Według Dziczej Siły jej uczennica była gotowa, by przejść test na wojownika. Obserwował jak Mroczna Gwiazda wraz z wieloma ciekawskimi kotami, odchodzi na bok, by koty nie biły się w centrum obozu. Sam ruszył za nimi, bo jeszcze nigdy czegoś takiego nie widział, a ciekawiło go jak pójdzie uczennicy i kogo dostanie na przeciwnika. Może Gęsią Łapę? Kocur powinien sobie z nią poradzić. Wręcz nie mógł się doczekać, kiedy pokaże na co go stać i w końcu będą mogli razem spędzać czas w legowisku wojowników.
— Zaczynajcie — zarządził lider, obserwując z uwagą dwie kotki.
O nie! Tak się zamyślił, że wypadło mu z głowy, co kocur do nich powiedział. Wychodziło jednak na to, że Frezjowa Łapa miała zmierzyć się z własną mentorką. Podszedł bliżej koła, które zrobiła widownia, wpychając się tuż obok Szczurzego Cienia, który po ich ostatniej rozmowie, nadal nie wyglądał najlepiej. Czy on pójdzie kiedyś do tego medyka? Może powinien powiedzieć o problemie Kuniej Łapie i mieć nadzieję, że spełni swój obowiązek, zaganiając chorego do leczenia. Bury widząc go, spiął się tylko, na szczęście nie odchodząc. Widział jak Irgowy Nektar zerkała w ich stronę, najwidoczniej zadowolona, że oboje przyszli oglądać ten spektakl.
Na rozkaz Mrocznej Gwiazdy, walka się rozpoczęła. Obserwował jak córka Motylego Trzepotu stara się powalić Dziczą Siłę. Jednak musiał przyznać, że niezbyt jej to wychodziło. Walka z wojownikiem zamiast innym uczniem, była cięższa. A jej przeciwniczka, tak jak jej imię wskazywało, miała krzepę.
Pojedynek rozstrzygnął się niestety na korzyść mentorki, która powaliła kotkę na ziemię. Jego wzrok od razu powędrował na ojca, który siedział niezbyt zadowolony z przebiegu widowiska.
— Obyś następnym razem miała więcej szczęścia, Frezjowa Łapo — zaczął zimno. — To hańba, by po tak długim treningu nie pokonać własnej mentorki.
Uczennica skuliła uszy na te słowa. Widział jak Dzicza Siła rzuca jej pokrzepiające spojrzenie obiecując, że przyłożą się bardziej do poprawy jej błędów.
Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Szczurzy Cień zadygotał obok niego.
— Jak dobrze, że nie wymyślił tego wcześniej — skomentował nową ceremonie wojownik, wracając do swoich spraw.
Rzeczywiście... Byłoby kiepsko, gdyby miał walczyć z ojcem, gdyby inni uczniowie nie byli gotowi, by się z nim zmierzyć. To dopiero byłoby wielkie upokorzenie; dla niego jak i samego lidera.
Zastępczyni widząc, że stał w miejscu, podeszła do niego, rzucając mu pytające spojrzenie.
— Wymyślił sobie rozrywkę... — miauknął do niej, kręcąc głową.
— Ty też musisz ćwiczyć — powiedziała, dając znak ogonem, by ruszył za nią.
Spojrzał jeszcze za siebie, ale nikt nie zainteresował się ich wyjściem. Śnieg powoli już topniał, pozostawiając na ziemi błotnistą breję. Przeprawa do jaskini okazała się dość śliska, bo kilka razy prawie się wywrócił, przez wsysające działanie ziemi.
Kiedy dotarli na miejsce, nie zdziwił się, gdy ich lekcja przerodziła się w zwykły relaks i rozmowę. To wszystko co budziło w nim kiedyś obawy w tym miejscu, zniknęło.
— Jesteś już gotowy — jej głos niczym echo dobił się od skalnego sklepienia.
Uniósł łeb, próbując wypatrzeć ją w ciemnościach, lecz było to dość trudne. Czując muśnięcie na swoim pysku, wstał i udał się za zastępczynią do innej komory, gdzie czekał na niego ostateczny test.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz