Od samego wschodu słońca zbierała polne kwiaty, ledwo unosząc je w swojej mordce. Słońce przyjemnie grzało jej w grzbiet, słowiki niosły swoją pieśń między koronami drzew, które szumiały poruszane przez wiatr. Kotka na kilka uderzeń serca przystanęła, biorąc głębszy wdech.
Mięśnie szylkretki rozluźniły się, zaś tą zalał przyjemny, stoicki spokój. Serce kotki biło spokojnie, co jakiś czas przyspieszając, gdy jej umysł wrócił do tych chwil, gdy Bielik okazywała jej czułości. Od tamtej sytuacji podczas oglądania chmur, srebrzysta stała się jeszcze bardziej śmiała. Nie omieszkała dawac kotce na każdym kroku buziaków, przez co Owieczka niemalże kilka razy dziennie schodziła prawie na zawał serca.
Policzki zapiekły ją na wspomnienie bardziej intymnych czułostek, które między nimi zaszły. Po grzbiecie przeszedł przyjemny dreszcz, zaś wąsy poruszyły się niespokojnie.
Za radą Wschodu postanowiła wreszcie wyznać jej co czuje.
Zebrać się w sobie i powiedzieć te dwa słowa, które ciążyły jej w gardle.
“Kocham Cię”
Żwawym krokiem ruszyła w stronę obozu, zamieniając po drodze kilka słów z Orzełkiem, który wyruszał właśnie na poranny patrol, przyjaciel życzył jej szczęścia i powodzenia, podnosząc zestresowaną do granic możliwości medyczkę na duchu.
Krok za krokiem, zbliżała się do legowiska medyków, gdzie powinna spać Bielik. Słysząc jednak rozmowę, przystanęła z boku wejścia, nie chcąc przeszkadzać.
Lekko zmieszany głos Wschodu i pełen szczęścia pomruk Bielik, mieszały się ze sobą.
“Gratulację Bielik, jesteś w ciąży”
“Tak się cieszę Wschodzie! Dziękuję!”
Serce Owieczki sprawiało wrażenie, jakby się zatrzymało.
Coś zabolało ją w klatce piersiowej tak, jakby pies swymi ostrymi kłami wyrwał jej kawałek duszy.
Kwiaty wypadły z szeroko otwartego pyszczka wprost na ziemię, mieszając się z błotem, które powstało przez poranny deszcz.
Owieczka zacisnęła szczęki, gdy do jej oczu dochodziły łzy.
Więcej i więcej.
I jeszcze więcej.
Z każdym uderzeniem serca czuła się tak, jakby coś zżerało ją żywcem. Pierwsze krople spłynęły po jej trójkolorowej mordce, kapiąc wprost na ziemię.
Kotka załkała żałośnie, kuląc uszy i podwijając ogon.
Słysząc szelest, uciekła z płaczem w najdalsze zakątki sadu, zanosząc się rwącym, gorzkim szlochem.
Wszystko w co wierzyła, co kochała, runęło w gruzach.
Dlaczego jej to Bielik zrobiła? Dlaczego?
Mięśnie szylkretki rozluźniły się, zaś tą zalał przyjemny, stoicki spokój. Serce kotki biło spokojnie, co jakiś czas przyspieszając, gdy jej umysł wrócił do tych chwil, gdy Bielik okazywała jej czułości. Od tamtej sytuacji podczas oglądania chmur, srebrzysta stała się jeszcze bardziej śmiała. Nie omieszkała dawac kotce na każdym kroku buziaków, przez co Owieczka niemalże kilka razy dziennie schodziła prawie na zawał serca.
Policzki zapiekły ją na wspomnienie bardziej intymnych czułostek, które między nimi zaszły. Po grzbiecie przeszedł przyjemny dreszcz, zaś wąsy poruszyły się niespokojnie.
Za radą Wschodu postanowiła wreszcie wyznać jej co czuje.
Zebrać się w sobie i powiedzieć te dwa słowa, które ciążyły jej w gardle.
“Kocham Cię”
Żwawym krokiem ruszyła w stronę obozu, zamieniając po drodze kilka słów z Orzełkiem, który wyruszał właśnie na poranny patrol, przyjaciel życzył jej szczęścia i powodzenia, podnosząc zestresowaną do granic możliwości medyczkę na duchu.
Krok za krokiem, zbliżała się do legowiska medyków, gdzie powinna spać Bielik. Słysząc jednak rozmowę, przystanęła z boku wejścia, nie chcąc przeszkadzać.
Lekko zmieszany głos Wschodu i pełen szczęścia pomruk Bielik, mieszały się ze sobą.
“Gratulację Bielik, jesteś w ciąży”
“Tak się cieszę Wschodzie! Dziękuję!”
Serce Owieczki sprawiało wrażenie, jakby się zatrzymało.
Coś zabolało ją w klatce piersiowej tak, jakby pies swymi ostrymi kłami wyrwał jej kawałek duszy.
Kwiaty wypadły z szeroko otwartego pyszczka wprost na ziemię, mieszając się z błotem, które powstało przez poranny deszcz.
Owieczka zacisnęła szczęki, gdy do jej oczu dochodziły łzy.
Więcej i więcej.
I jeszcze więcej.
Z każdym uderzeniem serca czuła się tak, jakby coś zżerało ją żywcem. Pierwsze krople spłynęły po jej trójkolorowej mordce, kapiąc wprost na ziemię.
Kotka załkała żałośnie, kuląc uszy i podwijając ogon.
Słysząc szelest, uciekła z płaczem w najdalsze zakątki sadu, zanosząc się rwącym, gorzkim szlochem.
Wszystko w co wierzyła, co kochała, runęło w gruzach.
Dlaczego jej to Bielik zrobiła? Dlaczego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz