Został więźniem, więźniem własnego klanu! A to dopiero! Ta Szyszka już chyba doszczętnie zwariowała. Że niby z nim coś było nie tak? Chyba z nią! On tylko wymierzył sprawiedliwość. Pędrak na to zasługiwał. A ostrzegał idiotę i co? I teraz ma. Ciekawy był czy się z tego wyliżę. Chciałby jeszcze raz spojrzeć mu w oczy i dostrzec tam teraz pokorę i strach. Krew na jego futrze zaschła, przybierając rdzawy odcień. Co z nim zrobią? Zabiją? To byłoby zabawne. Czy kocica byłaby w stanie to zrobić? Wydać taki wyrok na niego? Uważał ją za słabą i głupią. Rządziła tak nieudolnie... Zamknęła ich za ogrodzeniem i ustaliła jakieś głupie zasady. Miał ochotę, tak potworną ochotę, aby jej oczy zgasły.
Nie wiedział ile siedział w norze, gdy po niego przyszli. Zaprowadzili go do zebranych przed Szyszką klanowiczy, a ta walnęła taką długą przemowę, jakby ona miała ruszyć jego sumienie. Nie żałował. Niczego. Słuchał wyroku w ciszy, nie będąc w cale z tego zadowolony.
- Kieruję tą decyzję do wszystkich, żeby usłyszeli i zrozumieli mój wybór. Począwszy od tego dnia, każde pojawienie się w sadzie Czermienia, będzie uznane za dostateczny powód, żeby odebrać mu życie. Czermieniu. - teraz zwróciła się do kocura. Jej głos był twardy, pyska nie zdobił uśmiech. - Zostałeś wygnany z Owocowego Lasu. Opuść moje terytorium i nigdy więcej nie wracaj.
Nie wracaj? Zjeżył futerko, a jego wzrok spoczął na nieugiętej przywódczyni. Wyganiała go? Miał opuścić teren owocowego lasu? Parsknął śmiechem, czym zdziwił obserwujące go koty. Powoli postawił łapę w kierunku Szyszki, ale wojownicy, którzy go pilnowali, zagrodzili mu drogę.
- Słyszałeś naszą liderkę! Wynoś się stąd! Nie jesteś już jednym z nas!
- Nie jesteś jednym z nas! - rozległy się dookoła niego wrzaski.
Koty szczerzyły kły, jeżyły sierść, pokazując dobitnie i wyraźnie, że go tu nie chcą.
Skoro tak... To dobrze. Odejdzie. Jednak nie zamierzał odejść bez komentarza. Spojrzał na Szyszkę i powiedział:
- Kiedyś powrócę, a ty nawet nie będziesz tego świadoma. Dostrzeżesz to... gdy będzie już za późno - Ostatni raz spojrzał na swoją "rodzinę" i udał się w kierunku ogrodzenia.
Towarzyszyła mu obstawa z wojowników, którzy chcieli mieć pewność, że rzeczywiście stąd odejdzie. Nie miał zamiaru ich rozczarować. Już i tak ten cały pseudo klan go znudził. Wolał wolność. Żadnych zasad, żadnych pouczeń. Teraz to on będzie panem swojego życia.
Kiedy dotarli do granicy, przecisnął się pod spodem i odszedł, znikając w gęstwinie.
<Szyszka? The end>
on nie jest już jednym z nas~~
OdpowiedzUsuńw swoim sercu on skaze ma!
to nasz głos, to nasz sąd!
Usuńnie jest stąd~
Ktoś zauważył <3
Usuń