Szkarłatny Mróz przez chwilę zbierał jabłka, przestał, gdy zauważył śpiącego w słońcu Pioruna. Podszedł do malca.
- Idfe spac - miauknął niebieski pod nosem.
- Tak szybko? Dopiero, co zaczęliśmy się bawić. Wstawaj. Starszyzna tak długo sypia - powiedział, tracając nosem młodszego od siebie.
- Ne sce - mruknął tylko Piorun, odsuwając się nieco od wojownika.
Rudy poruszył wibrysami. Skoro malec aż tak bardzo chce spać, to musi go zanieść do żłobka, inaczej dostanie łomot od jego opiekunów, że zostawił kocurka na pastwę losu, samego. Podniósł kociaka za luźną skórę na karku i ruszył w kierunku legowiska dla matek i dzieci. Piorun od razu się obudził i zaczął syczeć.
- Siostaf mne! - mówił oburzony. - Sce spac! - Zaczął poruszać chaotycznie łapami, chcąc wyrwać się z zębów wojownika.
Szkarłatny Mróz zdołał dotrzeć do żłobka, bez większych problemów niż zbuntowane kocię. Położył niebieskiego na ziemi.
- Oj, oj, nieładnie tak się zachowywać - powiedział, próbując nadać tonowi swojego głosu surowy oddźwięk.
- Ne! Obusiles mne! - miauknął niezadowolony kociak.
- Możesz wrócić do snu. Wolę, byś spał blisko siostrzyczki i opiekunki. Poczujesz się bezpieczniej - odpowiedział już spokojniej rudy. - Muszę iść. Miło było się chociaż przez chwilę pobawić - rzucił. Polizał ucho kociaka i wyszedł ze żłobka, zostawiając Pioruna ze skwaszoną miną.
***
Minął kolejny dzień uspokajania ADHD Żuka i tłumaczenia Tajfun, że powinna się słuchać swojego mentora, jak chce nauczyć się walczyć. Dostał drugiego podopiecznego, przez co większość swojego czasu poświęcał na codziennej, porannej przebieżce i trzymaniu w ryzach dwójki uczniów. Czarny i bicolorka niezbyt się polubili, a Szkarłatny Mróz starał się chociaż trzymać ich na dystans. Przed każdym treningiem pozwalał im na chwilę rozmowy, by mógli zintegorować się ze sobą. Wspólna nauka prawie zawsze kończyła się rodzielaniem tej dwójki, ponieważ próbowali dobrać się sobie do gardeł. Bardziej w formie zabawy, ale walka nie mogła ma zawsze pozostać frajdą, kojarzoną z charsami dziecięcymi.
Wracając z treningu natknął się na Pioruna, brata Tajfun. Spojrzał na niebieskiego, ciągle widząc w nim małego kocurka, a nie ucznia na wojownika.
- Cześć, maly! - rzucił, uśmiechając się przyjaźnie.
- Nie jestem już mały - odpowiedział z lekkim poirytowaniem Piorun.
- No, dobrze, dobrze. Nie potrafiłem się powstrzymać - zaśmiał się kocur. - Opowiedz mi, jak tam twoje treningi? Mów wszystko, ze szczegółami.
- Idfe spac - miauknął niebieski pod nosem.
- Tak szybko? Dopiero, co zaczęliśmy się bawić. Wstawaj. Starszyzna tak długo sypia - powiedział, tracając nosem młodszego od siebie.
- Ne sce - mruknął tylko Piorun, odsuwając się nieco od wojownika.
Rudy poruszył wibrysami. Skoro malec aż tak bardzo chce spać, to musi go zanieść do żłobka, inaczej dostanie łomot od jego opiekunów, że zostawił kocurka na pastwę losu, samego. Podniósł kociaka za luźną skórę na karku i ruszył w kierunku legowiska dla matek i dzieci. Piorun od razu się obudził i zaczął syczeć.
- Siostaf mne! - mówił oburzony. - Sce spac! - Zaczął poruszać chaotycznie łapami, chcąc wyrwać się z zębów wojownika.
Szkarłatny Mróz zdołał dotrzeć do żłobka, bez większych problemów niż zbuntowane kocię. Położył niebieskiego na ziemi.
- Oj, oj, nieładnie tak się zachowywać - powiedział, próbując nadać tonowi swojego głosu surowy oddźwięk.
- Ne! Obusiles mne! - miauknął niezadowolony kociak.
- Możesz wrócić do snu. Wolę, byś spał blisko siostrzyczki i opiekunki. Poczujesz się bezpieczniej - odpowiedział już spokojniej rudy. - Muszę iść. Miło było się chociaż przez chwilę pobawić - rzucił. Polizał ucho kociaka i wyszedł ze żłobka, zostawiając Pioruna ze skwaszoną miną.
***
Minął kolejny dzień uspokajania ADHD Żuka i tłumaczenia Tajfun, że powinna się słuchać swojego mentora, jak chce nauczyć się walczyć. Dostał drugiego podopiecznego, przez co większość swojego czasu poświęcał na codziennej, porannej przebieżce i trzymaniu w ryzach dwójki uczniów. Czarny i bicolorka niezbyt się polubili, a Szkarłatny Mróz starał się chociaż trzymać ich na dystans. Przed każdym treningiem pozwalał im na chwilę rozmowy, by mógli zintegorować się ze sobą. Wspólna nauka prawie zawsze kończyła się rodzielaniem tej dwójki, ponieważ próbowali dobrać się sobie do gardeł. Bardziej w formie zabawy, ale walka nie mogła ma zawsze pozostać frajdą, kojarzoną z charsami dziecięcymi.
Wracając z treningu natknął się na Pioruna, brata Tajfun. Spojrzał na niebieskiego, ciągle widząc w nim małego kocurka, a nie ucznia na wojownika.
- Cześć, maly! - rzucił, uśmiechając się przyjaźnie.
- Nie jestem już mały - odpowiedział z lekkim poirytowaniem Piorun.
- No, dobrze, dobrze. Nie potrafiłem się powstrzymać - zaśmiał się kocur. - Opowiedz mi, jak tam twoje treningi? Mów wszystko, ze szczegółami.
<Piorunie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz