Od ponad tygodnia Nico nie dawał znaku życia. Nawet Dwunożnych zaczęło niepokoić zniknięcie kocura, a co dopiero Cynamonkę. Fakt faktem bury znikał na kilka dni, gdy tęsknił za życiem samotnika i chciał odwiedzić starych znajomych, jednak zazwyczaj po dwóch dniach wracał do domu stęskniony za wygodami.
Kotka zerkała przez okno na zewnątrz w nadziei, że dostrzeże znajomą sylwetkę. W kuchni właściciele rozmawiali na temat kocura. Skąd to wiedziała? Co chwilę wspominali jego imię. Cynamonka żałowała, że nie może się z nimi porozumieć. Chciała im wspomnieć o dziwnym kocie, o którym Nico nie chciał z nią rozmawiać. Podejrzała właśnie go o zniknięcie jej przyjaciela. Nie widziała innego powodu dlaczego na tak długo miałby zniknąć, o opuszczeniu domu i jej nie było nawet mowy, była tego wręcz pewna. Pozostało jej odszukać jednego z kotów i otrzymać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Tym razem nie odpuści.
***
- Oszalałaś? Czy ty siebie słyszysz? Chcesz się uganiać za tym przybłędą po całym mieście?! - Po raz pierwszy cynamonowa widziała tak wkurzoną Bryze. Jej białe futro było całe najeżone, a uśmiech, którym zawsze obdarowywała Cynamonke zniknął z jej pyska. - Najwidoczniej znudziło mu się życie wśród ludzi i postanowił wrócić na stare śmieci. I bardzo dobrze! - wykrzyknęła - Nie sądziłam, że jesteś, aż tak głupia, naiwna…
Słowa jej przyjaciółki zabolały ją jak jeszcze nigdy. Wiedziała, że nie przepada za kocurem, jednak była pewna, że pomoże jej w poszukiwaniach. Że zrobi to dla niej. W końcu wiedziała, że był dla niej ważny.
- Ten przybłęda jest moim przyjacielem! Jest dla mnie tak samo ważny jak ty i to dobrze wiesz. - uniosła głos. - Mogłabyś choć raz schować dumę. Proszę cię, Bryza… - Spojrzała na nią błagalnie, tak bardzo chciała by to właśnie biała jej pomogła w poszukiwaniach, w innych sprawach zawsze mogła liczyć na jej pomoc
Dostrzegła, że Bryza walczy wewnątrz siebie - zwlekała z odpowiedzią zaciskając pysk, by nic głupiego nie powiedzieć. W końcu po wzięciu głębokiego wdechu na jej twarzy zagościło opanowanie i ze spokojem spojrzała na Cynamonke.
- Nie zmienię zdania. Nie pomogę ci - Odwróciła wzrok, nie mogąc znieść patrzenia na załzawione oczy przyjaciółki. - I tobie również radzę nie pakować się w kłopoty, bo cuchnie nimi na kilometr. Nie zapominaj, że codzienność samotników nie jest tak kolorowa jak nasza. Proszę zostaw poszukiwania jego znajomym, znajdą go, albo i sam wróci. Już nie raz znikał, prawda? Ty się zamartwiałaś, a on… Cynamonko! - zawołała za oddalającą się kotką
Nie chciała marnować czasu na słuchanie bełkotu. Tak, w tej chwili to co mówiła Bryza było dla niej niczym innym jak bełkotem. Już dawno zdążyła wypytać innych samotników. Każdy odpowiadał tak samo, nie mieli pojęcia gdzie mógł się udać burawy. Jednak zapewniali ją, że na pewno za kilka dni wróci.
Minęło kilka dni i nic się nie zmieniło.
***
Upłynęło pięć dni, odkąd opuściła dom i wyruszyła na poszukiwania. Pierwszą noc poza domem spędziła skulona w jednej z rur na placu budowy. Kolejną udało jej się spędzić w starym kartonie w towarzystwie szylkretowej kotki - to była jedyna z nocy poza domem, podczas której nie musiała się martwić o to, czy ktoś jej zaraz nie przegoni i o to czy przetrwa do rana.
Wczorajsza noc należała do najbardziej traumatycznych przeżyć, jakie przyszło doświadczyć pieszczoszce. Gdy już myślała, że udało jej się znaleźć bezpieczny kąt na nocleg, ni stąd została zaczepiona przez dwa koty. Nie chciały jej zrobić krzywdy, przynajmniej na początku. Ich nastawienie zmieniło się zaraz po tym, gdy odmówiła udania się z nimi.
Niebieski kocur widząc jak ta się wycofuje, przewrócił ją na ziemię. Ciężką łapą dociskał jej pysk do brudnego bruku, uniemożliwiając jej podniesienie się. Nawet pomimo włożenia całej siły w swoje łapy nie udało jej się drgnąć ani o centymetr.
- Chciałem być dżentelmenem, ale nie pozwoliłaś mi na to. Twoja strata…
Ledwo słyszała co mówią, ich głosy były zagłuszane przez głośne bicie serca. Była pewna, że zaraz wyskoczy z jej piersi. Przez chwilę zaczęła żałować, że postanowiła opuścić dom. Żałowała, że nie posłuchała Bryzy. Kotka miała rację, sama się prosiła o kłopoty. Nie chciała jednak, by skończyło się to tak jak zaplanowali to sobie samotnicy. Musiała się wyswobodzić i wrócić do poszukiwań.
Zacisnęła zęby na błękitnej łapie, w momencie, gdy kocur zmniejszył nacisk, dając jej tym samym możliwość przekręcenia pyska. Z gardła kota wydobył się przeraźliwy krzyk. Udało jej się wyswobodzić, mimo to wciąż mocno trzymała zębami łapę błękitnego. Nawet jeśli miała okazję do ucieczki, nie zrobiła tego. Po raz pierwszy zechciała dać nauczkę oprawcy, tak by ją popamiętał i zmienił swoje zachowanie względem kotek. Liczyła na to, że następnym razem pomyśli dziesięć razy nim otworzy swoją paskudną paszczę i złoży niemoralną propozycję.
- Zabierz ją! No dalej! Rusz się!
Zielonooki rudy kocur słysząc nawoływania swojego towarzysza pochwycił zębami cynamonową za obrożę, starając się ją odciągnąć od kocura. Kotka zaczęła mieć trudności z oddychaniem, musiała rozluźnić uścisk szczęki. Błękitny był wolny. Rudzielcowi udało się odciągnąć ją od okaleczonego kocura, po czym zamachnowszy się, odrzucił ją w stronę pudełek i innych śmieci pozostawionych przez Dwunożnych.
Dlaczego kocury musiały być silniejsze od kotek?!
Po zderzeniu z twardymi przedmiotami była nieco oszołomiona. Widziała podwójnie. Przyglądała się jak błękitny wymachuje zakrwawioną łapą z głęboką raną, pozostałością po zębach kotki. Przybłędy straciły zainteresowanie jej osobą, przynajmniej na ten moment. Kotka nie miała już zamiaru kusić losu, prześlizgnęła się przez luźną deskę w płocie i przemknęła do innej części miasta, byleby jak najdalej od tej dwójki. Na początku co jakiś czas zerkała za siebie chcąc się upewnić czy nie śledzą jej. Nie podążali za nią.
Po około półgodzinnym marszu pomiędzy domami, w końcu kotce udało się znaleźć bezpieczny kąt na resztę nocy, czy też początek dnia - powoli zaczynało świtać.
Cynamonowa wskoczyła na dach pobliskiego garażu i przysiadła na jego krańcu otulając się swym ogonem. Wpatrywała się w jaśniejące niebo. Wczorajszego dnia o tej porze przeszukiwała kolejne zakątki miasta. Tym razem jednak postanowiła się zdrzemnąć jeszcze i dopiero ruszyć dalej, gdy będzie całkowicie wypoczęta. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
***
Ze snu została wybudzona przez nasilający się głód. O tej porze w domu już dawno byłaby po posiłku, a ten nasycił by ją do kolejnej pory karmienia. Przez wcześniejsze dni udawało jej się wyżebrać od mijanych ludzi przekąski, od małego Dwunożnego otrzymała kanapkę, z której wyciągnęła szynkę, od innego otrzymała karmę zakupioną w pobliskim sklepie. Tym razem w zasięgu wzroku nie dostrzegła potencjalnego karmiciela.
Zeskoczyła na trawę węsząc w powietrzu. Zmarszczyła nos, gdy przeszła obok kubła ze śmieciami zawierające resztki jedzenia Dwunożnych. Tak jeszcze nie upadła by się tym posilać, co to, to nie! Mogłaby spróbować zapolować na małe gryzonie, jednak takowych o dziwo w okolicy nie było. To oznaczało, że w pobliskich domach musiały mieszkać koty.
Szła na przód przez kolejne ogródki trzymając pysk ku górze i starając się wyczuć coś zdatnego do jedzenia. Jedyne co do jej nozdrzy docierało na tę chwilę, to zapachy przeróżnych kotów, które musiały od dawien dawna kręcić się tu po okolicy. Nie miała zamiaru wchodzić im w drogę, dlatego pewnie ją też zostawią w spokoju.
Znalazła się w ogródku, którego właścicielem musiał być Dwunożny kochający kwiaty. Powoli przeszła obok krzewów chcąc cieszyć się zapachem kwiatów. Otarła się o gałęzie traktując je jako prowizoryczną szczotkę, którą była zawsze wieczorami czesana.
Jak jej tego brakowało!
Nagle do nosa kotki zawitał aromatyczny zapach. Czym prędzej znalazła się na werandzie i wskoczyła na parapet, by móc zajrzeć do środka domu z którego dochodziła woń. Dostrzegła postać krzątającą się w dalszej części domu. Chcąc zwrócić jej uwagę zaczęła miauczeć. Chwilę minęło nim człowiek zdał sobie sprawę z jej obecności. Starowinka uchyliła drzwi, przy których momentalnie znalazła się kotka. Próbowała przemknąć pomiędzy jej nogami, gdy w ostatniej chwili kobieta zagrodziła jej drogę, po czym zamknęła drzwi za sobą mówiąc coś pod nosem.
- Hej! - zawołała opierając się o drzwiczki, nie spodobało jej się zachowanie kobiety. Skoro już uchyliła drzwi, mogła ją wpuścić do środka i nakarmić tym co upichciła. Zapach wzmógł jej apetyt. Nie dała za wygraną, zaczęła głośniej miauczeć, chcąc zmusić starszą do nakarmienia jej.
Zaskoczona cofnęła się, gdy usłyszała przekręcenie klamki, w drzwiach ponownie stanęła kobieta trzymając w dłoni mały talerzyk. Jedzenie. Nie było to jednak to o przepięknym aromacie. Lepsze to niż nic.
- Już, już. Poczekaj. Aleś ty niecierpliwa. - Cynamonka otarła się o nogi kobiety, gdy ta postawiła talerz na ganku. Kobieta jeszcze coś mówiła do niej, jednak nie rozumiała ani słowa. Udało jej się wyłapać na koniec to, że kobieta się krótko zaśmiała.
Zaczęła pochłaniać karmę, którą została poczęstowana. Kobieta przez cały czas jej się przyglądała siedząc na ławce obok. Po skończonym posiłku kolejny raz podeszła do kobiety, wskoczyła na ławkę obok. Otarła się głową o jej kolano nadstawiając grzbiet, chcąc być głaskana. Kobieta miała wprawę w głaskaniu kotów, nie dotknęła jej nigdzie, gdzie by nie chciała. Kotka położyła się na plecach i zaczęła wydawać z siebie pomruk zadowolenia.
- Nie za wygodnie ci?
Na dźwięk głosu poderwała się do góry i odsunęła od babci. W milczeniu wpatrywała się w czarnego kocura, który z gracją wszedł po schodach i skierował się w stronę ławki, na której się znajdowała. Ulżyło jej dostrzegając, że na jego szyi widnieje obróżka, jak dla Cynamonki nieco ekstrawagancka. Nie wspominając już o sweterku, w który został ubrany i pazurach o nienaturalnym kolorze.
- To jest twoja właścicielka? - odezwała się przyjaznym tonem, w momencie, gdy kocur podszedł od drugiej strony do kobiety
- Właścicielka? - powtórzył, na jego pysku dostrzegła rozbawienie z nazwania tak dwunożnej - Jak już to niewolnica - otarł się o nogi kobiety, dając jasny przekaz Cynamonce, że człowiek należy do niego i tylko do niego.
Cynamonowa położyła uszy po sobie. Nie podobało jej się to jak nazwał dwunożną. Kobieta dostrzegając, że jej pupil nie był zadowolony z obecności kotki, co jasno pokazał syknięciem na nieznajomą, zaczęła odganiać Cynamonkę. W zaledwie jednej chwili cała jej przyjazna postawa względem kotki wyparowała. Zdezorientowana zmianą zachowania pośpiesznie zeskoczyła z ławki. Nim odeszła ukradkiem jeszcze zerknęła w stronę kocura, który wpatrywał się w nią z wyższością i satysfakcją przegonienia jej przez dwunożną.
<Jafar?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz