A wszystko to było winą Mrocznej Gwiazdy, który zamiast trzymać pysk na kłódkę, wolał chwalić się nowymi niewolnikami.
Przez ostatnie dni Szakali Szał utraciła, zgubiła gdzieś własny spokój, jaki zawsze jej towarzyszył. Piętno nadchodzącego tańca tragizmu odbijało się na dwukolorowym pysku, zdobiąc znajomą wszystkim twarz widocznym cieniem furii i braku kontroli. Każdy, kto choć miał nieco oleju w głowie, unikał młodej wojowniczki jak ognia, nie chcąc ryzykować nagłym wybuchem. Zielonooka żarem słów i nieprzewidywalnością prędko odganiała od siebie niepożądane jednostki, które tak bardzo jej przeszkadzały swego czasu. Nie potrzebowała niczyjej pomocy i towarzystwa; jedynie samotność łagodziła palące uczucia, szepcząc do skręconego ucha delikatne słówka pocieszenia.
Krótkie łapy ruszyły w stronę tunelu, oświetlone migającym zza chmur księżycem. Wyjęte pazury i kły były gotowe do rozszarpania zwierzyny, ale również nieproszonego gościa, który mógł napatoczyć się pod łapy. Kotka jak zwykle szła, by wykonać swoją niedawno wprowadzoną rutynę - czyli tajemne obserwowanie granicy Klanu Burzy; wyczuwała, że to oni zaatakują jako pierwsi, nie Klan Nocy. W końcu rybojady nie posiadały wspólnej linii terenowej.
— Dokąd idziesz?
Na niski głos podskoczyła. Obróciła się, by zza nastroszonych pleców ujrzeć dobrze poznaną mordkę - Błękitny Ogień. Tego wścibskiego kocura, odwiecznie zainteresowanego cudzymi sprawami.
— Spadaj. To mój własny interes, nie twój. — wywarczała — Zajmij się czymś pożytecznym, a nie łażeniem za kocim ogonem.
Z wielkim tupnięciem odeszła od niebieskiego i ruszyła przed siebie, nie czekając na odpowiedź wkurzającego młodziaka. Nie musiała się nikomu tłumaczyć, gdy doskonale wiedziała, że Mroczna Gwiazda jej ufał. Niedawno na zgromadzeniu ze słów Chłodnego Omena wynikało, iż będzie miała pod łapami spory szereg wojowników, co ją niezwykle uradowało i dodało motywacji. Już teraz myślała nad tym, jaki typ ćwiczeń wprowadzić i miała nawet na to pomysł - najpierw musieli ogarnąć walkę w wodzie. Skoro przyjdzie im wojna z Nocniakami, przyda się nieco doświadczenia w gęstszej substancji ograniczającej szybkość ruchów.
Po wielu niespokojnych chwilach dotarła na miejsce. Jak zawsze zaśmiecona ludzkimi odpadkami granica wyróżniała się na tle pięknej zieleni, niosącej ledwo wyczuwalny zapach pól. Gdzieś tam w oddali, na pustym terenie, znajdował się obóz Klanu Burzy poddany sile wiatru. Jak ten lud mógł w ogóle żyć na otwartym polu, gdzie łatwo się przeziębić, a bieg jest utrudniony przez złośliwą bryzę? Szakal nigdy nie potrafiła pojąć zgody członków, by opuścić bezpieczny las. Fakt faktem - zaatakowanie ich znienacka graniczyło z cudem, jako że każdy skrawek był odsłonięty, lecz niosło to za sobą wiele innych niebezpieczeństw, np. ułatwione polowanie jastrzębi na nierozważne kocięta.
Złotawa siedziała w krzakach, obserwując każde drobne poruszenie. W międzyczasie upolowała mysz, która nie zauważyła jej obecności i wiewiórkę. Oprócz tego jednakże nic się nie działo. Ledwo wyczuwała w promieniu kilkudziesięciu metrów jakiekolwiek kroki lub zapach. Patrole nie pojawiały się, nikt nie syczał w oddali ani nie pluł na wrogą granicę. Czyżby przestraszyli się wielkiego Klanu Wilka? A może coś… kombinowali za ich plecami?
Zaszumiało. Wojowniczka napięła mięśnie w oczekiwaniu na nadchodzące niebezpieczeństwo. Siedziała w ukryciu, nie ujawniając swojej obecności i czekała, aż ofiara wyjdzie z własnej strefy komfortu. Musiała zaatakować z zaskoczenia, jeżeli był to wróg. Zabrać jeńca. Rozszarpać w razie potrzeby. Adrenalina zaczęła masowo bić do głowy, nie pozwalając na głębokie przemyślenia. Liczyło się wyeliminowanie zagrożenia oraz bezpieczeństwo jej pobratymców.
Wreszcie przeciwnik wyskoczył, stając się widocznym dla każdego osobnika. Szakali Szał skupiła swój wzrok na rudawym futrze szarpanym przez podmuch wiatru. Skądś znała te szaro-białe skarpetki i łagodny zapach, lecz pozostała na własnym miejscu. Przekręciła z zainteresowaniem głową - dlaczego Burzak samotnie kręcił się wokół Klanu Wilka? Akurat teraz, gdy relacje napięły się jak nigdy dotąd?
Złocista nawet nie chciała nad tym się głowić. Zamiast tego wymruczała liczne przekleństwa pod własnym nosem.
Nadal obserwowała; obserwowała i przygotowywała się do jak najskuteczniejszego wystrzału. Widziała barwną sierść zbliżającą się do punktu wybuchu, granicy, z wielką niepewnością - rudawą istotę, która już wstawiała łapę na nieswoim terenie. Wojowniczka zawarczała, widząc łamaną zasadę nienaruszalności linii. Jak śmiała! Obiecała sobie w myślach, że ją zabije, jeśli tylko spróbuje dokończyć swoje dzieło. Nie mogła zezwolić na niezapowiedziane natarcie. Nie teraz.
***
Czas mijał. Szakal Szał jednak nie musiała używać przemocy - do poważnych przekroczeń na koniec nie doszło. Burzaczka, ku zaskoczeniu obserwatorki, cofnęła kończynę. Rozmyśliła się i z miną wyrażającą rozpacz oddaliła się pomiędzy wysokie trawy, by westchnąć gdzieś w buszu. Co ona robiła? Złota wyjrzała zza drzewa. Teraz miała lepszy widok i rozpoznawała te niebieskie oczy błyszczące, błagające o pomoc w środku mrocznej nocy. Na boku siedziała Tygrysia Smuga, matka ich więźnia, Puszka.
Jasna cholera - pomyślała. Przyszła przywódczyni tutaj? Przecież tylko jej zależało na dobrobycie członków. I ona miałaby zginąć z łap obcego wojownika jak jakiś śmieć? Córka Stokrotkowej Polany wzięła powietrze w usta i wyszła na powitanie. Uznała, że rozmowa będzie najlepsza. Postanowiła szanować margines klanów i pozostała tam, gdzie bezpiecznie, by nie ryzykować ataku. Z nerwów przymknęła ślepia - kiedy widziała przed sobą zastępczyni, przypominała sobie od razu o tym, co powiedział więzień znajdujący się w dołku.
— Witaj. — z gardła wyrwała niski pomruk — Nie spodziewałam się ciebie tu spotkać. To nieodpowiedzialne chodzić tak samemu, wiesz o tym?
Tygrysia Smuga nie wykazała strachu, choć ewidentnie nie spodziewała się Wilczaka zaraz obok siebie.
— Zdaję sobie sprawę, a mimo to dopóki przebywam na terenach swojego klanu, nie jest to zbrodnią. — Rzekła spokojnie, jednakże cofnęła się o spory krok, zdradzając tym samym swoją niepewność. — Szakala Łapa, prawda? Czy może powinnam już zwracać się do ciebie innym imieniem?
Wiedziała, że robi źle, a przynajmniej robi coś, czego by nie aprobował Mroczna Gwiazda, lecz przekazanie kilku nieistotnych informacji nie należało do czegoś, co uznałaby za zdradę. Obiecała sobie, że nie powie nic o lokalizacji Puszka - na czas wojny pozostanie ich marionetką, by zapewnić klanowi zwycięstwo.
— Szakali Szał. — pokierowała i uśmiechnęła się lekko. — Wiem, że przebywasz u siebie, lecz ja patrzyłam na każdy wykonywany przez ciebie krok. Twoje chaotyczne zachowanie wyraża tęsknotę.
<Tygrysia Smugo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz