Rozmowa z Gryką przebiegła... Trochę dziwne. Śnieżek nie lubił, jak ktoś go krytykował, ze względu na jego płeć czy cokolwiek innego. Nie przejmował się tymi opiniami, ale miał tego dość. Słuchał tego przecież codziennie.
- To nie tak, że ci nie wierzę Śnieżku, ale sam wiesz, jak emocje potrafią czasami targać kocurami... - powiedziała Gryka, na co van zjeżył sierść na karku. Ona też go nie lubi? Spuścił wzrok i pogrzebał łapą w ziemi. Myślał, że Gryka jest jedyną osobą z rodziny, która nie myśli, że jest gorszy przez to, że jest kocurem. A teraz mówi tak jak Ważkowe Skrzydło.
- Ah... No to... No... - próbowała wybrnąć z sytuacji. Śnieżek spojrzał na nią i czekał na jej następne słowa - Może spróbujesz się z nimi przygadać... Nie, zagadać?
Pomógł jej znaleźć odpowiednie słowo i rozmowa wróciła na właściwe tory. Śnieżek przestał się nieco przejmować słowami Gryki, a gdy usłyszał, że się zgodziła, od razu się rozweselił. Nie słuchał kolejnej części zdania i od razu zaczął wymyślać coś, by nie złapali jego i Gryki, albo by nie złapali samej kotki. Nie chciał, by ona obrywała, za jego pomysł. Szybko coś wymyślił i wyjaśnił plan czarnej kotce. Ona słuchała, nic już nie mówiąc. Gdy plan był jasny, Śnieżek poszedł go realizować. Plan był prosty, nawet bardzo. Gryka wyciągnie mamę i siostrę ze żłobka, a Śnieżek zacznie działać.
- To idź! Spokojnie, nie złapią cię - zapewnił kocur i odprowadził niezadowoloną Grykę wzrokiem. Pierwszy krok planu rozpoczęty, teraz pora na krok drugi. Van pobiegł do ściany żłobka i zaczął łamać ostre patyki. Kilka razy sam się nimi dźgnął, na szczęście nie mocno, ale w końcu udało mu się coś zdobyć. Dwa patyki, miał tylko tyle. Wiedział, że to za mało, ale był kociakiem i nie miał za dużo siły, więc postanowił poszukać ostrych patyków po obozie. Gryka skutecznie odciągnęła resztę rodziny, ponieważ Śnieżek mógł bez problemu poruszać się nawet po obozie. Szedł z nosem wklejonym w ziemię, szukając patyków.
- Co ty robisz? - zapytał czyiś głos, gdy kocurek przypadkiem wszedł w jakiegoś kota - Oh... To ty - powiedziała jego ciocia, Czerwona Róża - Wracaj do żłobka, bo zaraz ściągniesz na kogoś kłopoty.
Kocur szybko wstał i spojrzał na surowy wyraz twarzy kotki. Miał świadomość, że nie ma czasu na kłótnie, więc skierował się w stronę żłobka, a gdy tylko zniknął z pola widzenia Czerwonej Róży, skręcił w inną stronę. W końcu jego poszukiwania się powiodły. Znalazł trochę więcej patyków. Złapał, ile się da i pobiegł do żłobka. Kotek jeszcze nie było. Podszedł do ich posłania i powkładał ostre patyki pod nie, by kuły każdego, kto na nim usiądzie. Może plan nie był wybitny, ale Śnieżkowi nie zależało na wielkim i bardzo wymyślnym planie. Zależało mu tylko na tym, by kotki dostały za swoje i wreszcie przestały. Miał dość wszystkich tych przezwisk, skierowanych w jego stronę, miał dość słuchania, że ma być służącym i zawsze usługiwać siostrą. To było niesprawiedliwe. Może gdyby tata był z nimi, to byłoby inaczej. W czasie wkładania patyków van zaczął zastanawiać się, co się stało z ich ojcem. Nie zajęło mu to długo, więc szybko te myśli zniknęły z jego głowy, zostawiając ślad, że później znowu wrócą. Czekał i czekał, ale mama i siostry nie wracały, więc miał czas dla siebie. Postanowił poćwiczyć walkę. Wyobraził sobie wroga i stanął w pozycji, jaką zauważył, obserwując walki uczniów, przed ich legowiskiem. Pozycja była krzywa, ale była. Skoczył na swojego wroga i przygniótł go do ziemi. "Ciekawe czy tata pokazałby mu kilka ruchów" - pomyślał, a po chwili pojawiło się więcej niewidzialnych wrogów.
<Gryka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz