce zaprowadziła kocura prosto na ścięcie, decydując się nie poinformować go wcześniej o rozmowie, która zaraz przeprowadzi z siostrą. Kocur ochoczo parł naprzód, do czasu, gdy nie doszli do rzeki, gdzie rzekomo bobry zaczęły budować tamę. Rozglądał się dookoła, po czym marsząc brwi utkwił zawiedzione spojrzenie w córce Błotnistej Plamy.
— Kawcze Serce, co to ma znaczyć? Gdzie jest ten wał? — ton głosu kocura zmienił się na nieco podirytowany. — Nie jesteś już za duża na zgrywy? Nie powinnaś marnować mojego czasu.
— Może ktoś w międzyczasie jak po ciebie poszłam uporał się już z nim? O, może Makowemu Polu się udało? Chodź, dowiemy się tego. — miauknęła kierując się w stronę sylwetki siedzącej kawałek od nich
—Nie zdziwiłbym się, gdyby ubodło ją to, że miałby jej kocur pomóc! — zaśmiał się kręcąc głową — Mak! Widzę, że sobie poradziłaś sama. Czyżbyś dostała przypływu siły po tym jak Kawka poszła po pomoc?
<CIOCIUUU?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz