Sosna była świetna. Dzięki niej mogła zmusić kocura do upokorzenia się. Dreptała radośnie tuż obok burego boku i patrzyła na umęczonego psa, kiedy przyszedł jej do głowy pomysł. Przez długi czas brakowało jej rozrywki wszelakiej, treningi z Mysikróliczym Śladem ją tylko męczyły, więc… Patrzenie na Upadłego Kruka, który oprócz swoich obowiązków jest zaciągany do lasu tylko po to, by miała z tego frajdę…
- Hm, a może by go umyć? Jest trochę brudny...
- Wcale nie jestem! Nie potrzebuje mycia! - zaprzeczył kocur. Tak, tak, mógł sobie tak mówić, ale prawda była inna… Śmierdział jak nie wiadomo co. Zalatywało od niego smrodem. Sosnowa Igła przytaknęła jej. No jedna mądra się znalazła. Zagazowałby jeszcze cały klan.
- Masz rację. Śmierdzi gorzej niż skunks. O psy powinno się dbać, bo jeszcze dostanie jakichś pcheł czy innego świństwa!
Zbliżyła się do śmierdzącego psa i popatała go po głowie. Wiedziała jak bardzo dbał o to by nie pachnieć jak baba. Cały jego postęp legnie w gruzach… Jak przykro.
- No... Jeszcze rozniesie to po innych. I pieski powinny dobrze pachnieć, bo jeszcze miłości nie znajdziesz... Jestem ciekawa jak wyglądałyby małe pieski.
- Chyba za bardzo przywaliłaś w łeb... - prychnął do niej. Już miała się na niego wkurzyć, ale bura popchnęła go na drzewo i kocur przywalił w głowę.
- Ups. Mówisz chyba o sobie - skomentowała to bura, po czym zwróciła się do niej. - Takich psów nie warto rozmnażać. Rozniosłyby wścieklizne po klanie.
Zaśmiała się cicho. Nabijanie się z pieska było takie zabawne... I tak zawsze skończy jako przegrany. To musiał być bardzo przykry los.
- Piesek, boli cię głowa? Jak mi przykro...
Kocur wstał na łapy, masując głowę. Dobrze mu tak. Może w końcu mu się przestawi dobrze we łbie?
- Chyba się obraził. Ale my wiemy co dla niego najlepsze. No już, noga - przyciągnęła wojownika za futro bliżej nich. - I nie oddalaj się.
Gdyby gdzieś uciekł, to miałby przesrane. Chciała chociaż jeden raz się dobrze bawić, a gnój by to wszystko zepsuł.
- Jeżeli tylko sobie gdzieś pójdziesz, to powiem to dziadkowi- powiedziała mu cicho do ucha.- Chcesz się narazić?
- Zrozumiałem - wykrzywił się. - Nie uciekne.
Jak miło, nie miał zamiaru się stawiać! Świetnie! Przysunęła się bliżej Sosny. Była jej towarzyszką. Była naprawdę fajnym kotem mimo ujemnej inteligencji. Była niczym głuchy pień, ale jej sadystyczne skłonności przypadały jej do gustu.
- Trzeba go bardzo dokładnie umyć, bo śmierdzi na kilometr...
Piesek nie wydawał się być zbytnio zadowolony tym faktem, ale za to jej przyjaciółka uśmiechnęła się. Właśnie to było w niej fajne, rozumiały się idealnie bo obie nie lubiły Kruka.
- Umyjemy, umyjemy. Aż się nie pozna. Możliwe, że ta czekoladowa sierść to brud, a naprawdę ma inny odcień. Przekonamy się.
