Jego tłumaczenia były idiotyczne! Czemu nie chciał rozmawiać z nią na poziomie? Czuła się jak bardzo małe dziecko, któremu tata próbuje wytłumaczyć coś poważnego… Tragedia z nim była. Miał potencjał na dobrego ojca, w końcu taka wysoka pozycja, siła i w ogóle… Mógł być dla niej autorytetem…
- Nie rozumiesz? Phi. To jakim cudem ze mną rozmawiasz?
- Idzie mi to ciężko jak nie zauważyłaś. Jesteś... czymś dla mnie nowym. Nie mam doświadczenia z dziećmi.
- To cię nauczę jak się opiekować dziećmi, dobrze? Jestem ekspertem, bo jestem dzieckiem, prawda?
Kocur przekrzywił łeb. W końcu zaczął myśleć! Mógł wcześniej się jej zapytać o zdanie i to czego od niego oczekiwała. Oszczędziliby sobie nerwów i narzekania jeden na drugiego.
- No dobrze. Mogę na to przystać - zgodził się. - Tylko mam nadzieję, że to nie jest jakiś twój kolejny żart.
- Nie jest, chcę mieć w końcu normalnego ojca. Po pierwsze, musisz przychodzić z uśmiechem bo od razu wszystkim jest lepiej, zrozumiano?
Chciała czuć się chociaż trochę lepiej na jego widok, a nie oglądać marudnego ryja bez chęci do życia. Aż taki smutny był przychodząc do nich? To było… Przykre.
- Zobaczymy - mruknął tylko. Taki z niego był sztywniak, że masakra…
- No dobrze dobrze. Po drugie, musisz być nami zainteresowany nie tylko w kwestii czy nie umieramy! Nie wiem, Koszmar cię tak lubi to jak przychodzisz to się zapytaj jak tam u niego, bo z pewnością ma ci wiele do powiedzenia. To jest... Miły gest.
- To... Co tam u ciebie?
Parsknęła. No tego to się nie spodziewała.
- U mnie? Wiem, że ciebie to interesuje, ani ja nie chcę ci się zwierzać. Nie musisz się tak do mnie odzywać. Mi głównie chodzi o Koszmara. On jest takim lizusem, wiesz... Teraz przechodzimy do kolejnego punktu, na którym mi bardziej zależy. Dzieci chcą się dowiadywać o różnych ciekawych rzeczach. Możesz opowiadać jakieś historie, które słyszałeś, przygody... Albo opowiadać o systemie w Klanie, to też ważne. Wtedy też budujesz autorytet mądrego taty, który jest waleczny i w ogóle...
Musiał w końcu pokazać, że jest taki niesamowity na jakiego go kreują… Na razie widziała jedynie marudę, który boi się zwykłych dzieci. W ogóle nie wydawał się być kimś szczególnym, a niby był tym całym mistrzem…
- Coś jeszcze?
- Hmm... No zabawa, ale to tylko Koszmar chyba lubi. Ale gdybyś kiedyś chciał mieć więcej dzieci to wiedz, że niektóre dzieciaki lubią się bawić.
- Nie będzie więcej dzieci. Nie musisz się o to martwić - zapewnił. - A ty nie lubisz się bawić? Miło, że troszczysz się tak o brata, myślałem że go nie lubisz.
Ona i troska o brata? No chyba nie! To był skończony idiota, który był głupszy od kamienia! Gadanie do niego było jak przemawianie do robala a i nawet glizda by więcej zrozumiała niż on. Ciągle tylko powtarzał to samo i ją obrażał bez powodu. Głupek.
- Nie troszczę się o niego, tylko wolę, żeby był czymś zajęty, niż żeby mi przeszkadzał!
- W czym ci przeszkadza?
Aż się zapowietrzyła. W czym? W czym?! We wszystkim! Koszmar był najbardziej irytującą jednostką w całym klanie, nawet bardziej niż Upadły Kruk! Obrażał mamę bez powodu i zachowywał się jak żmija…
- W ŻYCIU!- parsknęła głośno, mając nadzieję, że Koszmar tego nie usłyszy.- Dokucza mi co chwilę i myśli, że jest znawcą więc mi wypomina, że mam dwie kulki pod ogonem! Ble i fuj!
- Też mam... To normalna rzecz... Wieczór. Mama z nim nie rozmawia, by ci nie dokuczał?
Chłód mógł się bardziej postarać udawać kogoś mądrego. Niestety jej tata po prostu był trochę przygłupawy. Może po nim Koszmar odziedziczył idiotyzm?
- On się mamy nie słucha. Wyzywa ją co chwilę. Dlatego to ja jestem tym lepszym dzieckiem.
- Mh... Rozumiem. Pogadam z nim...
- Oh, dziękuję tato- zamruczała i się do niego przytuliła. Tata chciał coś dla niej zrobić? To było fajne… Nie sądziła, że taki sztywniak chciałby w ogóle ingerować w życie dzieciaka. Matki jej brat nie słuchał, więc może ojciec mu dobrze nagada? Kocur popatał ją po łbie i otulił ogonem. Jakoś cieplej jej się zrobiło na sercu.
- Proszę...
Otarła się lekko o niego. Nauczył się tak szybko jak się dobrze zachowywać? Wystarczyło mu powiedzieć podstawowe zasady i już zmienił myślenie!
- Chyba już wiesz jak być dobrym tatą!
- Mhm... - mruknął nieprzekonany. - To... Co teraz? Chcesz posłuchać historii jakiejś?
Pokiwała energicznie głową. Naprawdę to była jakaś przemiana! Plus widać było, że jej słuchał wcześniej. Mówiła mu przecież, że dzieci lubią się czegoś dowiadywać.
- Tak!!!
Tata położył się i dał ją sobie między łapy. Poczuła jego futro i cicho zamruczała. Była taka głupia, że wcześniej mu nie powiedziała jak powinno się zachowywać będąc ojcem…
- To... Kiedyś nie mieszkaliśmy na tych terenach, tylko gdzieś daleko w górach. Dochodziło czasem tam do lawin, jak i osunięć się kamieni. Z gór spływal strumień, który oddzielał granice od Klanu Klifu... Las był w większości iglasty. Klany spotykały się na ogromnej polanie, na której leżał głaz. Musieliśmy jednak opuścić te tereny przez głód i skażoną ziemię, wędrując wiele księżyców w nieznane, aż nie osiedliliśmy się tutaj.
- To musiało być ciekawe... Podróżować przez tak długi czas, nie być pewnym gdzie się będzie spać...
- Spaliśmy na ziemi lub w krzewach, ale tak... Było ciekawie i ciężko. Kocięta rodziły się w drodzę, przez co wojownicy musieli nosić takie bobasy w pysku.
- Kto się urodził w drodze?
- Szakala Łapa i Cienista Łapa. Przez to musieliśmy częściej stawać, by Stokrotkowa Polana mogła je nakarmić.
- To nie jest Cienista Łapa, tylko Ruina. I ona jest dziwna. To, że urodziła się w drodze miało na to wpływ?
Ta cała stresująca podróż może wpłynęła na jej mózg i teraz była taka odklejona i dziwna? Raz była miła raz nie, zachorowała na jakąś dwubiegunówkę i przy okazji straciła godność kota. Nie można było też zapomnieć o tym, że urodziła się niedorozwinięta i gderała a nie mówiła.
- Może…- kocur skrzywił pysk. - Bardzo z niej wyszczekany dzieciak. Oby zmądrzała, bo jak na razie przynosi wstyd swojej rodzinie.
- Mam nadzieję, że będzie normalna. Bo jest... Ble. Zjedzona kaczka.
Tata zaśmiał się gardłowo. Czyli jego też bawiła ta istota? Mieli ze sobą coś wspólnego.
- Prawda. Czas pokaże czy się zmieni.
- Jeżeli się nie zmieni, to będzie mieć przechlapane.
- Owszem. Będzie. No nic... - Polizał dziecko po łbie. - Wracaj już do mamy.
- No dobrze... Pa tato!
Po raz pierwszy poczuła się jakby miała dwójkę rodziców. Wcześniej kocur był nieobecny i niezwykle wkurzający. Może teraz naprawią relację i on zacznie ją lubić? Przełamie się i przestanie się bać własnych dzieci?
- Nie rozumiesz? Phi. To jakim cudem ze mną rozmawiasz?
- Idzie mi to ciężko jak nie zauważyłaś. Jesteś... czymś dla mnie nowym. Nie mam doświadczenia z dziećmi.
- To cię nauczę jak się opiekować dziećmi, dobrze? Jestem ekspertem, bo jestem dzieckiem, prawda?
Kocur przekrzywił łeb. W końcu zaczął myśleć! Mógł wcześniej się jej zapytać o zdanie i to czego od niego oczekiwała. Oszczędziliby sobie nerwów i narzekania jeden na drugiego.
- No dobrze. Mogę na to przystać - zgodził się. - Tylko mam nadzieję, że to nie jest jakiś twój kolejny żart.
- Nie jest, chcę mieć w końcu normalnego ojca. Po pierwsze, musisz przychodzić z uśmiechem bo od razu wszystkim jest lepiej, zrozumiano?
Chciała czuć się chociaż trochę lepiej na jego widok, a nie oglądać marudnego ryja bez chęci do życia. Aż taki smutny był przychodząc do nich? To było… Przykre.
- Zobaczymy - mruknął tylko. Taki z niego był sztywniak, że masakra…
- No dobrze dobrze. Po drugie, musisz być nami zainteresowany nie tylko w kwestii czy nie umieramy! Nie wiem, Koszmar cię tak lubi to jak przychodzisz to się zapytaj jak tam u niego, bo z pewnością ma ci wiele do powiedzenia. To jest... Miły gest.
- To... Co tam u ciebie?
Parsknęła. No tego to się nie spodziewała.
- U mnie? Wiem, że ciebie to interesuje, ani ja nie chcę ci się zwierzać. Nie musisz się tak do mnie odzywać. Mi głównie chodzi o Koszmara. On jest takim lizusem, wiesz... Teraz przechodzimy do kolejnego punktu, na którym mi bardziej zależy. Dzieci chcą się dowiadywać o różnych ciekawych rzeczach. Możesz opowiadać jakieś historie, które słyszałeś, przygody... Albo opowiadać o systemie w Klanie, to też ważne. Wtedy też budujesz autorytet mądrego taty, który jest waleczny i w ogóle...
Musiał w końcu pokazać, że jest taki niesamowity na jakiego go kreują… Na razie widziała jedynie marudę, który boi się zwykłych dzieci. W ogóle nie wydawał się być kimś szczególnym, a niby był tym całym mistrzem…
- Coś jeszcze?
- Hmm... No zabawa, ale to tylko Koszmar chyba lubi. Ale gdybyś kiedyś chciał mieć więcej dzieci to wiedz, że niektóre dzieciaki lubią się bawić.
- Nie będzie więcej dzieci. Nie musisz się o to martwić - zapewnił. - A ty nie lubisz się bawić? Miło, że troszczysz się tak o brata, myślałem że go nie lubisz.
Ona i troska o brata? No chyba nie! To był skończony idiota, który był głupszy od kamienia! Gadanie do niego było jak przemawianie do robala a i nawet glizda by więcej zrozumiała niż on. Ciągle tylko powtarzał to samo i ją obrażał bez powodu. Głupek.
- Nie troszczę się o niego, tylko wolę, żeby był czymś zajęty, niż żeby mi przeszkadzał!
- W czym ci przeszkadza?
Aż się zapowietrzyła. W czym? W czym?! We wszystkim! Koszmar był najbardziej irytującą jednostką w całym klanie, nawet bardziej niż Upadły Kruk! Obrażał mamę bez powodu i zachowywał się jak żmija…
- W ŻYCIU!- parsknęła głośno, mając nadzieję, że Koszmar tego nie usłyszy.- Dokucza mi co chwilę i myśli, że jest znawcą więc mi wypomina, że mam dwie kulki pod ogonem! Ble i fuj!
- Też mam... To normalna rzecz... Wieczór. Mama z nim nie rozmawia, by ci nie dokuczał?
Chłód mógł się bardziej postarać udawać kogoś mądrego. Niestety jej tata po prostu był trochę przygłupawy. Może po nim Koszmar odziedziczył idiotyzm?
- On się mamy nie słucha. Wyzywa ją co chwilę. Dlatego to ja jestem tym lepszym dzieckiem.
- Mh... Rozumiem. Pogadam z nim...
- Oh, dziękuję tato- zamruczała i się do niego przytuliła. Tata chciał coś dla niej zrobić? To było fajne… Nie sądziła, że taki sztywniak chciałby w ogóle ingerować w życie dzieciaka. Matki jej brat nie słuchał, więc może ojciec mu dobrze nagada? Kocur popatał ją po łbie i otulił ogonem. Jakoś cieplej jej się zrobiło na sercu.
- Proszę...
Otarła się lekko o niego. Nauczył się tak szybko jak się dobrze zachowywać? Wystarczyło mu powiedzieć podstawowe zasady i już zmienił myślenie!
- Chyba już wiesz jak być dobrym tatą!
- Mhm... - mruknął nieprzekonany. - To... Co teraz? Chcesz posłuchać historii jakiejś?
Pokiwała energicznie głową. Naprawdę to była jakaś przemiana! Plus widać było, że jej słuchał wcześniej. Mówiła mu przecież, że dzieci lubią się czegoś dowiadywać.
- Tak!!!
Tata położył się i dał ją sobie między łapy. Poczuła jego futro i cicho zamruczała. Była taka głupia, że wcześniej mu nie powiedziała jak powinno się zachowywać będąc ojcem…
- To... Kiedyś nie mieszkaliśmy na tych terenach, tylko gdzieś daleko w górach. Dochodziło czasem tam do lawin, jak i osunięć się kamieni. Z gór spływal strumień, który oddzielał granice od Klanu Klifu... Las był w większości iglasty. Klany spotykały się na ogromnej polanie, na której leżał głaz. Musieliśmy jednak opuścić te tereny przez głód i skażoną ziemię, wędrując wiele księżyców w nieznane, aż nie osiedliliśmy się tutaj.
- To musiało być ciekawe... Podróżować przez tak długi czas, nie być pewnym gdzie się będzie spać...
- Spaliśmy na ziemi lub w krzewach, ale tak... Było ciekawie i ciężko. Kocięta rodziły się w drodzę, przez co wojownicy musieli nosić takie bobasy w pysku.
- Kto się urodził w drodze?
- Szakala Łapa i Cienista Łapa. Przez to musieliśmy częściej stawać, by Stokrotkowa Polana mogła je nakarmić.
- To nie jest Cienista Łapa, tylko Ruina. I ona jest dziwna. To, że urodziła się w drodze miało na to wpływ?
Ta cała stresująca podróż może wpłynęła na jej mózg i teraz była taka odklejona i dziwna? Raz była miła raz nie, zachorowała na jakąś dwubiegunówkę i przy okazji straciła godność kota. Nie można było też zapomnieć o tym, że urodziła się niedorozwinięta i gderała a nie mówiła.
- Może…- kocur skrzywił pysk. - Bardzo z niej wyszczekany dzieciak. Oby zmądrzała, bo jak na razie przynosi wstyd swojej rodzinie.
- Mam nadzieję, że będzie normalna. Bo jest... Ble. Zjedzona kaczka.
Tata zaśmiał się gardłowo. Czyli jego też bawiła ta istota? Mieli ze sobą coś wspólnego.
- Prawda. Czas pokaże czy się zmieni.
- Jeżeli się nie zmieni, to będzie mieć przechlapane.
- Owszem. Będzie. No nic... - Polizał dziecko po łbie. - Wracaj już do mamy.
- No dobrze... Pa tato!
Po raz pierwszy poczuła się jakby miała dwójkę rodziców. Wcześniej kocur był nieobecny i niezwykle wkurzający. Może teraz naprawią relację i on zacznie ją lubić? Przełamie się i przestanie się bać własnych dzieci?
***
Tata się poprawił. I dobrze, bo byłaby zła. Mama kazała mu ich pilnować, ale sobie przysnął. Cóż, jego problem. Zaczęła go smarować błotem. Będzie lepiej wyglądać.
Zasnął zmęczony po całym dniu treningu. Miał pilnować kociąt i to robił, ale nagle zrobiło mu się ciemno i padł jak długi. Mruczał pod nosem coś niezrozumiałego, gdy dziecko go czymś smarowało.
Kiedy Chłód miał już cały pysk w błocie, wzięła się za łapy.
- Mrrrfff... - ojciec wydał z siebie odgłos, machając przez sen ogonem. Zaśmiała się cicho i dalej mu robiła spa. Strasznie był zmęczony po tych wszystkich treningach. Biedak. Trzeba było mu to wynagrodzić z prawdą? A takie zabiegi były na pewno bardzo miłe. Chłód już był cały w błocie. Była dumna ze swojej roboty. Świetnie jej wyszło. Był teraz innego koloru! Niestety po jakimś czasie zaczął się budzić. Ziewający tata był strasznie słodki. Był śpiący jak małe kocię.
- Hihi, jaki ładny jesteś tato. Czekoladowy.
- Hm? - spojrzał na nią chyba niezbyt kontaktując.- Co?
- No popatrz na siebie!
Jego mina była wspaniała! Był zaskoczony swoją nagłą zmianą. Ona też by nie potrafiła uwierzyć, gdyby po krótkiej drzemce obudziła się pełna błota nawet na grzbiecie.
- To twoja sprawka? - zmierzył ją wzrokiem jakby zrobiła coś złego. No co, nie podobało mu się?
- Tak. Mama mówiła, że kotka by być ładna, się lepi błotem. Stwierdziłam, że tobie by się przydało...
- Nie jestem... kotką. - prychnął.- Mogłaś mnie obudzić i zapytać czy chcę... być ładny.
- No ale tak słodko spałeś... Nie chciałam cię budzić.
To była prawda. Wydawał się być taki wycieńczony, co chwilę ziewał a jeszcze mama mu kazała tu siedzieć… Chwila relaksu była dobra dla każdego.
- Mh... No nic... I tak się nie wyspałem...
- To możesz spać dalej, znajdę jakąś leczniczą trawę na zmarszczki!
- Uh... nie wiem czy chcę... - wymiauczał. - Czy chcę bawić się w... to coś...
- Ale to fajne. No no, idź spać!
Stary znowu usnął! Teraz to zaczęła się zastanawiać co takiego się robi na tych całych treningach skoro taki wymęczony wydawał się być. Przynajmniej nie będzie protestował. Urwała dużo trawy i zaczęła go nią okładać. Zaczynał wyglądać jak ściółka leśna. Brakowało tylko dżdżownic! Wygrzebała robaki i kładła je na nim. A tata dalej spał… Gdyby był trzeźwy na umyśle, byłby już na nią wściekły, że żyjątka po nim pełzają, ale skoro uciął sobie drzemkę, to był cicho.
Znalazła dużą dżdżownicę. Bardzo dużą. Otworzyła pysk taty i go tam wsadziła. Na pewno mu posmakuje. To mogło być śmieszne. Wciągnie ją przez sen! Znalazła jeszcze więcej robaków i je mu dała do mordy. Myślała, że pęknie ze śmiechu! To był najzabawniejszy widok na świecie! Obserwała robaki pełzające w jego buzi. W którymś momencie prawie jedną połknął, ale przez to obudził się i wypluł wszystkie dżdżownice.
- Ugh... Co się dzieję? Wieczór?
- Podobno robaki są bardzo zdrowe. Am am.
- Skąd one się wzięły? - zamrugał zdegustowany. I właśnie dlatego wolała kiedy spał… Od razu narzekał na lecznicze robaki.
- Znalazłam je specjalnie dla ciebie!
- Nie dawaj mi robaków - zmierzył ją zły. No co on taki markotny był? Nie wyspał się? Przecież dużo już spał!
- Ale one są zdrowe. Musisz jeść zdrowe rzeczy.
- Ugh... Kto ci takich bzdur nagadał? Koty nie jedzą robaków. Gdyby tak było nie wywalalibyśmy zarobaczonych piszczek.
- Ale one są zdrowe. Mama mówiła. Zjedz je!
- Nie. Sama jedz skoro tak ci smakują
- Ja już jestem zdrowa, a ty wyglądasz na chorego. Taki zmęczony...
- Dzisiaj dużo trenowałem. To przez to, a nie przez chorobę. I nie. Podziękuje. Już jadłem. Zabierz te robaki na zewnątrz - odtrącił zwierzaczki łapą. Uh, a myślała, że zje jednego… Silny pan mistrz jedzący robaki… Czemu musiało się nie udać!?
- No ale tato...- przysunęła je z powrotem.- Jeśli ty zjesz, to ja też! Musimy dbać o zdrowie.
- Nie zjem ich. Fuj - odsunął się. - Takie rzeczy jedzą więźniowie, a nie wojownicy. Matka ci takie bzdury wmawia?
Pokręciła łbem. Nie mogła mamy wkopać, ale… Bardzo ją zaciekawiła wzmianka o więźniach. Mieli jakichś jeńców wojennych i ona o tym nie wiedziała?! Jak to?! Przecież chciała wiedzieć wszystko!
- Tak naprawdę sama to wymyśliłam. Ale jacy znowu więźniowie? Psy? Takie jak Upadły Kruk?
- On nie jest więźniem. Urodził się tu i jeszcze nic złego nie zrobił, by go za niego uznać. Więźniowie to osoby, które jakoś naraziły się liderowi i trzymane są w miejscach, z których nie uciekną.
- Jest u nas ktoś taki?
- Nie interesuj się. - mruknął.- Wracaj do zabawy.
- No powiedz, widać, że coś ukrywasz.
Strasznie było widać po nim, że nie chce jej czegoś powiedzieć! Mógłby się chociaż postarać… Całą swoją twarzą zdradzał to jakim kłamcą jest. Rozumiała jego obawy, bo pewnie tacy przetrzymywani są tajemnicą i w ogóle, ale ona tylko chciałaby zobaczyć takiego złego kota!
- Pytaj dziadka. Ja nic nie wiem - powiedział, wywalając robale ze żłobka. Eh, cała jej praca poszła na nic. Każdy wygrzebywany robak poszedł w pizdu. Przynajmniej inni mogli mieć zabawny widok, kiedy zobaczyli potwora z bagien przy wejściu do żłobka.
- Dziadek nie będzie chciał ze mną rozmawiać. Ty na pewno wiesz, bo jesteś tym całym mistrzem.
- Jeżeli dziadek nie chcę ci zdradzać takich informacji, to nie mogę ci o tym powiedzieć.
- Bez sensu... A jest tu coś ciekawego w obozie o czym nie wiem?
Może to miejsce skrywało jeszcze więcej tajemnic? Bielicze pióro pokazała jej legowiska z zewnątrz, ale może były jakieś tajne przejścia, skrytki…
- Nie wiem. W obozie nic się nie dzieje ciekawego - zrzucił z siebie trawę. On w ogóle nie szanował jej pracy! Jak mógł pozbywać się leczniczych ziół narwanych byle gdzie?
- A poza obozem? Pokażesz mi coś?
- Jak zostaniesz uczennicą - powiedział twardo, pokazując, że nie powinna się sprzeciwiać. Ale no… Strasznie nudno było w żłobku. To było tragiczne miejsce, dziura gdzie wszelkie marzenia i nadzieje nikły.
- Uh... To ja chcę już teraz zostać uczniem! Zostanę na noc w lesie i będzie świetnie!
- Nie. Jeszcze nie. Jeżeli wyjdziesz i to zrobisz, nie zostaniesz uczennicą, a będziesz zmuszona ponownie wziąć a tym udział. Dlatego nie pośpieszaj. Korzystaj z życia kocięcia - złapał ją za kark i umieścił między swoimi łapami. Przytuliła się do niego. Życie kocięcia nie było ciekawe, lecz przynajmniej nie męczyła się jak stary. On to wyglądał jakby miał wyzionąć ducha.
- Eh... Ale to jest pełne nudy. Nie wiem już co robić.
Otarł się o nią pyskiem, brudząc błotem. Ble! To była jakaś zemsta czy jak?! Obrzydliwe. Powstrzymała się od parsknięcia, bo jeszcze będzie na nią zły, że tak się wkurza o byle co.
- Ucz się. Walki czy skradania. Albo baw się z bratem lub matką.
- Ale jak mam się uczyć, jak nie wiem jak?
- Jakoś sobie poradzisz - powiedział, po czym wstał, widząc wracającą mamę. - Powodzenia - mruknął tylko, po czym odszedł. No jak tak można było! Miała tyle pytań, a znowu została zamknięta tu z mamą i bratem. Spojrzała smutno na wejście do żłobka. Świat był taki wielki, a zabraniali go zwiedzać…
***
Myślała, że bycie uczniem będzie ciekawsze. Może i by tak było, ale w tym wszystkim przeszkodził jeden fakt- dostała najbardziej gównianego mentora na całym świecie. Mysikróliczy Ślad był wart szczurzego bobka. Jak on miał ją czegokolwiek nauczyć? Dziadek musiał się bardzo na nią wkurzyć. Musiała teraz przez te kilka księżyców męczyć się z takim idiotą! No i była ostatnio u medyków co niezbyt jej odpowiadało. Małego kaszlu dostała i od razu nie mogła iść się uczyć! Co to miało być?! Zmarnowała czas, który mogła przeznaczyć na ćwiczenia, ale nie chciała by mentor miał jej za złe, że o siebie nie dba i nie będzie w takim razie nauki polowania czy walki. To był tylko kaszelek... No może nie taki tylko kaszelek bo ciężej jej się oddychało... Ale wolała mówić, że po prostu charczało jej się. To nie było nic poważnego!
Zauważyła tatę, który wydawał się być tak zmęczony jak ona. Czy kiedykolwiek był wypoczęty?
- I co? Usatysfakcjonowana z treningów?
Treningi... Masakra. Czemu musiał o tym przypominać? Nie odpowiedziała mu nawet tylko usiadła obok niego totalnie wkurwiona. Miała beznadziejnego mentora. Czym ona sobie na to zasłużyła…
- Czemu Mysikrólik tak sra tęczą?
- I co? Usatysfakcjonowana z treningów?
Treningi... Masakra. Czemu musiał o tym przypominać? Nie odpowiedziała mu nawet tylko usiadła obok niego totalnie wkurwiona. Miała beznadziejnego mentora. Czym ona sobie na to zasłużyła…
- Czemu Mysikrólik tak sra tęczą?
<Chłód?>
Wyleczeni: Wieczorna Łapa
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz