Ponowne zaaklimatyzowanie się w klanie było trudniejsze niż myślał. Przez prawie osiem księżyców wędrówki jedynie z Wrzosem zapomniał jak to jest żyć w tłumie. Stał przed wejściem do obozu, bojąc się do niego wejść. W środku było zbyt wiele kotów. Klan Klifu tętnił życiem, a gdzie się nie spojrzało leżał czy siedział jakiś kot. Głośne rozmowy zlewały się w szum, a jedynie krzyki kociąt służyły jako przerywniki. Na razie stał niezauważony, lecz z każdym uderzeniem serca mogło to się zmienić. Cichy pomruk uświadomił go, że ktoś go spostrzegł. Zielone ślipia wbiły w niego niezadowolone spojrzenie. Bluszczowy Poranek poderwał się i ruszył w jego stronę. Jego puszyste futro dodawało mu centymetrów.
— To ty...? — syknął na niego. — Nie pachniesz jak kocur — dodał ze skrzywieniem na pysku.
Kiwnął łbem jedynie. Niemal zapomniał już, że musiał zadzierać głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy.
— Dwunogi mi coś zrobiły... — wyznał cicho, kładąc uszy. — Ale to ja — dodał ciszej.
Brat mruknął jedynie coś pod nosem i odwrócił się na pięcie.
— Zajmowałem się twoimi bachorami, gdy cię nie było — rzucił na pożegnanie. — Liczę, że się odwdzięczysz mi jakoś.
Żywica nie rozumiejąc o co mu chodzi, obserwował odchodzącego kocura.
— Postaram się — mruknął, rozglądając się za Berberysową Bryzą.
Kotka obiecała mu dziś spotkanie rodzinne. Niespokojnie drżał na myśl o nim. Widział się już ze Szczawikiem i Dalią zeszłego wschodu słońca. Myszek podobno zmęczony zasnął tuż po powrocie z patrolu, a Rumianek nadal nie wróciła z polowania. Podobno lubiła czasem znikać na dzień. Żywica przez to uświadomił sobie, jak bardzo nie znał swoich kociąt. Ich pyski były znajome, lecz zachowywanie takie inne. Nic w sumie dziwnego, w końcu wszystkie już były wojownikami. Zaraz znajdą własnych partnerów, doczekają się kociąt, a później wnuków. Liliowemu nie chciało się wierzyć, że czas aż tak pędzi. Sam jeszcze do niedawna był młodym wojownikiem, a zaraz może zostać dziadkiem...? Na tą myśl potrząsnął łbem. Miał nadzieję, że jego kociętom nie spieszy się do rozmnażania.
— Zimorodku! — na głos imienia ciotki, wręcz podskoczył.
Dawno nie słyszał imienia wymagającej mentorki. Odwrócił się w stronę Tańczącej Pieśni i jej ucznia uderzająco podobnego do Bluszczowego Poranku. Ciarki przeszły po grzbiecie liliowego. Nie sądził, że brat zdążył się dorobić kolejnych kociąt. Ciekawe z kim.
— Żywico! — zawołała go Berberysowa Bryza. — Ty Zimorodkowa Łapo też chodź — miauknęła do kocurka.
Spojrzeli po sobie i ruszyli w stronę kotki.
— A ty kto? — zapytał malec, zerkając na niego. — I czemu tak śmierdzisz?
— Żywiczna Mordka — odpowiedział szybko. — A to drugie to... to długa historia.
Berberysowa Bryza chrząknęła, zwracając na siebie uwagę obydwóch kotów. Tuż obok niej siedział niezadowolony, niebieski kocurek uderzająco podobny do Sroczego Żaru i liliowo-kremowa kotka. Żywica spojrzał niepewnie na partnerkę. Nie wiedział czemu ich tutaj zebrała. Chciała mu przedstawić jego bratanków? To czemu tu nie było Bluszczowego Poranka?
— Żywiczna Mordko, poznaj Zimorodkową Łapę, Omszoną Łapę i Zroszoną Łapę — przedstawiła mu całą trójkę.
Zimorodek spojrzał na niego zdziwiony, a Rosa wbiła w niego wzrok. Jedynie Sroczek Junior pokazał mu język, przez co dostał kuśtańca od zastępczyni.
— Kochani, to... to wasz tata — ogłosiła trójce uczniów.
Żywica zastrzygł uszami, myśląc pierw, że się przesłyszał. Gdy jednak dotarły do niego słowa kotki, wybałuszył oczy.
— Co...? — padło jedynie z jego pyska.
<któreś z gówniaków?>
— Dwunogi mi coś zrobiły... — wyznał cicho, kładąc uszy. — Ale to ja — dodał ciszej.
Brat mruknął jedynie coś pod nosem i odwrócił się na pięcie.
— Zajmowałem się twoimi bachorami, gdy cię nie było — rzucił na pożegnanie. — Liczę, że się odwdzięczysz mi jakoś.
Żywica nie rozumiejąc o co mu chodzi, obserwował odchodzącego kocura.
— Postaram się — mruknął, rozglądając się za Berberysową Bryzą.
Kotka obiecała mu dziś spotkanie rodzinne. Niespokojnie drżał na myśl o nim. Widział się już ze Szczawikiem i Dalią zeszłego wschodu słońca. Myszek podobno zmęczony zasnął tuż po powrocie z patrolu, a Rumianek nadal nie wróciła z polowania. Podobno lubiła czasem znikać na dzień. Żywica przez to uświadomił sobie, jak bardzo nie znał swoich kociąt. Ich pyski były znajome, lecz zachowywanie takie inne. Nic w sumie dziwnego, w końcu wszystkie już były wojownikami. Zaraz znajdą własnych partnerów, doczekają się kociąt, a później wnuków. Liliowemu nie chciało się wierzyć, że czas aż tak pędzi. Sam jeszcze do niedawna był młodym wojownikiem, a zaraz może zostać dziadkiem...? Na tą myśl potrząsnął łbem. Miał nadzieję, że jego kociętom nie spieszy się do rozmnażania.
— Zimorodku! — na głos imienia ciotki, wręcz podskoczył.
Dawno nie słyszał imienia wymagającej mentorki. Odwrócił się w stronę Tańczącej Pieśni i jej ucznia uderzająco podobnego do Bluszczowego Poranku. Ciarki przeszły po grzbiecie liliowego. Nie sądził, że brat zdążył się dorobić kolejnych kociąt. Ciekawe z kim.
— Żywico! — zawołała go Berberysowa Bryza. — Ty Zimorodkowa Łapo też chodź — miauknęła do kocurka.
Spojrzeli po sobie i ruszyli w stronę kotki.
— A ty kto? — zapytał malec, zerkając na niego. — I czemu tak śmierdzisz?
— Żywiczna Mordka — odpowiedział szybko. — A to drugie to... to długa historia.
Berberysowa Bryza chrząknęła, zwracając na siebie uwagę obydwóch kotów. Tuż obok niej siedział niezadowolony, niebieski kocurek uderzająco podobny do Sroczego Żaru i liliowo-kremowa kotka. Żywica spojrzał niepewnie na partnerkę. Nie wiedział czemu ich tutaj zebrała. Chciała mu przedstawić jego bratanków? To czemu tu nie było Bluszczowego Poranka?
— Żywiczna Mordko, poznaj Zimorodkową Łapę, Omszoną Łapę i Zroszoną Łapę — przedstawiła mu całą trójkę.
Zimorodek spojrzał na niego zdziwiony, a Rosa wbiła w niego wzrok. Jedynie Sroczek Junior pokazał mu język, przez co dostał kuśtańca od zastępczyni.
— Kochani, to... to wasz tata — ogłosiła trójce uczniów.
Żywica zastrzygł uszami, myśląc pierw, że się przesłyszał. Gdy jednak dotarły do niego słowa kotki, wybałuszył oczy.
— Co...? — padło jedynie z jego pyska.
<któreś z gówniaków?>
klep
OdpowiedzUsuńH A szoczek
OdpowiedzUsuń