Po jakimś czasie dotarli nad jezioro. Z uśmiechem wpatrywała się, jak Sosna zaciąga kocura do wody. Zaczęła się cicho śmiać. Ten cały jego trud by być śmierdzielem był na nic. Będzie teraz czystym, wylizanym psem. Podeszła do niego i wepchnęła mu bardziej łeb do wody. Niech się nią zakrztusi. Tak by było najlepiej, nie przydawał się w ogóle w klanie. Dziadek jednak byłby zły, więc może jednak lepiej by było gdyby przeżył. Poza tym, mogliby w przyszłości powtórzyć zabawę a z truposzem to by nie wyszło. Zauważyła zimny wzrok kocura. Czemu tak strasznie się silił by nie pokazywać emocji?
- Nie robi to na mnie wrażenia - strzepnął mokrym uchem. Przekrzywiła łeb. Co, on myślał, że ją to obchodzi. Dla niej ważne były tylko jej przeżycia a nie to, czy on się bał wody. Miała na to wylane.
- Cicho, myj się- znowu go wepchnęła do wody.
- Chyba naprawdę jest czekoladowy - powiedziała Sosna po dłuższym czasie. Kocur był już bardzo dokładnie wymyty. Pewnie i tak dalej śmierdział, nawet nadłuższa kąpiel nigdy nie usunie tego smrodu. Kruk wyrwał jej się spod łap, na co zareagowała podirytowaniem. Spróbowała go znowu wepchnąć. Niech się zakrztusi, niech się zakrztusi... Tylko tego chciała!! Nawet nie musiał umierać, chciała doznać czegoś ciekawego… Jak na razie tylko go myły.
Udało jej się do tego doprowadzić i zaskoczony wojownik zaczął się krztusić tą wodą. Mówili, że jeśli się czegoś chce to można do tego dotrzeć i całe szczęście jej się udało- jakąś siłą woli udało jej się do tego doprowadzić. Niestety kocur wyskoczył z wody i zaczął się na nie otrzepywać. Obrzydliwe! W tej wodzie dalej mogły być śmieci, którymi był oblepiony… Ohyda.
- Ugh! Nie trzep się psie! - Sosna zasłoniła się łapami zdegustowana. Skrzywiła się czując wodę po czym wskoczyła na niego. Czemu tak szybko uciekał! Chciała popatrzeć jak męczy się pod wodą! A tak to jedynie zachowywał się jak bachor. Wczepiła się w niego mocno pazurami.
- Nawet nie próbuj! Wracasz do wody!
- Hm, a może by go umyć? Jest trochę brudny...
- Wcale nie jestem! Nie potrzebuje mycia! - zaprzeczył kocur. Tak, tak, mógł sobie tak mówić, ale prawda była inna… Śmierdział jak nie wiadomo co. Zalatywało od niego smrodem. Sosnowa Igła przytaknęła jej. No jedna mądra się znalazła. Zagazowałby jeszcze cały klan.
- Masz rację. Śmierdzi gorzej niż skunks. O psy powinno się dbać, bo jeszcze dostanie jakichś pcheł czy innego świństwa!
Zbliżyła się do śmierdzącego psa i popatała go po głowie. Wiedziała jak bardzo dbał o to by nie pachnieć jak baba. Cały jego postęp legnie w gruzach… Jak przykro.
- No... Jeszcze rozniesie to po innych. I pieski powinny dobrze pachnieć, bo jeszcze miłości nie znajdziesz... Jestem ciekawa jak wyglądałyby małe pieski.
- Chyba za bardzo przywaliłaś w łeb... - prychnął do niej. Już miała się na niego wkurzyć, ale bura popchnęła go na drzewo i kocur przywalił w głowę.
- Ups. Mówisz chyba o sobie - skomentowała to bura, po czym zwróciła się do niej. - Takich psów nie warto rozmnażać. Rozniosłyby wścieklizne po klanie.
Zaśmiała się cicho. Nabijanie się z pieska było takie zabawne... I tak zawsze skończy jako przegrany. To musiał być bardzo przykry los.
- Piesek, boli cię głowa? Jak mi przykro...
Kocur wstał na łapy, masując głowę. Dobrze mu tak. Może w końcu mu się przestawi dobrze we łbie?
- Chyba się obraził. Ale my wiemy co dla niego najlepsze. No już, noga - przyciągnęła wojownika za futro bliżej nich. - I nie oddalaj się.
Gdyby gdzieś uciekł, to miałby przesrane. Chciała chociaż jeden raz się dobrze bawić, a gnój by to wszystko zepsuł.
- Jeżeli tylko sobie gdzieś pójdziesz, to powiem to dziadkowi- powiedziała mu cicho do ucha.- Chcesz się narazić?
- Zrozumiałem - wykrzywił się. - Nie uciekne.
Jak miło, nie miał zamiaru się stawiać! Świetnie! Przysunęła się bliżej Sosny. Była jej towarzyszką. Była naprawdę fajnym kotem mimo ujemnej inteligencji. Była niczym głuchy pień, ale jej sadystyczne skłonności przypadały jej do gustu.
- Trzeba go bardzo dokładnie umyć, bo śmierdzi na kilometr...
Piesek nie wydawał się być zbytnio zadowolony tym faktem, ale za to jej przyjaciółka uśmiechnęła się. Właśnie to było w niej fajne, rozumiały się idealnie bo obie nie lubiły Kruka.
- Umyjemy, umyjemy. Aż się nie pozna. Możliwe, że ta czekoladowa sierść to brud, a naprawdę ma inny odcień. Przekonamy się.
Po jakimś czasie dotarli nad jezioro. Z uśmiechem wpatrywała się, jak Sosna zaciąga kocura do wody. Zaczęła się cicho śmiać. Ten cały jego trud by być śmierdzielem był na nic. Będzie teraz czystym, wylizanym psem. Podeszła do niego i wepchnęła mu bardziej łeb do wody. Niech się nią zakrztusi. Tak by było najlepiej, nie przydawał się w ogóle w klanie. Dziadek jednak byłby zły, więc może jednak lepiej by było gdyby przeżył. Poza tym, mogliby w przyszłości powtórzyć zabawę a z truposzem to by nie wyszło. Zauważyła zimny wzrok kocura. Czemu tak strasznie się silił by nie pokazywać emocji?
- Nie robi to na mnie wrażenia - strzepnął mokrym uchem. Przekrzywiła łeb. Co, on myślał, że ją to obchodzi. Dla niej ważne były tylko jej przeżycia a nie to, czy on się bał wody. Miała na to wylane.
- Cicho, myj się- znowu go wepchnęła do wody.
- Chyba naprawdę jest czekoladowy - powiedziała Sosna po dłuższym czasie. Kocur był już bardzo dokładnie wymyty. Pewnie i tak dalej śmierdział, nawet nadłuższa kąpiel nigdy nie usunie tego smrodu. Kruk wyrwał jej się spod łap, na co zareagowała podirytowaniem. Spróbowała go znowu wepchnąć. Niech się zakrztusi, niech się zakrztusi... Tylko tego chciała!! Nawet nie musiał umierać, chciała doznać czegoś ciekawego… Jak na razie tylko go myły.
Udało jej się do tego doprowadzić i zaskoczony wojownik zaczął się krztusić tą wodą. Mówili, że jeśli się czegoś chce to można do tego dotrzeć i całe szczęście jej się udało- jakąś siłą woli udało jej się do tego doprowadzić. Niestety kocur wyskoczył z wody i zaczął się na nie otrzepywać. Obrzydliwe! W tej wodzie dalej mogły być śmieci, którymi był oblepiony… Ohyda.
- Ugh! Nie trzep się psie! - Sosna zasłoniła się łapami zdegustowana. Skrzywiła się czując wodę po czym wskoczyła na niego. Czemu tak szybko uciekał! Chciała popatrzeć jak męczy się pod wodą! A tak to jedynie zachowywał się jak bachor. Wczepiła się w niego mocno pazurami.
- Nawet nie próbuj! Wracasz do wody!
<Kruku?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz