"A wiecie jak już ich nazwiecie?" po tym pytaniu zamarła. No właśnie, jak mały ich nazwać? Kotkta poruszyła wąsami, zerkając na... partnerkę? Nawet nie wiedziała, czy może tak określić drugą kotkę. Żyto najwidoczniej też była nieźle zmieszana, bowiem rzuciła jej pytające spojrzenie. Wszystko działało się tak jakoś szybko i spontanicznie, że jedyne imiona jakie przychodziły jej właśnie w tej chwili, to te pokroju "Gówniak 1" i Gówniak 2". No ale nie nazwie tak swoich dzieciaków, nie? Pliszka na pewno by chciała, żeby nosiły godne miana...
— Nie wiem wujku — odparła zgodnie z prawdą, wzruszając barkami
— To stało się tak nagle, że nie pomyślałyśmy za bardzo — miauknęła Żyto z lekkim uśmiechem na pyszczku — Ale coś się wymyśli, prawda, Zboże? — mówiąc to liznęła bengalkę za uszami.
— Oczywiście! Będą miały najlepsze imiona na całym świecie! — przyszła matka napuszyła dumnie futro, wywołując śmiech u wszystkich dorosłych kotów w kociarni. Rozmawiali jeszcze chwilę, aż Żyto razem z Jesionem musieli wracać do legowiska wojowników.
* * *
Niezadowolona Zboże została odprawiona z kwitkiem przez Iskrzący Krok, który miał poprowadzić parol. No i co z tego, że wyglądała już trochę niczym turlająca się beczka? To nie było ważne! Ciąża to nie choroba,a choroba nie oznaczała niepełnosprawności! Fukającą i nieźle wpienioną kocicę musiał odprowadzić Wieczornik. Głównie przez to, że Żytnia Łapa, teraz Żytnie Pole, odpoczywała po całonocnym czuwaniu,
— Zwolnij grubasie! — miauknął Wieczornik, próbując zapanować nad szarganą hormonami przyjaciółką. Zboże posłała mu mordercze spojrzenie co spowodowało zamknięcie jadaczki u rudego kocura.
— Nie jestem gruba! — zaprotestowała — Wujku! — zawołała, widząc Jesionka, wychodzącego właśnie przed kociarnię — Czy jestem gruba? — zapytała bezpośrednio, siadając przed czekoladowym i uderzając ze zdenerwowania ogonem. Wieczornikowe Wzgórze korzystając z okazji wziął się zawinął, znikając z pola widzenia rozkapryszonej baby. Palant jeden.
— Cóż... wyglądasz... promiennie — miauknął wojownik z lekkim wahaniem w głosie. Kocica wybałuszyła oczy, na zamianę chowając i wysuwając pazury. Wstała na cztery łapy, krążąc dookoła ze złością potrząsając głową.
— Gruba! Jestem gruba! Spasiona! Worek sadła! WUJKU MUSZĘ SCHUDNĄĆ! Jak ja mam się teraz pokazać?! No patrz tylko na ten bebech! Oni jeszcze zabraniają mi chodzić na patrole! Widzisz jakie są tego efekty?! Widzisz?! — miauczała żałośnie, na potwierdzenie swych słów klepiąc się po brzuchu, który wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Kotka rozłożyła się na ziemi becząc gorzej niż baba w ciąży, w której swoją drogą była. Łzy spływały na piach, zaś on sam brudził pyszczek węglowej, gdy ta zakrywała go łapami.
— Hej, nie martw się, Zboże — Jesionowy Wicher położył ogon na jej grzbiecie uśmiechając się ostro skołowany — Jak już dzieciaki pojawią się na świecie to twój bebeszek zniknie. Jestem jednak pewny, że Żyto i tak go kocha — poruszył wąsami, prostując się. Przez chwilę Zboże miała wrażenie, że syn Lodowej wspomina sobie jakiś ckliwy moment, gdy tulił się do ciążowego brzucha swojej lubej. Kłos otarła gluty z nosa, podnosząc się do siadu.
— Ciąża-srąża, bla bla bla, jak mi wyskoczy, że chce kolejne to chyba w dupę ją kopne. Sama niech sobie rodzi a nie tej kurde no... no! — furczała pod nosem, poruszając nerwowo uszami, raz po raz odsłaniając kły — Zjadłabym jakiegoś bobra z korzonkami. O, jeszcze do tego jakieś jagódki, Maliny czy inna borówka lub poziomka... I jajka zrzucone z gniazda... — kontynuowała mamrotanie, tym razem wymyślając czego by to chętnie w siebie nie wciągnęła. Oblizała pysk, czując jak ślinka jej cieknie.
— Ej wujku... — zaczęła, ogarniając się chociaż w małym stopniu. Jesion zwrócił w jej stronę swój pyszczek.
— Tak?
— Wybacz to głupie pytanie Żyta, wiesz to o adopcji Smarka i Zarazy. To nie było na miejscu
< Jesion? >
Ah te kocice w ciąży xD
OdpowiedzUsuń