jeszcze podczas pory zielonych liści
Na myśl o gorącym dniu, patrolu i własnej, gęstej sierści Orlikowy Szept nieco zmroziło od środka. Za to wojownik nie lubił cechy odziedziczonej po Ostrzeniu. Takie futro pozwalało przetrwać niskie temperatury, ale w cieplejsze dni okazywało się być przekleństwem. Doświadczył tego, raz prawie zemdlał na patrolu z Mokrą Gwiazdą, przez zbyt intensywny wysiłek.
- Zgadzam się. Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie lubię chodzić na patrole w takie dni. Nie można wytrzymać - prychnął z niezadowolenia Orlikowy Szept. To, że starał się być miły i łagodny dla większości klanu, nie oznaczało, iż wszystko widział w tęczowych barwach. Potrafił narzekać, szczególnie na zachowanie Narcyzowego Pyłu, lecz codzienne przebywanie z nim już dawno za wojownikiem. - Jedynie przy rzece da się chodzić, bliżej granic z innymi klanami znacznie mniej.
- Rozumiem - odpwiedziała krótko Melodyjna Łapa, ponieważ do legowiska wparował Słonikowa Łapa.
- Przybyłem! - miauknął uradowany. - O rety, Orlikowy Szept! Dawno cię nie widziałem - dodał, widząc swojego młodszego brata.
- Czekałem wraz z Melodyjną Łapą na ciebie. Co tak długo robiłeś poza legowiskiem? - zapytał się z ciekawości biały.
- Aaa, nic fajnego. Zajęcza Stopa kazała mi zbierać zioła, porozrzucane po jej legowisku. Czy... Moglibyśmy porozmawiać jutro? Mam z Melodyjną Łapą pewną rzecz do przedyskutowania. Nie zrozumiesz, o co chodzi. Wiesz... Prywatna sprawa - powiedział Słonikowa Łapa, siadając obok liliowej szylkretki.
- Znaczy... No... Dobrze - zająkał się Orlikowy Szept. Zależało mu na chociaż krótkiej rozmowie z bratem, choćby zwykłej wymianie zdań. Za kocięcia trzymali się razem, prawie zawsze. Bawili się wraz z Mniszkowym Kwiatem, Bluszczową Łapą oraz Melodyjną Łapą. Raz na jakiś czas dołączały się dzieci Czaplego Potoku, nim opuściły żłobek. Wraz z mianowaniem potomków Koniczynki, ich kontakt nieco osłabł i zdawał się z dnia na dzień zanikać coraz bardziej. Orlikowy Szept niemalże stracił jedną z sióstr, nie pragnął, aby to samo stało się ze Słonikiem. Teraz srebrny spędzał cały swój czas z Melodyjną Łapą. Biały nie miał nic do tego, ale bratu... Chyba nie zależało na podtrzymaniu bliższego kontaktu
Wyszedł z legowiska, słysząc przelotne "Pa" od Melodyjki.
pora opadających liści
Dni stały się chłodniejsze, dzięki czemu Orlikowy Szept lepiej znosił patrole i chodził na nie chętniej. Cieszył się z każdej możliwej chwili poza obozem. Od czasu do czasu szedł z Konwaliowym Sercem zbierać z nią zioła, ucząc się przy okazji nazw obcych przedtem kwiatków. Ponadto jego relacja z Cętkowanym Kwiatem kwitła i zdawała się wzmacniać. Potrafił wytrzymać większość dnia bez burej wojowniczki, nie oszalał z miłości, lecz nie wyobrażał sobie dnia bez chociaż krótkiej rozmowy z kotką.
W końcu udało mu się porozmawiać ze Słonikową Łapą, co przyczyniło się do nieco częstszych konwersacji z bratem. Cieszyło go to, upewnił się, że nie nadal może widzieć w nim kompana.
Któregoś dnia postanowił spędzić trochę czasu z Melodyjną Łapą. Znalazł kotkę blisko żłobka. Na chwilę przystanął, zastanowił się, co zaproponować szylkretce do roboty. Niezbyt chciał zaczynać z nią długiej rozmowy, uczennicę powoli nużyły długie dyskusje na banalne tematy. W końcu wpadł na coś, potrzebował tylko zgody Mokrej Gwiazdy. Wystarczy mu obiecać skontrolowaniw granic i przypatrzenie się nauce Melodyjnej Łapy, aby lider pozwolił na opuszczenie obozu.
- Orlikowy Szept? - zdziwiła się szylkretka, widząc zbliżającego się do niej kumpla z dzieciństwa.
- Tak, to ja. We własnej osobie. Chciałem zaproponować ci wspólny patrol. Blisko przy granicy z klanem lisa. Ostatnio żaden lisiak nie zbliżał się do rzeki. Mokra Blizna pozwoli nam iść. Chciałabyś czy nie masz czasu? - zapytał się wojownik.
<Melodyjna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz